Reklama

Moje życie legło w gruzach! Podczas letniego wypoczynku zostawił mnie chłopak, z którym tworzyliśmy parę przez niemal dwanaście miesięcy. To była moja pierwsza prawdziwa miłość. Kiedy dotarła do mnie ta wiadomość, sądziłam, że oszaleję z bólu. I szaleję aż do teraz. A moi bliscy, zamiast okazać mi wsparcie, zrozumieć moją rozpacz, naśmiewają się ze mnie. Sama już nie wiem, co sprawia mi większe cierpienie: to, że porzucił mnie ukochany, czy złośliwe docinki siostry i mamy.

Reklama

Imponował mi

Aleksandra poznałam podczas imprezy u koleżanki. Starszy ode mnie o rok, wysoki, wysportowany… Właśnie rozpoczął edukację w najlepszym liceum w mieście, ciuchy nosił super, a do tego rewelacyjnie tańczył. Wszystkie laski wpatrywały się w niego jak zaczarowane, mizdrzyły się i posyłały uśmiechy, ale on postawił na mnie. Gdy imprezka dobiegła końca, byłam w nim zakochana po same uszy. Z wzajemnością zresztą…

Odkąd zaczęliśmy się umawiać, spędzaliśmy po lekcjach masę czasu we dwoje. Do domu wracałam dopiero pod wieczór. Moi starzy na początku nie byli zachwyceni tą sytuacją. Darli się, że na romanse jestem jeszcze za młoda i powinnam się skupić na nauce. Kiedy jednak usłyszeli, że Olek ma najlepsze stopnie w klasie i może mi pomóc podciągnąć się z matematyki, odpuścili. Mama odbyła ze mną tylko pogadankę edukacyjną.

Trudno było powstrzymać śmiech, widząc jak bardzo krępowała się, gdy poruszała temat seksu... Najwyraźniej sądziła, że wciąż daję wiarę historyjkom o bocianach przynoszących dzieci lub o odnajdywaniu maluchów w kapuście. Tak czy inaczej, zażądała ode mnie przyrzeczenia, że będę powściągliwa, przynajmniej w najbliższej przyszłości. No to złożyłam obietnicę. I tak na ten moment nie zamierzałam przeżywać swojego pierwszego razu, wolałam jeszcze trochę się z tym wstrzymać. Na razie całowanie w zupełności mi wystarczało.

Wakacje spędzaliśmy osobno

Wakacje wreszcie się zaczęły. Miałam w planach spędzić je razem z Olkiem, ale moi starzy kategorycznie odrzucili pomysł naszego wspólnego wyjazdu. Znów zaczęli truć, że jestem na to za młoda, a latem nastolatkom w głowach się przewraca i wpadają na kretyńskie pomysły. No i cała reszta tych głupot. Typowe dla nich. Prosiłam, błagałam, a nawet straszyłam, że zwieję z chaty, bo samo wyobrażenie sobie rozłąki choćby na parę dni sprawiało, że miękły mi nogi. Ale nic to nie dało. Koniec końców Olek wybrał się nad Bałtyk, a potem z ziomkami na Mazury, a ja wakacje spędziłam u babuni w Zakopanem i z rodzicami na Krecie.

Jasne, gdy się żegnaliśmy, daliśmy sobie słowo, że codziennie będziemy do siebie wydzwaniać, wysyłać SMS-y i gadać online. I faktycznie, na początku tak było. Olek zapewniał mnie, jak bardzo mnie kocha, deklarował, że nie może się doczekać naszego spotkania i odlicza dni do końca lata...

Ale gdzieś na początku sierpnia, akurat gdy byłam na wakacjach w Grecji, nagle urwał nam się kontakt. Mój chłopak przestał odbierać moje telefony i odpisywać na maile. Trzęsłam się ze strachu, bo myślałam, że przydarzyło mu się coś strasznego. Może miał jakiś wypadek albo zachorował. Szalałam z bezsilności, bo nawet nie miałam jak tego sprawdzić...

