Reklama

Odwiedzam to miejsce co roku. 1 listopada, Dzień Wszystkich Świętych. Tylko wtedy naprawdę czuję, że mogę być blisko niej, mojej mamy. Od kiedy odeszła, nic już nie jest takie samo. Pustka, która pozostała, wypełnia każdą moją myśl, każdą przestrzeń wokół mnie. Nie potrafię jej zagłuszyć, choć próbowałam. Ten dzień, ten jeden dzień w roku, jest najtrudniejszy. Stoję nad jej grobem i staram się przypomnieć jej głos, ciepło, jakim mnie obdarzała. Ale czas z każdym rokiem robi to trudniejsze. Świat wokół cmentarza płynie dalej, a ja... ja tu stoję, jakbym nie mogła się ruszyć. Ludzie przechodzą, zapalają znicze, niektórzy modlą się w ciszy, inni rozmawiają. Zawsze byłam tu sama. I myślałam, że tak będzie zawsze. Dopóki nie zobaczyłam jego.

Reklama

Na drugim końcu alei, tuż przy grobie, stał mężczyzna. Nie zauważyłam go od razu, ale coś w jego sylwetce przyciągnęło moją uwagę. Pochylony, skupiony na czymś, co tylko on mógł widzieć. Może to ten sam smutek, ta sama tęsknota, którą ja noszę w sobie? Nasze spojrzenia spotkały się na krótką chwilę, ale już wiedziałam, że nie jestem tu sama.

Rozumieliśmy się bez słów

Modliłam się cicho, dotykając zimnego marmuru nagrobka. W tym roku znowu czułam się tak samo – samotna, zagubiona, bez żadnego sensu. Zawsze myślałam, że z czasem ten ból się uspokoi, że kiedyś to minie, ale nie... on nie mijał. Wstałam, poprawiłam płaszcz i ruszyłam na spacer po cmentarzu, jakbym chciała odwlec moment, w którym wrócę do pustego mieszkania.

Szłam powoli, nie spiesząc się, kiedy znowu go zobaczyłam. Stał nieruchomo, jakby wpatrzony w dal, a jego ręce drżały lekko. Coś mnie tknęło – może to ta cisza wokół, może to samotność, którą zobaczyłam w jego oczach. Nasze spojrzenia znowu się spotkały. Tym razem trwało to dłużej. Milczenie między nami było dziwne, ale nie niewygodne. Jakbyśmy nie potrzebowali słów.

Przychodzę tu co roku... – jego głos był niski, przytłumiony, jakby nie chciał, żebym usłyszała go wyraźnie. – Od kiedy ją straciłem.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie chciałam naruszać tej chwili, ale coś we mnie kazało mi odpowiedzieć.

– Ja też. Od śmierci mamy – przełknęłam ślinę, czując, jak w gardle ściska się znajomy węzeł. – Wydaje się, że czas nie goi ran, tylko przyzwyczaja do bólu.

Przez chwilę tylko patrzył na mnie, jakby ważył każde słowo, które chciał powiedzieć. Czułam, że w tej ciszy było coś ważnego, coś, czego oboje baliśmy się dotknąć.

– Może dlatego jesteśmy tutaj – odpowiedział w końcu. – Bo gdzie indziej nie potrafimy znaleźć spokoju.

Zamilkliśmy. Nikt z nas nie wiedział, jak zakończyć tę rozmowę, która nagle stała się tak intymna. Byliśmy dwojgiem obcych ludzi, ale łączył nas ten sam ciężar. Może właśnie to nas przyciągało do siebie – to wspólne cierpienie, które każdy z nas przeżywał w milczeniu.

Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale nie mogłam. Jakby słowa ugrzęzły mi w gardle. Stałam tam z nim, wpatrując się w groby, a świat wokół nas na chwilę przestał istnieć.

Jakby los nas połączył

Nie wiedziałam, ile minut czy godzin minęło, odkąd zaczęliśmy rozmawiać. Czas na cmentarzu wydawał się płynąć inaczej, jakbyśmy byli w innej rzeczywistości, zawieszeni pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. W końcu przerwał ciszę.

Może... pójdziemy na kawę? – zapytał niespodziewanie. Spojrzałam na niego zdziwiona, bo jeszcze przed chwilą oboje byliśmy zanurzeni w swoich myślach, a teraz nagle pojawiła się propozycja przeniesienia tego spotkania poza cmentarz.

– Nie wiem... – odpowiedziałam, wahając się. W takich dniach zwykle chciałam być sama, ale coś w jego głosie, w jego smutnych oczach sprawiło, że nie miałam siły odmówić. Może właśnie tego potrzebowałam – towarzystwa kogoś, kto naprawdę rozumie, co czuję. Po krótkiej chwili wahania skinęłam głową. – Dobrze.

Znaleźliśmy małą, przytulną kawiarnię niedaleko cmentarza. Kiedy usiedliśmy przy stoliku, poczułam, jak napięcie zaczyna opadać. Atmosfera tutaj była inna, bardziej intymna, choć wciąż czułam, że rozmawiam z kimś, kogo ledwie znam. Chłopak przedstawił się jako Michał i zamówił nam obojgu kawy, a ja, oparłszy się wygodnie na krześle, patrzyłam na niego przez chwilę w ciszy.

– Powiedz... – zaczął, niepewny, jak kontynuować naszą wcześniejszą rozmowę z cmentarza. – Jak radzisz sobie na co dzień? Po tym wszystkim?

Pytanie było proste, a jednocześnie tak trudne. Jak sobie radziłam? Przecież nie radziłam sobie wcale. Moje życie od śmierci mamy stanęło w miejscu, jakby ktoś zatrzymał czas.

– Prawdę mówiąc... – zaczęłam, zastanawiając się, jak odpowiedzieć. – Czasami mam wrażenie, że żyję tylko z przyzwyczajenia. Nic więcej. Idę do pracy, wracam do domu, wszystko mechanicznie. Ale w środku nic nie czuję. Tak jakbym tylko istniała, a nie żyła. Zwykłe sprawy straciły dla mnie sens.

Michał spojrzał na mnie z wyrazem twarzy, który mówił więcej niż słowa. Zrozumienie. On wiedział dokładnie, o czym mówiłam.

Znam to uczucie – przyznał po chwili. – Jakby życie toczyło się obok, a my tylko obserwowaliśmy. Czasem mam wrażenie, że jestem jak widz na własnym przedstawieniu.

Westchnęłam, kiwając głową. Jego słowa brzmiały tak znajomo, jakby opisywały dokładnie to, co sama czułam od miesięcy. Jednak teraz, w tej kawiarni, było inaczej. Po raz pierwszy od dawna ktoś mnie rozumiał.

Ale dziś... jest inaczej – powiedziałam cicho, spoglądając na niego. – Dziś wydaje się, że znowu coś czuję.

Michał uniósł brwi, jakby był zaskoczony moimi słowami, ale nie zaprzeczył. Milczeliśmy przez chwilę, zanurzeni we własnych myślach. Był w tej ciszy jakiś rodzaj spokoju, którego oboje potrzebowaliśmy. Może to spotkanie było dla nas jakimś nowym początkiem, choć żadne z nas nie wiedziało, dokąd to nas zaprowadzi.

To było jak ogień

Po kilku godzinach rozmowy, kiedy kawa w naszych filiżankach już dawno wystygła, a wieczór zaczął przekształcać się w noc, Michał spojrzał na mnie niepewnie.

Nie chcę, żeby ten wieczór się skończył – powiedział cicho, patrząc na mnie spod ciemnych brwi. – Może wpadniesz jeszcze na jedną kawę do mnie?

Zaskoczył mnie tym zaproszeniem. Wydawało mi się, że oboje zgodziliśmy się na spotkanie czysto przypadkowe, a teraz... teraz czułam, jakby coś się zmieniało. Wahałam się przez chwilę, ale ten dzień, to dziwne spotkanie – wszystko to sprawiło, że czułam się, jakbym na moment przestała być sobą. W końcu skinęłam głową.

– Dobrze – odpowiedziałam, choć cichy głos w głowie mówił mi, żebym była ostrożna.

Mieszkanie Michała było niedaleko. Kiedy weszliśmy, przywitała nas ciepła atmosfera, choć wnętrze było skromne, utrzymane w ciemnych, neutralnych barwach. W powietrzu unosił się zapach kawy, ale to nie na nią skupiliśmy swoją uwagę. Usiadłam na kanapie, a Michał zajął miejsce obok mnie. Nagle czułam się dziwnie, jakbyśmy przekroczyli granicę, której oboje nie planowaliśmy przekraczać.

– Cieszę się, że cię spotkałem – powiedział, przerywając ciszę. Jego głos był cichy, głęboki, ale wyczułam w nim napięcie.

Spojrzałam na niego i w tej jednej chwili wszystko się zmieniło. Emocje, które dotąd długi czas trzymaliśmy na wodzy – smutek, tęsknota, samotność – nagle eksplodowały. Nim zdążyłam dobrze pomyśleć, Michał pochylił się, a ja odruchowo poddałam się tej błogiej chwili. Nasze usta się spotkały, a świat poza tym momentem przestał istnieć.

Nie wiem, ile czasu minęło. Cały dzień, cała nasza rozmowa – to wszystko wydawało się być jedynie wstępem do tej jednej chwili. Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, nasze ciała przyciągały się nawzajem, jakby w tej bliskości miały znaleźć długo oczekiwane ukojenie. Byliśmy jak dwie zagubione dusze, które szukały zapomnienia w sobie nawzajem.

W końcu namiętność wciągnęła nas całkowicie. Michał objął mnie, a ja poczułam, jak opadają wszystkie moje wątpliwości. Nie myślałam o tym, co będzie potem. Była tylko ta chwila – ciepło jego ciała, ciężar jego ramion, zapach jego skóry. Daliśmy się ponieść temu, co było nieuniknione. Jakbyśmy oboje potrzebowali tej ucieczki, tego momentu, by choć na chwilę przestać czuć ból.

Kiedy wszystko się skończyło, leżeliśmy obok siebie w ciszy. Michał wpatrywał się w sufit, a ja próbowałam zrozumieć, co właśnie się wydarzyło. W głowie miałam chaos, a w sercu mieszankę ulgi i wyrzutów sumienia.

To była... chwila zapomnienia. Nic więcej – powiedział w końcu, przerywając ciszę. W jego głosie wyczułam dziwne rozgoryczenie.

– Wiem. Chcieliśmy się tylko na moment zgubić w tym, co nas boli – odpowiedziałam, chociaż nie byłam pewna, czy naprawdę to czuję.

Michał odwrócił się w moją stronę, przyglądając się uważnie.

Żałujesz? – zapytał, a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć.

– Nie wiem – wyszeptałam, bo to była prawda. Nie wiedziałam, co teraz powinnam czuć. – Nie – uśmiechnęłam się lekko.

Cisza znowu wypełniła przestrzeń między nami, a ja czułam, że ta chwila, choć intensywna, nie mogła nas ocalić.

Coś się zmieniło na zawsze

Minęło kilka tygodni od tamtej nocy. Wracałam do normalności, a przynajmniej próbowałam. Michał zniknął z mojego życia tak samo szybko, jak się w nim pojawił. Oboje zgodziliśmy się, że to, co się stało, było chwilą zapomnienia, niczym więcej. Zamiast poczuć ulgę, coraz bardziej pogrążałam się w chaosie własnych myśli. Może dlatego, że po tamtej nocy nic nie wydawało się proste.

To zaczęło się niewinnie – zmęczenie, którego nie potrafiłam wytłumaczyć, lekkie zawroty głowy. Zrzuciłam to na stres, na emocje, które przeżywałam każdego dnia. Próbowałam nie zwracać uwagi, aż pewnego dnia, kiedy znowu poczułam mdłości, coś we mnie zaskoczyło. Początkowo nie chciałam wierzyć, że to może być to, ale im dłużej to trwało, tym bardziej czułam, że muszę to sprawdzić.

Kupiłam test ciążowy, choć moje ręce drżały, kiedy go rozpakowywałam. Długo siedziałam na skraju wanny, zanim zdecydowałam się sprawdzić wynik. Bałam się, bo już wtedy w głębi duszy znałam odpowiedź. Kiedy zobaczyłam dwie kreski, poczułam, jak wszystko we mnie zamarło.

Ciąża. Co teraz? Jak to się mogło stać?

Cały dzień krążyłam po mieszkaniu, nie wiedząc, co robić. W mojej głowie roiło się od pytań bez odpowiedzi. Przecież to miał być tylko jeden wieczór. Mieliśmy się pocieszyć, zagubić na chwilę w swoich emocjach, a teraz... teraz życie podjęło decyzję za nas. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Czy powiedzieć Michałowi? Jak zareaguje? Nie byłam gotowa na dziecko, ani na to, żeby teraz stać się częścią jego życia.

Wzięłam telefon do ręki. Miałam zapisany jego numer. Kilka razy zaczynałam pisać wiadomość, ale za każdym razem kasowałam tekst. Co mogłabym mu powiedzieć? „Cześć, Michał, pamiętasz mnie? Tak, spotkaliśmy się na cmentarzu, a potem... Jestem w ciąży”. Nie, to brzmiało absurdalnie.

