Reklama

Od najmłodszych lat wiedziałem, czego pragnę – chciałem być muzykiem. W moich marzeniach grałem na największych scenach świata, a tłumy wiwatowały moje imię. Rodzice zawsze wspierali moje ambicje. Mama z uśmiechem prowadziła mnie na lekcje gitary, tata cierpliwie znosił hałas prób zespołu w garażu. Chociaż nie było nam łatwo, nigdy nie dawali mi odczuć, że moje marzenia są ciężarem. Pierwsze sukcesy dodawały skrzydeł, ale potem nadeszła seria niepowodzeń. W końcu zrezygnowałem i zatrudniłem się w lokalnym sklepie, czując, jakby część mnie umarła.

Reklama

Wspierali mnie

Stałem przed rodzicami w kuchni, dławiąc się gorzkimi słowami. Zegar na ścianie tykał nieubłaganie, a ja czułem, jakby miało zaraz eksplodować.

– Rezygnuję z muzyki – powiedziałem, walcząc ze łzami. – Zatrudniłem się w sklepie spożywczym na rogu.

Tata, który do tej pory milczał, zmarszczył brwi.

– Bartku, jesteś pewien? Zawsze mówiłeś, że muzyka to twoje życie.

Zobacz także

– Wiem, tato, ale ile można walczyć z wiatrakami? – Oparłem się o kuchenny stół, czując ciężar swoich porażek. – Może to znak, że powinienem znaleźć coś bardziej… stabilnego.

Mama ścisnęła moją dłoń.

– Rozumiemy, kochanie. Ale pamiętaj, że zawsze będziemy cię wspierać.

W jej oczach widziałem ból, który próbowała ukryć. Tata podszedł do mnie, kładąc rękę na moim ramieniu.

– Synu, jesteśmy z ciebie dumni. Nie musisz udowadniać nic nikomu, zwłaszcza nam.

Ich słowa nie przyniosły mi ulgi. Gdy wróciłem do swojego pokoju, ogarnęło mnie poczucie klęski. Próbowałem sobie wmówić, że podjąłem właściwą decyzję, ale w głębi duszy wiedziałem, że coś we mnie pękło.

Musiałem zarabiać

Patrząc na wiszący na ścianie plakat z koncertu, na którym grałem jeszcze rok temu, łzy napłynęły mi do oczu. Wsparcie rodziców było dla mnie bezcenne, ale czułem, że ich pomoc kosztowała ich więcej, niż byli gotowi przyznać.

Praca w sklepie była monotonna. Każdego ranka wstawałem o świcie, zakładałem uniform i ruszałem na zmianę. Na początku cieszyłem się, że mam coś stałego, coś, co dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Ale po kilku tygodniach zaczęło mnie to męczyć.

– Co tam u ciebie? – zapytał mnie kolega z pracy, Tomek, podczas przerwy na kawę. – Słyszałem, że kiedyś grałeś w zespole?

– Tak, to stare czasy – odpowiedziałem, próbując ukryć gorycz. – Teraz to już nie ma znaczenia.

Tomek spojrzał na mnie z zainteresowaniem.

– Dlaczego przestałeś?

Wzruszyłem ramionami.

– Nie wyszło. Życie nie zawsze idzie tak, jak byśmy chcieli.

Codzienna rutyna w sklepie sprawiała, że czułem się coraz bardziej zagubiony. Każdego dnia obserwowałem ludzi, którzy robili zakupy, nieświadomi mojej wewnętrznej walki. Marzenia o muzycznej karierze wydawały się teraz odległym snem.

Czasem, stojąc przy kasie, myślałem o rodzicach i ich nieustannym wsparciu. Wspomnienia o koncertach, próbach i godzinach spędzonych na doskonaleniu umiejętności wracały do mnie, przypominając, co straciłem. Wiedziałem, że muszę coś zmienić, ale nie miałem pojęcia, jak to zrobić.

Byłem w szoku

Któregoś dnia, gdy wracałem z pracy, spotkałem starego sąsiada. Zatrzymał mnie na chwilę rozmowy.

– Bartek, dobrze cię widzieć. Jak ci się wiedzie? – zapytał z uśmiechem.

– Dobrze, dziękuję. Pracuję teraz w sklepie – odpowiedziałem, starając się brzmieć pogodnie.

– Słyszałem, że twoi rodzice sprzedali dom – powiedział nagle. – To musiało być dla nich trudne.

Zamarłem.

– Sprzedali dom? O czym pan mówi?

– Tak, jakiś czas temu. Mówili, że to dla twojej kariery muzycznej. Myślałem, że wiesz.

Podziękowałem mu i pospiesznie wróciłem do domu. W głowie kłębiły mi się myśli. Wszedłem do mieszkania, zdeterminowany, by dowiedzieć się prawdy.

