„Mój pasierb to mały tyran. Smarkacz rozstawia nas po kątach, bo mąż bawi się w bezstresowe wychowanie”
„Za każdym razem, gdy pojawiały się problemy z Szymonem, mój mąż po prostu znikał. Najbardziej bolało mnie to, że w ogóle nie reagował na to, jak się zachowuje jego syn. Gdy tylko wyczuwał jakieś napięcie, od razu znajdował pretekst, żeby się zmyć”.

- Listy do redakcji
Na propozycję wspólnych wakacji z dzieckiem męża z pierwszego małżeństwa wpadł mój mąż.
– Jestem pewien, że będzie wspaniale. Szymon to niesamowicie inteligentny chłopak. Lubi czytać i ma dużo zainteresowań. Na pewno znajdziecie wspólny język, a może nawet zostaniecie przyjaciółmi. Bardzo mi przecież zależy, żebyście się do siebie zbliżyli – przekonywał mnie.
Ten pomysł niespecjalnie przypadł mi do gustu. Ledwo znałam Szymona – nasze kontakty ograniczyły się do kilku krótkich, grzecznościowych rozmów przy może trzech okazjach. Poza tym naprawdę chciałam spędzić ten urlop tylko we dwoje z mężem.
Niedawno się pobraliśmy
Ponieważ po ślubie nie udało nam się pojechać na miesiąc miodowy, miała to być nasza pierwsza wspólna wycieczka. W końcu zgodziłam się na sugestię męża. Dotarło do mnie, że wiążąc się z mężczyzną, który już wcześniej założył rodzinę, prędzej czy później będę musiała nauczyć się funkcjonować z jego dzieckiem.
Było mi żal Roberta. Odkąd jego była partnerka przeprowadziła się gdzie indziej, widywał swojego syna Szymona tylko od czasu do czasu. Nigdy się nie skarżył, ale widziałam, jak bardzo cierpi z tego powodu. Pomyślałam, że spędzenie razem urlopu pomoże im choć trochę nadrobić stracony czas.
Na Sycylię zdecydowaliśmy się po dokładnym przemyśleniu tematu. Ten włoski region oferuje pewną pogodę i mnóstwo ciekawych zajęć, które spodobają się każdemu – bez względu na wiek. Wspólnie uznaliśmy, że jak już nam się znudzi plażowanie i kąpiele w morzu, to zawsze możemy wybrać się na wycieczki po okolicy. Jest tam przecież tyle urokliwych miejscowości, gaje oliwne, pola winorośli, a wisienką na torcie jest wulkan Etna.
Miałam w głowie piękną wizję – my dwoje przemierzający malownicze zakątki wyspy w odkrytym aucie, łapiący każdą chwilę spokoju i szczęścia, podziwiający cuda natury na każdym kroku.
Oczywiście spodziewałam się, że Szymon może być na mnie zły, ale wierzyłam, że wszystkie zaplanowane rozrywki szybko poprawią mu humor. W końcu jako nastolatek rozumie już znacznie więcej niż małe dziecko. Wie doskonale, że związki bywają trudne i nie zawsze kończą się happy endem, a rozwód to czasem jedyne wyjście.
Historia jego rodziców potoczyła się dokładnie w ten sposób. A jeśli chodzi o rozpad pierwszego związku Roberta – nie miałam z tym nic wspólnego. Nie znam szczegółów ich rozstania, ale w momencie naszego poznania był już po rozwodzie. Nikt nie ma prawa mieć do mnie pretensji o to, że od razu przypadliśmy sobie do gustu i wkrótce potem wzięliśmy ślub.
Na miejscu zaczął się horror
Kiedy wsiadałam do samolotu, tryskałam radością i pozytywnym nastawieniem. Ani przez moment nie przyszło mi do głowy, że ten wspólny wyjazd okaże się totalną klapą.
Gdy tylko się zakwaterowaliśmy, zostawiłam chłopaków w hotelu i wyszłam na małą przechadzkę po okolicy. Okazało się, że okolica jest pełna fajnych miejsc wartych odwiedzenia – idealna na spędzenie urlopowego czasu w ciekawy i aktywny sposób.
Na miejscu znajdował się punkt z różnymi wodnymi atrakcjami – od skuterów przez narty wodne po sprzęt do wind- i kitesurfingu. Dostępne były też motorówki. Co najbardziej przykuło moją uwagę, działała tam również szkoła dla nurków. Od razu pomyślałam o Szymonie – na pewno by go to ucieszyło. Wprawdzie za szkolenie trzeba było słono zapłacić, ale uznałam, że warto zainwestować w przyjemność dla dziecka mojego partnera.
– Ich sprzęt jest naprawdę świetnej jakości, a wszystkim kieruje instruktor z Polski. Mogę ci obiecać, że będziesz zachwycony i świetnie się zabawisz. No i przy okazji zrobisz super fotki – relacjonowałam Szymonowi po tym, jak wróciłam z rozpoznania.
Myślałam, że się ucieszy, gdy mu to powiem. A ten nawet nie oderwał oczu od tableta, tylko dalej się wylegiwał na łóżku. W końcu, kiedy łaskawie na mnie spojrzał, zrobił taką kwaśną minę, że wyglądał, jakby właśnie zjadł całą skrzynkę cytryn na raz.
– Po co komu nurkowanie ze sprzętem? Kto znajduje w tym przyjemność? – zapytał od niechcenia.
– Jak to kto? Przecież mnóstwo ludzi to uwielbia. Ja na przykład – odpowiedziałam zaskoczona.
– Naprawdę? No to zapisz się gdzieś i ucz. Mnie to nie interesuje – mruknął.
– A może byś wolał poszaleć na nartach wodnych? Albo pojeździć skuterem? – nie odpuszczałam.
– Możesz dać mi już spokój? – warknął ze złością, wpatrując się w swój tablet.
Jak śmie się tak odzywać?
Totalnie mnie zamurowało. W życiu nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Kiedy ja się tu wysilam i łamię głowę, ten dzieciak się obraża i ma wszystko w nosie. Spojrzałam z nadzieją na tatusia, myśląc, że może jakoś przemówi bachorowi do rozsądku. A ten co? Tylko się durnie uśmiechnął i pociągnął mnie do pokoju.
– Weź już przestań. Szymek przechodzi taki okres... Wiesz, bunt nastolatka i te sprawy... – wyjaśniał zaraz po tym, jak weszliśmy do środka.
– No i co z tego? Wcale go to nie usprawiedliwia! Przecież nic złego mu nie zrobiłam. Jak zaraz nie przeprowadzisz z nim poważnej rozmowy, to nie ręczę za siebie – wrzasnęłam.
– Ciszej, bo wszystko słyszy. Spróbuj go zrozumieć – to dla niego trudne. Ojciec przyprowadza do domu nową kobietę... Daj mu chwilę na oswojenie się. Sam zobaczysz, że niedługo będzie lepiej. Trzeba po prostu poczekać – tłumaczył.
– Dobra, poczekam – odparłam z westchnieniem.
Szymon zachowywał się okropnie wobec każdej mojej propozycji. Z dnia na dzień był coraz bardziej nieprzyjemny i arogancki. Jak automat, z tą swoją znudzoną twarzą, torpedował każdy pomysł na wspólne spędzenie czasu. Kiedy zaproponowałam plażowanie, narzekał na tłumy. Na wzmiankę o zwiedzaniu marudził, że nie interesują go stare ruiny. Wycieczka na ląd? Od razu stwierdził, że nie ma tam nic wartego uwagi. A gdy wspomniałam o wyprawie na Etnę, skwitował to jękiem, że nie będzie się wspinał po górze usypanej z czarnego piasku. I tak ciągle dokoła, bez przerwy o tym samym.
Nie mogłam liczyć na wsparcie
Najbardziej frustrowało mnie podejście mojego męża, który całkowicie ignorował wybryki Szymona. Ilekroć wyczuwał między nami napięcie, momentalnie znajdował sobie wymówkę. Najczęściej wymyślał pilne sprawy do załatwienia w recepcji i przepadał na wiele godzin. Po powrocie zawsze powtarzał to samo – że sytuacja wkrótce się poprawi. Przekonywał mnie tylko, żebym była bardziej wyrozumiała i uzbroiła się w cierpliwość.
