„Miesiącami odkładałam na świąteczny prezent dla córki, a niewdzięcznica mówi, że jest za tani. Nie tak ją wychowałam”
„Nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło. Cała moja nadzieja na świąteczną magię się rozpłynęła. Podjęliśmy decyzję, że w przyszłym roku podejdziemy do świąt inaczej”.
- Redakcja
Święta zawsze były dla mnie magiczne, a teraz miałam nadzieję, że będą tak samo wyjątkowe dla córki. Chciałam, żeby zapamiętała te chwile, żeby czuła, że jej pragnienia są dla nas ważne.
– Co z tym prezentem dla Ani? – zapytał mąż, stojąc w progu salonu.
– Myślę, że trafiłam w dziesiątkę! – odpowiedziałam z uśmiechem. – Od dawna marzyła o aparacie, więc jestem pewna, że będzie zachwycona.
Od miesięcy odkładałam pieniądze na idealny prezent. Wiedziałam, że córka interesowała się fotografią, więc ten aparat to spełnienie jej marzeń.
Czułam ekscytację na myśl o wigilijnym wieczorze, a moment, gdy córcia dostanie swój prezent, miał być punktem kulminacyjnym. Tylko mąż był nieco sceptyczny. Martwił się, że Ania nie doceni naszego wysiłku, ale ja wierzyłam, że wszystko się ułoży. W końcu to były święta – czas cudów, prawda?
Serce biło mi szybciej
Po kolacji wszyscy przenieśliśmy się do salonu, gdzie pod choinką czekały starannie zapakowane prezenty. Serce biło mi szybciej, gdy Ania sięgnęła po największy z nich, owinięty w błyszczący papier z czerwoną wstążką.
– To dla mnie? – zapytała, choć jej głos nie zdradzał emocji, których się spodziewałam.
– Tak, kochanie. Mamy nadzieję, że ci się spodoba – odpowiedziałam, starając się ukryć napięcie.
Córka powoli rozpakowywała prezent, a ja obserwowałam każdy jej ruch. W końcu karton został odsłonięty, a w jej rękach pojawił się upragniony aparat fotograficzny. Spodziewałam się uśmiechu, radości, może nawet okrzyku szczęścia. Tymczasem Ania spojrzała na nas krzywo.
– Taki tani? I już to wszystko? Co jeszcze dla mnie macie? – zapytała, nie kryjąc rozczarowania.
Słowa te uderzyły mnie niczym zimny prysznic. Poczułam, jak cała świąteczna magia znika w jednej chwili. Przez moment nie mogłam wykrztusić słowa. Tomasz patrzył na mnie tak, jakby próbował powiedzieć „a nie mówiłem”.
– Myśleliśmy, że to właśnie o tym marzyłaś – próbowałam tłumaczyć, choć wiedziałam, że nie takie słowa chciałam usłyszeć.
Córka wzruszyła ramionami i zaczęła przeglądać inne prezenty. Nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło. Cała moja nadzieja na świąteczną magię się rozpłynęła. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, czym tak naprawdę są dla nas te święta. Czy rzeczywiście polegały na materialnych dowodach miłości?
Łzy napływają do oczu
Następnego dnia, kiedy mąż wyszedł z córką na spacer, spotkałam się z przyjaciółką. Czułam, że potrzebuję wsparcia, zrozumienia, czegoś, co pomoże mi uporać się z wczorajszymi emocjami.
– Co się stało? Wyglądasz, jakbyś się nie spała przez całą noc – zaczęła Ewa, gdy tylko usiadłyśmy przy kawie.
– Wiesz... Ania nie zareagowała na prezent tak, jak oczekiwaliśmy. Była... kompletnie rozczarowana – powiedziałam, starając się powstrzymać łzy, które napływały mi do oczu.
Przyjaciółka spojrzała na mnie z troską.
– Ale przecież mówiłaś, że od dawna o nim marzyła?
– Tak, ale... sama już nie wiem. Może coś się zmieniło, a ja tego nie zauważyłam? Może gdzieś popełniłam błąd? – westchnęłam ciężko, czując ciężar własnych myśli.
Ewa położyła dłoń na mojej ręce.
– Może to nie jest kwestia prezentu, a czegoś więcej? Może to taki moment, kiedy powinniście porozmawiać szczerze z Anią o jej potrzebach, oczekiwaniach... i o waszych uczuciach.
Słuchałam jej uważnie, zastanawiając się nad tym, co powiedziała. Być może rzeczywiście za bardzo skupiliśmy się na materialnej stronie świąt, zapominając o tym, co najważniejsze. Może nie zauważyłam zmian, jakie zachodziły w córce.
– Masz rację. Nie chcę, żebyśmy tracili siebie nawzajem przez takie rzeczy – powiedziałam z determinacją, choć czułam się bezradna.
Przyjaciółka uśmiechnęła się pokrzepiająco.
– To już pierwszy krok. Ważne, że chcesz coś zmienić. Reszta przyjdzie z czasem. Jesteście rodziną, na pewno znajdziecie sposób.
Zrozumiałam, że musimy z mężem podjąć decyzję, która wpłynie na przyszłe święta.
Nic nie jest wystarczająco dobre
Wieczorem podjęłam rozmowę z mężem. Mówiliśmy o naszej rodzinie i o wartościach, jakie wyznajemy.
– Myślisz, że gdzieś popełniliśmy błąd? – zapytałam, przerywając ciszę.
Tomasz wzruszył ramionami, patrząc przez chwilę na zdjęcia rodzinne wiszące na ścianie.
– Pamiętasz, jak Ania była mała? Jak cieszyła się z najmniejszych drobiazgów? – powiedział z lekkim uśmiechem na ustach. – Była zachwycona, kiedy dostała ręcznie robioną lalkę od swojej babci.
Pokiwałam głową, przypominając sobie te chwile.
– Tak, a teraz wydaje się, że nic nie jest wystarczająco dobre – westchnęłam. – Może to przez naszą chęć spełnienia każdego jej pragnienia? Może zbyt często koncentrowaliśmy się na rzeczach, a nie na chwilach spędzonych razem?
– Możliwe. Może musimy nauczyć ją, że wartość nie tkwi w przedmiotach, ale w czasie, który możemy sobie poświęcić. Może sami powinniśmy to sobie przypomnieć – dodał Tomasz, patrząc na mnie z miłością.
Byłam wdzięczna za jego słowa.
– Musimy porozmawiać z Anią. Wyjaśnić jej, jak się czujemy i co jest dla nas naprawdę ważne – zaproponowałam.
– Zgadzam się. To nasza szansa, by coś zmienić – odpowiedział, kładąc dłoń na moim ramieniu.
Podjęliśmy decyzję, że w przyszłym roku podejdziemy do świąt inaczej. Chcieliśmy, żeby były pełne bliskości, rozmów, prawdziwych emocji, a nie skupione na materialnych prezentach.
Święta to coś więcej niż prezenty
Następnego dnia usiedliśmy całą rodziną w salonie.
– Aniu, chcemy z tobą poważnie porozmawiać – powiedziałam, wskazując na kanapę.
– Coś się stało? – odpowiedziała nieco zniecierpliwiona, ale usiadła naprzeciwko nas.
Tomasz rozpoczął rozmowę.
– Chcieliśmy porozmawiać o świętach i o twojej reakcji na prezent. Czuliśmy, że byłaś rozczarowana i to nas zmartwiło.
Córka spojrzała na nas, a w jej oczach pojawiło się zmieszanie.
– Nie chciałam was zranić – powiedziała po chwili. – Po prostu... nie wiem, czego oczekiwałam.
Poczułam ulgę, że Ania nie zamyka się w sobie, tylko stara się zrozumieć własne uczucia. Wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam.
– Wiesz, dla nas święta to coś więcej niż prezenty. Chcemy, by były to chwile, które spędzamy razem, budując wspomnienia.
Anna spuściła wzrok, a ja poczułam, że zbliżamy się do sedna.
– Może za bardzo skupiliśmy się na rzeczach materialnych, a za mało na sobie nawzajem – dodał Tomasz, starając się nawiązać z nią kontakt wzrokowy.
– Nie myślałam o tym w ten sposób – przyznała cicho Ania. – Przepraszam, jeśli was zraniłam. Chyba sama nie wiedziałam, co naprawdę dla mnie jest ważne.
W tym momencie poczułam, że nasze słowa zaczynają do niej docierać.
– Nie musisz przepraszać, kochanie. Ważne, że teraz możemy o tym porozmawiać – powiedziałam z ciepłem w głosie.
Wiedziałam, że jeszcze wiele pracy przed nami, ale poczułam, że zrobiliśmy pierwszy, ważny krok.
Katarzyna, 41 lat