Reklama

Codzienne życie z Bartkiem było dla mnie jak dobrze znany rytm piosenki, której nikt już nie chce słuchać. Na początku naszego związku wszystko zdawało się być idealne. Ale teraz, kiedy Bartka coraz częściej nie ma w domu, zaczynam się zastanawiać, czy to wszystko nie było tylko piękną iluzją.

Reklama

Rano wstaję, przygotowuję kawę, której zapach wypełnia kuchnię. Siadam przy stole, gdy on już dawno wyszedł do pracy, pozostawiając po sobie jedynie pusty kubek. Wieczory nie są lepsze. Wraca późno, myślami wciąż w pracy i z tysiącem spraw na głowie. "Znowu miałem dużo roboty" – powtarza, ledwo mnie zauważając. A ja? Siedzę tam, pragnąc odrobiny uwagi, jednej wspólnej chwili, która przywróciłaby mi wiarę w nas.

Niekiedy wydaje mi się, że już od dawna nie jestem jego priorytetem. Czy zawsze tak było? Czy to ja się zmieniłam, czy może on? Każdy dzień przynosi kolejne wątpliwości, a ja coraz bardziej czuję, jakby nasza miłość była jedynie przykrym obowiązkiem.

Czy to wszystko jest warte walki? Czy jeszcze jest dla nas szansa? Te pytania krążą mi po głowie, gdy próbuję odnaleźć siebie w tej codzienności, w której, jak się wydaje, jestem jedynie dodatkiem do jego życia.

Czułam się samotna

– Bartek, może dziś zrobimy coś razem? – zaproponowałam z nadzieją w głosie, próbując nawiązać rozmowę, kiedy po raz kolejny wrócił późno z pracy.

Bartek nie podniósł nawet wzroku znad laptopa.

– Przecież widzimy się codziennie w domu, o co chodzi? – odparł obojętnie.

Te słowa zabolały bardziej, niż mogłam przypuszczać. Czułam, że stoję nad przepaścią. Jakby nasza wspólna przeszłość, wszystkie te piękne chwile, które spędziliśmy razem, miały zaraz zniknąć.

– Chodzi mi o to, że chciałabym spędzić z tobą trochę czasu, naprawdę być razem, a nie tylko mijać się w drzwiach – odpowiedziałam cicho, choć mój głos zdradzał frustrację.

Bartek wzruszył ramionami.

– Ale przecież jesteśmy razem. Czego więcej potrzebujesz?

Moje myśli zaczęły krążyć w zawrotnym tempie. Czy jestem zbyt wymagająca? Czy proszenie o trochę uwagi to za dużo? Coraz bardziej czułam, że stoję na granicy, z której nie ma powrotu. A on... on zdawał się tego w ogóle nie zauważać.

Tej nocy, leżąc obok niego w łóżku, czułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej. Nasza relacja stawała się iluzją, a ja zaczęłam zdawać sobie sprawę, że być może jest to coś, czego on po prostu nie potrafi lub nie chce zmienić.

Czas na drastyczne kroki

Następnego dnia wybrałam się na spotkanie z moją przyjaciółką, Magdą. Kawiarnia, w której się spotkałyśmy, była pełna ludzi, a ich rozmowy były tylko tłem dla emocji, które buzowały wewnątrz mnie.

– Aga, co się dzieje? Wyglądasz na przytłoczoną – Magda zauważyła od razu, gdy tylko usiadłam naprzeciw niej.

Westchnęłam ciężko, czując, jak słowa same wylewają się z moich ust.

– Bartek... On po prostu mnie ignoruje. Pracuje, zajmuje się swoimi sprawami, a ja czuję się jak mebel w jego życiu. Próba zbliżenia się do niego jest jak mówienie do ściany.

Magda zmarszczyła brwi.

– To brzmi okropnie. Nie możesz tak dalej żyć. Musisz mu pokazać, co czujesz.

– Jak? Próbowałam rozmawiać, ale on nie widzi problemu. Dla niego wszystko jest w porządku, bo przecież „widzimy się codziennie w domu” – powiedziałam, przywołując jego słowa z poprzedniego wieczoru.

Magda uśmiechnęła się tajemniczo.

– Może czas, żeby to on poczuł, co to znaczy być ignorowanym. Spróbuj zrobić coś tylko dla siebie. Zniknij na jakiś czas, nie mów mu, gdzie jesteś. Niech się zastanowi, co jest naprawdę ważne.

Zaskoczyła mnie swoją radą. Na początku pomyślałam, że to szalone, ale im dłużej o tym myślałam, tym bardziej zaczynało to mieć sens. Może właśnie tego potrzebowaliśmy? Przebudzenia, które pokaże nam, jak bardzo się zagubiliśmy.

– To może być szansa, by coś zmienić – powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do Magdy.

– Dokładnie – Magda przytaknęła z determinacją. – Czasami trzeba drastycznych kroków, żeby się obudzić.

Też chciałam mieć swoje życie

Plan zaczął się w mojej głowie klarować już tego samego wieczoru. Spakowałam małą torbę, starając się, by wszystko wyglądało jak najbardziej normalnie. Czekałam na odpowiedni moment, aż Bartek po raz kolejny zniknie w swoim świecie. Kiedy w piątek wieczorem wyjechał „na spotkanie służbowe”, postanowiłam działać.

Wyjechałam z miasta do małego domku nad jeziorem, który wynajęłam na weekend. W drodze czułam, jak wypełnia mnie mieszanka ekscytacji i lęku. Czy to była dobra decyzja? Może Bartek rzeczywiście się przejmie? A może okaże się, że mu wszystko jedno? Nie mogłam tego wiedzieć.

Siedząc na werandzie i patrząc na zachód słońca, zaczęłam rozmyślać nad tym, co robię. Co jeśli wszystko się posypie? Ale co jeśli to jedyna szansa, żeby zrozumieć, czego naprawdę potrzebuję?

Na drugi dzień, kiedy nie odezwałam się do Bartka, dostałam wiadomość od Magdy: „Dzwonił do mnie. Jest spanikowany. Nie wie, gdzie jesteś. Co teraz?” Uśmiechnęłam się pod nosem, choć w środku czułam lekkie ukłucie niepokoju. Może naprawdę zaczyna się martwić?

Wieczorem znów dzwonił do Magdy, próbując się dowiedzieć, gdzie jestem. Poinstruowałam jednak przyjaciółkę, by nie zdradzała mojego miejsca pobytu.

Wróciłam w niedzielę wieczorem. Drzwi do mieszkania były ledwie przymknięte. Bartek stał w korytarzu, patrząc na mnie z niedowierzaniem i ulgą.

Gdzie byłaś? – zapytał, nie kryjąc emocji.

Spojrzałam mu w oczy, w których dostrzegłam iskierkę czegoś, czego dawno nie widziałam

– Zrozumiałam, że też mogę mieć swoje życie – odpowiedziałam spokojnie, przekraczając próg naszego domu, z nową pewnością siebie.

Muszę skupić się na sobie

Po powrocie czułam się tak, jakby ktoś zdjął mi z ramion ciężar, który nosiłam przez długi czas. Weekend nad jeziorem dał mi przestrzeń do przemyśleń i odpoczynku, którego tak bardzo potrzebowałam. Czułam się wolna i niezależna, jakbym na nowo odkryła, kim jestem. Spotkałam się z Magdą, żeby podzielić się z nią swoimi refleksjami. W małej kawiarni, gdzie zawsze się spotykamy, otaczał nas zapach świeżo parzonej kawy i ciche rozmowy wokół. Usiadłyśmy przy oknie, z którego widać było ulicę tętniącą życiem.

– Muszę ci powiedzieć, że ten weekend naprawdę wiele mi uświadomił – zaczęłam, biorąc łyk kawy. – Zdałam sobie sprawę, że przez lata żyłam bardziej jego życiem niż swoim. Zawsze próbowałam dostosować się do jego potrzeb, a moje zostawały gdzieś w tyle.

Magda uśmiechnęła się z dumą.

– Wiedziałam, że ten pomysł zadziała. Wyglądasz na kogoś, kto odzyskał siebie. Jakie masz teraz plany?

– Przede wszystkim chcę skupić się na sobie. Mam zamiar zająć się rzeczami, które zawsze odkładałam na później – odpowiedziałam z determinacją. – Chcę wrócić do malowania, zapisać się na kurs jogi, może nawet pojechać gdzieś sama na wakacje. Bez oczekiwań i bez poczucia winy.

– To brzmi jak plan – przytaknęła Magda, a ja wiedziałam, że mogę liczyć na jej wsparcie.

Podczas naszej rozmowy poczułam, że zmiana jest możliwa. Mogę mieć swoje życie, a nie być tylko i wyłącznie żoną Bartka. Wiedziałam, że czeka mnie długa droga, ale pierwszy krok już zrobiłam. Czułam, że jestem na dobrej drodze, by odzyskać siebie, nawet jeśli oznaczało to rewolucję dla naszego małżeństwa.

Zrobiłam pierwszy krok

Wieczorem usiadłam z Bartkiem w salonie. Atmosfera była napięta, ale czułam, że musimy porozmawiać. Bartek wyglądał na zmęczonego, jakby wydarzenia ostatnich dni dały mu wiele do myślenia.

– Słuchaj, przepraszam – zaczął, unikając mojego wzroku. – Kiedy cię nie było, zrozumiałem, jak bardzo tęsknię za tobą. Wiem, że ostatnio cię ignorowałem. I wiem, że muszę coś z tym zrobić.

Jego słowa były pierwszym krokiem do zmiany. Czułam jednak, że to tylko początek długiej drogi.

– Bartek, nie chcę, żebyś robił coś tylko dlatego, że czujesz się winny – odpowiedziałam spokojnie, choć moje serce biło szybciej. – Zrozumiałam, że muszę żyć także dla siebie. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale chcę, żebyśmy byli dla siebie partnerami, a nie tylko mieszkali razem.

Bartek podniósł wzrok, a w jego oczach dostrzegłam, że rozumie powagę sytuacji.

Nie chcę cię stracić. Jestem gotów nad tym pracować. Naprawdę mi zależy.

Wiedziałam, że jego deklaracje są szczere, ale musiałam być ostrożna.

– Dajmy sobie czas, Bartek. Nie oczekuj, że wszystko wróci do normy w ciągu jednej nocy. Chciałabym, żebyśmy oboje przemyśleli, czego naprawdę chcemy od życia.

Bartek przytaknął, a ja poczułam, że ta rozmowa była nam bardzo potrzebna. Może nasze małżeństwo jeszcze miało szansę. Chciałam być pewna, że to, co robimy, jest dla nas obojga dobre. Moje wątpliwości nie zniknęły, ale wiedziałam, że zrobiłam pierwszy krok w kierunku prawdziwej zmiany.

Reklama

Agnieszka, 35 lat

Reklama
Reklama
Reklama