Reklama

Byliśmy zupełnie inni. Ja miałem raczej naturę introwertyka. On był prawdziwą duszą towarzystwa, która zawsze wiedziała, co się dzieje i znała połowę szkoły. Pozornie niewiele nas łączyło, bo byliśmy w równoległych klasach i na co dzień obracaliśmy się w zupełnie innym towarzystwie.

Reklama

W drugiej klasie obaj zaczęliśmy jednak grać w siatkówkę w szkolnej drużynie. Wspólne popołudniowe treningi i wyjazdy na mecze sprawiły, że znaleźliśmy nić porozumienia. Z czasem nasza znajomość przerodziła się w prawdziwą męską przyjaźń. Obaj wiedzieliśmy, że możemy na siebie liczyć. Bartek odpisywał ode mnie matematykę, ja nieco grzałem się w blasku jego towarzyskiej popularności.

– Wy jesteście jak ogień i woda. Chyba jednak nie tylko w miłości przeciwieństwa się przyciągają – często podśmiewała się moja młodsza siostra, która skrycie podkochiwała się w moim kumplu, ale on traktował ją jak nieszkodliwą smarkulę, a nie kandydatkę na dziewczynę.

Na studiach ja się uczyłem, a Bartek podrywał dziewczyny

Po maturze nasze drogi się nie rozeszły. Obaj wybraliśmy architekturę na miejscowej politechnice. Ja bardziej poświęcałem się nauce. Bartka wciągnęło studenckie życie, imprezy i szaleństwa. Kumpel szybko stał się gwiazdą wydziału i wciąż podrywał kolejne laski. A że był przystojny, dowcipny i naprawdę wygadany, miał ogromne powodzenie. On jednak nie był zainteresowany stałym związkiem.

– Jeszcze przyjdzie czas na małżeństwo, dzieci, kudłatego psa i kapcie. Na razie wolę się bawić i spotykać bez zobowiązań. Zresztą skąd mam wiedzieć, że to akurat ta jedyna? Muszę poznać więcej możliwości – śmiał się, gdy znajomi dopytywali, kiedy wreszcie stworzy stały związek.

Zobacz także

– Wiesz, już nie mam siły zapamiętywać kolejnych Kaś, Agnieszek, Iwon, Monik i innych dziewczyn. Zmieniasz je w takim tempie, że nie ma szans, żebym to ogarnął – mrugałem okiem, gdy znowu na imprezie pojawiał się z kolejną sympatią.

Ja tymczasem już pod koniec pierwszego roku poznałem Anię, która totalnie zawróciła mi w głowie. Tak naprawdę była moją pierwszą poważną dziewczyną, w której zakochałem się do szaleństwa. Filigranowa blondynka z uroczymi dołeczkami w policzkach i najpiękniejszym uśmiechem na świecie dla mnie była prawdziwą miss świata.

– Tylko, żebyś czasami nie ważył się podrywać Anki – kiedyś szturchnąłem przyjacielsko Bartka w ramię, ale w głębi serca obawiałem się, że naprawdę mógłby zawrócić jej w głowie.

– Bez obaw. Dziewczyna kumpla to dla mnie świętość – roześmiał się, ale czułem, że mówi poważnie.

Moja dziewczyna zaszła w ciążę, a ja się jej oświadczyłem

Na drugim roku okazało się, że Ania jest w ciąży. Wiadomość ta spadła na nas niczym grom z nieba. Nie planowaliśmy jeszcze zakładania rodziny. Oboje poważnie traktowaliśmy studia, w głowie były nam głównie kolokwia i egzaminy. Życie postawiło nas jednak przed faktem.

Kupiłem najładniejszy pierścionek, na jaki w tamtym momencie było mnie stać. Do tego ogromny bukiet stokrotek, które kochała Ania i oświadczyłem się. Na szczęście mogliśmy liczyć na wsparcie rodziny. Zarówno moi rodzice, jak i przyszli teściowie, nie robili większych problemów.

– No cóż, widocznie tak miało być. Teraz najważniejsze jest zdrowie Ani i dziecka. My z ojcem postaramy się pomóc wam w opiece, żebyście oboje mogli skończyć studia – w tym momencie byłem bardzo wdzięczny mamie, że zachowała zimną krew, bo sam bardzo obawiałem się przyszłości.

Przeniosłem się na studia zaoczne i zacząłem pracę w firmie remontowo-budowlanej. Po ślubie zamieszkaliśmy w kawalerce, którą Ania otrzymała po babci. Przyznam, że na początku było bardzo ciężko. Moja żona źle znosiła ciężę. Lekarz stwierdził, że musi leżeć aż do rozwiązania i dał jej skierowanie do szpitala, gdzie spędziła ponad miesiąc przed porodem.

W córeczce zakochałem się od pierwszego wejrzenia

Oleńka wynagrodziła nam jednak wszystkie trudy. Zakochałem się w tej maleńkiej istotce, gdy tylko pielęgniarka podała mi kwilące zawiniątko. Obwiałem się wziąć ją na ręce, aby nic jej nie zrobić.

– Gratulacje dla świeżo upieczonego taty. Niech pan zobaczy, mała do pana się uśmiecha – jej słowa zapamiętałem do dzisiaj. Zresztą, była to starsza położna, która chyba widziała moje przerażenie i chciała w jakiś sposób pomóc mi oswoić lęk.

Mama i teściowa bardzo nam pomogły. To głównie dzięki ich wsparciu udało się mam skończyć uczelnię i obronić prace magisterskie bez większego poślizgu.

