Reklama

Moje życie z Grażyną jest stabilne, ale bez koloru. Zamiast tego pojawiła się rutyna. Nie wiem, dlaczego tego dnia zatrzymałem się w centrum miasta. Coś sprawiło, że poszedłem w stronę starego parku. I tam ją zobaczyłem. Zatrzymała się, by poprawić pasek torebki. W pierwszej chwili chciałem odwrócić wzrok, udawać, że jej nie widzę, ale to był impuls. Ania spojrzała na mnie z tym samym błyskiem w oku. Poczułem się tak, jakbym znów był w liceum.

Reklama

Wieczorem w domu Grażyna zauważyła, że jestem zamyślony.

– Kochanie, co się stało? Znów ta praca? – zapytała, jakby miała gotową odpowiedź.

– Tak… Zatrzymali mnie w biurze. Dużo papierów – skłamałem bez zastanowienia.

I wtedy zaczęło się dziać coś, co trudno było zatrzymać.

Ta wiadomość trafiła mnie jak strzała

Telefon zawibrował, gdy siedziałem na kanapie, oglądając wiadomości. „Cześć, miło było Cię spotkać. Co u Ciebie?”.

Odpisałem bez dłuższego zastanowienia. „Cześć, Aniu. Spotkanie z Tobą było jak podróż w czasie. Życie chyba zaskakuje nas na każdym kroku. Co słychać?”

Kilka minut później przyszła odpowiedź: „Wracam na stare śmieci. Rozwiodłam się i pomyślałam, że może nowe miejsce to dobry start. A Ty? Wszystko po staremu?”

„Można tak powiedzieć” – napisałem, choć głos wewnętrzny chciał dodać: „A może za bardzo po staremu”.

Rozmowa potoczyła się naturalnie. Jakby te dwadzieścia lat nigdy nie istniało. Ania pytała o nasze wspólne znajomości, o to, czy pamiętam wypady na rowerach i jej nieustanną ochotę na lody pistacjowe. Śmiałem się sam do siebie, trzymając telefon, bo to wszystko było tak znajome, jakbym czytał stare listy.

Grażyna zajrzała do salonu, niosąc filiżankę herbaty.

– Znowu coś piszesz? Z pracy? – zapytała tonem, w którym czaiło się coś więcej niż ciekawość.

– Nie, to tylko kolega z biura – skłamałem. Zaskoczyłem samego siebie, jak łatwo mi to przyszło.

Wieczorem, gdy Grażyna zasnęła, ponownie sięgnąłem po telefon. Wiadomości z Anią stały się dłuższe, pełne wspomnień i delikatnych odniesień do tego, co czujemy teraz.

„Czasem myślę, jak potoczyłoby się nasze życie, gdybyśmy podjęli inne decyzje”, napisała Ania. Ta wiadomość trafiła mnie jak strzała.

Grażyna coraz częściej zauważała, że jestem rozkojarzony, jakby moje myśli wciąż błądziły gdzieś daleko.

Ostatnio nie odklejasz się od telefonu. Co tam jest takie ważne? – spytała, biorąc do rąk stertę prania, które układała na stole.

– Nie przesadzaj, piszę z kolegą z pracy – rzuciłem, udając beztroskę.

– Z kolegą? A co to za kolega, którego nie znam? – w jej głosie pojawiło się napięcie.

Wewnętrznie czułem się rozdarty. Rozmowa z Anią stała się moim codziennym rytuałem. Jednak w chwilach, gdy Grażyna patrzyła na mnie tym swoim badawczym wzrokiem, zaczynałem czuć, że okłamuję nie tylko ją, ale też samego sobie.

Rośnie we mnie poczucie winy

Kiedy pewnego dnia w wiadomości Anna napisała: „Może wypilibyśmy kiedyś kawę, jak za dawnych lat?”, serce zaczęło mi bić szybciej. To była propozycja, której część mnie pragnęła, a część bała się przyjąć. Zaproponowała spotkanie w sobotnie popołudnie w małej kawiarni, którą kiedyś odwiedzaliśmy. Odpisałem, że się zastanowię, ale w rzeczywistości już podjąłem decyzję.

W domu Grażyna z każdym dniem stawała się bardziej podejrzliwa.

Zachowujesz się dziwnie. Może powinniśmy gdzieś razem wyjechać, spędzić więcej czasu tylko we dwoje? – rzuciła pewnego wieczoru, kiedy oglądaliśmy film.

– Zobaczymy, jak wyjdzie z pracą – odparłem wymijająco, unikając jej spojrzenia.

Grażyna westchnęła ciężko.

Chyba naprawdę myślisz tylko o tej pracy – powiedziała z wyrzutem i wyszła do kuchni.

Siedziałem w kawiarni dziesięć minut przed czasem. To miejsce wyglądało zupełnie inaczej niż wtedy, gdy byliśmy młodzi. Zniknęły drewniane stoliki i lampy, które rzucały ciepłe światło. Teraz wszystko było bardziej minimalistyczne, chłodne.

Ania weszła do środka. Na moment nasze spojrzenia się spotkały i przypomniałem sobie ten sam uśmiech, który miał w sobie coś z młodzieńczej beztroski. Była ubrana prosto, ale wyglądała elegancko.

– Cześć – powiedziała z ciepłem w głosie, kiedy usiadła naprzeciwko mnie.

Rozmowa była płynna, jakbyśmy widzieli się wczoraj. Ania opowiadała o swoim rozwodzie, o tym, jak stara się zacząć od nowa. Wsłuchiwałem się w jej słowa, ale w głowie wciąż kołatało mi jedno pytanie: co ja tutaj robię?

– A ty? Jak wygląda twoje życie? – zapytała.

– Stabilne – odpowiedziałem po chwili wahania.

Anna uśmiechnęła się smutno.

Stabilność to nie zawsze szczęście, prawda?

To jedno zdanie uderzyło mnie jak piorun. Widziała we mnie to, czego sam nie chciałem przyznać.

Nagle spojrzałem na zegarek i zdałem sobie sprawę, że powinienem wracać.

Cieszę się, że się spotkaliśmy – powiedziała Ania, kiedy wychodziliśmy razem na ulicę.

– Ja też – przyznałem, choć czułem, jak rośnie we mnie poczucie winy.

Wracając do domu, zastałem Grażynę w kuchni.

– Gdzie byłeś? – zapytała bez ogródek.

Zaskoczyło mnie to.

– Na spotkaniu w pracy – skłamałem, odwracając wzrok.

Żona spojrzała na mnie z niedowierzaniem, ale nic nie powiedziała. Poczułem się tak, jakbym wdepnął w grząski grunt, z którego coraz trudniej się wydostać.

Nie potrafiłem znaleźć słów

Cisza, która zapanowała w naszym domu była nie do zniesienia. Grażyna unikała rozmów, ale widziałem, że mnie obserwuje. Gdy przeglądałem telefon, jej wzrok niemal wypalał dziurę w ekranie.

– Powiesz mi, co się dzieje? – zapytała pewnego ranka, kiedy szykowałem się do pracy.

– Nic się nie dzieje – odparłem, próbując brzmieć normalnie.

Nie jestem ślepa. Jesteś inny. Odmieniony.

Słowa żony dźwięczały mi w głowie przez cały dzień. Wieczorem zastałem Grażynę siedzącą na kanapie z moim telefonem w ręku. Krew odpłynęła mi z twarzy.

Kim jest Anna? – zaczęła spokojnym, ale lodowatym tonem.

Nie potrafiłem znaleźć słów. Nie zaprzeczyłem, bo wiedziałem, że to nic nie da.

– Więc to z nią ostatnio tyle piszesz? Myślisz, że nie zauważyłam? – ciągnęła.

– Posłuchaj…

– Czego? Wytłumaczenia? Powiedz mi, co jest między wami – przerwała, unosząc telefon w moją stronę.

To tylko rozmowy – rzuciłem, choć sam czułem, jak słabe to brzmi.

– Rozmowy? O wspomnieniach? O tęsknotach? A gdzie w tym wszystkim jestem ja? – jej głos podniósł się o kilka tonów, a ja widziałem, że łzy napływają jej do oczu.

Przez chwilę milczałem, wpatrując się w podłogę.

– Nie wiem… – wydukałem. – Po prostu to… przypomniało mi o tym, kim kiedyś byłem. O tym, co czułem.

– A teraz nic nie czujesz? – przerwała mi ostro. – Bo ja czuję. Czuję, że tracę męża, z którym byłam od ponad dwudziestu lat.

Grażyna wstała i podeszła do okna. Przez chwilę panowała cisza, a potem odwróciła się do mnie.

– Musisz podjąć decyzję – powiedziała cicho, ale stanowczo. – Albo ja, albo ona.

Nie byłem gotowy na takie słowa.

– To nie jest takie proste… – zacząłem, ale ona przerwała mi ruchem ręki.

– Proste czy nie, decyzję musisz podjąć. Nie będę żyła z człowiekiem, który jest ze mną tylko ciałem, a duchem gdzieś indziej.

Grażyna wyszła z pokoju, a ja zostałem sam, patrząc na swój telefon.

Cień niepokoju

Siedziałem w samochodzie na parkingu, wpatrując się w ekran telefonu. Ania napisała: „Jeśli chcesz porozmawiać, będę dzisiaj w tej kawiarni, co ostatnio. Nie musisz przychodzić, ale... może powinieneś”.

Wysiadłem z samochodu i wszedłem do środka. Ania już na mnie czekała. Wyglądała spokojnie, ale w jej spojrzeniu widziałem cień niepokoju.

– Wyglądasz na zmęczonego – zauważyła Anna.

Skinąłem głową.

– To… skomplikowane – powiedziałem w końcu.

Anna odchyliła się na krześle i spojrzała na mnie z powagą.

Nie jestem tu po to, żeby rozwalać twoje życie.

– Ale to się już dzieje – przerwałem. – Nie chodzi o ciebie, nie do końca. Chodzi o mnie. O to, co się we mnie dzieje.

Anna zamyśliła się przez chwilę.

– Kiedy cię spotkałam, przypomniałam sobie, jak to jest czuć coś naprawdę – powiedziała cicho. – Ale może to tylko iluzja? Może próbujemy wrócić do czegoś, co nie istnieje?

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Te same myśli nurtowały mnie od tygodni.

– Nie wiem. Ostatnio nie wiem nic. Czuję się, jakbym stracił siebie.

– Może nie straciłeś – odpowiedziała łagodnie. – Może po prostu zapomniałeś, gdzie szukać.

Spojrzałem na nią, a w jej oczach widziałem coś więcej niż wspomnienia. To było zrozumienie.

Rozmawialiśmy przez ponad godzinę, a ja czułem, że każda minuta tej rozmowy przybliża mnie do punktu, z którego nie ma odwrotu. Ania opowiedziała mi o samotności po rozwodzie, o tym, jak trudno jej było odbudować życie od podstaw.

Życie nie jest czarno-białe. Czasem musimy zrobić coś dla siebie, ale musimy też pamiętać, dla kogo to robimy.

Wróciłem do samochodu, a jej słowa wciąż brzmiały w moich uszach. Patrząc na ekran telefonu, myślałem o żonie, o jej łzach, o tej lodowatej determinacji w jej głosie.

Jej słowa były jak ciosy

Grażyna siedziała w salonie, wpatrując się w okno. Kiedy wszedłem, spojrzała na mnie, a jej twarz zdradzała zmęczenie i napięcie.

Byłeś z nią? – zapytała bez ogródek.

Zawahałem się, ale wiedziałem, że kłamstwo niczego nie zmieni.

– Tak – przyznałem cicho.

Grażyna zacisnęła usta, ale nie odwróciła wzroku.

– I co teraz? – spytała, a jej głos był tak spokojny, że poczułem ukłucie strachu.

Usiadłem naprzeciwko niej.

– Nie wiem. Czuję, jakbym się w tym wszystkim pogubił.

To nie jest zabawa! To jest nasze życie! Nasze małżeństwo!

Patrzyłem na nią, próbując złożyć w całość myśli, które kłębiły mi się w głowie.

– Wiem, że to, co zrobiłem, było złe. Ale... Chodzi o mnie, o to, że nie wiem, kim jestem.

Grażyna wstała gwałtownie.

– Nie wiesz, kim jesteś? To ja ci powiem! Jesteś mężem i ojcem! I kimś, kto nie ma odwagi, żeby powiedzieć jasno, czego chce!

Jej słowa były jak ciosy, bo wiedziałem, że ma rację.

– Daj mi czas, żeby...

– Czas? – przerwała. – Ile jeszcze czasu potrzebujesz? Nie zamierzam czekać w nieskończoność. Decyduj teraz.

Czułem, jak krew pulsuje mi w skroniach.

– Nie mogę... – wyszeptałem.

Grażyna spojrzała na mnie z mieszaniną gniewu i rozpaczy.

– Nie chcę być drugą opcją, Jacek. Nigdy – powiedziała.

Usiadłem na kanapie i ukryłem twarz w dłoniach.

Rano Grażyna siedziała przy stole w kuchni. Kiedy wszedłem, spojrzała na mnie, a w jej oczach widziałem wyczekiwanie.

– Już wiem, co muszę zrobić – powiedziałem.

Jak wyrok

Nie było w tym nic heroicznego ani romantycznego – raczej bolesna, rozrywająca duszę decyzja. Kiedy spojrzałem Grażynie w oczy tamtego ranka, poczułem, że to, co powiem, będzie brzmiało jak wyrok niż jak odpowiedź.

– Zostaję – powiedziałem cicho.

Grażyna wpatrywała się we mnie przez chwilę, jakby próbując ocenić, ile w tym było prawdy, a ile lęku.

– Naprawdę? – spytała, jej głos drżał.

Skinąłem głową.

Chcę spróbować… naprawić to, co jeszcze można naprawić.

Cisza trwała wieczność. W końcu Grażyna odwróciła wzrok, a jej dłonie zacisnęły się na filiżance z kawą.

– Dobrze – powiedziała, choć jej głos brzmiał obco.

Nie przytuliła mnie. Nie uśmiechnęła się.

W ciągu następnych dni próbowałem odciąć się od przeszłości. Przestałem odpowiadać na wiadomości Ani, choć każdy jej SMS był przypomnieniem tego, co zostawiłem.

Pewnego wieczoru przyszedł ostatni SMS: „Rozumiem. Mam nadzieję, że znajdziesz to, czego szukasz. Żegnaj, Jacek”.

Czytając te słowa, poczułem, jakby zamknęła się przede mną brama do świata, który mógł istnieć, ale nigdy nie będzie.

Reklama

Jacek, 45 lat

Reklama
Reklama
Reklama