„Mój brat bezwstydnie bajerował moją żonę. Gdy ich nakryłem, ten cykor oświadczył, że to jej wina”
„Brat był za granicą, pracował na statkach wycieczkowych. Przystojny, wygadany, zawsze potrafił zaczarować każde towarzystwo. I kobiety. Kobiety wręcz lgnęły do niego. Kiedy powiedział, że zamierza się osiedlić w naszym mieście i szuka mieszkania, ucieszyłem się, ale potem wszystko poszło nie tak”.

- Redakcja
Nigdy nie byłem typem, który robi z igły widły. Nawet jak coś mnie gryzło, to tłumiłem to w sobie, zagryzałem zęby i szedłem dalej. Praca, dom, spokój – to było moje życie. Anka, moja żona, często zarzucała mi, że jestem zbyt bierny, że nie pokazuję emocji. Ale ja po prostu nie lubię dramatów. Wystarczająco ich miałem w dzieciństwie. Z Anką poznaliśmy się dziewięć lat temu. Była pewna siebie, uśmiechnięta, lubiła błyszczeć w towarzystwie – kompletnie inna niż ja. Może właśnie to mnie do niej przyciągnęło. Pobraliśmy się po dwóch latach związku, trochę pochopnie, ale wtedy wydawało się, że jesteśmy nierozłączni. Była między nami chemia. Seks, wspólne plany, podróże – to wszystko się kleiło.
Z czasem jednak zrobiło się... cicho. Ja coraz więcej pracowałem, Anka coraz częściej wspominała, że czuje się samotna. Mówiła, że się mijamy. Że znikam w pracy, a ona nie ma z kim pogadać, jak wraca do pustego mieszkania. Próbowałem, naprawdę. Ale nie zawsze mi wychodziło. Aż wrócił Łukasz – mój młodszy brat. Był za granicą, pracował na statkach wycieczkowych. Przystojny, wygadany, zawsze potrafił zaczarować każde towarzystwo. I kobiety. Kobiety wręcz lgnęły do niego. Kiedy powiedział, że zamierza się osiedlić w naszym mieście i szuka mieszkania, ucieszyłem się. Myślałem: może odbudujemy więź, może będzie jak dawniej. W dzieciństwie byliśmy nierozłączni. Nie przewidziałem tylko jednego, że mój własny brat zacznie mi wchodzić z butami w życie. Że spojrzy na moją żonę inaczej niż powinien.
Czułem, że coś tu jest nie tak
Zaczęło się niewinnie. Łukasz wpadał do nas często – niby na kawę, niby coś pomóc. Anka śmiała się z jego żartów, a ja czułem się jak trzeci do pary. Siedzieli razem w kuchni, rozmawiali przyciszonymi głosami, a gdy wchodziłem, zapadała cisza. Próbowałem sobie tłumaczyć, że to tylko moje przewrażliwienie. Pewnego dnia wróciłem wcześniej z pracy. Coś mnie tknęło, żeby nie dawać znać, że już jadę. Wszedłem cicho, drzwi były tylko przymknięte. Z kuchni dochodziły śmiechy. Zajrzałem. Siedzieli na kanapie w salonie – zbyt blisko. Anka miała bose stopy oparte o jego kolano. Mówiła coś szeptem, a on spojrzał na nią takim wzrokiem, którego nie znałem. Jakby to nie była moja żona.
– O, Mateusz! – Anka aż podskoczyła. – Nie mówiłeś, że dziś wracasz wcześniej?
– Zmienił mi się grafik – odparłem spokojnie, choć w środku wszystko we mnie pulsowało.
– Wpadłem tylko na chwilę – Łukasz wstał z uśmiechem, jakby nic się nie stało. – Pomagałem Ance z wieszakiem. Ten stary znowu się urwał.
– Tak, dobrze, że był – dodała Anka z przesadną lekkością w głosie. – Sama bym sobie nie poradziła.
Uśmiechnąłem się sztucznie i odłożyłem teczkę. Patrzyłem na nich i czułem, że coś tu nie gra. Że to nie był tylko wieszak. Ale nie powiedziałem nic. Zamiast tego zrobiłem sobie herbatę i usiadłem w kuchni, udając, że przeglądam maile. Ale cały czas słyszałem ich ciche rozmowy z salonu. I czułem to dobrze znane, ciężkie uczucie w żołądku. Wewnętrzny głos nie dawał mi spokoju: „Przecież to nic... Chyba?” Ale drugi, bardziej stanowczy, szeptał: „Obudź się. Coś tu jest nie tak”.
Odwracała kota ogonem
Minęły dwa dni, zanim się odważyłem. Chodziłem z tym w głowie, obracałem sytuację z każdej strony. Może naprawdę przesadzam? Ale coś nie dawało mi spokoju. Te spojrzenia. To napięcie. Ten moment, kiedy wbiegłem do salonu i zobaczyłem ich razem. Zbyt blisko. Zbyt swobodnie. Anka siedziała przy stole, przeglądała coś na laptopie. Usiadłem naprzeciwko i przez chwilę tylko na nią patrzyłem.
– Anka... – zacząłem, głos miałem niższy niż zwykle. – Muszę cię o coś zapytać. I chciałbym, żebyś odpowiedziała szczerze.
Podniosła na mnie wzrok. Od razu zobaczyłem, że coś przeczuwa.
– O co chodzi?
– Ty i Łukasz... – zawahałem się, ale już nie było odwrotu. – Czy coś was łączy?
Parsknęła śmiechem. Ale ten śmiech był nerwowy.
– Co?! Zwariowałeś? To twój brat! Mateusz! Co za pomysł?
– Po prostu... coś między wami jest dziwnego. Ostatnio, jak wróciłem wcześniej, siedzieliście razem... Jakoś zbyt... blisko.
– Przewidziało ci się – przerwała ostro. – Wiesz co? Może tobie się coś przewraca w głowie od tych nadgodzin. Albo masz wyrzuty sumienia, że prawie cię nie ma w domu.
Zamilkłem.
– Może gdybyś był bardziej obecny, nie musiałabym rozmawiać z kimś innym – dodała cicho, ale z wyrzutem.
To zdanie zapadło mi w pamięć. Powiedziane tak, jakby to była moja wina. Jakby to wszystko, co czułem, było tylko konsekwencją mojego braku.
– Czyli przyznajesz, że coś jest nie tak? – zapytałem.
– Nie. Ale nie jestem z kamienia. Potrzebuję rozmowy. Potrzebuję kogoś, kto mnie zauważa. A ty ostatnio widzisz tylko ekran komputera.
Zrobiło mi się zimno. Nie wiedziałem, czy to była spowiedź, czy oskarżenie. I nie wiedziałem, czy mogę jej wierzyć.
Rozrywali mi życie na strzępy
Tego dnia nie miałem wracać wcześniej. Ale zebranie odwołano, a mnie coś podkusiło, by nie dzwonić, nie uprzedzać. Po prostu wsiadłem do auta i pojechałem do domu. Może liczyłem, że mile zaskoczę Ankę, spędzimy wspólnie popołudnie. Może podświadomie chciałem... sprawdzić. Otworzyłem drzwi po cichu. W przedpokoju stały dwa kubki po kawie. Słyszałem ich głosy – stłumione, bliskie. Serce mi przyspieszyło. Podszedłem do drzwi salonu. Były lekko uchylone. Spojrzałem przez szparę i zamarłem. Łukasz siedział obok niej. Nachylał się. Ona nie cofnęła się od razu. Nie protestowała. Tylko patrzyła w dół. Jego dłoń sięgnęła ku jej twarzy, jakby chciał odgarnąć kosmyk włosów... albo ją pocałować!
– Co ty wyprawiasz?! – wszedłem gwałtownie. Głos mi się załamał.
Oboje podskoczyli. Anka odsunęła się jak oparzona. Łukasz wstał, jakby ktoś go złapał na gorącym uczynku. I tak właśnie było.
– Mateusz, nic się nie wydarzyło – rzucił szybko.
– Naprawdę? – czułem, jak drżą mi ręce.
– To ona mnie prowokowała – wypalił nagle. – Sama siadała obok, sama zaczynała. Ja tylko... nie chciałem jej zranić, ale...
– Co?! – Anka spojrzała na niego z niedowierzaniem. – Oszalałeś? To ty się przysuwałeś! To ty łaziłeś tutaj codziennie, jak cień! Miej honor!
– Uspokójcie się! – przerwałem, choć sam byłem bliski krzyku.
Patrzyłem na dwoje najbliższych mi ludzi, którzy właśnie rozrywali moje życie na strzępy. Brat. Żona. Nie wiedziałem, komu wierzyć. Komu ufać. Czułem się jak człowiek, który zbudował dom, a teraz patrzy, jak ściany pękają, jedna po drugiej. A najgorsze było to, że nikt z nich nie zaprzeczył, że coś się działo.
Wiedziałem, że miał rację
Nie spałem tej nocy. Przewracałem się z boku na bok, a każda myśl wracała do tego, co zobaczyłem. Te ich spojrzenia, ta bliskość... I potem – wzajemne oskarżenia, jakby oboje chcieli się nawzajem pogrążyć. Co było prawdą? A co tylko grą? Rano zadzwoniłem do Łukasza. Spotkaliśmy się na ławce za boiskiem, tam gdzie kiedyś, jako dzieciaki, snuliśmy plany o dorosłym życiu. Siedzieliśmy obok siebie, ale między nami było lodowate milczenie.
– Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałem w końcu.
Spojrzał na mnie ukradkiem, jakby szukał w mojej twarzy jakiejkolwiek miękkości. Nie znalazł.
– Nie planowałem tego. Przysięgam – zaczął cicho. – Ale ona... Anka... ona stała mi się taka bliska. Mówiła, że czuje się samotna. Że tęskni za czymś więcej. I tak... jakoś się potoczyło.
– Próbowałeś ją pocałować. Widziałem to.
Łukasz opuścił głowę.
– Tak. Ale nie dlatego, że chciałem ci coś odebrać. Po prostu... zawsze miałem wrażenie, że Anka nie pasuje do ciebie. Że ty ją tłumisz. A ona... ona potrzebuje życia.
Zamarłem. Nie wiedziałem, czy bardziej boli to, co zrobił, czy to, co właśnie powiedział.
– Czyli co? Chciałeś jej pokazać to „życie”? – zapytałem z ironią.
– Nie. Ale ona wysyłała sygnały. Drobne gesty, spojrzenia. Myślisz, że to wszystko sobie wymyśliłem?
Patrzyłem na niego i nagle zrozumiałem, że mój brat mówi poważnie. Wierzył w to, co mówi. Albo chciał wierzyć. Ale dla mnie to nie miało już znaczenia.
– Ty naprawdę sądzisz, że to cię usprawiedliwia?
– Nie. Ale myślę, że oboje wiemy, że między wami od dawna coś gasło.
Zacisnąłem dłonie na kolanach. Wiedziałem, że ma rację. Ale to nie dawało mu prawa, by spróbować wejść w moje życie. Zabrać mi żonę. Albo chociaż spróbować. Patrzyłem na niego – mojego brata – i nie poznawałem go. Jakby siedział przede mną ktoś obcy, ktoś, komu ufałem przez całe życie. I który jednym gestem to wszystko roztrzaskał.
Bardzo chciałem jej wierzyć
Anka siedziała na kanapie, owinięta w koc, jakby chciała zniknąć. Gdy wszedłem do salonu, nie podniosła wzroku. W tle grał cicho telewizor, ale oboje wiedzieliśmy, że nikt go nie słucha. Usiadłem naprzeciwko. Nie chciałem krzyczeć. Już nie. Chciałem tylko prawdy.
– Powiedz mi wprost. Czy coś między wami było? – zapytałem spokojnie.
Zamknęła oczy na chwilę. Jakby szukała słów.
– Nie. Ale… może byłam zbyt miła. Może… chciałam, żebyś poczuł zazdrość.
– Dlaczego?
– Bo od miesięcy czułam się niewidzialna. Wchodziłeś do domu, mówiłeś „cześć”, jadłeś kolację, siadałeś do laptopa. Przestałeś na mnie patrzeć.
Patrzyłem na nią. Była zmęczona. I prawdziwa. Ale czy szczera?
– Czyli to wszystko było po to, żeby mnie sprowokować?
– Nie planowałam tego. Ale Łukasz... mówił do mnie rzeczy, których od ciebie nie słyszałam od dawna. Że jestem piękna. Że mam błysk w oczach. I przez moment poczułam, że znów jestem ważna. Ale nie chciałam, żeby to tak się skończyło.
– A jednak pozwoliłaś, żeby się zbliżył.
– Wtedy... gdy się pochylił, byłam zaskoczona. Naprawdę. Gdybyś nie przyszedł, odsunęłabym się. Tak myślę. – Zamilkła na chwilę. – Może już za późno, żebyś mi uwierzył.
Siedziałem w milczeniu. Nie wiedziałem, czy bardziej bolały mnie jej słowa, czy to, jak bardzo chciałem w nie wierzyć.
– A ty? – zapytała cicho. – Wierzysz mi?
Nie odpowiedziałem od razu. Bo prawda była taka, że nie byłem pewien. A to bolało najbardziej.
Mateusz, 35 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Dzisiejsze dzieci są pazerne i niewdzięczne. Elegancki portfel dla syna to prezent godny śmietnika”
- „Żona zmieniła moje życie w żart. Miałem być tatusiem gromadki maluszków, lecz dziś nie ma mi kto ich urodzić”
- „Zdębiałem, gdy narzeczona zdradziła mi swoje grzeszne zachcianki. Zgodziłem się, ale do dziś pluję sobie w brodę”