Reklama

Pracowałam jako nauczycielka w podstawówce, dzieci mnie lubiły, a za dwa miesiące miałam wyjść za mąż za Adama. Ślub był już zaplanowany. Taki, o jakim marzyłam od dziecka. Tylko… Adam ostatnio jakby zniknął. Niby jest obok, ale bardziej obok niż ze mną. Zostaje dłużej w pracy, chodzi spotkania z kolegami z biura, a jak już wraca do domu, to jest wgapiony w telefon albo w telewizor. Czasem myślę, że jakby go nie było, to różnicy bym nie poczuła.

Reklama

– Patrz, jakie zaproszenia znalazłam! Prawda, że piękne? – zapytałam go któregoś wieczoru, rozkładając przed nim katalog z projektami.

Mhm, no, ładne – mruknął, nie podnosząc wzroku znad telefonu.

– Które wybrać? Bo ja się waham… Może te z wytłaczanym wzorem? Albo te z napisem „miłość” w złotych literach?

Adam odłożył telefon, ale popatrzył na mnie jak przez szybę.

Wybierz, co chcesz. Ja się na tym nie znam.

Poczułam, że coś we mnie pęka. Czy to naprawdę normalne? Czy on mnie jeszcze kochał? Bałam się go o to zapytać. Bałam się, co odpowie. Tłumaczyłam sobie, że ludzie mają kryzysy i przechodzą przez to. A może się tylko oszukiwałam.

Ogarnęła mnie panika

– Masz chwilkę? Chciałabym porozmawiać – powiedziałam nieśmiało, siadając naprzeciw niego przy kuchennym stole.

Adam znowu siedział w telefonie, coś przewijał, coś klikał.

– O co chodzi? – zapytał, nie podnosząc wzroku.

– No… o ślub. O nas. Wydajesz się taki… obcy. Chciałabym, żebyśmy razem to wszystko planowali, a mam wrażenie, że ja robię wszystko sama. Nie wiem nawet, czy ty się tym wszystkim cieszysz – powiedziałam szybko, bo czułam, jak serce mi wali.

Adam odłożył telefon i w końcu spojrzał mi w oczy, ale ten jego wzrok… zimny, zmęczony. Jeszcze rok temu potrafił godzinami opowiadać o naszych planach na przyszłość. Teraz patrzył na mnie, jakbym go męczyła.

– Nie wiem, co ci mam powiedzieć – zaczął powoli. – Może... może to wszystko idzie za szybko? Może my... pędzimy w coś, co nie jest do końca dla nas?

Ogarnęła mnie panika. Co? Nie dla nas?

– O czym ty mówisz? Przecież jesteśmy razem od trzech lat, oświadczyłeś mi się, planowaliśmy wspólne życie, ślub, dzieci… A teraz co? Chcesz się wycofać?

Zerwał się z krzesła, a jego twarz była blada jak ściana.

Nie wiem, czy potrafię być z tobą do końca życia – powiedział to cicho, ale każde słowo wbiło mi się w serce jak nóż.

Siedziałam bez ruchu.

– Co powiedziałeś?! – zapytałam, choć dobrze słyszałam.

Chciałam, żeby to odwołał, żeby powiedział, że to żart, że się przejęzyczył. Adam tylko popatrzył na mnie z tym pustym, zmęczonym wzrokiem. Nie odezwał się. Nie bronił się. Nie tłumaczył. Patrzyłam na niego jeszcze chwilę, jakby to, co powiedział, miało zaraz zniknąć, wyparować. W końcu wstałam i wyszłam.

Łzy popłynęły mi po policzkach

Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Leżałam w łóżku, patrzyłam w sufit, a słowa Adama dźwięczały mi w głowie jak mantra. Nie wiem, ile razy je powtarzałam w myślach, zanim w końcu wstałam i boso poszłam do kuchni. Popatrzyłam na rozrzucone zaproszenia, próbki menu, notatki z planami ślubu. Nagle zrozumiałam, że to wszystko jest kompletnie pozbawione sensu. Odruchowo sięgnęłam po telefon. Zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do mamy.

– Cześć, mamo…

– Julka? Co się stało? Słyszę po głosie, że coś jest nie tak…

Ślubu nie będzie – powiedziałam jednym tchem. – Nie mogę tego zrobić, nie mogę wyjść za kogoś, kto nie wie, czy chce ze mną być.

– Och… Przyjedź do nas, dobrze? Zjemy coś, pogadamy…

Nie pojechałam. Zostałam w mieszkaniu. Nie wiem, ile czasu minęło, gdy zadzwonił Adam. Nie odebrałam. Nie miałam siły ani ochoty słuchać jego tłumaczeń, wyjaśnień, które i tak nic nie zmienią. Jak miałam z nim rozmawiać, skoro on sam nie wiedział, czy mnie chce? Po chwili przyszła wiadomość:

„Odezwij się, proszę. Porozmawiajmy”.

Nie odpowiedziałam, tylko zakryłam twarz dłońmi, a łzy popłynęły mi po policzkach.

Popatrzyłam na niego z wyrzutem

Siedziałam w parku i patrzyłam na ludzi. Nie wiedziałam, jak długo na niego czekałam. Serce zabiło mi mocniej, gdy zobaczyłam go zbliżającego się w moją stronę. Adam wyglądał na zmęczonego, jakby nie spał całą noc.

– Dlaczego nie odbierasz?– powiedział cicho.

Popatrzyłam na niego z wyrzutem. Nie odpowiedziałam. Ale on nie odpuszczał.

– Proszę… – wyszeptał i usiadł obok mnie. – Nie chciałem cię zranić. To, co powiedziałem… to było w emocjach. Byłem wściekły, zestresowany, przestraszony tym wszystkim… Nie wiedziałem, co mówię.

