Reklama

Moje życie nie jest tym, o czym marzyłam, ale muszę je zaakceptować. Pracuję w kawiarni, ledwo wiążąc koniec z końcem. Wynajmuję małe, ciasne mieszkanie i próbuję unikać wzroku komornika. Zaledwie dwa lata temu byłam zupełnie inną osobą. Miałam własne bistro, luksusowy apartament, a weekendy spędzałam w Barcelonie lub Dubaju. To wszystko zaczęło się, gdy spotkałam Aleksandra. Był starszy, miał ponad 40 lat i wydawał się uosobieniem mojego ideału – przystojny, pewny siebie, charyzmatyczny. Obiecał, że spełni wszystkie moje marzenia. Uwierzyłam mu. Pochłonęła mnie bajka, którą dla mnie stworzył. Czułam się jak bohaterka filmów, w których wszystko kończy się dobrze. Ale moje życie to nie był film. Po fakcie zdałam sobie sprawę, jak bardzo byłam naiwna, a moje zaufanie zostało wykorzystane. Aleksander pojawił się jak burza, zmienił wszystko i zniknął, zostawiając mnie kompletnie zdezorientowaną. To historia o tym, jak miłość zamieniła się w koszmar.

Reklama

Czułam się wyjątkowo

Spotkałam się z Olkiem podczas jednej z tych eleganckich kolacji, którą organizował dla śmietanki towarzyskiej. Początkowo wydawało mi się, że tam nie pasuję – młoda studentka w otoczeniu poważnych biznesmenów. Ale Olek szybko sprawił, że poczułam się wyjątkowa. Przedstawił mnie jako swoją partnerkę, co zaskoczyło mnie i pochlebiło jednocześnie. Podczas jednej z takich kolacji opowiedziałam mu o moim marzeniu – otwarciu własnego bistro.

To nic wielkiego. Zrobimy to, jeśli chcesz – powiedział z uśmiechem, a ja mu uwierzyłam.

Wtedy wydawało się, że zna odpowiedzi na każde pytanie, ma rozwiązanie każdego problemu. Zaczęliśmy planować. On zajmował się formalnościami, tłumacząc, że lepiej będzie, jeśli to on wszystko załatwi, bo "tak będzie prościej". Zgodziłam się bez wahania. Byłam zauroczona jego pewnością siebie. Jednak z czasem zaczęły pojawiać się pewne sygnały, które mnie niepokoiły. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że coś ukrywa, ale jednocześnie moje serce podpowiadało mi, że muszę mu ufać. Przecież nie miał powodu, by mnie oszukiwać. Byłam dla niego ważna. Przynajmniej tak chciałam wierzyć.

Traktował mnie jak księżniczkę

Początkowo wszystko wyglądało jak spełnienie marzeń. Mieszkałam w luksusowym apartamencie, miałam do dyspozycji samochód, o którym wcześniej mogłam tylko śnić. Olek zabierał mnie na egzotyczne wakacje, podczas których mogłam poczuć się jak księżniczka. Świat, w którym się znalazłam, był oszałamiający, a moje dawne życie wydawało się być tylko odległym wspomnieniem. Pewnego dnia spotkałam się z moją przyjaciółką na kawie. Od zawsze była sceptycznie nastawiona do mojego związku ze starszym mężczyzną.

Nie boisz się, że to za szybko? Nie jesteś tylko dziewczyną od towarzystwa? – Ania zapytała mnie z troską.

Z początku te pytania mnie drażniły, ale próbowałam się bronić.

On mnie kocha. Mówi, że nigdy nikogo tak nie traktował – odpowiedziałam z przekonaniem, chociaż czułam pewien niepokój.

