„Młodziutka niania nie zjawiła się w naszym domu przypadkiem. Szybko wcieliła w życie swój sprytny plan”
„Sandra pojawiła się w naszym życiu jak wybawienie – idealna niania, ciepła, odpowiedzialna, dzieci ją pokochały. I ja też chciałam ją polubić. Naprawdę. Ale było w niej coś... coś, co od początku mnie niepokoiło. Coś, co przypominało mi ból, o którym próbowałam zapomnieć”.

- Redakcja
Nie wiem, kiedy dokładnie przestałam mieć siłę na wszystko. Może wtedy, gdy projekt za projektem spadał mi na głowę, a w tym samym czasie Michał coraz częściej wracał później z pracy. Nasze dzieci – Lena i Kuba – rosły, dom był pełen życia, ale też wymagał uwagi, której mi brakowało. Byłam zmęczona, wypalona i zagubiona.
Sandra pojawiła się w naszym życiu jak wybawienie – idealna niania, ciepła, odpowiedzialna, dzieci ją pokochały. I ja też chciałam ją polubić. Naprawdę. Ale było w niej coś... coś, co od początku mnie niepokoiło. Coś, co przypominało mi ból, o którym próbowałam zapomnieć.
Dręczyły mnie wątpliwości
– Michał, czy nie masz czasem wrażenia, że Sandra… że ona nas zna? – zapytałam, siedząc przy kuchennym stole z kubkiem stygnącej herbaty.
– Co masz na myśli? – spojrzał na mnie znad laptopa.
– Nie wiem. Czasami mówi takie rzeczy, jakby znała moją przeszłość. Jakby wiedziała więcej, niż powinna. – Odstawiłam kubek. – Na przykład wczoraj, kiedy powiedziała Lenie, że „jej mama wie, jak to jest, gdy coś boli”. Skąd mogłaby to wiedzieć?
– Może po prostu ma nosa do ludzi? Nie doszukuj się teorii spiskowych – odpowiedział, wzruszając ramionami. – Poza tym... jest naprawdę świetna z dziećmi, nie uważasz?
Tak, była świetna. Czasami zbyt świetna. Jakby znała nasze zwyczaje, jakby przewidywała każdy nasz ruch. Dzieci ją uwielbiały, a ja – mimo że starałam się jej ufać – nie potrafiłam. Coś we mnie się napinało za każdym razem, gdy patrzyłam, jak przytula mojego syna, jak zaplata włosy Lenie, tak jak ja to kiedyś robiłam.
W nocy długo nie mogłam zasnąć. Leżałam obok Michała i słuchałam jego spokojnego oddechu. Wspomnienia sprzed lat wróciły ze zdwojoną siłą. Tamta kobieta. Ta zdrada. Pamiętam, jak znalazłam wiadomości na jego telefonie, ale nigdy nie dowiedziałam się, kim ona była. Michał przysiągł, że to „przelotne, nic nieznaczące”. Wybaczyłam. A raczej... nauczyłam się z tym żyć.
Teraz, patrząc na Sandrę, zaczynałam się bać, że to „nic nieznaczące” jednak powróciło. W ciele. W słowach. W oczach kobiety, która właśnie weszła w nasze życie.
Narastał we mnie niepokój
Poczekałam na moment, kiedy dzieci zasnęły, a Michała nie było jeszcze w domu. Sandra siedziała na kanapie z kubkiem herbaty, jakby była u siebie. Usiadłam naprzeciwko niej, czując, że serce mi wali jak oszalałe.
– Sandra, chciałabym o coś zapytać – zaczęłam ostrożnie. – Wiedziałaś coś o naszej rodzinie, zanim się tu pojawiłaś?
Uniosła brwi i uśmiechnęła się lekko, jakby właśnie czekała na to pytanie.
– W ogłoszeniu było sporo informacji. I trochę... sobie poszukałam. To naturalne, prawda? – odparła zbyt spokojnie.
– Poszukałaś? – powtórzyłam powoli. – Czego dokładnie?
Wzruszyła ramionami i odstawiła kubek.
– Czasami człowiek chce się upewnić, że dobrze wybiera. Michał to... bardzo charyzmatyczny mężczyzna.
Zamilkłam. To było zbyt śmiałe, zbyt pewne siebie. Nie byłam przewrażliwiona – ona robiła to celowo.
– Michał? Znacie się? – spytałam wprost, choć głos mi zadrżał.
Sandra spojrzała na mnie długo. Potem nachyliła się do przodu i powiedziała cicho, prawie szeptem:
– Znam takich mężczyzn jak Michał... dobrze wiem, do czego jest zdolny taki typ.
Zamarłam. W głowie szumiało mi, jakby ktoś włączył wiatrak. Co to miało znaczyć? Co próbowała mi powiedzieć?
– Chcesz mi coś powiedzieć? – rzuciłam ostrzej, niż zamierzałam.
– Wszystko w swoim czasie – odparła spokojnie, z uśmiechem.
Wstała i wyszła z pokoju. Ja zostałam z drżącymi dłońmi i zburzonym spokojem.
To był jakiś absurd
Stałam w korytarzu, ściągając pranie z suszarki, kiedy usłyszałam cichy głos dochodzący z pokoju gościnnego. Sandra. Rozmawiała przez telefon, ale mówiła zbyt wyraźnie, jakby chciała, żebym słyszała.
– Znalazłam ich. On dalej jest z nią. Teraz moja kolej.
Zamarłam. Pranie wypadło mi z rąk. Podbiegłam do drzwi i przytuliłam do nich ucho, ale cisza zapadła nagle. Po chwili Sandra wyszła z pokoju, spojrzała na mnie i rzuciła z uśmiechem:
– Wszystko w porządku?
Nie odpowiedziałam. Gdy Michał wrócił wieczorem, czekałam na niego w salonie. Wiedział, że coś się święci, zanim jeszcze zdjął płaszcz. Usiadł naprzeciwko mnie, milczący. Przez chwilę tylko się na niego patrzyłam. Potem wyciągnęłam telefon.
– Podsłuchałam Sandrę. Powiedziała, że znalazła „nas”. Że „teraz jej kolej”. Kim ona jest?
Milczał. Zacisnął dłonie. Unikał mojego wzroku. W końcu westchnął i powiedział cicho:
– To była... ona. Sandra. Ta kobieta. Ta... z którą wtedy... – urwał.
Poczułam, jak wszystko się we mnie zaciska. Świat zrobił się ciasny, jakby ściany zaczęły się zbliżać. Patrzyłam na Michała i nie poznawałam go. Dzieci słodko spały, a ja... właśnie dowiedziałam się, że nasz dom był domem nie tylko dla mnie.
Zdradził mnie raz. A teraz pozwolił jej wejść tu drugi raz – jako opiekunce naszych dzieci.
Wpuściłam wroga do domu
Nie czekałam do rana. Kiedy dzieci zasnęły, a Michał zamknął się w gabinecie, podeszłam do pokoju Sandry. Drzwi były uchylone. Weszłam bez pukania.
– Powiedz mi wszystko. Teraz. – Głos mi się trząsł, ale nie ze strachu. Ze złości.
Usiadła na łóżku, poprawiła sweter. Wcale nie wyglądała na zaskoczoną.
– Myślisz, że chodziło o pracę? O ciepłą posadkę u was? – zaczęła z ironią. – Joanna… ja tu przyszłam, żeby cię zobaczyć. Ciebie. Nie jego.
– Dlaczego? – zapytałam, ledwo łapiąc oddech.
– Bo przez lata nie wiedziałam, kim jesteś. Chciałam się przekonać. Kim była ta kobieta, którą on wybrał. Z którą został. Po mnie.
– On cię zostawił – warknęłam. – I tyle.
– Zostawił, bo się bał. Bo wybrał bezpieczną opcję. Ale mnie nie zapomniał. I ty też nie. Przez tyle lat żyłaś z tym pytaniem, prawda? Kim była ta druga? Teraz już wiesz.
– Więc to wszystko... dzieci, nasze życie... to był dla ciebie jakiś plan? Zemsta?
Sandra wstała i zbliżyła się do mnie.
– Nie do końca zemsta. Bardziej... wyrównanie rachunków. Chciałam ci pokazać, jak to jest, kiedy ktoś cię oszukuje przez lata. I ci ufa. I wpuszcza do domu.
– Masz satysfakcję?
– Jeszcze nie. Ale jestem blisko – szepnęła.
Wyszłam. Z trudem nie trzasnęłam drzwiami. W głowie miałam pustkę i jedno powtarzające się zdanie: „Wpuściłam wroga do domu. Na własne życzenie”.
Znowu mnie zawiódł
Siedzieliśmy w salonie. Dzieci u teściów, Sandra odeszła bez słowa. Cisza, jakiej w tym domu dawno nie było. Michał patrzył w podłogę, ja trzymałam dłonie zaciśnięte tak mocno, że paznokcie wbijały się w skórę.
– Dlaczego? – zapytałam po długiej chwili. – Dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś, że to była ona?
– Bałem się. – Podniósł głowę. – Bałem się, że jeśli zacznę się wykręcać, krytykować twoją decyzję, to czegoś się domyślisz. Że to, co jakoś skleiliśmy po tej zdradzie, rozpadnie się na nowo.
– A teraz się nie rozpadło?
Westchnął. Spojrzał na mnie z tą mieszaniną skruchy i desperacji, którą tak dobrze znałam.
– Nie chciałem jej w naszym życiu. Ona… ona przyszła tu z własnym planem. Dowiedziałem się, że to ona, dopiero gdy tu przyszła.
– A potem? – zapytałam cicho.
– Dzieci szybko się do niej przywiązały. A ty wyglądałaś na szczęśliwszą. Więc… milczałem. Udawałem, że jest normalnie.
Patrzyłam na niego i nie potrafiłam określić, co czuję. Żal? Złość? Zmęczenie?
– Przez lata myślałam, że jakoś przez to przeszliśmy, że to już za nami. Ale teraz... widzę, że nasze małżeństwo już dawno gniło od środka.
– Joanno, błagam. Daj nam szansę. Zróbmy coś. Razem. – W jego głosie była nadzieja.
Ale ja nie byłam już pewna, czy mamy co naprawiać. Bo może wszystko od początku było tylko cieniem prawdy.
W końcu znałam prawdę
Michał śpi w pokoju gościnnym. Nie dlatego, że kazałam – sam tam poszedł. Powiedział, że da mi czas. Ale czas nie zawsze leczy. Czasem tylko pozwala zrozumieć, jak głęboko się krwawi.
Sandra zniknęła. Nie pożegnała się z dziećmi, nie zostawiła kartki. Po prostu kolejnego dnia nie przyszła. I mimo że czułam ulgę, to w tym wszystkim było też coś… dziwnie żałosnego. Jakby zniknęła nie osoba, a cień. Cień przeszłości, który postanowił wrócić i wszystko poprzewracać.
Od tamtej nocy nie podjęłam jeszcze żadnej decyzji. Próbuję normalnie funkcjonować. Pracuję, odbieram dzieci, gotuję obiady. Ale jestem jak ktoś, kto uczy się chodzić po nowym świecie. Świecie, w którym to, co znałam, okazało się iluzją.
Michał próbuje. Robi kolację, sprząta, zagaduje dzieci. Unika rozmowy ze mną, jakby bał się, że jedno słowo za dużo wszystko przekreśli. Ale może już nic nie trzeba przekreślać. Może to się po prostu rozeszło. Cicho, powoli, bez krzyku.
Myślę o terapii. Nie po to, by ratować małżeństwo. Chyba bardziej po to, by zrozumieć samą siebie. Bo może od dawna chodziłam z raną, którą tylko przykryłam plastrem wybaczenia.
Jest noc. Dzieci śpią. Michał oddycha cicho za ścianą. A ja siedzę w kuchni, wpatrzona w ciemność za oknem, czując coś, co można by nazwać spokojem. Bo prawda w końcu wyszła na jaw.
Joanna, 35 lat
Czytaj także:
- „Sąsiad dał mi nawóz do róż, a ja jemu coś więcej. Zdrada pod gołym niebem w biały dzień nie mogła skończyć się dobrze”
- „Mąż nie ma matury i nie błyszczy inteligencją. Nie zabieram go do ludzi, bo wstyd mi za to, co mówi”
- „Życie młodego wdowca było nudne, więc zapisałem się na pilates. Poznałem kogoś, z kim chciałem potrenować inne pozycje”