„Mieliśmy zrobić przerwę, by zapragnąć do siebie wrócić. Gdy ja tonęłam we łzach, on pocieszał się kochanką”
„Odwróciłam się i szybko wbiegłam na górę. Wsunęłam klucz w zamek, przekręciłam go i wpadłam do mieszkania niczym wichura do cichego domu. Zatrzymałam się nagle i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę – Damian leżał obok blondwłosej kobiety, a jego oczy były zdziwione i szerokie jak pięciozłotówki”.

- listy do redakcji
Jakieś pół roku temu zakończyłam rozwód, ale emocje wciąż nie pozwalały mi normalnie funkcjonować. Każdy cholerny zakamarek mieszkania przypominał mi dawne chwile. Czułam, jakby moje serce wciąż tkwiło w przeszłości i nie chciało odejść.
– Wygląda na to, że nadal myślisz o byłym – stwierdziła pewnego dnia Anka, moja najlepsza przyjaciółka, podczas naszej wspólnej kawy. – Cała ta twoja powściągliwość…
Czułam się okradziona, choć nie z powodu Damiana. Był typowym facetem, pewnym siebie, czasami pyszniącym się przed światem, ale bardziej tęskniłam za wspólnymi latami, niż za samym mężem. Kiedy po rozwodzie spróbowałam zdjąć obrączkę, nie chciała mi zejść z palca. Każdy dzień noszenia jej wciąż budził dziwne przywiązanie, którego nie potrafiłam logicznie wytłumaczyć. W końcu chyba po 6 miesiącach, czy nie wiem, kiedy już, wieczorem usiadłam przy kuchennym stole. Na blacie spoczywała maselniczka, a ja przygotowywałam palec, by zdjąć ten idiotyczny symbol przeszłości. W głowie miałam mieszankę złości i żalu.
– Jak on mógł mi to zrobić? – pytałam siebie w myślach. – Przecież wszystko układało się względnie dobrze…
Chcieliśmy zapobiec rutynie
Nasze małżeństwo z dwudziestoletnim stażem zaczęło wchodzić w niebezpieczną fazę przyzwyczajenia. Nie planowaliśmy na to pozwolić. Wymyśliliśmy eksperyment. Trzy miesiące przerwy, bez kontaktu, by poczuć tęsknotę i przywrócić dawną intensywność uczuć. Pierwsze dwa tygodnie udało mi się wytrzymać. Trzeciego ciekawość wzięła górę. Zastanawiałam się, co Damian teraz robi, w co jest ubrany, czy ma pełną lodówkę. Nie wytrzymałam i pojechałam do jego kawalerki odziedziczonej po teściowej. Dotarłam na drugie piętro, już chciałam nacisnąć dzwonek, ale wyrzuty sumienia powstrzymały mnie. „Przecież obiecaliśmy sobie przerwę”, powtarzałam w myślach. Jednak ciekawość była silniejsza. Odwróciłam się i ruszyłam na górę, gotowa sprawdzić, co tam się u niego dzieje i jak sobie biedak radzi beze mnie…
– To nie jest tak, jak myślisz… – wyszeptał Damian, a ja czułam, że każde jego słowo jest wyprane z sensu.
Stary i wyświechtany tekst. Facet leży z obcą kobietą, a wszystko niby „przypadkiem”. Spojrzałam na niego, a w głowie kotłowały mi się myśli: „Naprawdę? Wciąż próbuje mnie oszukać?”
Ciągle o nim myślałam
Sześć miesięcy po rozwodzie nasze drogi już oficjalnie się rozeszły, ale ja wciąż nosiłam w sobie echa niedokończonej historii.
– A jednak… – mruknęłam do siebie, odchodząc od stołu.
Wzięłam poradnik, który dostałam od Anki. „Po zakończeniu związku nie próbuj od razu wchodzić w nowe relacje”, czytałam. „Najpierw ochłoń, przemyśl swoją stratę i zdystansuj się do dawnych uczuć”. Nie mogłam przestać o nim myśleć. Choć na papierze byłam wolna, w sercu czułam niewypowiedziany ciężar. Poradnik sugerował, że potrzeba na to nawet roku. Jezu, rok! Pomyślałam, że to absurdalne. Może dlatego, że już miałam ochotę „poszaleć”, odreagować zdradę Damiana i uwolnić się od emocji.
Wreszcie nadszedł moment, kiedy sama postanowiłam działać. Koleżanki od dawna namawiały mnie na spotkania i wieczorne wyjścia, ale zawsze coś mnie powstrzymywało. Teraz byłam sama, w końcu mogłam odetchnąć pełną piersią. Zaczęłam od drobnych zmian, czyli warzywna dieta, więcej spacerów, troska o siebie. W miesiąc po rozwodzie schudłam półtora kilograma, a potem jeszcze kilka, choć lepsza figura nie pocieszała mnie wcale.