– A może właśnie wtedy powiedziałeś prawdę? – przerwałam mu, patrząc mu w oczy. – Może właśnie wtedy powiedziałeś, co naprawdę myślisz?

Adam spuścił wzrok.

– Nie wiem… Może… Może faktycznie się boję. Ślub, całe życie…

– Wiesz, czego ja się boję? – powiedziałam cicho, ale pewnie. – Że za kilka lat usłyszę od ciebie to samo, tylko wtedy będziemy już mieć dzieci, wspólny dom, kredyt na dwadzieścia lat. A ty mi wtedy powiesz, że jednak nie jesteś pewny, czy to jest to.

Adam otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale tylko popatrzył na mnie.

Nie mogę tego zapomnieć – powiedziałam po chwili. – Te słowa… Nie wiem, jak mam się związać z kimś, kto sam nie wie, czy chce być ze mną.

Adam chciał położyć swoją dłoń na mojej, ale się odsunęłam.

– Julia…

– Nie. Ty nie wiesz, czego chcesz, ale ja wiem. Chcę być z kimś, kto wie, że chce być ze mną.

Wstałam i odeszłam. Znowu. Tylko tym razem czuję, że to naprawdę koniec.

W głowie miałam chaos

Wróciłam do domu, zamknęłam za sobą drzwi i… po prostu stałam w przedpokoju, jakby to było obce miejsce. Patrzyłam na nasze zdjęcia na ścianie: z wakacji, z naszych pierwszych wspólnych świąt, z Sylwestra dwa lata temu, kiedy oświadczył mi się na rynku, przy wszystkich. Otarłam oczy rękawem swetra, wzięłam głęboki oddech i usiadłam na kanapie. W głowie miałam chaos. Próbowałam sobie wmówić, że to był tylko impuls, że się wkurzył, że przecież ludzie czasem mówią rzeczy, których nie myślą naprawdę. Ale… coś mi mówiło, że to nie była tylko chwila słabości. Że Adam czuł to od dawna, tylko bał się to powiedzieć. Wyciągnęłam telefon, wybrałam numer mojej przyjaciółki.

– Nie wiem, co robić… On powiedział, że nie wie, czy potrafi być ze mną do końca życia… – głos mi się załamał, a łzy znowu popłynęły ciurkiem.

– Co?! – Weronika aż krzyknęła do słuchawki. – To idiota! Jak mógł ci coś takiego powiedzieć?!

– Może to moja wina… Ślub, te wszystkie plany… Może go to przerosło…

– Błagam cię! Nie tłumacz go! To on nie wie, czego chce, nie ty! Ty masz prawo chcieć miłości, rodziny, bezpieczeństwa. Nie możesz się godzić na byle co.

Westchnęłam, otarłam łzy. Wiedziałam, że Weronika ma rację. Tylko serce bolało. Wieczorem Adam znowu dzwonił. Siedziałam z telefonem w ręku, patrzyłam na jego imię na ekranie, a potem… odrzuciłam połączenie. Po chwili dostałam SMS-a:

„Nie chcę cię stracić. Możemy porozmawiać?”.

Nie odpisałam. Po prostu wygasiłam telefon. Leżałam w ciemności, w pustym mieszkaniu i pomyślałam, że czasem lepiej odejść, zanim zostanie tylko żal.

Byłam bliska łez

Adam znowu zadzwonił. Nie odpuszczał – kolejne połączenie, kolejne, kolejne. W końcu odebrałam.

– Błagam cię, porozmawiajmy – powiedział od razu, bez przywitania.

Czego ty ode mnie chcesz? – mówię cicho, zmęczona.

– Spotkajmy się. Proszę.

Godzinę później siedzieliśmy w kawiarni. Patrzyłam na niego. Był blady, zmęczony, z podkrążonymi oczami.

– Julia, ja... – zaczął w końcu. – Nie wiem, co powiedzieć. Wiem, że cię zraniłem. Nie chciałem tego. Po prostu... boję się. Boję się, że nie podołam. Że nie będę wystarczający. Że nie dam ci tego, czego potrzebujesz. I dlatego to powiedziałem wtedy. Nie wiedziałem, jak inaczej ci to powiedzieć.

– Nie potrzebuję kogoś, kto się waha. Kto nie wie.

Pochylił głowę, cicho westchnął, ale nie zaprotestował.

Może kiedyś zrozumiesz, co straciłeś – dodałam po chwili. – A może nie.

Wyszłam, nie oglądając się za siebie. Bo wiedziałam, że jeśli teraz się odwrócę, to się rozpłaczę.

Zrozumiałam, co jest ważne

Przestałam czekać na wiadomość, na telefon, na przeprosiny, które i tak nie zmienią tego, co się wydarzyło. Zrozumiałam, że życie to nie bajka. Nie zawsze kończy się happy endem. Czasem ktoś, kogo kochasz, odchodzi. Czasem ty musisz odejść, żeby się nie zgubić. I choć serce ci pęka, choć tęsknisz za tym, co mogło być, to wiesz, że musisz iść dalej.

Może Adam był dla mnie tylko lekcją – bolesną, ale potrzebną. Dzięki niemu zrozumiałam, że miłość to nie tylko słowa, ale też czyny, wybory, decyzje. Że chcę być z kimś, kto będzie chciał być ze mną nie tylko wtedy, gdy jest łatwo, ale przede wszystkim wtedy, gdy jest trudno. Nie wiedziałam, co dalej. Może za miesiąc, za rok, znowu spotkam kogoś, kto spojrzy na mnie tak, jak Adam już dawno przestał patrzeć. A może nie. Najpierw musiałam nauczyć się być sama ze sobą.

Julia, 29 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama