„Mieliśmy się pobrać i założyć rodzinę, a ona zwiała na studia. Dość tego: albo ja, albo nauka”
„Na co jej te studia? Mówiłem jej przecież setki razy, że inna była umowa. Ta cała nauka nie jest jej potrzebna. Przy mnie przecież będzie miała wszystko. W ostateczności nawet zagroziłem jej, że jak tak dalej pójdzie, to znajdę sobie inną”.

- Listy do redakcji
Już będąc dzieckiem zakochałem się w Monice. Jako trzynastolatek powiedziałem jej mamie i tacie, że kiedyś wezmę z nią ślub. Ich reakcja była bezcenna – spojrzeli na mnie jak na kosmitę, a chwilę potem zanieśli się niemal histerycznym śmiechem. Moja ukochana liczyła sobie wtedy tylko dziewięć lat i kiedy akurat nie ślęczała nad pracą domową, oddawała się beztroskiej zabawie ulubionymi pluszakami i lalkami.
Nie dałem jednak za wygraną, choć wiedziałem, że na efekty swoich starań muszę trochę poczekać. Miałem przeczucie, że gdy tylko Monika będzie starsza, uda mi się ją zdobyć. Byłem mocno zdeterminowany i nie odpuszczałem walki o nią. Kręciłem się wokół niej aż do skutku, no i w końcu udało mi się.
Związaliśmy się na poważnie, kiedy była w liceum
Miałem w głowie taki plan, że kiedy już moja wybranka będzie po maturze, od razu weźmiemy się za organizację ślubu i wesela. Moim ogromnym marzeniem było bowiem stworzenie własnej rodziny. Tata złożył obietnicę, że lada moment odda mi dowodzenie w naszym rodzinnym biznesie, który polegał na produkcji mebli do ogrodu. Od lat szykowałem się do szefowania firmie, więc miałem pewność, że dam radę. Wiedziałem też, że nie będzie konieczności, abym musiał się zastanawiać, skąd wezmę fundusze na utrzymanie mojej przyszłej małżonki i naszych wspólnych dzieci.
Moje plany ożenku jednak spaliły na panewce. Tuż przed egzaminem dojrzałości Monika zaczęła mówić o swoich. Miała zamiar wyjechać na studia do stolicy, jeszcze zanim powie sakramentalne „tak”. Nie brałem tego za bardzo do siebie na początku, sądząc, że ona tak tylko fantazjuje.
Dlaczego w ogóle miałaby pójść na studia? Jej przyszłość była przecież cała niemal zaplanowana. Nasza firma radziła sobie znakomicie! Niestety, mocno się pomyliłem w ocenie sytuacji. Kiedy Monika dostała informację o przyjęciu na wymarzoną uczelnię, skakała niemalże pod sufit z radości niczym dziecko na Gwiazdkę. Stanowczo mówiła, że nie może przepuścić takiej świetnej okazji i na pewno zacznie studiować, bo od zawsze o tym marzyła.
W ogóle nie chciałem tego słuchać
Kiedy powiedziała mi o tych planach, byłem w niezłym szoku. Zupełnie nie podobała mi się bowiem wizja naszej rozłąki, zwłaszcza że zapowiadało się aż cztery lata. Na samą myśl o tym dostawałem zawrotów głowy. Do tego doszedł niemalże paniczny strach, że będąc w Warszawie, moja przyszła żona zauroczy się jakimś innym facetem, zupełnie straci dla niego głowę i podejmie decyzję, żeby już nigdy nie wracać w rodzinne strony. Robiłem więc co tylko mogłem, żeby odwieść ją od tego planu i sprawić, by zapomniała o wszystkim.
Mówiłem jej, że to przecież nie tak miało być, że ta beznadziejna uczelnia jest dla niej kompletnie zbędna. W końcu przy moim boku będzie miała wszystko, czego tylko będzie pragnęła. Raz w akcie desperacji postawiłem jej nawet ultimatum – znajdę sobie inną dziewczynę i to z nią wezmę ślub. Nie stanowiłoby to większego problemu. Wiele kobiet się wokół mnie kręciło. Szczególnie taka jedna, Andżelika, była mocno zdeterminowana. Przychodziła, kokietowała, przymilała się. Gdybym tylko dał jej jakikolwiek znak, od razu byłaby moja.
Monia jednak nie dała za wygraną. Wyjazd na studia był dla niej priorytetem, za nic nie odpuszczała tematu. Ciągle do tego powtarzała, że od zawsze przecież marzyła o edukacji po liceum, no i jeśli moje uczucia są naprawdę szczere, to powinienem stanąć za nią i jej decyzją murem i wspierać ją w dążeniu do wytyczonego celu i marzenia. Tak długo suszyła mi głowę, aż w końcu to ja się poddałem i przystałem na to. Na ten wyjazd.
