„Mąż nie dbał o siebie i chodził w dziurawych dresach. Zrzucił je dopiero, gdy zobaczył, że pisze do mnie obcy facet”
„– Kto przysłał te kwiaty? – Julek był ciekawy. – Myślałam, że to od ciebie – odparłam z wymownym uśmiechem, bo wiadomo, że zupełnie wyleciały mu z głowy moje imieniny. Zauważyłam, że się trochę speszył, bo pod nosem bąknął jakieś niemrawe życzenia”.

- Listy do redakcji
Podczas śniadania mój telefon zawibrował. Zerknęłam na wyświetlacz i ujrzałam nieznane mi imię – Marcel, a obok fotka całkiem niebrzydkiego faceta. Początkowo byłam kompletnie skołowana, ale po chwili zrozumiałam. Kliknęłam w SMS-a i przebiegłam wzrokiem po treści: „Elwirko, świetnie się gadało. Liczę, że dasz się wyciągnąć jeszcze raz na małą kawusię. Całusy, Marcel”.
Nie mogłam na niego patrzeć
Mój mąż od pewnego czasu był nie w sosie. Wciąż marudził . Zaczynało mnie to powoli irytować. No bo jak długo można znosić taką nadąsaną gębę, kiedy nie ma tak naprawdę żadnych podstaw do wiecznie złego humoru?!
Razem z mężem jesteśmy już ćwierć wieku po ślubie i można powiedzieć, że przetrwaliśmy na naszej drodze chyba każdą przeszkodę, jaką da się napotkać – bunt nastolatków, choroby, finansowe tarapaty po stracie roboty i pożegnanie naszego pupila, który był u naszego boku przez piętnaście długich lat.
Od kiedy nasze życie się unormowało, pociechy opuściły rodzinne gniazdo, a finanse przestały spędzać nam sen z powiek, mój małżonek nagle zaczął marudzić na wszystko. Snuł się po domu w wyciągniętych i dziurawych spodniach dresowych i koszulce, która aż prosiła się o wyrzucenie.
Nie miał ochoty towarzyszyć mi w wyjściach, a nawet zaniedbał codzienne golenie. Kiedy zwracałam mu na to uwagę, pozostawał całkowicie obojętny.
– Co ci dolega? Przed kryzysem wieku średniego już dawno uciekłeś! – próbowałam żartować z jego nastroju, ale ani docinki, ani delikatne sugestie nie przynosiły rezultatu.
Było mi wstyd
Moja koleżanka Alina, która od wielu lat regularnie przychodziła do nas na kawę, również dostrzegła, że coś się z nim dzieje. Zrobił się oziębły nawet w stosunku do niej.
– Już nie mam pojęcia, co powinnam zrobić. Chyba jedyną opcją będzie wymiana Julka na jakiegoś młodszego chłopaka! – z rezygnacją rzuciłam żartem. Czułam zażenowanie tym, że mój małżonek stał się takim burkliwym niechlujnym typem.
Nagle w oczach Aliny pojawił się błysk.
– No wiesz co, to wcale niegłupi pomysł! Trochę zazdrości mogłoby go zmotywować do działania. Jest tak cholernie pewny siebie, że nawet przez myśl mu nie przejdzie, że ktoś inny mógłby cię poderwać.
Pomyślałam, że to absurd. Dobrze jednak wiedziałam, że gdy Alinie wpadnie coś do głowy, nawet najbardziej absurdalny pomysł, będzie ciężko jej wyperswadować. Przypomniałam sobie, jak parę lat temu, kiedy jej mąż przebywał na leczeniu sanatoryjnym, uparła się, że samodzielnie odnowi łazienkę.
Wciąż powtarzała, że on nigdy nie weźmie się za remont, ponieważ jest przekonany, iż ich dwudziestoletnia łazienka nadal wygląda znakomicie. Do dziś mam przed oczami obraz Aliny w kasku ochronnym i okularach, skuwającej płytki i przygotowującej zaprawę klejową. To była kwintesencja jej charakteru! Również teraz wpadła na jakiś pomysł i byłam pewna, że nie da za wygraną, póki go nie zrealizuje.
Koleżanka miała szalony plan
– Słuchaj, mam pomysł. Na początek grzeczne i uprzejme SMS-y. W kontaktach swojej komórki zapiszesz mnie pod imieniem faceta. Tylko błagam, nie żaden Zdzisiek czy Zygmunt, coś co brzmi młodziej. Co powiesz na Marcel? Wyślę ci parę czułych zdań, a ty udasz, że przez przypadek zostawiłaś telefon odblokowany akurat na naszej rozmowie.
Popukałam się znacząco w głowę. Moja przyjaciółka jednak, nie czekając na moją odpowiedź, chwyciła mój smartfon i zaczęła grzebać w ustawieniach, wprowadzając własne poprawki. Dałam sobie z tym spokój, bo próba przekonania jej do czegokolwiek była z góry skazana na porażkę.
Zeszłyśmy na inny wątek, zjadłyśmy resztę ciasta, a potem Alina powędrowała do swojego mieszkania. Prawdę powiedziawszy, jej koncepcja niezbyt do mnie trafiła i wkrótce wyleciała mi z głowy. Parę dni później dostałam niespodziewanie SMS-a. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Marcel. Przez chwilę się głowiłam, kto to taki. Wreszcie mnie olśniło.
Parsknęłam śmiechem. Julek zerknął na mnie z zaciekawieniem. Nie powiedziałam nic więcej, a on tradycyjnie nie ciągnął tematu. Gdy skończyliśmy jeść, włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam do łazienki. Komórkę zostawiłam na blacie.
Kiedy wracałam do kuchni, dotarł do mnie odgłos pośpiesznych kroków Julka zmierzającego do salonu. Zerknęłam na komórkę – wyświetlacz był podświetlony. Faktycznie to zrobił! Byłam naprawdę zdziwiona.
Udałam się do pokoju dziennego z zamiarem wyjaśnienia mu, co to za jeden ten zagadkowy Marcel, jednak Julka najwyraźniej to nie interesowało. Robił dobrą minę do złej gry, więc stwierdziłam, że skoro nic nie mówi, to nie ma co się wpraszać z tłumaczeniami.
Zaczęło mnie to bawić
Wybrałam się do sklepu, przygotowałam obiad, a wieczór spędziliśmy oglądając razem mecz. Nic nadzwyczajnego, zwykły dzień jak co dzień. Z kanapy poderwał mnie dźwięk domofonu.
– Mam paczkę dla pani Elwiry – usłyszałam w słuchawce.
Nie spodziewałam się żadnej przesyłki, dlatego ogromnie mnie to zaskoczyło. Jakie było moje zdumienie, gdy zobaczyłam naręcze przepięknych róż. Akurat obchodziłam imieniny, więc pomyślałam sobie, że to na pewno prezent niespodzianka od którejś z moich pociech, chociaż kompletnie mnie to zaskoczyło.
– Kto przysłał te kwiaty? – Julek był ciekawy.
– Myślałam, że to od ciebie – odparłam z wymownym uśmiechem, bo wiadomo, że zupełnie wyleciały mu z głowy moje imieniny.
Zauważyłam, że się trochę speszył, bo pod nosem bąknął jakieś niemrawe życzenia. Miałam ochotę wybrać numer do Grzesia i spytać go, czy to on nie zapomniał o swojej mamie, ale nagle dostrzegłam, że w kwiatach jest jakaś karteczka:
„Najlepsze życzenia, Elwirko. M.”
No to już przesada. Chyba Alinie odbiło! Chciałam od razu chwycić za telefon i do niej zadzwonić, ale najpierw musiałam zadbać o kwiaty i włożyć je do wazonu. Prawdę mówiąc wyglądały przepięknie.
Mąż był zazdrosny
Kątem oka zauważyłam, że Julek dojrzał karteczkę, którą niechcący zostawiłam na blacie kuchennym. Zrobił się cały czerwony.
– Kto to jest ten cały „M”?
– Sama nie wiem – odparłam.
– Czyżby Marcel? – rzucił prosto z mostu, a ja, odwracając się w jego stronę, popatrzyłam mu prosto w oczy, ledwo powstrzymując się od parsknięcia śmiechem.
Kompletnie zaskoczyło mnie to starcie, więc nie bardzo miałam pojęcie, jak zareagować. Wobec tego jedynie uniosłam ramiona i zajęłam się na powrót wkładaniem roślin do naczynia.
– Co to za jeden, ten Marcel?
– A znajomy. Raczej go nie kojarzysz – bąknęłam pod nosem.
Julek zesztywniał na całym ciele. A potem opuścił mieszkanie, z hukiem zamykając za sobą drzwi.
Zaplanowałam spotkanie
Od razu sięgnęłam po komórkę. Musiałam napisać Alinie o tym, co zrobiła. Sądziłam, że poczuje się niezręcznie, ale ona wręcz tryskała radością, że jej starania odniosły pożądany rezultat! Julek odżył na nowo! Ja z kolei miałam wątpliwości, czy aby na pewno o taki efekt mi chodziło.
Kiedy nadeszła sobota, postanowiłam ugotować obiad, ponieważ spodziewaliśmy się gości – naszych dzieci oraz Aliny z małżonkiem. Przyrządziłam rosół, przyprawiłam mięso na schabowe, oskrobałam kartofle i starłam jarzyny na sałatkę. Minęło sporo czasu, a Julka wciąż nie było w domu. Pewnie z jakieś dwie godziny. Zostawił komórkę, więc nie mogłam do niego zadzwonić
„Dokąd też on się wybrał?” – łamałam sobie głowę, powoli niepokojąc się coraz bardziej. Jeszcze nigdy nie znalazłam się w podobnym położeniu, ponieważ Julek z natury nie należał do zazdrosnych facetów i do tej pory nie było podstaw, by wątpił w moją wierność. Obecnie też takich przesłanek brak, ale najwidoczniej doszedł do wniosku, że związałam się z jakimś młokosem!
Wreszcie doszedł do mnie dźwięk otwieranego zamka.
Byłam w szoku
Rzuciłam się w stronę wejścia. W ręce trzymałam łyżkę do gotowania i miałam na sobie kuchenny fartuch. Prawie straciłam przytomność z wrażenia. Julek wyglądał zupełnie inaczej niż zwykle – był świeżo ogolony, miał krótko ścięte włosy i ubrany był w śnieżnobiałą koszulę! Do tego w ręku dzierżył gigantyczny bukiet, który wielkością przyćmiewał ten otrzymany przeze mnie wcześniej, co najmniej dwukrotnie.
– Przepraszam, że nie pamiętałem o twoich imieninach. No i generalnie… za to, jak się ostatnio zachowywałem. Chyba nieco odpuściłem sobie dbanie o siebie.
– Ale teraz wyglądasz naprawdę rewelacyjnie – odparłam szczerze.
Moje zaskoczenie wzrosło jeszcze bardziej, gdy Julek zawitał do kuchennych włości, by wesprzeć mnie w imieninowych przygotowaniach, przy okazji gawędząc ze mną bez przerwy, a nawet puszczając oko! Cała ta sytuacja tak mnie rozbawiła i wzruszyła, że z trudem tłumiłam chichot.
Gdy zawitali goście, mój wystrojony małżonek stał się prawdziwym królem imprezy. Dolewał wina, obsypywał mnie komplementami, a na koniec zaproponował, bym dotrzymała towarzystwa gościom, podczas gdy on ogarnie bałagan na stole.
Dzieci były równie zaskoczone
Gdy na moment zostałyśmy z Aliną tylko we dwie, od razu rzuciło mi się w oczy jej zwycięskie rozbawienie.
– No i jak idzie czcigodnemu mężowi? – puściła do mnie oko.
– Znakomicie! – parsknęłam.
Ta babska sztuczka rodem z jakiejś brazylijskiej telenoweli naprawdę dała super rezultaty! Alina zerknęła najpierw na swojego męża, a później na mnie.
– Co powiesz na to, żebyśmy teraz podkręciły mojego mężulka? Nieźle sobie radzimy – parsknęła śmiechem.
Ta historia zmieniła nasze życie nie do poznania! Mój mąż zaczął okazywać mi uczucia i dbać o nasz związek zupełnie inaczej niż wcześniej. Teraz często spędzamy czas we dwoje – chodzimy do kina, a nawet zdarza nam się wyskoczyć na kolację do knajpki. Ciągle obdarzamy się czułościami, niczym para świeżo zakochanych! Mój ukochany ani razu nie poruszył tematu Marcela, ale ja na pewno będę Marcelowi dozgonnie wdzięczna za to, co zrobił dla naszego małżeństwa.
Elwira, 60 lat