„Mój mąż wracał późno i pachniał waniliowymi perfumami. Mdliło mnie od tego zapachu i kłamstw, którymi mnie karmił”
„Myślałam, że przesadzam. Ale gdy wszedł do sypialni, coś we mnie zadrżało. Ten zapach – słodki, intensywny, kobiecy. Obcy. Wytrzymałam wtedy. Wytłumaczył, że to koleżanka z biura, Sandra. Że używa takich perfum, że wszystko nimi przesiąka. Pomyślałam, że to przecież możliwe. Chciałam wierzyć”.

- Redakcja
Nie wiem, o której znowu wróci. Ale zostawiłam mu zapalone światło w kuchni, bo tak robiliśmy zawsze – nawet wtedy, gdy jeszcze pisał, że będzie spóźniony. Teraz już nie pisze. Czasem nawet nie odbiera. Siedzę przy stole, w starym swetrze z plamą po kawie, której nie chciało mi się doprać. W telewizorze leci jakiś film, ale nawet nie wiem, co to. Nie śledzę. Wpatruję się w ekran jak w punkt skupienia, żeby nie myśleć, nie analizować, nie czuć. Przez uchylone okno słychać miasto – klaksony, tramwaje, życie.
Kiedyś mówił, że nie może się doczekać powrotu do domu. Że bez mojej herbaty wieczór się nie liczy. Teraz wieczory spędza nie wiadomo gdzie. A jak wraca, to... pachnie. I nie jest to mój zapach. Pamiętam ten pierwszy raz. Pocałował mnie w czoło na powitanie, zostawił torbę przy drzwiach, poszedł pod prysznic. Myślałam, że przesadzam. Ale gdy wszedł do sypialni, coś we mnie zadrżało. Ten zapach – słodki, intensywny, kobiecy. Obcy. Wytrzymałam wtedy. Wytłumaczył, że to koleżanka z biura, Sandra. Że używa takich perfum, że wszystko nimi przesiąka. „Zostaje na wszystkim”, powiedział. Pomyślałam, że to przecież możliwe. Chciałam wierzyć. Naprawdę chciałam. Rozmyślania przerwał mi telefon. Magda.
– No i co? Znowu późno? – słyszę jej głos, bez przywitania.
– Miałaś nosa – westchnęłam. – Jeszcze go nie ma.
– A perfumy?
– Pachniał, jak wszedł wczoraj. Ale nie pytaj, nie chcę o tym mówić.
– Ada, przecież to się robi chore. Może on... może to już nie tylko perfumy?
– Nie, nie mów tak. Może rzeczywiście Sandra... Może one naprawdę tak długo się utrzymują.
– Przestań. Jesteś zbyt inteligentna, żeby wierzyć w takie bajki.
– Dobra, kończę. Nie chcę, żeby słyszał, że znowu z kimś o nim gadam.
– Jeszcze cię nie rozgryzł, co?
Rozłączyłam się bez odpowiedzi. Usiadłam z powrotem przy stole. Patrzyłam na swój cień w szybie. I pomyślałam, że kiedyś też pachniałam pięknie dla niego.
Miałam ochotę krzyczeć
– Znowu pachniesz tymi perfumami. Która to ma takie?
Zapytałam cicho, nie odrywając wzroku od kubka z herbatą. Wrócił późno. Tak późno, że herbata była już zimna. A on jak zawsze – nonszalancki, roztargniony. Jakby wszystko było w porządku. Jakby niczego nie czuł.
– Daj spokój – rzucił z uśmiechem, jakby to była drobnostka. – Sandra po prostu ma cholernie mocne perfumy. Całe biuro tym przesiąkło.
– A ty chyba najbardziej – mruknęłam, zerkając na jego marynarkę. Usiadł naprzeciwko mnie i zdjął zegarek, jakby właśnie wrócił z siłowni, a nie od innej kobiety.
– Przestań. Robisz sceny o zapach – zaśmiał się nerwowo. – Nie przesadzaj, Ada.
Zamilkłam. W głowie miałam milion słów, ale żadne nie chciało się wydostać. Miałam ochotę krzyczeć, rzucać talerzami, płakać, ale nie zrobiłam nic. Siedziałam i tylko patrzyłam, jak je kanapkę, którą sam sobie zrobił. Kiedyś robiłam mu kolacje. Kiedyś czekałam z ciepłą zupą. Teraz czekałam z pytaniami. W środku się gotowałam. Chciałam wierzyć, ale coś we mnie już zaczynało pękać. Coraz trudniej było mi się okłamywać. Nie ufałam już ani jemu, ani sobie. Może to nie było nic. Może naprawdę te perfumy były tak silne. Ale to było jednak mało prawdopodobne...
Serce waliło mi w piersi
Nie mogłam już dłużej czekać. Każdy dzień przynosił nowe wątpliwości, a ja czułam się jak w pułapce. Zacisnęłam zęby i postanowiłam działać. Najpierw przeszukałam jego rzeczy – marynarki, spodnie, torbę. W kieszeniach znalazłam drobne, które pewnie należały do niego, ale które nigdy nie pachniały tak, jak teraz. Znalazłam też parę rachunków z restauracji, do których nigdy mnie nie zabrał. Serce waliło mi w piersi. Czy to już dowody? A może paranoja? Nie mogłam się powstrzymać.
Potem sięgnęłam po jego telefon. Wiedziałam, że to złe, że to zdrada zaufania, ale poczucie niepewności było silniejsze. Przeglądałam wiadomości, powoli, bo każde zdanie mogło wywołać katastrofę. I znalazłam krótkie rozmowy ze Sandrą… Nie były otwarte, ale ton, słowa, uśmiech w emoji – wszystko brzmiało… intymnie. Zamarłam. Chciałam wszystko zamknąć, odłożyć telefon, ale ciekawość była silniejsza niż strach. Kiedy później przyjechał, nie mogłam już ukryć napięcia. Od razu wyczuł, co się święci.
– Ty… – zaczął, gdy zobaczył moje oczy. – Jesteś… chora? Przeglądasz moje wiadomości?
– Bo nie mam innego sposobu, żeby się dowiedzieć prawdy! – krzyknęłam w przypływie wściekłości, a zaraz potem poczułam wyrzuty sumienia.
– To może już przestań mnie traktować jak wroga? – dodał, próbując uspokoić sytuację.
Patrzyłam na niego i czułam mieszankę gniewu, bólu i rozpaczy. Czy naprawdę musiałam być tą kobietą, która sprawdza kieszenie męża? Serce mi pękało, a w głowie kłębiły się myśli: „Czy to koniec? Czy jeszcze coś możemy uratować?”. Milczenie między nami było gęste i ciężkie. To nie był już tylko zapach perfum – to była niewidzialna przepaść, którą zaczynałam dostrzegać.
Wszystko straciło sens
Nie planowałam tego, a jednak znalazłam się w miejscu, z którego nie mogłam już zawrócić. Stałam w przedpokoju, cicho, prawie bez tchu, gdy usłyszałam, że Radek odbiera telefon. Nie zauważył, że stoję tak blisko.
– Nie wiem, jak długo jeszcze dam radę udawać… Ona coś już podejrzewa – powiedział. Jego głos był napięty, lekko drżący.
– Nie mów mi, że znowu z nią spałeś – odezwała się... Sandra! Tak to była na pewno ona!
– Nie, nie… Ale czuję się jak świnia – odparł Radek, a ja poczułam, że coś we mnie pęka.
Nie mogłam już dłużej zostać w cieniu. Weszłam do pokoju, a on odwrócił się nagle, jakby miał świadomość, że usłyszałam każdy fragment.
– Z kim to tak czule rozmawiasz, Radeczku? – wyrwało mi się, a gardło dusił mnie krzyk.
Milczał. Milczenie było ciężkie, przytłaczające. Nie próbował niczego tłumaczyć. Stał tam, sparaliżowany, a ja patrzyłam na niego jak na obcego człowieka. Ten dom, te ściany, nasze wspólne życie – wszystko nagle straciło sens. Czułam w sobie mieszankę wściekłości i pustki. To nie był już tylko zapach perfum, niepokój ani zazdrość. To była prawda, której nie chciałam znać. Prawda, która zdawała się rosnąć w mojej głowie, aż wszystko wokół zaczęło drżeć. Nie wiedziałam, czy krzyknąć, płakać, czy po prostu odejść. Ale wiedziałam jedno – od tej chwili nic już nie będzie takie samo.
Jego oczy były pełne skruchy
Noc była ciężka. Siedzieliśmy w półmroku sypialni, a cisza ciążyła jak ołów. Radek próbował coś mówić, ale każde słowo wydawało się niewystarczające. W końcu wzięłam głęboki oddech i postanowiłam zażądać prawdy.
– To ile razy mnie zdradziłeś? – spytałam cicho, ale twardo.
– Nie wiem… Raz, może dwa – odparł. Patrzył mi w oczy, jakby próbował odnaleźć coś, co mogłoby złagodzić wyrok w mojej głowie.
– Czyli nie wiesz nawet, ile razy mnie okłamałeś – wyrzuciłam z siebie, a słowa odbiły się od ścian, jak echo.
Milczał. Jego oczy były pełne skruchy, ale moje serce już nie chciało wierzyć w nic. Każde jego wytłumaczenie brzmiało jak fałszywa melodia.
Czułam, jak wszystko we mnie pęka. Zaufanie, które budowałam latami, rozsypało się w proch. To nie była już tylko zdrada fizyczna – to był upadek całego świata, który znałam.
– Jak mogłeś…? – wyszeptałam, ale głos się złamał. – Jak mogłeś patrzeć na mnie tak… i robić to za moimi plecami?
– Nie myślałem… – zaczął, a ja przerwałam mu ruchem ręki. Nie chciałam słuchać. Nie mogłam.
Siedziałam w półmroku, a w głowie mi huczało. Jakby wszystko we mnie się zapadło. Nawet nie krzyczałam. Po prostu… przestałam istnieć. Ta noc nie miała końca. Każdy oddech, każdy szelest był przypomnieniem, że mój świat zmienił się nieodwracalnie.
Zostałam sama z bólem i pustką
Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do Sandry. Chciałam spojrzeć jej w oczy, zobaczyć, czy czuje choćby odrobinę winy. Stałam przed jej drzwiami, a serce waliło mi jak szalone. Otworzyła i uśmiechnęła się, jakby wszystko było w najlepszym porządku.
– Czy ty w ogóle rozumiesz, co zrobiłaś? – zapytałam, próbując opanować drżenie głosu.
– To nie ja, to twój mąż. On przyszedł do mnie – odparła spokojnie, jakby mówiła o prognozie pogody.
– Nie jesteś dzieckiem. Wiedziałaś, że jest żonaty! – warknęłam, a słowa wychodziły ze mnie jak pociski.
– Nie jestem odpowiedzialna za cudze decyzje – odparła, wciąż zimna, jak lód.
Stałam tam, czując narastającą pustkę. To miała być konfrontacja, chwila wyjaśnienia, a stało się najgorsze – poczułam się jeszcze bardziej samotna. Nie było nikogo, kto by stanął po mojej stronie. Sandra była obojętna, Radek milczał, a przyjaciółka nie mogła mnie pocieszyć. Czułam w sobie gniew, rozgoryczenie i niekończącą się tęsknotę za tym, co utraciłam. Nie mogłam już ufać nikomu. Wszystko, co budowałam przez lata, rozsypało się w pył. Odeszłam, zostawiając ją samą z jej niewzruszonym uśmiechem. Każdy krok do samochodu był ciężki. Czułam, że świat, który znałam, zniknął. A ja zostałam sama, z bólem i pustką, której nic nie mogło wypełnić.
Adrianna, 36 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Chciałam związać koniec z końcem, więc wynajęłam pokój miłemu lokatorowi. Skradł nie tylko moje serce, ale i precjoza”
- „Ojciec całe życie harował po nocach, a my żyliśmy na skraju ubóstwa. Długi rosły, aż w końcu odkryłem, na co szła kasa”
- „Kochanek wziął ode mnie pieniądze na formalności spadkowe. Bajka szybko się skończyła, gdy chciałam zwrotu pożyczki”