Reklama

Od zawsze uwielbiałam morze – jego niekończący się szum, piasek między palcami i te magiczne chwile, gdy wstaje świt. Odkąd pamiętam, marzyłam o spędzaniu takich chwil z moim mężem, Kubą. Zbliżał się nasz długo wyczekiwany urlop, który miał być czasem tylko dla nas. Wyobrażałam sobie, jak spacerujemy o poranku po plaży, trzymając się za ręce, z kubkiem kawy w drugiej dłoni.

Reklama

Jednak, jak to często bywa, rzeczywistość była nieco inna. Codzienna rutyna naszego małżeństwa coraz bardziej dawała się we znaki. Kuba po pracy zasypiał na kanapie przed telewizorem, a nasze rozmowy sprowadzały się do wymiany podstawowych informacji. Choć wiedziałam, że mnie kocha, czułam się coraz bardziej samotna. Miałam nadzieję, że ten wyjazd nad morze odmieni naszą relację.

Wolał ryby od żony

– Kochanie, może tym razem spróbujemy coś innego na wakacjach? – zaproponowałam nieśmiało podczas kolacji. – Może zrobimy coś razem? Spacer po plaży, może jakiś romantyczny zachód słońca?

Kuba spojrzał na mnie znad talerza, wycierając usta serwetką.

– Wiesz, myślałem o porannych połowach z Jackiem. Podobno teraz jest najlepszy czas na dorodne okazy.

Przez chwilę czułam się, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Miałam nadzieję, że moje słowa coś zmienią, że on w końcu zrozumie, jak bardzo mi na tym zależy.

– Ale przecież mówiłeś, że chciałbyś też odpocząć, spędzić więcej czasu razem... – próbowałam jeszcze raz, choć w głębi duszy wiedziałam, że moje słowa odbiją się jak groch o ścianę.

Kuba uśmiechnął się pobłażliwie, jakby moje słowa były tylko błahostką.

– Iwonka, będziemy mieli czas na wszystko. Morze, plaża, a połów to tylko część naszego urlopu.

Nie chciałam kontynuować tej rozmowy, wiedząc, że jak zwykle zakończy się na jego obietnicach bez pokrycia. Tej nocy długo wpatrywałam się w sufit, próbując zrozumieć, gdzie popełniłam błąd.

Wygadałam się nieznajomej

Słońce dopiero wschodziło, gdy zdecydowałam się na samotny spacer po plaży. Poranna bryza była chłodna i orzeźwiająca, a miękki piasek łaskotał moje stopy. Spacerowałam powoli, próbując uspokoić myśli i uporządkować emocje. Miałam wrażenie, że wszystko w moim życiu stoi na głowie.

Nagle zauważyłam kobietę siedzącą na brzegu, wpatrującą się w horyzont. Z jakiegoś powodu poczułam potrzebę, żeby do niej podejść.

– Piękny poranek, prawda? – zagadnęłam.

Kobieta podniosła wzrok i uśmiechnęła się smutno.

– Tak, to chyba najlepsza pora dnia.

Usiadłam obok niej. Po chwili się przedstawiła, miała na imię Anka. Zaczęłyśmy rozmawiać o niczym i o wszystkim, jakbyśmy znały się od lat. Wkrótce nasza rozmowa zeszła na temat związków.

– Czasem mam wrażenie, że jestem zupełnie sama, nawet gdy jestem z moim facetem – wyznała Anka, wzdychając ciężko.

– Wiem, o czym mówisz – odparłam, czując, jak w gardle zbiera mi się gula. – Mój mąż chyba zapomniał, jak to jest być razem.

– To dziwne – kontynuowała Anka. – Żyjemy w przekonaniu, że mamy kogoś bliskiego, ale tak naprawdę... jesteśmy samotni.

Nasza rozmowa była dla mnie jak spowiedź. Poczułam się lżej, wiedząc, że nie jestem jedyna. Rozstawałyśmy się z obietnicą, że spróbujemy zadbać o siebie, nawet jeśli oznacza to coś innego niż to, czego się spodziewamy.

To było bez sensu

Po kilku dniach czułam, że nie mogę dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Kuba wracał z połowów zmęczony, a wieczory spędzał na kanapie, zasypiając przed telewizorem. Nie było ani jednego wspólnego spaceru, ani jednej rozmowy, która nie byłaby o rybach. To miały być wakacje?

Podjęłam decyzję. Siedząc naprzeciwko Kuby w naszym wynajętym pokoju, zebrałam się na odwagę.

– Kuba, wracam do domu wcześniej – powiedziałam zdecydowanie.

Zaskoczony, spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

– Co? Dlaczego? Mamy przecież jeszcze tydzień urlopu.

Nie po to tu przyjeżdżałam, żeby być sama na tych wakacjach – odpowiedziałam cicho, ale stanowczo.

Przez chwilę widziałam, jak mój mąż stara się zrozumieć sens moich słów. Chciał się sprzeciwić, wstał nawet z krzesła, ale zamiast tego znowu usiadł ciężko.

– Iwona, przecież... przecież nie było tak źle, prawda? – próbował się bronić, choć w jego głosie wyczułam niepewność.

– Właśnie dlatego wracam. Żeby było lepiej. Dla mnie. Może i dla nas – odpowiedziałam, wstając, by spakować swoje rzeczy.

To była jedna z trudniejszych decyzji, jakie musiałam podjąć, ale wiedziałam, że inaczej nie odzyskam siebie.

Urlop z przyjaciółką był o wiele lepszy

Po tamtych wakacjach spędziłam wiele wieczorów na rozmowach z przyjaciółką, Kasią, która była dla mnie ogromnym wsparciem. Miesiąc później postanowiłam coś zmienić.

– Kasia, a co powiesz na wspólne wakacje? – zaproponowałam pewnego wieczoru przy kieliszku wina.

– Serio? – zapytała z błyskiem w oczach. – Gdzie jedziemy?

To była spontaniczna decyzja, ale jedna z najlepszych, jakie mogłam podjąć. Kasia i ja wybrałyśmy się do malowniczej Toskanii. Nie pytałam męża o zdanie. Nasze dni były pełne śmiechu, zwiedzania urokliwych miasteczek i degustacji lokalnych specjałów. Czułam się, jakbym na nowo odkrywała świat, a przede wszystkim siebie.

Pewnego wieczoru, siedząc na tarasie z widokiem na wzgórza, podzieliłam się z Kasią swoimi przemyśleniami.

– Wiesz, dopiero teraz czuję, że zaczynam żyć naprawdę – powiedziałam, wpatrując się w zachodzące słońce. – To niesamowite, jak łatwo można zapomnieć, co jest naprawdę ważne.

– To prawda – odpowiedziała Kasia, sięgając po kieliszek wina. – Czasem musimy się zgubić, by się odnaleźć.

Tamte wakacje były dla mnie przełomowe. Zrozumiałam, że mogę być szczęśliwa, nawet jeśli oznacza to coś innego, niż wyobrażałam sobie rok wcześniej.

Jakby nagle się obudził

Powrót do codzienności po wakacjach w Toskanii był wyzwaniem, ale czułam się silniejsza. Miałam wrażenie, że na nowo poznałam siebie. Spotkanie z Kubą po moim powrocie było pełne napięcia, ale i nadziei.

Jak było na wakacjach? – zapytał, gdy usiedliśmy razem przy stole. Jego ton był nieco niepewny, jakby nie wiedział, czego się spodziewać.

– Było niesamowicie – odpowiedziałam z uśmiechem. – Nauczyłam się wielu rzeczy o sobie. I o tym, czego potrzebuję.

Kuba skinął głową, patrząc na mnie uważnie.

– Chciałem z tobą porozmawiać o nas. Wiem, że nie wszystko poszło tak, jak powinno.

Westchnęłam, czując, że ta rozmowa jest nieunikniona.

– Wiesz, zrozumiałam, że nie mogę żyć tylko z nadzieją na zmianę. Muszę działać. Chcę, żebyśmy spróbowali razem to naprawić, ale oboje musimy się zaangażować.

– Chcę tego – powiedział Kuba, a jego głos był pełen determinacji. – Może powinniśmy zacząć od małych rzeczy. Jak... więcej rozmów, wspólne wieczory, takie prawdziwe, nie przed telewizorem.

Ta rozmowa była pierwszym krokiem do zmian. Nie oznaczała, że wszystko będzie idealnie, ale dała mi nadzieję, że możemy spróbować. A już prawie straciłam nadzieję.

Spróbowaliśmy od nowa

Siedząc wieczorem przy biurku, wpatrywałam się w puste kartki notatnika. Zastanawiałam się, jak wiele zmieniło się w moim życiu w ciągu ostatniego roku. To była podróż pełna wzlotów i upadków, ale nauczyła mnie jednego – że mam prawo być szczęśliwa i decydować o swoim losie.

Moje małżeństwo z Kubą nie było już takie jak dawniej, ale oboje staraliśmy się, aby je naprawić. Często wracaliśmy do rozmów, jak tamta przy stole, rozmawiając otwarcie o swoich potrzebach i oczekiwaniach. Czasem się kłóciliśmy, czasem się śmialiśmy, ale zawsze staraliśmy się być szczerzy.

Odkryłam, że nie muszę rezygnować z siebie, by kogoś zadowolić. Dzięki rozmowom z Kasią i wsparciu przyjaciół zrozumiałam, że to, co naprawdę się liczy, to być w zgodzie ze sobą.

Nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość. Nie miałam pewności, czy moje małżeństwo przetrwa próbę czasu. Ale teraz wiedziałam jedno: jestem gotowa stawić czoła każdemu wyzwaniu, które stanie na mojej drodze. Może nie zawsze będzie łatwo, ale przynajmniej będę wiedziała, że idę własną ścieżką.

Zamknęłam notatnik z uśmiechem. Nadeszła noc, a jutro było pełne nowych możliwości. Nie bałam się już samotności, bo wiedziałam, że najważniejszą osobą w moim życiu jestem ja sama.

Iwona, 37 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama