Reklama

Poznałam męża, gdy byłam młodą i naiwną dziewczyną. W przeciwieństwie do braci nie wyjechałam na studia do miasta, bo rodzina twierdziła, że miejsce kobiety jest w domu. Zasuwałam więc w fartuszku, ogarniałam trzodę chlewną i posypywałam ziarno kurom. Przy płocie ustawiał się zaś tłum adoratorów. Jeszcze rok wcześniej przeganiała ich miotłą moja babcia. Po skończeniu szkoły stałam się jednak panną na wydaniu...

Reklama

– Wiesz, że chcę mieć tuzin dzieci? – usłyszałam raz takie wyznanie od potencjalnego narzeczonego.

– I co w związku z tym?

– Ty byś miała czym je wykarmić!

Prychnęłam, poprawiłam dekolt i odwróciłam się obrażona. Gdyby nie ci faceci, życie na wsi byłoby prawdziwą sielanką... Miałam dość. Już miałam wyżalić się bratu, który akurat przyjechał na weekend, w nadziei, że załatwi problem pięściami. Ujrzałam jednak obok niego niezapowiadanego gościa.

– To Darek, mieszkamy razem w pokoju. Nigdy nie był na wsi – podśmiewał się Zbyszek.

Jego towarzysz ucałował moją dłoń. Spoglądał mi głęboko w oczy, hamując się przed skierowaniem wzroku w dół. Cóż za miła odmiana.

Ale ty masz mądre oczy – usłyszałam.

– Mądre? – zdębiałam.

– No wiesz, po spojrzeniu widać, czy ktoś jest cwaniakiem, czy w ogóle ma coś w głowie... A z takimi oczami przegoniłabyś w ocenach brata – podkreślił ostatnie słowa złośliwie.

Zbyszek klepnął go w ramię i zrobiło się małe zamieszanie. Uzmysłowiłam sobie, że muszę z nim wyjechać. Uciec z nim z tej zapyziałej wsi. Gdy powiedziałam mu o niemiłych incydentach, obiecał, że mnie ochroni przed ich spojrzeniami. I wziął sobie to do serca. Aż za bardzo.

Był zaborczy

Tamtego dnia miało przyjść do mnie kilka żon współpracowników Darka. Mój świeżo poślubiony mąż uznał, że w nowym mieście muszę znaleźć sobie znajome.

Możesz ubrać się, jak chcesz.

Rozpromieniłam się od razu. Bo nawet do spożywczaka kazał chodzić mi w szalu zakrywającym biust. Czułam się jak baba ze wsi. Spotkanie rozwinęło się jednak w nieoczekiwany sposób. Wszystkie panie okazały się nad wyraz miłe... i wolne. Nie mogłam słuchać opowieści o wyjściach do teatru i zimowych feriach. Samo to, że mogły nosić sukienki i spacerować swobodnie po stolicy wydawało mi się nieprawdopodobne.

On jest chorobliwie zazdrosny – usłyszałam pierwszy raz, gdy zwierzyłam się z małżeńskich problemów.

Włos zjeżył mi się na głowie

– Idę na spacer – zadeklarowałam następnego dnia. – Żony twoich kolegów jakoś mogą.

Zlustrował mnie od stóp do głów.

Zamierzasz iść tak ubrana?

Miałam na sobie sukienkę do kolan, nic wyzywającego. Co prawda opinała lekko ciało, ale miałam dość powyciąganych swetrów.

– No tak – odpowiedziałam krótko.

Wszyscy faceci będą się na ciebie gapić! - krzyknął tak, że aż włos zjeżył mi się na głowie.

Byłam jednak zdecydowana i tylko wzruszyłam ramionami. Od ślubu non stop siedziałam w domu. Wygarnęłam mu to, aż w końcu mnie puścił. Wróciłam szczęśliwa i wolna. Darek powitał mnie chłodno.

– No, i co? Kogo poderwałaś? Jestem już rogaczem, czy może jednak stanie się to dopiero jutro?

Poszłam na bolesny kompromis: mogłam wychodzić, ale jedynie w damskim gronie, kierując się do typowo „babskich” miejsc.

Łzy zaświeciły mi w oczach

Spokój skończył się, kiedy w naszej ulubionej restauracji podszedł do nas młody kucharz. Ucięliśmy sobie niewinną pogawędkę. Dał mi dużo cennych rad. Gdy wróciłam z babskiego wyjścia, mąż nie krył zazdrości.

– Cały czas robiłam ten sos źle. Kamil powiedział, że...

– Z politykiem bym jeszcze zrozumiał, ale z marnym kucharzyną?! I co, robiliście to na blacie? - przerwał, zaczynając swój wywód.

Zdębiałam i spojrzałam na Darka.

Rozmawialiśmy o gotowaniu – wycedziłam przez zęby. - I cały czas były ze mną Aldona i Marta.