Gdy nadszedł moment jej wyprowadzki poszedłem, by się pożegnać. Najwidoczniej miałem dość kiepski wyraz twarzy, ponieważ objęła mnie czule.
– Skarbie, nie smuć się aż tak. Przecież nie jadę na drugi koniec świata. W każdy weekend będę przyjeżdżała – starała się mnie jakoś pocieszyć.
– W porządku, rozumiem… Tylko uważaj na siebie w tym wielkim mieście i żebyś tam sobie nie szukała jakiegoś nowego faceta. I daj mi jeszcze słowo, że do mnie wrócisz – wydukałem.
– Jasne, że wrócę. Obiecuję ci to tu i teraz – uniosła dwa palce w górę, zupełnie jakby składała przysięgę.
Wierzyłem jej, ale mimo wszystko, tak dla świętego spokoju poprosiłem paru kumpli z Warszawy, żeby obserwowali poczynania mojej partnerki. Nasłuchałem się bowiem opowieści o dziewczynach, którym po przeprowadzce z małych miasteczek do stolicy totalnie odbiło.
Potrzebowałem pewności, że nie robi nic złego
Przynajmniej nie da się ukryć, że wywiązała się z danej mi obietnicy. Pamiętała, że wyjazd ten wiązał się z nauką, a nie tylko ciągłymi imprezami i flirtowaniem z przypadkowymi facetami. Była obecna na każdych zajęciach, zdawała wszystkie testy od razu, bez poprawek. Na dodatek pracowała też nad swoim angielskim i dodatkowo francuskim.
Nie da się ukryć, że od czasu do czasu wybywała też potańczyć do klubów, ale później, zgodnie z tym co mówili mi koledzy, jak na sumienną i porządną studentkę przystało, udawała się prosto do akademika. Zgodnie z tym, co obiecała, zjawiała się w domu rodzinnym w każdy weekend. Te wspólnie spędzone chwile były niesamowicie ważne i fantastyczne.
Pewnego razu wyznała mi:
– Wiesz, czuję się najszczęśliwszą osobą na całym świecie.
– Bo w końcu jestem twój, prawda? – parsknąłem śmiechem.
– Dokładnie tak! Moi znajomi z uniwerku są skupieni jedynie na rozrywce i wymyślnym spędzaniu czasu. W ogóle nie zastanawiają się, co zrobią po studiach, przyszłość zupełnie ich nie interesuje. A ty od zawsze miałeś wszystko poukładane i zaplanowane, byłeś taki dojrzały. Jak to wspaniale, że twoje serce wybrało właśnie mnie.
– Czyli kiedy już zakończysz studia z powodzeniem, wracasz tu na stałe i pobieramy się?
– Jak najbardziej! Nie wyobrażam sobie żadnego innego scenariusza – zapewniła z przekonaniem w głosie.
Ufałem jej, bo jaki miałem powód, żeby było inaczej? Nawet zwróciłem się do mamy, żeby pomogła mi poszukać właściwego miejsca na wesele. Zależało mi bardzo, aby nasza tak ważna uroczystość była wyjątkowa i niezapomniana. Monika spełniła swoje marzenie i obroniła pracę dyplomową, uzyskując najwyższą notę. Wróciła do domu rozpromieniona i dumna niczym paw.
Chwaliła się wszem i wobec, że osiągnęła najlepsze wyniki na swoim roku, a promotor w chwili wręczania dyplomów stwierdził, iż od bardzo dawna nie spotkał aż tak utalentowanej studentki.
Cieszyłem się i składałem gratulacje
Ale wcale nie chodziło o tę wysoką notę. W środku odczuwałem niesamowitą radość, że okres nauki Monika ma już za sobą i nareszcie będziemy mogli już być razem. Myślami wybiegałem daleko w przyszłość – wspólne życie, ślub, później dzieci. Z tej okazji zorganizowałem nawet huczną balangę na świeżym powietrzu. Wspólnie z nami bawili się bliscy i przyjaciele. Atmosfera była przednia, choć miałem wrażenie, że co rusz ktoś rzucał nam dość wymowne spojrzenie. W jednym momencie poprosiłem więc Monikę na stronę.
– Wiesz co, koniecznie musimy wybrać wreszcie termin ślubu. Przynajmniej taki orientacyjny. Wszyscy oczekują, że w końcu podamy go do publicznej wiadomości – poruszyłem temat.
– Zdaję sobie sprawę, ale jest jeden kłopot – zaczęła niepewnie.
– Jaki? Czyżbyś chciała mnie porzucić na rzecz jakiegoś zamożnego i przystojnego Warszawiaka? – parsknąłem śmiechem.
– Skądże! Byłeś i na zawsze pozostaniesz tym jedynym właściwym mężczyzną. Wiem, że pragnę dzielić z tobą całą swoją przyszłość aż po grób.
– To o co chodzi, Monika? – zdziwiłem się.
– Chodzi o to, że po lecie mam zamiar powrócić na studia.
– Co ty opowiadasz? Po jaką cholerę? Zakończyłaś już przecież edukację!
– Tylko magisterkę. Dziekan zasugerował mi jednak, żebym poszła na doktorat. Uznał, że mam duży potencjał i nie powinnam za nic rezygnować z dalszej edukacji, a wręcz przeciwnie. Pogłębiać wiedzę. I to nie koniec wiadomości. Jak dobrze pójdzie, załapię się nawet na stypendium za granicą. Potrafisz sobie wyobrazić mnie na uczelni w Szkocji albo Francji? Bo dla mnie to brzmi zupełnie jak jakiś cudowny sen – trajkotała cała w skowronkach.
Z nerwów aż dostałem drgawek. Nie mogłem uwierzyć, że znów chce wystawić mnie do wiatru!
– W ogóle nie mieści mi się to w głowie! Tym bardziej, że nawet nie miałaś na tyle odwagi i przyzwoitości, by wtajemniczyć mnie w swoje nowe plany! – wydarłem się na cały głos.
Popatrzyła na mnie wyraźnie wystraszona.
– Chciałam ci o tym przecież powiedzieć… Daję słowo… Ale jakoś nie było do tego dobrej okazji… Musisz to zrozumieć, to jest szansa, jakiej nigdy w życiu mogę już nie dostać...
– No to chyba wszystko już wiadomo, tak? Decyzja podjęta?
– Nie do końca. Zgadza się, że obiecywałam wcześniej coś innego, ale wtedy jeszcze w najśmielszych snach nie przyszłoby mi do głowy, że otrzymam taką propozycję i szansę. Liczę, że mimo wszystko to zrozumiesz i dasz radę przetrzymać jeszcze te kilka lat... Zobaczysz, zlecą bardzo szybko! – chciała mnie przytulić.
– Nawet o tym nie myśl! – odsunąłem ją zdecydowanym ruchem. – Jeśli marzysz o karierze naukowej, nie ma sprawy, proszę bardzo. Śmiało. Ale wtedy nasze drogi się rozchodzą. Wystarczająco długo już na ciebie czekałem!
– Chyba żartujesz? – popatrzyła na mnie z widocznym przerażeniem w oczach.
– Mówię całkowicie serio! Czas podjąć jakąś decyzję – zostajesz ze mną tutaj i bierzemy ślub albo kończymy nasz związek raz na zawsze. Daję ci miesiąc, żebyś to sobie wszystko przemyślała – warknąłem, po czym obróciłem się na pięcie i wyrwałem się przed siebie, nie zważając na gości imprezy.
Obawiałem się, że gdybym tylko usłyszał od niej choć jedno słowo, straciłbym zupełnie panowanie nad sobą i wymierzyłbym jej policzek.
Nie chciałem dać zrobić z siebie głupka
Minęło dokładnie dwa tygodnie od tych wydarzeń. Cała wieś żyje naszymi perypetiami. Podobno wszyscy teraz plotkują na nasz temat. Spekulują ciągle, jak historia się zakończy. A niech sobie gadają, ile tylko chcą. Wiem na pewno: tego razu już nie odpuszczę. Jestem, co prawda, zakochany w Monice po uszy i pragnę właśnie u jej boku dożyć późnej starości, ale nie pozwolę na to, żeby dłużej robiła ze mnie idiotę.
Po tamtym pamiętnym przyjęciu Monika odwiedziła mnie jeszcze kilkukrotnie. Były błagania, nie raz też łzy spływały jej po policzkach. Klęcząc prawie przede mną, zapewniała, płacząc, o swoich gorących uczuciach. Jednak ja pozostałem nieustępliwy. Wcześniej bowiem zgodziłem się, aby mogła zrealizować swoje pragnienia. Teraz nadszedł wreszcie moment, aby ona odkopała w swojej pamięci moje marzenia.
Żona tu, na miejscu, dom i dzieci – tego właśnie pragnę
Zależy mi, żeby to wszystko udało się jak najszybciej, a nie dopiero w bliżej nieznanej mi przyszłości, kiedy Monika zaspokoi swój głód wiedzy. Dlatego jeśli zadecyduje, że jednak wyjeżdża to koniec z nami – nie będę chciał jej nigdy więcej widzieć.
Mam świadomość, że będę wtedy mocno cierpiał, jednak prędzej czy później przecież uda mi się o niej zapomnieć. Tym bardziej, że w okolicy jest kilka dziewczyn, które mogą mnie jakoś pocieszyć. Andżelika już krąży niedaleko mojego domu. To całkiem fajna dziewczyna... Kto wie, może za dwa tygodnie udamy się wspólnie na wycieczkę po mieście, a może nawet trochę dalej, czemu by nie. Oczywiście stanie się to pod warunkiem, że Monika nie zmądrzeje i oznajmi, że wyjeżdża.
Szczepan, 29 lat