Z czasem zaczęłam zauważać, że coś jest nie tak. Odkryłam, że niektóre faktury za bistro były wystawiane na fikcyjne dane. Zapytałam Olka o to, ale uspokoił mnie, tłumacząc, że tak działa biznes i nie ma się czym martwić. Uwierzyłam mu, chociaż intuicja podpowiadała mi coś innego. Z każdym dniem było mi coraz trudniej zignorować sygnały ostrzegawcze. Zaczynałam czuć się jak pionek w grze, której zasad nie znałam. Ale przecież Olek był moim wybawicielem, nie miałam powodu, by mu nie ufać. Tak sobie wmawiałam, choć w sercu narastał lęk przed tym, co może mnie czekać.

Serce mi pękło

Pewnego wieczoru, kiedy wróciłam wcześniej do apartamentu, usłyszałam, jak Olek rozmawia przez telefon. Jego głos był spięty, a słowa, które wyłapywałam, brzmiały złowrogo.

Musimy coś przepisać na Julię, uratujemy to, jak bank się nie dowie – powiedział do rozmówcy.

Zamarłam za drzwiami, nie mogąc uwierzyć, że chodzi o mnie. To, co usłyszałam, było jak kubeł zimnej wody. Zdałam sobie sprawę, że być może jestem tylko narzędziem w rękach Olka. Postanowiłam stawić mu czoła. Gdy zakończył rozmowę, weszłam pewnie do salonu.

– Co się dzieje? Co planujesz na mnie przepisać? – zapytałam, starając się nie okazać strachu.

Ukochany próbował mnie uspokoić, podchodząc bliżej i ujmując moje dłonie.

– To chwilowe, zaufaj mi. Gdybyś mnie naprawdę kochała, nie zadawałabyś takich pytań – powiedział z uśmiechem, który wcześniej kochałam, ale teraz wydawał mi się fałszywy.

Serce mi pękało. Wiedziałam, że coś się kończy, ale nie miałam odwagi odejść. Jego słowa zasiały wątpliwości w moim umyśle. Czy rzeczywiście jestem złą osobą, skoro zaczęłam kwestionować jego intencje? A może to on był mistrzem manipulacji, który sprawił, że zwątpiłam w swoje osądy? Tej nocy nie mogłam zasnąć, przewracając się z boku na bok. Czułam się jak w potrzasku, nie mając pojęcia, co przyniesie kolejny dzień. Zaczynałam tracić grunt pod nogami, nie wiedząc, jak poradzić sobie z burzą, która nadciągała.

Grunt usunął mi się spod nóg

Niedługo potem moje obawy stały się rzeczywistością. Pewnego poranka do moich drzwi zapukał komornik, oznajmiając, że firma, która formalnie należała do mnie, jest zadłużona po uszy. Nie mogłam w to uwierzyć. W desperacji poszłam do prawnika, licząc na to, że pomoże mi rozwiązać tę sytuację.

– Formalnie to pani firma. Odpowiada pani za wszystko – powiedział z wyraźnym współczuciem w głosie.

– Ale ja nic nie wiedziałam... To nie był mój pomysł – próbowałam się bronić, czując, jak grunt usuwa mi się spod nóg.

Olek nagle zniknął. Wyjechał za granicę, przestał odbierać telefony. Wszystkie próby kontaktu kończyły się fiaskiem. Zostałam sama z długami i ruiną, którą kiedyś uważałam za swój sukces. Moja rodzina, która wcześniej była dumna z moich osiągnięć, teraz patrzyła na mnie z rozczarowaniem. Przeprowadziłam się do małego, obskurnego mieszkania i zaczęłam pracę jako kelnerka w pobliskiej kawiarni. Codzienność stała się walką o przetrwanie, a każdy dzień był przypomnieniem o upadku, który zgotował mi Aleksander. Czułam się zdradzona, ale nie tylko przez niego. Zdradziłam siebie, swoje wartości i marzenia, które teraz były jedynie bolesnym wspomnieniem. Codziennie zadawałam sobie pytanie, jak mogłam być tak naiwna. Ale przecież kochałam go. Czy to była zbrodnia? Rozważałam ogłoszenie upadłości, jednak w głębi duszy czułam, że nie mogę się poddać. Musiałam znaleźć siłę, by odbudować swoje życie z popiołów, mimo że wszystko wydawało się stracone.