– A kiedy wyszły do łazienki, pewnie zaczęłaś się z nim migdalić!

– Tak się składa, że nigdzie nie wychodziły, a ty opowiadasz niestworzone historie. Na pewno jesteś architektem, a nie bajkopisarzem? – wypaliłam.

Skończyłabyś pod latarnią, gdybym nie zabrał cię z tej zapyziałej dziury!

Łzy zaświeciły mi w oczach. Dlaczego mnie tak poniżał? W życiu doświadczyłam wprawdzie nieprzyjemności, ale zawsze miałam swoją godność. Nie zdążyłam nawet przetrawić tego wszystkiego w głowie, bo następnego dnia dowiedziałam się, że kucharz, którego widziałam raz w życiu, skończył ze śliwą pod okiem. Innego razu pogonił listonosza. Każdy mężczyzna spoza rodziny, z którym zamieniłam choćby słowo, był na celowniku.

Popełniłam błąd

Kiedy kilka lat później zarzucił mi zdradę z korepetytorem naszego syna, z rozpaczy zabarykadowałam się w domu na ładnych kilka lat. Nie miałam absolutnie nic do roboty poza gotowaniem i pielęgnowaniem roślin.

Jakiś czas temu przygotowywałam wystawny obiad dla kontrahentów męża. Nigdy nie wtajemniczał mnie szczególnie w swoją pracę. Nie mogłam znać twarzy i nazwisk, bo przecież pewnie od razu zdradziłabym go z jakimś dyrektorem...

– Podajesz nowe potrawy, sprzątasz talerze i wychodzisz – instruował mnie mąż. – Głowa spuszczona w dół i ani jednego spojrzenia.

Właśnie wtedy popełniłam błąd. Sprzątałam ze stołu, gdy akurat mężczyzna na wprost od mojego męża powiedział coś ciekawego. Spojrzałam mu w oczy. Wystarczyło.

– Przepraszam na chwilę – powiedział mąż.

Wyszłam za nim i usłyszałam ciąg obelg.

Żałowałam, że nie wyszłam za rolnika

Wybiegłam na klatkę i zaczęłam szlochać. Prawie wpadłam na jakiegoś mężczyznę.

– Pani Basiu, co się stało?

– Skąd pan mnie zna? – fuknęłam.

– Przez męża wariata – odpowiedział prostolinijnie. – Nieraz słyszę, co się u was dzieje. Właściwie chciałem zapukać i pomóc, w któryś dzień, gdy go nie będzie...

– A pan to...?

– Zarządca wspólnoty. Nie przychodzą państwo na zebrania, ale...

Pan powinien zajmować się fasadą bloku, a nie cudzymi sprawami!

Fasada. Zamyśliłam się. Zdaniem mojego męża, mój wygląd nie miał znaczenia, ale tylko do czasu, gdy siedziałam w domowej klatce. Po latach żałowałam, że nie wyszłam za rolnika. Żartowali o moim wyglądzie, ale od wybuchów zazdrości i oskarżeń woleliby chełpienie się swoją zdobyczą. I dobrze.

Zaczęłam gromadzić dowody

Co robiłaś z tym lalusiem? Jeśli masz się sprzedać, to chociaż przynieś pieniądze do domu – już od progu czekała na mnie tyrada.

Zignorowałam tego głupka. Poszłam dalej sprzątać po obiedzie. Całe szczęście nie wiedział, że rozmawiałam z zarządcą. Mówiąc to, z pewnością miał na myśli swojego szefa.

Nie zdradziłam cię nigdy ani z bogatym, ani z biednym.

– Ale sama przyznaj, że wybrałabyś bogatego! Wolisz mojego szefa ode mnie.

I wtedy coś we mnie pękło. Zaczęłam gromadzić dowody. Wypytałam też męża kilka razy o to, jak idzie mu w interesach i czym, poza pracą, zajmuje się facet, który u nas był. Pochwaliłam nawet jego garnitur. I przestałam go słuchać. Nie interesowało mnie, co ma do powiedzenia, tylko co właściwie zrobi. Jednak pewnego dnia mąż mi powiedział:

– Dostał, bo zachowywałaś się, jakbyś miała z nim romans! Straciłem przez ciebie pracę!

– Straciłeś pracę dlatego, że jesteś idiotą. Nie mam i nie miałam z nim romansu. Z nikim cię nie zdradziłam!

– Przez te wszystkie lata...

– Przez te wszystkie lata mnie nie słuchałeś i sprowadzałeś cały mój charakter do biustu! Sam jesteś sobie winy! – mówiąc to, wręczyłam mu pozew rozwodowy.

Otworzyłam drzwi i wreszcie poczułam się wolna. Byłam gotowa rozpocząć nowe życie!

Barbara, 42 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama