„Mój mąż miał 4 dzieci z 2 kobietami. Żył sobie na dwa fronty i bawił się moim kosztem w najlepsze”
„Jej wyraz twarzy mówił wszystko. Była równie zaskoczona, co ja. Czułam, jak mój świat się wali”.

- redakcja
Chciałam to z nim wyjaśnić
Moje życie zawsze było poukładane i pełne miłości. Jednak od kilku miesięcy mój mąż stał się bardziej zdystansowany, często wracał późno z pracy i unikał rozmów. Wcześniej zawsze byliśmy ze sobą blisko, dzieliliśmy się wszystkim, teraz czułam, jak między nami rośnie mur. Zaczęłam podejrzewać, że coś jest nie tak. Marcin coraz częściej sprawdzał swój telefon, unikał moich pytań, a ja czułam się coraz bardziej zagubiona i zmartwiona. Wiedziałam, że muszę dowiedzieć się prawdy. Przecież jeszcze niedawno byliśmy szczęśliwą rodziną.
Pewnego wieczoru, gdy dzieci były u swoich przyjaciół, postanowiłam porozmawiać z Marcinem.
– Musimy porozmawiać – zaczęłam niepewnie.
– O czym chcesz rozmawiać? – odpowiedział, nie odrywając wzroku od telefonu.
– O nas. O twojej pracy. O tym, co się dzieje – starałam się mówić spokojnie, choć serce biło mi jak oszalałe.
Marcin podniósł wzrok. Jego wyraz twarzy był niepokojący, jakby coś przede mną ukrywał.
– Co się z tobą dzieje? – zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał pewnie.
Marcin westchnął i odłożył telefon.
– Nic, po prostu mam dużo pracy – odpowiedział znużonym głosem.
– Wiem, ale to coś więcej. Jesteś nieobecny, ciągle zmęczony. Kiedy ostatnio spędziliśmy razem wieczór? – naciskałam.
– Naprawdę nie mam siły na takie rozmowy – odpowiedział, wstając z kanapy. – Nie wymyślaj problemów, gdzie ich nie ma.
Poczułam, jak narasta we mnie złość. Jak może być taki obojętny? Coś musiało się stać.
– Nie udawaj, że wszystko jest w porządku. Wiem, że coś ukrywasz. Powiedz mi prawdę – zażądałam, stając naprzeciwko niego.
– Skończmy z tym – powiedział, patrząc mi prosto w oczy. – Nie ma żadnej tajemnicy. Po prostu mam dużo pracy.
Jego spojrzenie było zimne, a ton głosu obojętny. Mimo to, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że kłamie. Marcin zawsze był dobrym kłamcą. Próbowałam zebrać myśli. Coś musiało być na rzeczy. Może to tylko kryzys, ale może też coś poważniejszego. Musiałam się dowiedzieć. Dla siebie i dla naszych dzieci.
Wzięłam sprawy w swoje ręce
Następnego dnia postanowiłam podjąć bardziej zdecydowane kroki. Postanowiłam go śledzić. Wzięłam kurtkę, kluczyki do auta i wyszłam z domu, tłumacząc dzieciom, że muszę coś załatwić. Zaparkowałam niedaleko jego biura i czekałam. Po godzinie zobaczyłam, jak wychodzi, ale zamiast wsiadać do samochodu, ruszył pieszo w innym kierunku. Szybko wysiadłam z auta i ruszyłam za nim, trzymając bezpieczną odległość.
Po kilkunastu minutach zatrzymał się przed kamienicą i wszedł do środka. Serce waliło mi jak młotem. Co on tam robi? Kogo odwiedza? Czekałam w cieniu, aż pojawi się jakaś odpowiedź. Po pół godzinie zobaczyłam go wychodzącego z młodszą kobietą. Była atrakcyjna, około trzydziestki, i wyglądała, jakby dobrze go znała. Uśmiechali się do siebie, jakby byli razem od dawna. Marcin objął ją ramieniem i ruszyli w stronę pobliskiej kawiarni. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Podbiegłam do nich, zanim zdążyłam się zastanowić.
– Marcin, co to ma znaczyć?! – krzyknęłam, stojąc przed nimi.
Marcin zesztywniał, a kobieta patrzyła na mnie z zaskoczeniem i zmieszaniem.
– Małgosia, to nie tak, jak myślisz... – zaczął Marcin, ale ja nie chciałam tego słuchać.
– Kim ty jesteś? – zwróciłam się do kobiety.
– Jestem Olga, partnerka Marcina. A pani? – odpowiedziała niepewnie, patrząc na Marcina, jakby szukała wyjaśnienia.
– Jestem jego żoną. Od 25 lat – odparłam z goryczą.
Jej wyraz twarzy mówił wszystko. Była równie zaskoczona, co ja. Ale to nie przyniosło mi żadnej ulgi. Wręcz przeciwnie, czułam, jak mój świat się wali.
Miał drugą rodzinę
Zszokowana, wróciłam do domu, ledwie pamiętając, jak dotarłam tam samochodem. Kiedy przekroczyłam próg, poczułam, że nie mogę już dłużej tłumić emocji. Drżącymi rękami wzięłam telefon Marcina, który leżał na kuchennym blacie. Musiałam dowiedzieć się więcej. W jego telefonie znalazłam wiadomości do Olgi. Było tam wszystko: wyznania miłości, plany na przyszłość, zdjęcia ich dzieci – kilkuletniego chłopca i odrobinę starszej dziewczynki. Odetchnęłam głęboko, starając się nie krzyczeć z bólu i wściekłości.
Kiedy Marcin wrócił do domu, byłam gotowa na konfrontację. Stanęłam w salonie, czekając na niego. Gdy wszedł, jego wyraz twarzy mówił, że wiedział, co go czeka.
– Małgosia, proszę, pozwól mi to wyjaśnić... – zaczął, ale przerwałam mu natychmiast.
– Jak długo żyjesz w tym kłamstwie? – krzyknęłam, czując, że zaraz wybuchnę.
– To nie jest takie proste... – odpowiedział, spuszczając wzrok.
– Masz drugą rodzinę, masz dwoje innych dzieci! Jak mogłeś to przede mną ukrywać? – moje słowa były pełne goryczy i bólu.
Marcin podszedł bliżej, próbując mnie objąć, ale odsunęłam się.
– Zacząłem spotykać się z Olgą kilka lat temu, kiedy nasza relacja zaczęła się psuć i mieliśmy kryzys. Nie planowałem tego, po prostu tak wyszło. Potem pojawiły się dzieci... – jego głos był cichy i pełen wyrzutów sumienia.
– Karol i Martyna zasługują na prawdę, a ja zasługuję na szacunek! Jak mogłeś żyć tak, jakbyśmy nie istnieli? – łzy płynęły mi po policzkach, nie mogąc zatrzymać tej lawiny emocji.
– Przepraszam. Wiem, że to nie wystarczy, ale naprawdę żałuję. Chciałem to wszystko jakoś ułożyć, ale teraz widzę, że to niemożliwe – odpowiedział z rezygnacją.
– Chciałeś ułożyć? Myślałeś, że to się uda? – spytałam z ironią. – Teraz muszę pomyśleć o dzieciach. Nie wiem, co dalej, ale nie mogę tego tak zostawić.
Opuściłam salon, zostawiając Marcina w milczeniu. Musiałam się zastanowić, jak powiedzieć to Karolowi i Martynie, jak zacząć nowe życie po takim ciosie. W mojej głowie kłębiły się pytania, na które jeszcze nie miałam odpowiedzi.
Co ja powiem naszym dzieciom?
Całą noc nie mogłam zmrużyć oka. Myśli kłębiły się w mojej głowie, a serce biło jak oszalałe. Rano, ledwie przytomna, postanowiłam dowiedzieć się więcej o Oldze i jej dzieciach. W końcu musiałam zrozumieć, z kim miałam do czynienia.
– Wyjaśnij mi, kim jest Olga? Skąd się znacie? – spytałam, kiedy zeszłam do kuchni, gdzie Marcin siedział z kubkiem kawy.
Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.
– Poznałem ją na jednym z wyjazdów służbowych. Była tam jako przedstawicielka jednej z firm, z którymi współpracowaliśmy. Na początku to była tylko praca, potem rozmowy, kawa... Zaczęło się niewinnie – odpowiedział, a w jego głosie słychać było wyrzuty sumienia.
– A dzieci? Są twoje? – zapytałam, starając się utrzymać głos w ryzach.
– Oskar ma pięć lat, Lena siedem. Byliśmy razem już jakiś czas, kiedy Olga zaszła w ciążę. Nie chciałem porzucać naszej rodziny, ale... – jego głos załamał się.
– Ale co? Zdecydowałeś się prowadzić podwójne życie? Jak mogłeś? – łzy napłynęły mi do oczu, ale nie mogłam pozwolić sobie na słabość.
Marcin spuścił głowę, jakby szukał słów.
– Olga nie wiedziała o was. Myślała, że jestem rozwiedziony. Dopiero niedawno zaczęła coś podejrzewać, ale było już za późno. Proszę, zrozum... Ja sam nie wiem, jak do tego doszło – mówił, a jego słowa brzmiały pusto.
– Muszę się z nią spotkać. Muszę zrozumieć, jak wyglądało to wszystko z jej strony – powiedziałam, nie czekając na jego zgodę.
Następnego dnia pojechałam do mieszkania Olgi. Serce waliło mi jak młotem, kiedy stałam przed jej drzwiami. Zastanawiałam się, czy powinnam tu być, ale musiałam poznać całą prawdę. Zapukałam, a po chwili drzwi otworzyła Olga.
– Małgorzata, prawda? – spytała, wyglądając na równie zaskoczoną co ja dzień wcześniej.
– Tak. Musimy porozmawiać – odpowiedziałam, starając się utrzymać spokój.
Zaprosiła mnie do środka, a ja usiadłam na kanapie, czując się nieswojo. Olga usiadła naprzeciwko mnie, wyraźnie spięta.
– Nie wiedziałam o was. Marcin mówił, że jest rozwiedziony. Gdybym wiedziała... – zaczęła, ale przerwałam jej.
– Rozumiem. Ale teraz musimy znaleźć jakieś rozwiązanie. Karol i Martyna... Oni nie mogą być ofiarami tego, co się stało – powiedziałam stanowczo.
Olga skinęła głową. Było widać, że też jest przytłoczona sytuacją. Wiedziałam, że to dopiero początek trudnych rozmów i decyzji, które nas czekały. Ale musiałam myśleć o przyszłości mojej rodziny.
Musimy to jakoś poukładać
Po powrocie do domu, byłam jeszcze bardziej zagubiona niż przedtem. Spotkanie z Olgą nie przyniosło mi ukojenia, ale przynajmniej wiedziałam, że ona również była ofiarą kłamstw Marcina. Musiałam teraz znaleźć sposób, by poradzić sobie z tą sytuacją i chronić nasze dzieci. Następnego dnia postanowiłam odwiedzić Olgę ponownie, by dowiedzieć się więcej o ich relacji. Gdy zapukałam do drzwi, otworzyła je zaskoczona.
– Nie spodziewałam się ciebie tak szybko – powiedziała, wpuszczając mnie do środka.
Usiadłyśmy w kuchni, gdzie zaczęła opowiadać swoją historię.
– Poznałam Marcina na konferencji. Był czarujący, dowcipny, wydawał się taki szczery. Mówił, że jest samotny, że jego małżeństwo to przeszłość. Uwierzyłam mu – zaczęła, a w jej głosie słychać było ból.
– Kiedy zorientowałaś się, że coś jest nie tak? – zapytałam.
– Zaczęłam podejrzewać, kiedy coraz częściej wyjeżdżał i unikał odpowiedzi na pytania o przyszłość. Ostatnio zauważyłam, że jest bardziej nerwowy, jakby coś ukrywał – kontynuowała Olga. – Gdy dowiedziałam się o tobie i waszych dzieciach, byłam w szoku. Nigdy bym nie przypuszczała, że jest zdolny do takiego kłamstwa.
– Dla mnie to też jest trudne. Muszę myśleć o Karolu i Martynie. Nie wiem, jak im to powiedzieć – przyznałam, czując, że łzy napływają mi do oczu.
Olga skinęła głową ze zrozumieniem.
– Oskar i Lena również nie wiedzą nic o tej sytuacji. Myślałam, że mamy normalną rodzinę. Teraz wszystko jest w rozsypce – powiedziała, a jej głos zadrżał.
Siedziałyśmy w milczeniu, obie przytłoczone ciężarem tej sytuacji. Wiedziałam, że czeka nas jeszcze wiele trudnych rozmów i decyzji. Musiałam porozmawiać z Marcinem raz jeszcze, by ustalić, co dalej. Musieliśmy znaleźć sposób, by nasze dzieci jak najmniej ucierpiały.
– Musimy współpracować. Dla dobra dzieci – powiedziałam stanowczo.
– Masz rację. Musimy to zrobić dla nich – zgodziła się Olga.
Wróciłam do domu, czując, że przynajmniej mam plan działania. Musiałam teraz ustalić z Marcinem, jak podzielimy się odpowiedzialnością za nasze dzieci. Nie wiedziałam, jak to wszystko się potoczy, ale wiedziałam, że muszę być silna dla Karola i Martyny.
Nie było to dla nich łatwe
Spędziliśmy godziny, planując, jak powiedzieć dzieciom prawdę. Kilka dni później, poprosiliśmy Karola i Martynę o rozmowę.
– Musimy wam coś powiedzieć. To, co usłyszycie, nie będzie łatwe, ale pamiętajcie, że bardzo was kocham – zaczął Marcin.
Dzieci patrzyły na nas z niepokojem.
– Tato, co się dzieje? – zapytał Karol.
– Ukrywałem przed wami i mamą coś bardzo ważnego. Popełniłem wielki błąd – kontynuował Marcin.
Gdy wyjaśnił wszystko, zapadła cisza.
– Dlaczego? – spytała cicho Martyna, płacząc.
– Nie mam dobrego wyjaśnienia, kochanie. Obiecuję, że teraz wszystko się zmieni – odpowiedział Marcin, próbując ją przytulić.
– Czy to znaczy, że naszej rodziny już nie ma? – spytał Karol.
– Nie, Karolu. Nasza rodzina nadal istnieje. Będziemy przez to wszystko razem przechodzić – odpowiedziałam, starając się brzmieć pewnie.
Postanowiłam współpracować z Olgą, by nasze dzieci mogły się spotykać. Było to trudne, ale konieczne.
– Małgosiu, obiecuję, że się zmienię. Zrobię wszystko, żebyśmy mogli być znowu szczęśliwi – powiedział Marcin pewnego wieczoru.
Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam szczerość. Wiedziałam, że czeka nas ciężka praca, ale wierzyłam, że jako rodzina damy radę.
Małgorzata, 25 lat