Nie wiedziałam, co się dzieje

Moim pierwszym pomysłem było pakowanie walizek i lot najszybciej jak się da do kraju, ale starzy tylko wzruszyli ramionami. Więc zamiast pluskać się w przezroczystej wodzie, godzinami wpatrywałam się w wyświetlacz telefonu. W końcu, ku mojej uldze, zadzwonił. Wyjaśnił, że w tym zakątku Mazur często brakuje sygnału. A poza tym poprosił, żebym nie katowała go telefonami. Bo kumple już sobie z niego robią jaja, że laska go kontroluje.

Szalej, ile wlezie. Pogadamy, jak wrócisz z wyjazdu – mruknął do słuchawki.

Zrobiło mi się trochę smutno, ale zdecydowałam się uszanować jego wolę. Niech sobie używa życia, skoro ma na to ochotę. Ale po powrocie będzie musiał się nieźle nakombinować, żeby mi zrekompensować spowodowanie u mnie takiego stresu…

Nie mogłam się z nim skontaktować

Gdy ponownie pojawiłam się w rodzinnych stronach, do pierwszego dzwonka pozostały zaledwie dwa tygodnie. Miałam nadzieję, że Olek skontaktuje się ze mną, wpadnie z wizytą, wyzna, jak bardzo tęsknił pod moją nieobecność, a następnie wspólnie wybierzemy się na jakąś imprezę. Niestety, telefon milczał... Po trzech dniach oczekiwania postanowiłam sama go odwiedzić. Drzwi otworzył mi jego mama. Nawet nie zaproponowała, bym weszła do środka.

– Aleksandra nie ma jeszcze w domu. Kiedy wróci, przekażę mu, że wpadłaś – wymamrotała i zatrzasnęła mi drzwi tuż przed nosem.

Trochę mnie to zszokowało, bo zazwyczaj okazywała mi więcej ciepła, ale doszłam do wniosku, że zapewne pokłóciła się ze swoim facetem i ma kiepski nastrój. Często się sprzeczali. Olek nie skontaktował się ze mną aż do końca lata. Mimo że było mi ciężko, nie próbowałam go odnaleźć. Moja duma na to nie pozwalała. Byłam w nim zakochana, ale nie miałam zamiaru się upokarzać. Spotkaliśmy się dopiero na rozpoczęciu roku szkolnego w liceum.

Unikał mnie

Już sobie wyobrażałam, jak spacerujemy po szkole, trzymając się za ręce podczas przerw… Ale mój chłopak ewidentnie mnie unikał. Nie zbliżył się, nawet się nie przywitał. Kiedy akademia dobiegła końca, stał w pobliżu i z czegoś chichrał się z kumplami. Totalnie nie kumałam, o co chodzi. Schowałam swoją dumę do kieszeni i pociągnęłam go na stronę.

– O co chodzi? Tak się zmieniłam przez wakacje, że mnie nie poznajesz? – od razu na niego naskoczyłam.

– A, to ty? W sumie dobrze, że cię widzę. Musimy pogadać – odpowiedział.

Słowa, które padły potem, wyryły się w mojej pamięci na zawsze. Mój chłopak oznajmił, że między nami… koniec! Powód? Inna dziewczyna. Spotkał ją podczas pobytu na Mazurach i totalnie stracił dla niej głowę. Sądziłam, że sobie ze mnie żartuje, ale niestety…

– Całkiem fajnie nam się układało, ale to już przeszłość. Sorry – rzucił na do widzenia.

Byłam w szoku

Wypowiedział to z taką obojętnością, jakbyśmy nigdy nic dla siebie nie znaczyli. Potem jak gdyby nigdy nic odwrócił się i poszedł do swoich kumpli. Chwilę później słyszałam, jak rechocze z nimi w najlepsze. Totalnie mnie zatkało. Początkowo miałam ochotę wykrzyczeć mu prosto w twarz, co o nim sądzę, ale się opanowałam. Przed budynkiem stało sporo osób. Nie chciałam narobić sobie wstydu.