Starałam się zachować spokój, chociaż w środku wszystko się we mnie gotowało. Z całych sił próbowałam panować nad emocjami. Jednak po kolejnych czterech dniach nieustannych kłótni w końcu nie wytrzymałam. Ten dzieciak znów stwierdził, że moje pomysły są beznadziejne, a mój małżonek tradycyjnie uciekł z pokoju, unikając konfrontacji. To przelało czarę goryczy.
– Mam już dosyć twojego zachowania, szczeniaku. Próbowałam być miła i znaleźć wspólny język, ale widzę, że to bez sensu. Jeszcze dzisiaj kupuję ci bilet do domu. Nie pozwolę, żeby taki bachor zniszczył mi wakacje – wybuchłam w jego stronę.
– Nic mnie to nie obchodzi, rób, co chcesz – odparł ignorancko, wymachując dłonią.
– Wreszcie się w czymś zgadzamy. Pójdę porozmawiać z ojcem, a ty się pakuj. Uprzedź matkę, że będziesz wcześniej – rzuciłam, idąc na poszukiwania męża.
Wiedziałam, że niekoniecznie spodoba mu się to rozwiązanie, ale miałam nadzieję go jakoś przekonać. W końcu on też był zmęczony tymi wszystkimi kłótniami. To, że Szymek wyjedzie, wydawało się najlepszym sposobem na rozwiązanie problemu.
Obwinił mnie za wszystko
Szukałam Roberta dłużej niż godzinę, aż w końcu go namierzyłam. Siedział w gospodzie i popijał alkohol. Już z daleka było widać, że jest zdenerwowany.
– Co ty wyprawiasz? – wrzasnął od progu, gdy tylko mnie zobaczył.
– Nie rozumiem, co się stało?
– Dopiero co rozmawiałem z moją byłą. Zadzwoniła strasznie zdenerwowana. Twierdzi, że dręczysz Szymona i próbujesz go wyrzucić z wyjazdu. Teraz rozważa, czy w ogóle powinienem się z nim spotykać – jego twarz zrobiła się czerwona ze złości.
– Nikogo nie dręczę. Sam dobrze wiesz, że to on ciągle mnie obraża i patrzy na mnie z pogardą. Przecież widzisz, co się dzieje. A twoja była partnerka jeszcze śmie ci grozić – odpowiedziałam zdecydowanie.
– No dobra, ale słyszałem, że kazałaś mu się pakować? – nie odpuszczał.
– Tak, zrobiłam to. Skoro wszystko mu tu przeszkadza, to niech sobie jedzie gdzie indziej – odpowiedziałam.
– To nie nam przeszkadza, tylko tobie nie może dogodzić – warknął wściekle mój mąż.
Przeszły mnie ciarki.
Młody wygrał tę bitwę
– W takim razie może ja się stąd zabiorę? Będziecie mogli wspaniale spędzać czas we dwójkę – powiedziałam.
– Proszę bardzo, wyjeżdżaj. Przynajmniej wreszcie zrobi się tu spokojnie! – syknął ze złością.
Ze łzami w oczach zerwałam się z krzesła i pobiegłam do hotelu, podczas gdy on siedział jak wmurowany. Od razu przy recepcji poprosiłam o rezerwację miejsca w samolocie do Warszawy na wieczór, zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam na lotnisko. W drodze do wyjścia natknęłam się na Szymona.
– No proszę, wygląda na to, że przeze mnie nie udał ci się urlop ? – powiedział z ironią w głosie.
Ledwo się powstrzymałam, żeby go nie uderzyć.
Od tego niefortunnego dnia upłynęły dwa tygodnie. Mój mąż wrócił już do naszego mieszkania po sycylijskiej wycieczce. Co chwila przeprasza mnie z całego serca i przekonuje o swoich uczuciach oraz wierności. Próbuje mi wytłumaczyć, że to była patowa sytuacja i nie miał pojęcia, jak się zachować.
Nadal kipię ze złości na niego i momentami mam ochotę wyrzucić go za drzwi. Jednak wiem, że ostatecznie tego nie uczynię. Nie pozwolę, by ten cały Szymek triumfował. Co prawda zniszczył mi wakacje, ale na pewno nie pozwolę, żeby zniszczył też moje małżeństwo.
Ewa, 34 lata