„Mój facet zapewniał, że z eks łączy go zwykła przyjaźń. Nie wspomniał, że ta przyjaźń ma pół roku i zaczyna ząbkować”
„Obawiałam się, że jeśli powiem co myślę, mój partner uzna to za brak zaufania i wróci do poprzedniej dziewczyny. W tym czasie wciąż nie byłam pewna jego uczuć do mnie. Bałam się zaryzykować, bo mogłam przegrać z nią walkę o jego serce”.
- Listy do redakcji
Od początku wiedziałam, że Adrian ma dziewczynę – szczerze mi o tym opowiedział. Nigdy nie chciałam rozbijać cudzych związków, więc nawet gdy bardzo mi się spodobał, starałam się zachować dystans. Czasem jednak uczucia nie słuchają rozsądku. Kiedy zadzwonił i zaproponował spotkanie, od razu się zgodziłam. Po pierwszej randce przyszła druga, potem trzecia. Gdy spotkaliśmy się po raz czwarty, oboje poczuliśmy, że to jest to – że po prostu musimy być razem.
Martwił się o nią
Zawsze myślałam, że rozpoczęcie nowego związku oznacza automatyczne zakończenie poprzedniego. Niestety, mój chłopak miał na ten temat zupełnie inne zdanie.
– Z Moniką trzeba ostrożnie. Boję się, że nagłe zerwanie może ją doprowadzić do jakiejś depresji albo innych problemów ze zdrowiem – tłumaczył mi.
– Zamierzasz może żyć na dwa fronty? – nie mogłam powstrzymać zdenerwowania.
– Oczywiście że nie. Po prostu muszę to zrobić delikatnie, wytłumaczyć jej spokojnie, że między nami koniec, a potem… no wiesz, trochę ją wesprzeć. Nie wypada tak po prostu urwać z nią kontakt z dnia na dzień. Rozumiesz, prawda? – pytał z nadzieją.
– Dobra, tylko pamiętaj, ma to być zwykła przyjaźń, nic więcej – zastrzegłam.
Oczywiście nie byłam zadowolona z tej sytuacji, jednak strach nie pozwalał mi zaprotestować. Obawiałam się, że jeśli powiem co myślę, mój partner uzna to za brak zaufania i wróci do poprzedniej dziewczyny. W tym czasie wciąż nie byłam pewna jego uczuć do mnie. Bałam się zaryzykować, bo mogłam przegrać z nią walkę o jego serce.
To trwało za długo
Choć sytuacja nie dawała ku temu powodów, zazdrość coraz bardziej dawała mi się we znaki. Co prawda Adrian zachowywał się rozsądnie w relacji z Moniką, która szukała w nim wsparcia. Kiedy zalewała go telefonami, nie biegł do niej na każde zawołanie, chociaż dzwoniła naprawdę często.
Spotykali się najwyżej jeden raz w tygodniu, a on zawsze uczciwie mówił mi, gdy się z nią widział. Właściwie nie było się czym martwić, ale z upływem czasu ich znajomość coraz bardziej mnie drażniła.
Żadna z nas nie lubi, gdy w związku pojawia się temat byłej dziewczyny. Próbowałam sprawiać wrażenie, że nic mnie to nie rusza. Liczyłam na to, że niedługo przestaną się widywać. Niestety mijały kolejne miesiące, a wszystko toczyło się po staremu.
Rodzice uznali, że jestem wystarczająco odpowiedzialna, żeby żyć samodzielnie. Dostałam w spadku mieszkanie po babci i przy wsparciu mamy i taty szybko się tam przeniosłam. Byłam przeszczęśliwa, że nareszcie mam własne cztery kąty. Naturalnie Adrian od razu zaproponował wspólne mieszkanie.
– Jasne, możesz się wprowadzić choćby dziś. Pod jednym warunkiem: musisz całkowicie urwać kontakt z Moniką. Minęło już sporo czasu od waszego rozstania, więc powinna sobie z tym poradzić – powiedziałam.
– Dobrze, kochanie, definitywnie to zakończę. Dziękuję ci za twoją wyrozumiałość przez ten cały czas – odparł.
Odetchnęłam z ulgą
Podjęliśmy decyzję o zamieszkaniu razem i to był świetny pomysł! Bardzo szybko okazało się, że świetnie się dogadujemy. Nasze uczucie stawało się z każdym dniem coraz silniejsze. Dlatego gdy Adrian poprosił mnie o rękę, bez wahania się zgodziłam.
Wydawało mi się, że nasze szczęście jest nie do zburzenia. Snułam plany o ślubie i długich latach razem. Jednak to, co się ostatnio wydarzyło, zachwiało moją wiarą w happy end tej romantycznej opowieści.
Wychodząc z pracy, czułam się rewelacyjnie – szef napomknął coś o możliwej podwyżce. Jakby tego było mało, dostałam wiadomość od mamy, że jakaś para zrezygnowała z wymarzonej przeze mnie sali na wesele. W chwili, gdy chciałam otworzyć drzwi samochodu, nagle pojawiła się przy mnie nieznajoma z małym dzieckiem.
– Ty jesteś Kamila? – Zagadnęła mnie znienacka.
– Skąd to pytanie? – byłam zdziwiona tym nagłym zaczepem.
– Jestem Monika. Na pewno już o mnie słyszałaś. Byłam dziewczyną Adriana, dopóki się między nas nie wtrąciłaś – gdy to powiedziała, zaniemówiłam na chwilę, choć szybko się pozbierałam.
– Czego właściwie chcesz? – warknęłam wściekle.
– Do moich uszu dotarło, że planujecie wziąć ślub… – zaczęła ostrożnie.
– To nasza prywatna sprawa – odparłam ze złością.
O co jej chodziło?
– Masz rację, nie powinnam się wtrącać. Ale zanim podejmiesz tę życiową decyzję, powinnaś poznać pewne fakty. Poznaj Piotrusia, to syn Adriana. W dokumentach dziecka znajdziesz jego nazwisko. Mam również pisemne zobowiązanie alimentacyjne. Adrian co miesiąc przelewa mi pieniądze na dziecko – wyjaśniła, wręczając mi dokumenty, a ja poczułam, jak oblewa mnie fala gorąca.
– Po co mi to wszystko mówisz?
– Chcę, żebyś była świadoma, jak wygląda rzeczywistość. Adrian jest zachwycony małym. Przychodzi do niego często, bawi się z nim.
– To tylko pokazuje, że miałam rację, Adrian jest dojrzałym mężczyzną i powinnam zostać jego żoną. Nie każdy facet potrafi być tak dobrym ojcem.
– No to życzę ci powodzenia – uśmiechnęła się w dziwny sposób.
– Dziękuję, ale wolę nie zapeszać, bo jeszcze coś się nie uda – rzuciłam szybko, po czym wsiadłam do samochodu, nie pozwalając jej nic więcej powiedzieć, i odjechałam z rykiem silnika.
Przysięgam, że gdyby się teraz pojawił obok Adrian, to chwyciłabym go za szyję. Tak go wychwalałam, żeby jego była nie zobaczyła, jak bardzo mnie to wszystko poruszyło. To by jej dopiero dało satysfakcję…
Zawiódł mnie
Coś mi mówiło, że jej intencje nie są czyste. Wydawało mi się, że kombinuje jak nas rozdzielić, żeby wykorzystać dziecko jako pretekst do powrotu do Adriana. Byłam tak wściekła i zdenerwowana, że ledwo dawałam radę prowadzić. Po kilku kilometrach zatrzymałam samochód i złapałam za komórkę, żeby zadzwonić do Adriana.
– Jesteś podłym kłamcą, mam cię dość – wrzasnęłam do telefonu.
– Co się dzieje? Nie rozumiem – był całkowicie zaskoczony moim atakiem.
– Nie udawaj głupiego! Chodzi o Piotrusia, twoje ukochane dziecko, za które podobno oddałbyś życie – krzyczałam na cały głos.
W telefonie panowała długa cisza.
– Czyli wiesz już o wszystkim? – odezwał się wreszcie.
– Jasne że wiem. Właśnie widziałam się z twoją kochaną Moniką, która mi go pokazała.
– Miałem zamiar o tym z tobą porozmawiać – odparł z głębokim westchnieniem.
– Ach tak? Kiedy? Zanim weźmiemy ślub, czy jak już będzie po wszystkim? A może w ogóle nie planowałeś mi mówić? – mówiłam ze złością. – Próbowałeś mnie wykiwać, to obrzydliwe i…
– Zaczekaj, nie rozmawiajmy o tym przez telefon – przerwał mi. – Wszystko ci wyjaśnię, jak wrócę do mieszkania.
– Nie ma tu nic do wyjaśniania. Możesz przyjść, owszem. Ale tylko żeby zabrać swoje rzeczy. Nie chcę z tobą rozmawiać – rzuciłam i rozłączyłam się.
Nie chciałam go znać
Gdy Adrian zjawił się w moim mieszkaniu, było już naprawdę późno. Może potrzebował czasu, żeby ochłonąć przed naszą rozmową, albo najpierw poszedł do Moniki „podziękować” jej za całą sytuację. W sumie te godziny czekania wyszły mi na dobre – miałam czas, żeby się wyciszyć i przemyśleć kilka spraw. Teraz już wiedziałam, co mam zrobić.
Chociaż nadal byłam na niego zła, postanowiłam wysłuchać jego wyjaśnień. Pomyślałam, że po tylu wspaniałych wspólnie przeżytych chwilach należy mu się taka możliwość.
Prosił mnie o wybaczenie i szczerze żałował tego, co zrobił. Tłumaczył, że został ojcem tuż zanim się poznaliśmy. Przekonywał o swojej wierności. Twierdził, że milczał o dziecku ze strachu, że go porzucę.
– Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Ale jeśli nie będziesz umiała mi wybaczyć, zrozumiem i odejdę – powiedział na koniec.
Liczył, że mu wybaczę
Upłynęły już ponad dwa miesiące od tego, co się stało. Nie mogłam znieść jego obecności – tak bardzo mnie zranił, że poprosiłam, żeby się wyprowadził. Wrócił więc do swojej mamy. Mimo że próbował przepraszać, nie potrafiłam nawet na niego patrzeć. Odwołaliśmy również plany ślubne i weselne. Teraz jednak, kiedy go nie ma, łapię się na tym, że za nim tęsknię. I to coraz mocniej.
Według niedoszłej teściowej, mój były wciąż ma nadzieję na wybaczenie. Czasem łapię się na myśli, by wykonać ten telefon i poprosić go o powrót… Tylko co dalej? Nie jestem pewna, czy potrafię przejść do porządku dziennego nad jego kłamstwami. A co z faktem, że gdzieś tam jest jego dziecko z drugą kobietą? Przecież nie mogę oczekiwać, że zerwie kontakt z własnym dzieckiem – to byłoby po prostu okrutne…
Kamila, 26 lat