Reklama

Od jakiegoś czasu czułam, że coś jest nie tak. Nasze rozmowy stały się bardziej powierzchowne, jakby dzielił nas niewidzialny mur. Robert spędzał coraz więcej czasu poza domem, a kiedy był, wydawał się być myślami gdzie indziej. Było to dla mnie niepokojące, ale jeszcze bardziej zaskakujące było zmienione zachowanie mojej matki.

Reklama

Byłam zszokowana

– Mamo, wszystko w porządku? – zagadnęłam ją, kiedy pewnego dnia przyszła z wizytą.

– Oczywiście. Czemu pytasz? – odpowiedziała, ale unikała mojego wzroku, podobnie jak Robert.

Przestałam czuć się pewnie w swoim własnym domu. Intuicja podpowiadała mi, że coś się dzieje za moimi plecami. W końcu zdecydowałam się na krok, który do tej pory wydawał mi się niewyobrażalny. Zatrudniłam detektywa, chcąc odkryć prawdę. Miałam nadzieję, że moje obawy okażą się bezpodstawne. Niestety, prawda była bardziej bolesna, niż mogłam przypuszczać.

Po zebraniu dowodów, które potwierdziły moje obawy, poczułam, jakby ziemia osunęła mi się spod stóp. Robert, mój mąż, zdradzał mnie z moją matką. Siedziałam na kanapie w salonie, próbując uporządkować myśli, gdy nagle Robert wszedł do pokoju.

– Wyglądasz, jakbyś widziała ducha – zapytał, próbując nawiązać kontakt wzrokowy.

Spojrzałam na niego, walcząc ze łzami. Chciałam krzyczeć, ale zamiast tego powiedziałam:

– Wszystko w porządku. Tylko… dużo myślę ostatnio.

– O czym? Może mogę pomóc? – zapytał z troską w głosie, której kiedyś tak bardzo pragnęłam.

Zacisnęłam dłonie w pięści, próbując utrzymać spokój. Wiedziałam, że muszę zagrać w ich grę, by odkryć prawdę do końca.

– O naszej przyszłości – odparłam, zmuszając się do uśmiechu.

Robiłam dobrą minę

Robert usiadł obok mnie, a ja poczułam, jak każda komórka w moim ciele protestuje przeciwko jego dotykowi.

– Wiesz, że zawsze jestem tu dla ciebie, prawda? – powiedział.

Skinęłam głową, choć w głębi duszy czułam tylko pustkę. Moje serce było pełne sprzecznych emocji, umysł próbował pojąć zdradę, której stałam się ofiarą. Zamiast skonfrontować się z nimi wprost, postanowiłam opracować plan, który miał im pokazać, jak to jest być zdradzonym przez najbliższych.

– Tak, wiem – odpowiedziałam cicho, choć w moim sercu zrodziła się nowa determinacja.

Wiedziałam, że ta gra dopiero się zaczyna. Obserwowałam ich z ukrycia, jak gdyby byli postaciami w sztuce, którą sama napisałam. Robert stał w kuchni, nerwowo mieszając herbatę, a moja matka siedziała przy stole, bawiąc się obrączką na palcu.

– Co się dzieje? – zapytała nagle, nie podnosząc wzroku. – Czuję, że coś się zmieniło.

Robert spojrzał na nią, jego twarz wyrażała napięcie.

– Nic się nie dzieje, po prostu jestem zmęczony – odpowiedział, ale jego głos drżał, jakby w niego samego nie wierzył.

Podsłuchałam ich

Zatrzymałam oddech, nasłuchując z drugiego pokoju. W głębi duszy czułam dziwną satysfakcję z tego, jak ich nerwowość zaczynała narastać.

– To przez nią, prawda? Monika coś podejrzewa?

– Nie wiem. Ale musimy być ostrożni. Jeśli się dowie…

Zacisnęłam zęby, czując, jak fala adrenaliny przepływa przez moje ciało. W tej grze to ja miałam kontrolę, a oni nie wiedzieli, że obserwuję każdy ich ruch.

Po cichu wróciłam do swojego pokoju, trzymając w ręku notatnik, w którym zapisywałam wszystkie ich rozmowy. Czułam się jak detektyw, próbując odkryć każdy szczegół, który mógłby mi umknąć.

Zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, Kasi.

– Monika, co się dzieje? Brzmisz dziwnie – powiedziała.

– Chodzi o Roberta i moją matkę…

Rozpoczęłam opowieść, a w miarę jak opowiadałam, słyszałam, jak jej oddech staje się coraz płytszy. Wiedziałam, że jej reakcja będzie pełna emocji, ale potrzebowałam, by ktoś inny też to zrozumiał.

– To jest chore! – wykrzyknęła na koniec. – Musisz coś z tym zrobić!

Jej słowa rezonowały we mnie, wiedziałam, że ma rację. Ale w tej chwili czułam, że to ja kontroluję tę chorą sytuację. I mimo bólu, który w sobie nosiłam, nie chciałam jeszcze zakończyć tej gry.

Atmosfera była niezręczna

Zorganizowałam spotkanie rodzinne. Atmosfera była napięta, czułam to w powietrzu. Każdy z nas wiedział, że ten obiad nie będzie zwykłym rodzinnym spotkaniem.

– Co ugotowałaś? Pachnie wybornie – Robert próbował rozluźnić atmosferę, nie zdając sobie sprawy, że jego słowa były jak puste dźwięki.

– To niespodzianka – odpowiedziałam z tajemniczym uśmiechem, stawiając naczynia na stole.

Moja matka siedziała naprzeciwko, unikając mojego wzroku. Wiedziałam, że coś przeczuwała.

– Mamo, dlaczego jesteś taka cicha dzisiaj? – zapytałam, starając się, by ton mojego głosu był neutralny.

– Ach, po prostu zmęczenie – odparła, próbując wymusić uśmiech.

Podczas obiadu rozmawialiśmy o błahostkach, ale wiedziałam, że to tylko cisza przed burzą. W końcu postanowiłam rzucić pierwszą bombę.

– Wiecie, ostatnio dużo myślałam o zaufaniu i zdradzie. Ciekawe, jak bliscy potrafią zaskoczyć, prawda? – rzuciłam niby od niechcenia.

Zauważyłam, jak Robert zamarł, a jego widelec zawisł w powietrzu. Moja matka spuściła wzrok, bawiąc się obrusem.

– Co masz na myśli? – spytał Robert, starając się brzmieć obojętnie, ale widziałam, że jego oczy były pełne niepokoju.

– Och, nic szczególnego. Po prostu przemyślenia – powiedziałam, podnosząc kieliszek z winem. – Za szczerość i rodzinne więzi! – dodałam, unosząc toast.

Próbował się tłumaczyć

Czułam, że moja gra zaczyna ich dotykać, ale jeszcze nie byłam gotowa na pełne ujawnienie prawdy. W tej chwili to ja miałam kontrolę, a ich nerwowość była moją satysfakcją. Gdy wróciliśmy do domu, oboje wiedzieliśmy, że coś wisi w powietrzu, coś, czego żadne z nas nie chciało wypowiedzieć na głos.

– Monika, musimy porozmawiać – zaczął, siadając naprzeciwko mnie.

– Naprawdę? Po tylu latach chcesz porozmawiać? – Uniosłam brew, nie kryjąc sarkazmu w głosie.

– Wiem, że to, co zrobiłem, było złe, ale…

– Ale co? – przerwałam mu, zanim zdążył dokończyć. – Myślałeś, że nigdy się nie dowiem? Że zawsze będę ślepa na to, co się dzieje?

Jego spojrzenie uciekło gdzieś w bok, jakby próbował znaleźć odpowiedź na ścianie.

– To skomplikowane… Twoja matka…

– Nie mieszaj jej do tego – rzuciłam ostro. – Zawiodłeś mnie. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę mogła ci wybaczyć.

Zapadła chwila ciszy, którą przerywało jedynie ciche tykanie zegara. Czułam, że jestem na rozdrożu, niepewna, co zrobić dalej.

– Co zamierzasz teraz zrobić? – zapytał cicho, jakby bał się usłyszeć odpowiedź.

– Muszę to przemyśleć – powiedziałam, wstając z krzesła. – Potrzebuję przestrzeni, żeby zrozumieć, co chcę dla siebie.

Zostawiłam go w kuchni, z jego winą i moim bólem. Czułam, że muszę odejść, by odkryć, co naprawdę jest dla mnie ważne. Moje serce było ciężkie, ale wiedziałam, że to pierwszy krok ku wolności.

Nie dałam mu szansy

– Muszę odejść. To jedyne wyjście – powiedziałam następnego dnia, patrząc na jego zszokowaną twarz. Wiedziałam, że nie zrozumie. Ale ja nie mogłam dłużej żyć w tym fałszu.

– Proszę, przemyśl to. Mogę się zmienić, możemy zacząć od nowa – błagał.

– Nie możemy naprawić czegoś, co zostało tak głęboko zranione. To nie jest już nasza droga.

– A mama? Co z nią? – zapytał, jakby szukał jakiejkolwiek deski ratunkowej.

– Potrzebuję czasu, żeby to zrozumieć, ale teraz muszę zadbać o siebie – odpowiedziałam, oddychając głęboko, by zachować spokój.

– Będę tęsknił. Zawsze cię kochałem – powiedział, a ja widziałam w jego oczach, że mówi szczerze. Ale to nie wystarczyło, nie teraz.

– I ja ciebie. Ale czasem miłość nie wystarcza. Musimy się pożegnać – powiedziałam, a moje serce ścisnęło się na myśl o tym, co tracimy.

Odeszłam, nie oglądając się za siebie. Każdy krok wydawał się ciężki, ale czułam się coraz bardziej wolna. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale gdzieś tam czekała na mnie nowa przyszłość, zbudowana na moich zasadach. Miałam szansę na nowe życie i zamierzałam ją wykorzystać.

Reklama

Monika, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama