„Mój mąż jest zakochany w córeczce po uszy. Nie ma pojęcia, że dziecko ma tak cudne oczy po koledze z biurka obok”
„W jej wzroku dostrzegam tamto spojrzenie, sposób, w jaki marszczy brwi. Te rysy twarzy są subtelne, ale ja widzę je wyraźnie. Czasem Kamil patrzy na nią i żartuje: – Będziemy musieli uważać, jak podrośnie. Jest taka śliczna”.
- Redakcja
Patrzę na Kamila, jak przewija Oliwię. Robi to z taką czułością i precyzją, że przez chwilę aż serce mi topnieje. Myślę sobie, że jest najwspanialszym mężczyzną, jakiego mogłabym sobie wymarzyć. Tylko że on nie wie. Nie wie, że mała Oliwia nie jest jego. Każdego dnia staram się z tym żyć, udawać, że wszystko jest w porządku, ale im dłużej to trwa, tym bardziej się boję. Boję się dnia, w którym prawda wyjdzie na jaw. Z każdym jego pocałunkiem, z każdym „kocham cię”, czuję, jak narasta we mnie poczucie winy. Jak długo jeszcze dam radę?
Miałam tylko złudzenie szczęścia
– Wiesz, Justyna, nigdy nie myślałem, że bycie ojcem będzie takie niesamowite – mówi Kamil, trzymając Oliwię na rękach. Patrzy na nią z dumą, jakby była jego największym osiągnięciem w życiu. Niewinne, błyszczące oczy naszej córki wpatrują się w niego, a ja stoję obok, czując, jak coś we mnie pęka.
– Cieszę się, że tak to widzisz – odpowiadam, zmuszając się do uśmiechu. W środku krzyczę. „A gdybyś wiedział? Co byś powiedział, gdybyś się dowiedział, że to dziecko nie jest twoje?”
Codzienność z Oliwią to prawdziwy rollercoaster. Kamil wstaje do niej w nocy, przewija, kąpie, nosi, kiedy płacze. Jest w tym wszystkim niesamowity, a ja… ja czuję się jak oszustka. Z zewnątrz wszystko wygląda perfekcyjnie. Wszyscy mówią, jaka z nas cudowna rodzina. Idealny obrazek: młodzi rodzice z maleństwem. Kamilowi te słowa wydają się naturalne, a dla mnie stają się cierniem w sercu.
Każdego dnia buduję wokół siebie mur, nie pozwalając prawdzie się wydostać. Z każdym dniem jednak ten mur staje się coraz bardziej kruchy. Kiedy widzę, jak Oliwia zaczyna uśmiechać się do Kamila, czuję ukłucie strachu. A co, jeśli zobaczy w niej coś, czego ja nie mogę ukryć? Te ciemne oczy, które nie są nasze. Te rysy twarzy, które przypominają... Michała.
W nocy, gdy Kamil zasypia, patrzę na niego i zastanawiam się, jak długo będę w stanie żyć w tej bańce. Jak długo uda mi się udawać, że wszystko jest dobrze. „Może to nigdy nie wyjdzie na jaw” – mówię sobie czasem, próbując uciszyć wewnętrzny głos. Ale im bardziej staram się go zagłuszyć, tym głośniej zaczyna krzyczeć.
– Kocham cię, Justyna – mówi Kamil, zanim zasypia, a ja tylko zamykam oczy, udając, że wszystko jest w porządku. W środku jednak czuję, że ta cisza jest tylko tymczasowa.
Ciężar tajemnicy mnie przygniatał
Każdego dnia, gdy patrzę na Oliwię, coś we mnie rośnie – nie tylko miłość, ale i strach. Czasem, gdy Kamil trzyma ją na rękach, nachyla się nad nią i mówi: „Po kim ona ma te oczy?” – czuję, jak robi mi się gorąco. Próbuję zmieniać temat, zająć jego uwagę czymś innym. Ale prawda siedzi tuż obok, patrzy na mnie z twarzy naszej córki.
Oliwia zaczyna coraz bardziej przypominać Michała. W jej oczach dostrzegam jego spojrzenie, sposób, w jaki marszczy brwi. Te rysy twarzy są subtelne, ale ja widzę je wyraźnie. Czasem Kamil żartuje: „Będziemy musieli uważać, jak podrośnie. Taka piękna dziewczynka, wszyscy będą się za nią oglądać”. Śmieję się, ale czuję, jak moje serce się kurczy. Co by powiedział, gdyby wiedział, że to nie jego geny w niej widzi?
Zaczynam być nadopiekuńcza. Każde jego pytanie o Oliwię powoduje, że moja odpowiedź staje się napięta, jakby każde słowo mogło nas zdradzić. Kamil niczego nie podejrzewa – jest zakochany w córce, we mnie... w naszej małej rodzinie. Ale ja czuję, że kłamstwo ciąży coraz bardziej.
– Justyna, czemu jesteś ostatnio taka nerwowa? – pyta Kamil pewnego wieczoru, gdy niecierpliwie krzątam się po kuchni.
– To… zmęczenie – odpowiadam, nawet na niego nie patrząc. – Oliwia nie daje mi spać.
– Kochanie, mogę wstawać w nocy, nie musisz się tak zamartwiać – Kamil podchodzi do mnie, obejmuje mnie od tyłu i całuje w kark. Jego dotyk, czułość... to wszystko, co powinnam odwzajemniać, a co sprawia, że czuję się jeszcze gorzej.
– Daj mi spokój, Kamil. Nic mi nie jest – mówię ostro, wyrywając się z jego objęć.
Zaskoczony cofa się o krok, patrzy na mnie, jakbym nagle zmieniła się w kogoś innego. Może już tak się stało. Może jestem teraz tylko cieniem dawnej siebie, tej Justyny, którą kochał, zanim pojawiła się Oliwia. Kamil wzdycha ciężko, siada przy stole, jakby nie wiedział, co zrobić.
– Przepraszam – szepczę po chwili, ale wcale tego nie czuję. Chciałabym go przeprosić za coś większego, za coś, co wciąż w sobie noszę.
Kamil nie odpowiada. Cisza wypełnia pokój, a ja nie mogę już znieść tego ciężaru. Wiem, że coś jest nie tak. Jeszcze nie pękam, ale zbliżam się do tego momentu, w którym wszystko runie.
Moje sumienie zaczyna krzyczeć
Siedzimy z Kamilem na kanapie. Oliwia już śpi, a w mieszkaniu panuje cisza. Kamil przegląda coś na telefonie, a ja wpatruję się w telewizor, nie rozumiejąc ani słowa z tego, co tam leci. W głowie mam jeden wielki chaos.
Moje myśli nieustannie wracają do Michała. Do tej jednej nocy, do jego twarzy, do faktu, że to on jest ojcem Oliwii. Strach i wina mieszają się z każdym oddechem. Już nie wiem, co jest prawdziwe, a co udawane. Z dnia na dzień coraz bardziej przekonuję się, że muszę to wyznać, muszę powiedzieć Kamilowi, co się stało. Ale potem wraca strach. Przecież go kocham. A co, jeśli mnie zostawi? Co jeśli Oliwia straci ojca?
Kamil nagle przerywa ciszę.
– Po kim Oliwia ma te oczy? – mówi, jakby od niechcenia. – Nie przypominają mi ani twoich, ani moich.
Zamieram. Czuję, jak krew odpływa mi z twarzy, a serce zaczyna bić jak szalone. Chwilę trwa, zanim w ogóle jestem w stanie mu odpowiedzieć.
– Nie wiem... – szepczę. – Może po którejś babci...
Kamil przygląda mi się przez chwilę, ale nic więcej nie mówi. Ja za to mam wrażenie, że moje kłamstwo wisi w powietrzu, gotowe rozpaść się na kawałki.
Nadchodzą nieuniknione pytania
Z dnia na dzień między mną a Kamilem narasta napięcie. Coraz bardziej czuję, że on coś przeczuwa. Widzę to w jego spojrzeniu, w krótszych, bardziej nerwowych rozmowach. Nagle każda drobna uwaga o Oliwii wydaje się jakby obciążona dodatkowym znaczeniem.
Pewnego wieczoru, gdy usypiam małą, Kamil podchodzi do mnie i siada na brzegu łóżka.
– Justyna, dlaczego ostatnio tak się od nas oddalasz? – pyta cicho, jakby bał się mojej reakcji. – Co się z tobą dzieje?
Patrzę na niego, na jego zmęczoną twarz, i czuję, że nie mogę już dłużej tego ciągnąć. Łzy napływają mi do oczu, ale nie potrafię powiedzieć ani słowa. Znowu kłamię, znowu staram się ukryć to, co boli mnie najbardziej.
– Nie... to po prostu dużo stresu – odpowiadam, choć wiem, że to nie wystarczy. Kamil patrzy na mnie badawczo, jakby próbował mnie przejrzeć na wylot. I może to właśnie wtedy, po raz pierwszy, pojawia się w nim prawdziwe zwątpienie.
Tego wieczoru nie mogłam już dłużej wytrzymać
Oliwia zasnęła, Kamil czytał książkę, a ja siedziałam, myśląc tylko o jednym. Prawda ciążyła mi na barkach. W końcu nie wytrzymałam.
– Kamil – zaczęłam cicho, ledwo słyszalnym głosem. Opuścił książkę i spojrzał na mnie uważnie. – Muszę ci coś powiedzieć...
Czułam, jak łzy napływają mi do oczu. Przez chwilę zastanawiałam się, czy dam radę wypowiedzieć te słowa. Może jednak się wycofać?
– Oliwia... – zacisnęłam dłonie. – Ona nie jest twoja.
Kamil zamarł. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił, jakby próbował zrozumieć, co właśnie usłyszał.
– Co ty mówisz? – szepnął, zduszony gniewem i szokiem.
Wszystko we mnie runęło. Wiedziałam, że już nie ma odwrotu.
Kamil siedział w milczeniu, patrząc na mnie, jakbym była obcą osobą. Widziałam, jak jego twarz zmienia się z minuty na minutę – od niedowierzania, przez złość, aż po coś, co najbardziej mnie przerażało: chłód.
– Jak mogłaś? – wyszeptał w końcu. – Przez cały ten czas… jak mogłaś mnie tak oszukiwać?
Nie miałam słów, żeby to wyjaśnić. Czułam, jakbym stała na skraju przepaści, z której zaraz miałam spaść. Każde moje słowo tylko pogarszało sprawę. Był wściekły, ale bardziej niż to, był zraniony. Jego wzrok nie wyrażał już miłości, a jedynie głęboką, przejmującą ciszę.
– Jej ojcem jest Michał z pracy… to była jedna noc – wydukałam. – To był błąd, ale nie wiedziałam, co robić. Potem zaszłam w ciążę… Kamil, ja… ja nie mogłam ci tego powiedzieć wcześniej.
Wstał z kanapy, jakby nie mógł dłużej tego słuchać. Przeszedł się po pokoju, z każdym krokiem jego złość była coraz bardziej wyczuwalna.
– Więc to wszystko było kłamstwem? Nasza rodzina, Oliwia, nasza przyszłość? – zaczął podnosić głos, choć próbował się opanować. – Myślałem, że jestem ojcem... że jestem częścią tego wszystkiego!
– Kamil, ona cię kocha. To ty jesteś jej prawdziwym ojcem... – próbowałam przekonać go, ale wiedziałam, że te słowa nic nie zmienią. Widziałam, jak moje słowa do niego nie docierają, jak coraz bardziej się oddala.
– To nie ma znaczenia – powiedział zimno. – Całe nasze życie było zbudowane na kłamstwie.
Zasłużyłam na to
Nie odpowiedziałam. Widziałam, jak bierze kurtkę, jak otwiera drzwi. Przez chwilę jeszcze miałam nadzieję, że zostanie, że może będzie chciał rozmawiać, znaleźć rozwiązanie. Ale on po prostu wyszedł. Drzwi zamknęły się za nim z głuchym trzaskiem, a ja zostałam sama w tej ciszy.
Oliwia spała spokojnie, zupełnie nieświadoma tego, co się działo. Podeszłam do jej łóżeczka, patrząc na jej małą, niewinną twarz. Chociaż ona nie miała pojęcia, co się wydarzyło, w jej życiu też zaszła ogromna zmiana. Straciła ojca, choć jeszcze tego nie wiedziała.
Co teraz? Czy Michał powinien dowiedzieć się, że ma córkę? Czy Kamil kiedykolwiek do nas wróci? Nie znałam odpowiedzi. Wiedziałam tylko, że kłamstwo, które tak długo we mnie rosło, zniszczyło wszystko, co miało dla mnie znaczenie. Stałam nad łóżeczkiem Oliwii, a łzy płynęły mi po policzkach, nieprzerwanie, bez końca.
To była cisza, która rosła przez wiele miesięcy. Teraz wszystko pękło.
Justyna, 29