Nie chciałam już wracać
Później zorganizowałyśmy z Anką mały wieczór z grami planszowymi i herbatą. Rozmawiałyśmy o naszych dawnych związkach, o zdradach i niedopowiedzeniach. Śmiech mieszał się z westchnieniami, a ja czułam, że powoli uwalniam się od ciężaru przeszłości.
– Ty wciąż myślisz o Damianie! – stwierdziły zgodnie przyjaciółki. – Nie oszukuj się.
– Nie, naprawdę już o nim nie myślę – zaprzeczałam z przekonaniem.
– Więc dlaczego aż tak się skręcasz na wspomnienie jego słów: „To nie jest tak, jak myślisz…”? – dopytała Ania.
Okazało się, że Damian wciąż stara się utrzymywać kontakt, czasem widuje się z moimi znajomymi, próbując dowiedzieć się, co u mnie.
– Chciałby wrócić – wyznała Anka – ale boi się, że go odrzucisz.
– A tamta kobieta? – zapytałam, bo ciekawość mnie zżerała.
– Twierdzi, że to był błąd – odparła Sylwia. – Chwilowa utrata kontroli. Ponoć żałuje.
Cisza zapadła na chwilę. Czy chciałam, by Damian wrócił? Chyba tak… mimo że rozum podpowiadał mi co innego.
– A co byście zrobiły na moim miejscu? – spytałam przyjaciółki.
Unikały odpowiedzi, twierdząc, że to nie ich sprawa, aż w końcu przycisnęłam je do muru. Obie przyznały, że nie wiedzą.
– Też tak myślę – westchnęłam. – Nie warto wracać do tego, co było.
Los się do mnie uśmiechnął
Kilka tygodni później los uśmiechnął się do mnie w najmniej spodziewanym momencie. Jechałam autobusem, gdy kierowca gwałtownie zahamował. Upadłam prosto na stojącego przede mną mężczyznę.
– Och, przepraszam! – wyrwało mi się, gdy próbowałam odzyskać równowagę.
Facet spojrzał na mnie, a w jego oczach zobaczyłam błysk, który natychmiast przyciągnął moją uwagę. Zapomniałam o przeszłości, o Damianie, o wszystkich dawnych zranieniach. W tamtej chwili liczyła się tylko obecność tej nieznanej osoby.
– Nie szkodzi – odpowiedział z lekkim uśmiechem. – Wszystko w porządku?
– Tak, dziękuję – odpowiedziałam, czując, że serce bije mi szybciej, niż powinno.
Rozmawialiśmy przez całą drogę. Jego imię brzmiało przyjemnie dla moich uszu. Okazało się, że niedawno też przechodził rozwód i jego spojrzenie kryło mieszankę doświadczenia i życiowej mądrości. Czułam, że mogę być przy nim sobą, bez masek i udawania. Po spotkaniu z Irkiem zdałam sobie sprawę, że moja przeszłość przestała dyktować warunki teraźniejszości. Przestałam myśleć o Damianie, o jego tłumaczeniach i „błędach”. W to miejsce pojawiła się ciekawość, nadzieja i poczucie, że życie wciąż może mnie zaskoczyć.
Zmieniłam się zupełnie
Kilka tygodni później przyjaciółki orzekły, że dawna Dorota już nie istnieje. Nie chodziło o żadne poradniki czy sztuczne podpowiedzi psychologiczne. Tym razem zadziałała prosta zasada, że stare uczucia wygasły, a nowe miały szansę rozkwitnąć. Wreszcie poczułam spokój i lekkość, o której myślałam, że już nigdy jej nie doświadczę. Irek stał się moim początkiem, a ja zrozumiałam, że czasem największą miłością można obdarzyć życie samo w sobie – gotowe na niespodzianki i nowe historie. Zrozumiałam też jedno, że życie bywa przewrotne i bolesne, ale jeśli odważymy się otworzyć na nowe możliwości, przeszłość nie rządzi już nami. I w tym tkwi prawdziwa wolność – możliwość zakochania się w świecie od nowa, bez ciężaru dawnych błędów.
Irmina, 46 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Matka przyszła na ślub, a ja ją wyrzuciłam na ulicę. Dopiero potem otworzyłam kopertę, którą mi dała i zapłakałam”
- „Teść oskarżył mnie, że ukradłam 1000 zł z koperty. Domyślałam się, że coś knuje, ale nie, że będzie tak okrutny”
- „Dzieci mówią, że powinnam chodzić w podomkach i wybierać miejsce na cmentarzu. A ja myślę, że 60-tka to nie wyrok”