– Czy to prawda, że sprzedaliście dom, żeby sfinansować moją karierę? – zapytałem, czując narastającą złość i poczucie winy.

Rodzice spojrzeli na siebie, a potem na mnie.

– Tak. Chcieliśmy, żebyś miał szansę spełnić swoje marzenia – odpowiedział cicho.

Te słowa uderzyły mnie jak piorun. Czułem się, jakby cały świat runął mi na głowę. Jak mogłem być tak ślepy i nie dostrzec, ile dla mnie poświęcili?

– Dlaczego mi nie powiedzieliście? – zapytałem, czując narastający gniew. – Dlaczego ukrywaliście to przede mną?

Chcieli mnie wesprzeć

Mama westchnęła ciężko.

– Nie chcieliśmy, żebyś czuł się obciążony. Myśleliśmy, że to pomoże ci się skupić na muzyce.

– Ale teraz żyjecie w ubóstwie – powiedziałem, próbując powstrzymać łzy. – Zrobiliście to wszystko dla mnie, a ja…

Tata przerwał mi spokojnym tonem.

– Zrobiliśmy to z miłości. Chcieliśmy, żebyś miał szansę, której my nie mieliśmy. Nie obwiniaj się za to.

– Ale ja was zawiodłem! – wybuchłem. – Nic z tego nie wyszło, a teraz jesteście bez domu.

Mama podeszła do mnie i objęła mnie ramionami.

– Nie zawiodłeś nas. Jesteśmy dumni z ciebie, niezależnie od wszystkiego.

Czułem się rozdarty między poczuciem winy a wdzięcznością. Rodzice poświęcili wszystko dla moich marzeń, a ja nie mogłem znaleźć słów, by wyrazić, jak bardzo jestem im wdzięczny. Jednocześnie czułem, że ich wsparcie było ogromnym ciężarem, który teraz musiałem udźwignąć.

– Przepraszam – wyszeptałem, tuląc mamę. – Nie wiedziałem.

Tata podszedł bliżej, kładąc rękę na moim ramieniu.

– Teraz musimy znaleźć sposób, żeby iść dalej. Razem.

Opuściłem dom, próbując zebrać myśli. Spacerowałem po okolicy, którą znałem od dziecka, ale teraz wydawała się obca. Moje myśli kłębiły się wokół tego, czego się dowiedziałem.

Jak mogłem być tak ślepy?

Rodzice poświęcili wszystko, by dać mi szansę, a ja to zmarnowałem. W końcu usiadłem na ławce w parku, wpatrując się w dal. Przeszłość i przyszłość mieszały się w mojej głowie. Nagle zobaczyłem dawnego przyjaciela, Marka, z którym nie widziałem się od lat. Podszedł do mnie, uśmiechając się.

– Bartek! Co cię tu sprowadza? – zapytał, siadając obok.

– Potrzebowałem chwili dla siebie – odpowiedziałem, próbując się uśmiechnąć. – Dużo się ostatnio działo.

– Chcesz pogadać? – zaproponował, a ja poczułem, że muszę się komuś wyżalić.

Opowiedziałem mu wszystko, co się stało. Marek słuchał uważnie, a potem pokiwał głową.

– Rodzice zrobili to z miłości. Teraz twoja kolej, żeby im pomóc. Znajdziesz sposób.

Jego słowa dodały mi otuchy. Wiedziałem, że muszę się podnieść i coś z tym zrobić. Moje marzenia mogą być nadal żywe, ale teraz miałem nowy cel – pomóc rodzicom.

– Dzięki, Marek. Potrzebowałem tego – powiedziałem, ściskając jego dłoń.

Wróciłem do domu, czując się trochę lżejszy. Wiedziałem, że czeka mnie wiele pracy, ale byłem gotów stawić czoła przyszłości.

– Chcę wam pomóc. Znajdziemy sposób, by stanąć na nogi – powiedziałem do rodziców.

Mama uśmiechnęła się przez łzy, a tata kiwnął głową.

– Razem możemy wszystko – dodał tata, ściskając moją dłoń.

Organizowałem małe koncerty, by zebrać fundusze, a rodzice znaleźli małe mieszkanie. Było ciężko, ale przetrwaliśmy wszystko razem. Pewnego wieczoru, po udanym koncercie, mama powiedziała:

– Jesteśmy z ciebie dumni, Bartku.

Patrzyłem na nich, czując, że pomimo trudności, nasza rodzina jest silniejsza niż kiedykolwiek. Miłość i wspólna walka o lepsze jutro były najważniejsze.

Reklama

Bartek, 24 lata

Reklama
Reklama
Reklama