Serce zabiło mi mocniej

Kilka miesięcy później, kiedy szłam ulicą, zobaczyłam go. Olek stał po drugiej stronie ulicy, uśmiechając się do kogoś, kto mógł być jego nową ofiarą. Serce zabiło mi mocniej, a nogi same poniosły mnie w jego stronę. Nie mogłam pozwolić, żeby mnie zobaczył, zanim ja do niego podejdę. Chciałam go zaskoczyć, stanąć z nim twarzą w twarz. Kiedy w końcu nasze spojrzenia się spotkały, Olek mnie nie rozpoznał. Ale jego wyraz twarzy szybko się zmienił, kiedy do niego podeszłam.

– Wyglądasz pięknie. Tęskniłem – powiedział z nonszalancją, jakbyśmy nigdy się nie rozstali w takich okolicznościach.

Zrujnowałeś moje życie. A ja naprawdę cię kochałam – powiedziałam, starając się, by mój głos nie zadrżał.

Oczekiwałam przeprosin, jakiegoś dowodu na to, że chociaż trochę żałuje. Ale on tylko wzruszył ramionami.

– Wszyscy czasem ryzykujemy – powiedział, zupełnie niewzruszony. – Sama chciałaś mieć firmę.

W tej chwili zdałam sobie sprawę, że nie ma w nim cienia skruchy. Był zimny i obojętny, a ja byłam tylko pionkiem w grze. Odwróciłam się i odeszłam, próbując zebrać w sobie resztki godności. Każdy krok był ciężki, ale z każdym czułam, jak opuszcza mnie ciężar wspomnień. Nie mogłam zmienić przeszłości. Wiedziałam jednak, że już więcej nie pozwolę mu kontrolować mojego życia. Nadszedł czas, by zacząć budować siebie na nowo, mimo że serce wciąż bolało. W końcu byłam wolna.

Odbiłam się od dna

Od tamtego spotkania z Olkiem minęło kilka miesięcy. Czas nie zatarł ran, ale nauczył mnie, jak żyć z bliznami. Każdy dzień był wyzwaniem i krok po kroku odbudowywałam swoje życie. Nadal pracowałam w kawiarni, a parzona przeze mnie kawa stawała się coraz popularniejsza. Zrozumiałam, że moja wartość nie zależy od luksusów, które miałam, ale od tego, kim jestem jako osoba. Decyzja o spłacie długów, zamiast ogłoszenia upadłości, była ciężka, ale w końcu poczułam, że to jedyna droga, która pozwoli mi spojrzeć sobie w twarz z szacunkiem. Pomimo trudności, staram się żyć z nadzieją, że przyszłość może przynieść coś dobrego.

Zaczęłam też pisać bloga, gdzie dzielę się swoją historią. Pisanie stało się dla mnie formą terapii, a jednocześnie sposobem na ostrzeżenie innych przed podobnymi błędami. Nie wiem, czy kiedyś zdołam komuś zaufać tak jak kiedyś Olkowi, ale nie odrzucam tej możliwości. Wiem, że przede mną długa droga, ale cieszę się każdym dniem, który przynosi nowe możliwości.

Przestałam wierzyć w bajki o księciu z bajki. Teraz wiem, że sama muszę wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Odzyskałam poczucie własnej wartości, które kiedyś zostało zniszczone. To nie jest już opowieść o miłości, która się nie udała. To opowieść o przetrwaniu, sile i odbudowie siebie po upadku. Może nie jest to szczęśliwe zakończenie, jakie sobie wymarzyłam, ale jest prawdziwe, a to jest dla mnie teraz najważniejsze.

Julia, 24 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama