Reklama

Los potrafi w zadziwiający sposób splatać ze sobą drogi życia wielu osób. Kiedy obserwuję mojego brata i najbliższą przyjaciółkę, przychodzi mi do głowy myśl – czyżby przeznaczenie chciało ich połączyć od samego początku? Czy moje osobiste przeżycia i dramaty musiały się wydarzyć, żeby ta dwójka mogła stworzyć parę?

Reklama

Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami od lat

Obie dorastałyśmy w jednym bloku i godzinami bawiłyśmy się razem. Gdy na świat przyszedł mój braciszek, obie miałyśmy wtedy po sześć lat i traktowałyśmy go trochę jak żywą lalkę. W późniejszym okresie, kiedy maluch podrósł, kochałyśmy bawić się w panie nauczycielki, a mały Darek był naszym podopiecznym. Mama z uśmiechem na twarzy reagowała na nasze dziecinne wybryki. Można by pomyśleć, że przyjaźń z lat dziecięcych nie wytrzyma upływającego czasu. My jednak, mimo przeprowadzki z domów rodziców, nadal regularnie się ze sobą kontaktowałyśmy. Ku mojemu zdziwieniu, Lidka rzeczywiście pracowała jako nauczycielka. Uczyła biologii i prędko pięła się po szczeblach kariery – objęła stanowisko zastępcy dyrektora w ogólniaku niedaleko od naszego starego bloku.

Dla mnie to było nie do pomyślenia, że ci sami belfrzy, którzy jeszcze niedawno siali postrach wśród uczniów, z dnia na dzień zaczęli pracować razem z nią, a po jakimś czasie musieli słuchać jej poleceń jako swojej szefowej.

– W jaki sposób udaje ci się ogarnąć te wszystkie nastolatki? – spytałam z autentycznym zainteresowaniem, ale też lekką obawą, bo w życiu nie poradziłabym sobie z taką bandą młodych ludzi.

Lidka z kolei upierała się, że nauczanie to cudowna praca i wprost uwielbia przekazywać wiedzę młodym ludziom

Byłam pod wrażeniem jej osoby

Ukończyłam studia na kierunku analityki medycznej i znalazłam stabilne zatrudnienie w jednym z laboratoriów. To właśnie w pracy spotkałam swojego przyszłego małżonka, z zawodu lekarza. W dwa lata od naszego ślubu urodziła nam się córeczka, którą nazwaliśmy Matylda. Niestety, w tym czasie Lidia nadal nie znalazła swojej drugiej połówki.

– Słuchaj, coś mi przyszło do głowy. A gdyby twoja szkoła średnia przystąpiła do akcji „Wampiriada” i… – zagadałam kiedyś moją kumpelę, kiedy sączyłyśmy kawę w naszym ulubionym lokalu.

– Zaraz, zaraz! Do jakiej akcji? – spytała, nie kryjąc rozbawienia.

– Nie mów, że nie wiesz, o co chodzi! To taka jednodniowa zbiórka krwi pod fajnym hasłem: „Nie bądź żyła, oddaj krew”. Młodzi ludzie z całej miejscowości angażują się w to przedsięwzięcie.

Lidia z uwagą przysłuchiwała się moim słowom. Od razu wiedziałam, że nie trzeba jej będzie specjalnie przekonywać. Chwyciła plakaty, które jej wręczyłam i porozwieszała je w swojej szkole. Już po paru dniach stawiła się w naszym laboratorium, a za nią przywędrowała spora ekipa smarkaczy. Ich zapał wprost mnie oczarował. Kładli się po kolei na kozetkach, pozwalali pobierać swoją krew, a na koniec z uśmiechami na twarzach odbierali przygotowane dla nich czekoladki.

– Nawet ty w końcu się położyłaś? – parsknęłam śmiechem, widząc jak Lidka kładzie się na leżance.

– No a co z tobą, oddałaś już swoją krew? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

Uwierzycie, że przez całe to zamieszanie związane z promowaniem akcji i szukaniem ochotników, sama zapomniałam pójść oddać krew? Zrobiło mi się strasznie głupio z tego powodu. Poprosiłam jedną z dziewczyn pracujących w laboratorium, żebyśmy nawzajem pobrały od siebie krew. Kiedy tylko zaniosłam próbki do zbadania, poczułam jak kręci mi się w głowie i mało brakowało, a bym zemdlała.

– Tadek, dasz radę przyjechać do laboratorium? – wykręciłam numer do małżonka.

Nie miał żądnych wątpliwości

Rzucił okiem na wyniki, a potem na mnie.

– Białaczka. Kogo badałaś?

– Siebie – rozpłakałam się, nie panując już nad uczuciami.

Byłam totalnie załamana, że coś takiego przytrafiło się akurat mnie. Zero objawów, nic! Prawdę mówiąc, gdybym nie przeszła tych badań, pewnie nadal tkwiłabym w błogiej nieświadomości. Tadek przygarnął mnie do siebie i próbował wmawiać, że diagnoza białaczki to jeszcze nie koniec świata, że damy radę ją zwalczyć, działając razem, że przetrwamy najgorsze. Tyle że ja zdawałam sobie sprawę, jak wyglądają liczby i miałam pełną świadomość, że jego zapewnienia mijają się z prawdą...

Jeżeli okaże się, że żadna bliska mi osoba nie będzie moim bliźniakiem genetycznym, to znalezienie odpowiedniego dawcy szpiku kostnego może zająć naprawdę sporo czasu. Ogarnął mnie strach! Wielki lęk. Zdawałam sobie jednak sprawę, że nie wolno mi zwlekać. Powinnam od razu powiadomić wszystkich z rodziny. Lidka odwiedziła mnie kolejnego dnia, nie mając pojęcia o tym, co zaszło. Natychmiast zorientowała się, że dzieje się coś złego. Zresztą i tak nie planowałam udawać, że wszystko gra.

– O rany... to nie może być prawda – wydusiła z siebie przestraszona, wtulając się we mnie. – Rodzice już o tym wiedzą?

– Owszem... Od razu poszli zrobić testy. Muszę znaleźć kogoś, kto odda mi szpik.

Lidka zadeklarowała, że też pójdzie się przebadać, choć obie zdawałyśmy sobie sprawę, że ma raczej marne widoki. Po chwili popatrzyła mi w oczy i spytała:

– No a Darek? Darek..

Żadna z nas nie miała złudzeń, że ściągnięcie go w to miejsce będzie wyjątkowo trudne. Nasze drogi rozeszły się dawno temu, jakieś parę lat wstecz. Wtedy to wydarzyło się coś, czego nikt by się nie spodziewał... Darek, który od paru ładnych lat cieszył się już statusem męża, otrzymał zlecenie zamontowania kamer w szkole średniej, w której uczyła Lidka. Dla jego raczkującego wtedy biznesu było to wymarzone zlecenie, więc skakał z radości. Miałam wrażenie, że u niego sprawy układają się pomyślnie. Byłam więc zaskoczona, gdy ni stąd, ni zowąd zaczęły dziać się różne dziwne rzeczy. Lidka, która zajmowała się przygotowywaniem dla niego wszelkich kontraktów i zostawała dłużej w pracy, by w razie czego służyć mu pomocą, z dnia na dzień przestała się ze mną kontaktować.

Ona i mój brat?

Kompletnie nie miałam pojęcia, dlaczego z dnia na dzień przestała odbierać i nie raczyła oddzwonić. Aż pewnego razu wpadłyśmy na siebie w centrum i od razu rzuciło mi się w oczy jej nietypowe zachowanie.

– O co chodzi? – rzuciłam z pretensją. – Dlaczego unikasz ze mną kontaktu? Zrobiłam ci coś złego?

Lidka starała się nie patrzeć mi w oczy, ale byłam zdeterminowana, żeby poznać prawdę. Nie zamierzałam odpuścić.

– Mam ci coś do powiedzenia… wplątałam się w bezsensowny romans. Totalnie głupie zagranie z mojej strony. Ale wiesz, na początku byłam tym całkiem zafascynowana.

Lidka zawsze była singielką, więc ucieszyło mnie, że wreszcie ktoś skradł jej serce. Niestety moja radość szybko minęła.

– Chodzi o Darka – wyznała. – Już z tym skończyłam. Sama nie wiem, jak do tego doszło!

Byłam w kompletnym szoku. Darek ledwo co się ożenił, a tu taka niespodzianka. Skąd im to przyszło do głowy? Jakim cudem do tego doszło? Od małego się przyjaźnili i nigdy nie widziałam między nimi iskry. A może po prostu przegapiłam jakieś sygnały? Lidka twierdziła, że to nieporozumienie, ale po dłuższej rozmowie z Darkiem dotarło do mnie, że to nie był tylko chwilowy wybuch pożądania, ale miłość, która kwitła od dawna.

Darek wyznał w końcu, że był zakochany w Lidce na długo przed tym, jak się ożenił, ale sądził, że nie ma u niej żadnych szans.

– Ten ślub to była pomyłka! – stwierdził, a ja tylko z zaskoczeniem pokiwałam głową.

Lidka zakończyła ich relację

Darek wyznał mi, że życie w jej pobliżu jest dla niego nie do zniesienia, dlatego postanowił wraz z małżonką wyemigrować. Od tego momentu nasz kontakt praktycznie zanikł. Aktualnie nie zostało mi nic innego, jak tylko do niego zadzwonić i przedstawić mu całą sytuację.

– Przyjedziesz do nas na badania? Bardzo cię o to proszę!

– Jasne, bez dwóch zdań! – odpowiedział natychmiast.

Jeszcze w tym samym tygodniu pojawił się w ośrodku i przeszedł serię badań. Kolega Tadka wyszedł z laboratorium z szerokim uśmiechem na twarzy.

– Mamy zgodność! – wykrzyknął rozpromieniony.

Wiedziałam doskonale, że czeka mnie długa batalia o odzyskanie zdrowia, jednak zgodność genów z Darkiem była niczym wygrana na loterii. Następne tygodnie spędziłam w szpitalnych murach. Zarówno dla mnie, jak i moich najbliższych był to trudny okres. Mimo wszystko nie traciłam nadziei, że w końcu będzie dobrze, że uda mi się przezwyciężyć chorobę. Coraz częściej rozmawialiśmy z Darkiem. Wyznał mi, że pobyt poza krajem nie pomógł mu w rozwiązaniu jego kłopotów. Jego związek małżeński się posypał.

– Czemu to przemilczałeś? Przecież jestem twoją siostrą!

– Wiem o tym doskonale, ale… Strach mnie sparaliżował. Poza tym zdawałem sobie sprawę, jakie masz zdanie na ten temat. Marta… Darzę Lidkę uczuciem. To silniejsze ode mnie.

Teraz będę ich odwiedzać pod jednym dachem

Owszem, dostrzegałam te ich dyskretne spojrzenia przez ostatnie miesiące. Nie ulegało wątpliwości, że Lidka również jest zakochana.

– Jeżeli twoje małżeństwo to zamknięty rozdział… być może warto dać sobie jeszcze jedną szansę… Mam wrażenie, że Lidka ma podobne uczucia do ciebie – oznajmiłam spokojnym tonem.

Darek zrobił się cały czerwony na twarzy. Chyba nie wierzył w to, co właśnie powiedziałam. Miałam wrażenie, że on i Lidka zdecydowali się porzucić swoją miłość nie tylko przez to, że Darek był żonaty, ale również z mojego powodu. Ja jednak nie widziałam tutaj żadnych przeciwności. Skoro tak mocno i żarliwie się kochali, to wspaniale!

Kiedy wypisywano mnie ze szpitala, z doskonałymi wynikami badań, mój brat oraz przyjaciółka zjawili się wspólnie, przyjechali jednym samochodem, aby mnie odebrać. Przyznaję, że początkowo odczuwałam lekką dezorientację, widząc ich trzymających swoje dłonie, wymieniających pocałunki i po prostu zakochanych po uszy. Jednak nie miałam cienia wątpliwości, iż był to krok we właściwym kierunku, co napawało mnie ogromną radością!

Znów czuję się dobrze, a mój brat jest przy mnie. Co więcej, dwie kochane osoby w końcu się zeszły. Po dwóch latach miałam przyjemność być świadkową na ich ślubie. Gdy spoglądam na nich dzisiaj, nie mogę zrozumieć, jak to możliwe, że wcześniej nie widziałam tego, że pasują do siebie idealnie niczym dwie części tej samej układanki.

Reklama

Marta, 42 lata

Reklama
Reklama
Reklama