Ale to nie mogło czekać. Musiałam się z nim spotkać, powiedzieć mu wprost. Miał prawo wiedzieć, choć nie byłam pewna, jaką decyzję podjąć. Cała ta sytuacja była dla mnie jak zły sen, z którego nie mogłam się obudzić. Ale przecież nie mogłam tego zignorować. To nie była tylko moja odpowiedzialność.

Musiałam się z nim spotkać. Ale jak to zrobić? Jak powiedzieć komuś, że całe życie zmieniło się w ciągu jednej nocy?

Przyszły konsekwencje

Siedziałam w małej kawiarni, tej samej, w której spotkaliśmy się tamtego wieczoru. Z każdą minutą czułam, jak moje serce bije coraz szybciej. Ręce spoczywały na filiżance herbaty, która zdążyła już wystygnąć, a ja nie mogłam się uspokoić. Zadzwoniłam do Michała trzy dni temu, a teraz w końcu miałam mu powiedzieć, co się stało. Jeszcze kilka tygodni temu myślałam, że to spotkanie to koniec naszej historii, ale teraz... teraz to dopiero początek czegoś, czego żadne z nas nie planowało.

W końcu wszedł do kawiarni. Jego twarz była zamyślona, jakby jeszcze nie do końca zrozumiał, dlaczego tak nalegałam na spotkanie. Usiadł naprzeciwko mnie, a ja przez chwilę nie wiedziałam, jak zacząć. Czy istniały w ogóle odpowiednie słowa na coś takiego?

– Cześć – powiedział cicho, spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem, który szybko zniknął, kiedy zobaczył wyraz mojej twarzy. – Co się stało?

Nie miałam pojęcia, jak wykrztusić z siebie te trzy słowa. W końcu jednak zebrałam odwagę i spojrzałam mu w oczy.

– Michał... Jestem w ciąży – powiedziałam wprost, nie chcąc dłużej owijać w bawełnę. Musiałam to z siebie wyrzucić, bez zbędnych przygotowań.

Jego twarz najpierw zamarła w szoku. Przez chwilę patrzył na mnie, jakby nie rozumiał, co powiedziałam, a potem odwrócił wzrok. Widząc jego reakcję, poczułam się jeszcze bardziej samotna, choć nie powinno to być zaskoczeniem.

– Co? – zapytał w końcu, ściskając dłonie na stole. Jego głos był stłumiony, jakby nie mógł złapać tchu. – Jak to możliwe... Przecież...

– Wiem – przerwałam mu szybko. – Nie planowaliśmy tego, a ja... Też nie byłam przygotowana. Ale to się stało. I teraz musimy coś z tym zrobić.

Patrzył na mnie w milczeniu, a ja czułam, jak napięcie między nami rośnie. To, co miało być tylko chwilowym zapomnieniem, teraz zmieniało nasze życie na zawsze. Nie wiedziałam, co on myśli, co czuje, a jego milczenie przerażało mnie jeszcze bardziej.

– Milena, ja... – zaczął w końcu, ale znowu zamilkł. Widziałam, jak walczy ze słowami, próbując znaleźć jakąś odpowiedź, jakikolwiek sposób, by się z tym zmierzyć.

Nie oczekuję od ciebie niczego – powiedziałam szybko, czując, że muszę go uspokoić. – Wiem, że to wszystko jest skomplikowane, i nie wiem jeszcze, co zrobię. Ale miałeś prawo wiedzieć. To też twoje życie.

Michał pochylił się nad stołem, chowając twarz w dłoniach. Przez chwilę myślałam, że powie coś, co mnie zrani, ale kiedy w końcu podniósł głowę, zobaczyłam w jego oczach coś innego – zmęczenie, strach, ale też odpowiedzialność. Może oboje nie byliśmy gotowi, ale to już nie miało znaczenia.

– Nie wiem, co teraz zrobić – przyznał, a jego głos brzmiał cicho, niemal bezbronnie. – Ale nie zostawię cię z tym samej. Cokolwiek postanowisz, będę przy tobie.

Te słowa, choć niewiele wyjaśniały, przyniosły mi ulgę. Może nie wiedzieliśmy, co dalej, może żadne z nas nie było na to gotowe, ale nie musiałam tego przechodzić sama. Był tu ze mną, przynajmniej na razie. Obok niego czułam spokój, którego szukałam od tak dawna.

I choć przyszłość wydawała się niepewna, jedno wiedziałam na pewno – nasza historia zaczęła się we Wszystkich Świętych i jeszcze się nie skończyła. Wierzę, że to los połączył nas w nagrodę za cierpienie.

Reklama

Milena, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama