„Mój chłopak był perfekcyjny, ale nie potrafiłam tego docenić. Ciągle myślałam, że mogę nim rządzić”
„Jacek wysłuchiwał tego wszystkiego z niewzruszonym spokojem. Wiedział, że mam na głowie mnóstwo stresu i muszę jakoś wyrzucić z siebie napięcie. Tak więc, kiedy ja rzucałam oskarżenia, on na to wszystko reagował uśmiechem, przytulał mnie i mówił, że mnie kocha”.
- Katarzyna,31 lat
Jacek był troskliwy i uprzejmy
Byłam wściekła zawsze, kiedy wracałam do domu i robiłam zamieszanie o każdą pierdołę. Zostawiony brudny talerz w zlewie – to był powód do wrzasku. Ręcznik w łazience, który nie był równo powieszony – kolejny powód do wrzasku. Każda błahostka była dla mnie okazją do zrzędzenia. A Jacek? On słuchał tego wszystko, nie tracąc ani na chwilę opanowania.
Uznałam, że od biedy możemy ze sobą jakieś przyjemne momenty, nie częściej jednak niż od święta. Ale on, jak się okazało, od pierwszego spojrzenia kompletnie się we mnie zadurzył i postanowił, że na pewno mnie do siebie przekona. Podążał za mną jak cień, aż w końcu osiągnął to, czego chciał. Zaczęłam z nim chodzić, a po jakimś czasie nawet zaczęliśmy mieszkać pod jednym dachem.
Nieustannie tolerował moje kaprysy i gwałtowne ataki gniewu. W korporacji, w której wówczas byłam zatrudniona, sytuacja nie wyglądała różowo. Przełożeni grozili całkowitą przebudową struktury. A to, jak wszyscy wiedzą, z reguły wiąże się z redukcją etatów. Obawiałam się, że pewnego dnia okaże się, że jestem na czarnej liście. Z tego powodu często wracałam do domu oszalała ze złości i wywoływałam kłótnie z byle powodu. Brudna miska w zlewie – wrzask. Krzywo zawieszony ręcznik w łazience – wrzask. Brudne buty przy wejściu – wrzask.
Każdy pretekst był wystarczający, by trochę ponarzekać. Jacek wysłuchiwał tego wszystkiego z niewzruszonym spokojem. Wiedział, że mam na głowie mnóstwo stresu i muszę jakoś wyrzucić z siebie napięcie. Tak więc, kiedy ja rzucałam oskarżenia, on na to wszystko reagował uśmiechem, przytulał mnie i mówił, że mnie kocha. A później wyjmował z lodówki moje ulubione czekoladowe lody. To było naprawdę niewiarygodne i nietypowe.
Nie doceniałam swojego faceta
Nie jestem pewna, dlaczego tak zrobiłam. Może pragnęłam odrobiny emocji, szalonego zakochania, o którym można poczytać w książkach o miłości czy zobaczyć w serialach. A życie z Jackiem było takie... przewidywalne i strasznie nudne, przynajmniej tak mi się wydawało. Fakt, wspierał mnie, pomagał, spełniał moje marzenia. Czy wiedziałam, że gdy będę smutna, przytuli mnie i pocieszy? Oczywiście, że tak. Ale poza tym, nie miał mi nic innego do zaproponowania.
Zobacz także
Na pewno teraz kręcicie nosem i myślicie, że byłam totalną kretynką, bo przecież to jest istota prawdziwego uczucia. Teraz już to rozumiem, ale kiedyś to do mnie nie docierało. Zachowywałam się jak rozpieszczona królewna. Traktowałam podziw, wsparcie i troskę jako coś naturalnego, jak coś, co po prostu mi się należy. Przy tym cały czas rozglądałam się, licząc na to, że spotkam kogoś bardziej ekscytującego i poczuję ten dreszczyk emocji i te niesamowite fajerwerki.
Rok temu moja najbliższa kumpela, Dagmara, zaprosiła nas na imprezę do klubu. Dostała awans i chciała to uczcić. Zauważyłam go od razu. Przystojny jak model, świetnie ubrany, elokwentny, pełen pewności siebie. No i to imię... Niespotykane i tajemnicze, nie takie zwyczajne jak u mojego chłopaka. Mimo że nie byłam tam sama, rzuciłam mu kokieteryjne spojrzenie. Zareagował na nie. Zaproponował mi taniec, zaczął flirtować. Jakby przez przypadek, przyciągnął mnie bliżej siebie, delikatnie dotknął ustami moich włosów.
W końcu poczułam emocje. Kiedy poprosił o mój numer, od razu mu go podałam.
– A ten chłopak, z którym przyszłaś, kim dla ciebie jest? – zapytał.
– Ten? To tylko znajomy – odpowiedziałam.
To było największe głupstwo
Dzisiaj czuję się trochę winna, że kiedyś mówiłam o Jacku „to jest zero”, ale wtedy tak właśnie o nim myślałam. Był totalnie nudny... A Bruno? Wydał mi się jak powiew świeżego powietrza, którego, przynajmniej mi się tak wydawało, bardzo potrzebowałam. Spotkałam się z Brunem. Raz, potem drugi. Po trzecim spotkaniu pojechałam do jego domu i skończyliśmy w łóżku. Było super! Owszem, Jacek też nieźle sobie radził w tych sprawach, ale to było coś nowego i ekscytującego. Po wszystkim od razu pojechałam opowiedzieć o tym Dagmarze. Zawsze lubiła takie pikantne historie, myślałam, że z zaciekawieniem będzie mnie wypytywać o każdy szczegół. Ale ona tylko spojrzała na mnie ze złością.
– Co ci do łba strzeliło? Bruno to kompletny nieudacznik! Łazi od przyjęcia do przyjęcia, nie ma żadnych planów na przyszłość. Mówisz, że chcesz zostawić dla niego Jacka? – rzuciła z kwaśną miną.
– No nie do końca... Czasami po prostu potrzebuję trochę zabawy. Z Brunem jest fajnie... – odpowiedziałam, zauważając, że nie spodobało się jej to to, co zrobiłam.
– No nie do końca? Czyli nie jesteś pewna? Czy ty sobie żartujesz? Życie to nie zabawa. Daj sobie spokój z tym palantem i wróć do Jacka. Nie ma lepszego chłopaka na świecie. Jeśli go zostawisz, będziesz tego żałować do końca swoich dni! – kontynuowała w swoim tonie.
– Ok, ok, przestań narzekać. Co ma się zdarzyć, to się zdarzy... – odparłam, machając ręką.
Nie chciałam słuchać jej mądrych porad. Pomyślałam, że samodzielnie potrafię decydować, co dla mnie jest najlepsze. Kompletnie oszalałam na punkcie Bruna. Miał niesamowite i szalone pomysły. Często mnie czymś zaskakiwał. Dzwonił do mojego biura i mówił, że wieczorem gdzieś idziemy lub jedziemy. Miałam tylko kilka chwil na spakowanie torby. To było niesamowicie ekscytujące! Na początku nie mówiłam Jackowi o tej znajomości. Tłumaczyłam, że muszę jechać w delegację lub mam jakieś istotne spotkanie.
Widziałam, że łamię mu serce
Z czasem uznałam, że nie mogę go dalej oszukiwać. Nie byłam w stanie grać na dwóch pianinach. Przyznałam, że bardzo mi przykro, ale mam kogoś innego. I że przeprowadzam się do moich rodziców. To był dla niego ogromny cios. Zobaczyłam to w jego oczach. Mimo wszystko nie starał się mnie zatrzymać, nie zrobił żadnej teatralnej sceny. W ciszy obserwował, jak się zbieram.
– Myślałem, że jesteś ze mną szczęśliwa. Miałem nawet zamiar poprosić cię o rękę… No cóż, muszę się zmierzyć z porażką – powiedział, kiedy stałam przy drzwiach.
Wiedziałam, że go to boli, ale nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam zrezygnować z mojej własnej radości. Przez kilka miesięcy było naprawdę fajnie. Z Brunonem nigdy nie wiedziałam, co przyniesie kolejny dzień i bardzo mi się to podobało. Ale potem coś zaczęło się zmieniać. Coraz częściej zauważałam, że to szalone życie mnie męczy. Tak, było fajnie i wesoło, ale… nic więcej. Dopadło mnie uczucie pustki i osamotnienia.
Czasami nie dawał o sobie znać przez kilka dni. Nie odpowiadał na moje telefony i wiadomości. Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie przebywa i co robi. Kiedy zadałam mu to pytanie raz czy dwa, wpadł w szał. Wrzeszczał, że jest wolny i nie da sobie narzucić ograniczeń. Wtedy nie mogłam pojąć, o co mu chodzi. Przecież byliśmy razem, powinniśmy spędzać czas wspólnie, oczywiście dobrze się bawić, ale też pomagać sobie, gdy jest ciężko.
Bruno kompletnie nie przejmował się moimi problemami. Kiedy pewnego razu chciałam mu powiedzieć o trudnościach w pracy, powiedział, że jestem nudna i szybko przerzucił rozmowę na inny temat. Zaczęłam tęsknić za Jackiem, za spokojnym życiem u jego boku i za... nudą. Dotarło do mnie, że tylko on daje mi to, co jest naprawdę ważne: ciepło, szacunek, troskę. I że to na nim naprawdę mi zależy! Więc gdy Bruno w końcu przestał do mnie dzwonić, wcale się tym nie przejęłam. W sumie spodziewałam się tego.
Szybko mu się znudziłam
Zawsze miał przy sobie całą gromadkę dziewczyn i było oczywiste, że prędzej czy później znajdzie sobie inną. Podejrzewam, że nasz związek nigdy nie był dla nas niczym ważnym. Jego planem było tylko zyskać mnie dla siebie, pobawić się trochę, a jak już osiągnął to, czego chciał, wymienił mnie na kolejny cel. Zdecydowałam, że wrócę do Jacka. Zrozumiałam, że Dagmara miała rację. Opuściwszy go zrobiłam największy błąd w moim młodym życiu. I bardzo chciałam to naprawić.
Miałam nadzieję, że nie skreślił mnie jeszcze całkowicie ze swojego życia. W końcu, kiedy byliśmy parą, często mówił, że jestem najważniejszą osobą w jego życiu. Skontaktowałam się z nim, poprosiłam o spotkanie. Nie przyznałam się od razu, o co mi naprawdę chodzi. Powiedziałam mu tylko, że mam poważne problemy i potrzebuję jego rady jako przyjaciela.
Czułam ulgę, jakbym zrzuciła z siebie wielki ciężar. Pomyślałam, że najgorsze już za mną. Spotkaliśmy się w kawiarence. Założyłam zmysłową sukienkę, zrobiłam dokładny makijaż, uczesałam się. Byłam pewna, że jak mnie zobaczy i usłyszy, jak bardzo go kocham, od razu mi wszystko daruje. I znowu będziemy razem.
– To niestety nie jest możliwe, Kasiu... – oznajmił.
– Ale dlaczego? Czy jest ktoś inny? – wydusiłam z siebie zdumiona.
– Nie. Po prostu nie chcę cię więcej w moim życiu. Zbyt mocno mnie zraniłaś – odpowiedział, po czym wstał i odszedł bez słowa.
Trzy miesiące minęły, nie wiem nawet kiedy. Próbowałam się z Jackiem skontaktować, proponowałam spotkanie, ale ciągle odrzucał moje propozycje. Czuję się tak bezradna i zła, że mam ochotę zapaść się pod ziemię. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wszyscy dookoła wiedzą, że to wszystko moja wina. Nawet moja najlepsza kumpela.
– Przecież ci mówiłam, żebyś nie zaprzątała sobie głowy tym durniem. Ale jak zwykle nie zwróciłaś na to uwagi – ostatnio mi to wypomniała.
Ten przeklęty Bruno... Gdybym go teraz spotkała, to bym go chyba udusiła.