Popędziłam więc do domu i dopiero tam padłam na łóżko i rozpłakałam się. Szlochałam aż do zmroku. Musiałam wziąć świeżą poszwę na poduszkę, bo tamta była cała mokra od moich łez.

Co on sobie myślał, robiąc mi coś takiego?! Dosłownie parę chwil temu byłam dla niego całym światem! Osobiście mi to powiedział. Traktował mnie jak prawdziwą księżniczkę. A teraz co? Zachowuje się, jakbym kompletnie się nie liczyła! Miałam poczucie zdrady, czułam się okłamana i upokorzenia. Ogromnie potrzebowałam wtedy czyjejś pomocy, porady, wsparcia… Miałam nadzieję, że najbliższe mi osoby zrozumieją ten ból. Niestety, to był błąd z mojej strony.

Nie miałam wsparcia

Przez pierwsze dwa dni od rozstania z Olkiem mama i starsza siostrunia Karina jeszcze jakoś mnie wspierały. A w każdym razie dawały z siebie wszystko. Gadały coś o tym, że nie ma co się zadręczać tym chłopakiem, bo niedługo wpadnie mi w oko inny facet i wtedy dopiero poczuję się naprawdę szczęśliwa. Ale później chyba same w to przestały wierzyć. Kiedy po raz setny zapłakana oświadczyłam im, że Olek zostanie w moim sercu na zawsze i nigdy o nim nie zapomnę, zaczęły sobie ze mnie żartować. Zwłaszcza Karina non-stop mi dogryzała.

– Skończ wreszcie ryczeć! – ostatnio na mnie nawrzeszczała. – Bo powoli zaczyna mnie to już męczyć. Weź się w garść! Dotarło do ciebie w końcu, że to nie była żadna wielka miłość? Na taką przyjdzie jeszcze pora!

Kiedy zupełnie załamana poleciałam do mamy, ta nawet mnie do siebie nie przytuliła.

– Skarbie, Karinka dobrze mówi. Starczy już tego marudzenia. Weź się za książki, to ci ta cała miłość migiem z głowy wyleci... Zresztą jak tak o tym myślę, to w sumie fajnie, że ten twój Olek się z tobą rozstał. Liceum to poważna sprawa i powinnaś uczyć się do matury, przecież to już za kilka miesięcy.

Mam złamane serce

Jasne, że łatwo im gadać: "Koniec z marudzeniem", "Starczy już tego biadolenia"... Ale co ja mogę na to poradzić, skoro nadal szaleję za Olkiem? Pomimo że od tamtego czasu ani razu nie gadaliśmy. Co więcej! W ogóle się do mnie nie odzywa, zupełnie jakbym się stała niewidzialna! Kiedy go spotykam na szkolnym korytarzu, od razu zbiera mi się na płacz z tęsknoty i smutku. Kiedyś widziałam go z tą jego nową dziewczyną... Szli wtuleni w siebie, wgapiając się sobie w oczy. Myślałam, że oszaleję!

Moje życie zupełnie straciło sens. Nie potrafię zmrużyć oka ani skupić się na nauce. W szkole zawaliłam już dwa przedmioty… Boję się reakcji rodziców, jak się o tym dowiedzą, na pewno wpadną w szał. Ale zupełnie nie jestem w stanie myśleć o szkole. Kompletnie nie wiem, co dalej. Nie radzę sobie z tym cierpieniem. Gdyby nie docinki mojej siostry i idiotyczne rady od mamy, może łatwiej przyszłoby mi zapomnieć o Olku. Czemu tak bagatelizują moje uczucia? Może nie mam jeszcze wielu lat na karku, ale przecież ja też mam serce! Potrafię kochać i cierpieć!

Reklama

Kornelia, 18 lat

Reklama
Reklama
Reklama