Moje relacje z Bartkiem nieco się rozluźniły. Ja byłem zajęty łączeniem pracy z weekendami na uczelni i ogarnianiem domowych obowiązków. Mój kumpel nadal żył życiem szalonego studenta, dla którego liczyła się głównie dobra zabawa, imprezy i wyjazdy. Dzwoniliśmy do siebie jedynie sporadycznie i spotkaliśmy na żywo może z kilka razy. Wszystko zmieniło się jednak po kilku latach, gdy nasze życie nieco się ustabilizowało.

W tym czasie pracowałem już w biurze architektonicznym, a Ania dorabiała na pół etatu jako sekretarka. Przy drobnym wsparciu rodziców i teściów udało się mam zamienić kawalerkę na przestronne M4 na nowym osiedlu. Rata kredytu nie była najniższa, ale bank przyznał nam zdolność, dlatego postanowiliśmy zaryzykować.

– To inwestycja w dobro naszej rodziny. A w tej kawalerce i tak zabraknie dla nas miejsca – w ten sposób żona poinformowała mnie o kolejnej cięży.

Kamil urodził się zdrowy, a my postanowiliśmy, że po macierzyńskim Ania nie wróci przez jakiś czas do pracy, by mogła nacieszyć się maleństwem.

– Powinniśmy poradzić sobie z ratą i codziennymi rachunkami – doskonale wiedziałem, że żona nie chce powtórki z rozrywki, gdy to nasze mamy spędzały z córcią więcej czasu niż my sami.

Z czasem okazało się jednak, że miałem nieco zbyt optymistyczne podejście. Szef zaczął robić cięcia i już tak chętnie nie przyznawał mi pokaźnych premii. Nasz budżet coraz bardziej trzeszczał w szwach, a próby jego dopięcia stały się poważnym wyzwaniem.

Dawny kumpel przyszedł mi na ratunek

W pewnym momencie naprawdę było u nas bardzo krucho. Wtedy na ratunek przyszedł Bartek. Nie mam pojęcia, jak dowiedział się o naszej trudnej sytuacji. Ale pewnego wieczoru po prostu zadzwonił i poprosił mnie o spotkanie.

– Pamiętasz ten pub, do którego często chodziliśmy na studiach? A może tak umówimy się tam w sobotę i powspominamy stare czasy? – jego głos w telefonie był równie energiczny, co w czasach liceum, gdy mówił o kolejnym wygranym meczu siatkówki.

– Jasne, postaram się jakoś wygospodarować wolny wieczór – nie chciałem zawieść dawnego kumpla, chociaż wyjście do głośnej knajpy pełnej studentów było ostatnim, na co miałem wtedy ochotę.

Podczas spotkania powspominaliśmy nieco dawne czasy, znajomych i wspólne wyjścia. Kolega jednak szybko przeszedł do konkretów.

– Słuchaj, pewnie wiesz, że ostatnie kilka lat spędziłem za granicą i udało mi się odłożyć nieco gotówki. Teraz planuję wrócić do Polski na stałe i chciałbym otworzyć coś swojego. Mam nieco znajomości, dlatego udało mi się podłapać duże zlecenie na projekt nowoczesnego kompleksu domków jednorodzinnych. Chciałbyś w to wejść? – Bartek naprawdę bardzo mnie zaskoczył.

Chyba dostrzegł wahanie w moich oczach, bo po chwili dodał:

– Oczywiście na początku nie musisz odchodzić ze swojego dotychczasowego biura. Wiem, że jesteś poważnym ojcem rodziny, a nie takim szaleńcem z głową w chmurach jak ja, dlatego nie możesz ryzykować. Mogę ci jednak zaproponować zlecenia, które będziesz robił po godzinach – kolega chyba nawet nie wiedział, że w ten sposób ratuje mi życie.

Nasza współpraca dobrze się ułożyła. Dzięki niemu nie tylko udało mi się podreperować domowy budżet, ale z czasem odszedłem z pracy i zostałem jego wspólnikiem.

Bartek był częstym gościem w naszym domu

Teraz razem prowadzimy biuro architektoniczne i obaj nie narzekamy na zarobki. Moja młodsza siostra przed laty naprawdę miała rację. Z Bartkiem w biznesie znakomicie się uzupełniamy. Moja skrupulatność i jego entuzjazm oraz umiejętność zjednywania sobie właściwych ludzi sprawiają, że nie narzekamy na brak dobrych klientów.

Kolega stał się także ważną osobą dla naszej rodziny. Często wpada na rodzinne imprezy, a dzieci po prostu go uwielbiają. Traktują go jak najlepszego wujka na świecie, z którym można pożartować nawet o wiele lepiej niż z rodzicami.

Oleńka ma już 19 lat i w tym roku zdaje maturę. Dla mnie nadal pozostaje jednak małą dziewczynką, która uwielbiała spódniczki z falbanką, kolorowe spinki do włosów i różowe kocyki.

– Ja nie wiem, jak ty pogodzisz się z tym, że Olka wyjdzie za mąż i zostaniesz kiedyś dziadkiem – często podśmiewa się ze mnie żona. – Jeszcze nie widziałam ojca, który z taką furią w oczach patrzyłby na każdego kolegę córki.

Rzeczywiście. Naprawdę ciężko jest mi przyjąć do wiadomości, że moja mała księżniczka już dawno stała się nastolatką, która niedługo może poważnie się zakochać.

Moja mała córeczka chyba się zakochała

Ania bez przerwy mi to powtarzała, aż w końcu chyba wykrakała. Zauważyliśmy, że nasze dziecko coraz więcej czasu spędza przed lustrem, a jej półka z kosmetykami w łazience magicznym sposobem zapełnia się kolejnymi słoiczkami, tubkami, flakonikami i nie wiadomo czym jeszcze.

– Ciekawe, kiedy Ola przedstawi nam swoją nową sympatię – jakiś czas temu zaskoczyła mnie żona.

– Skąd wiesz, że z kimś się spotyka? Mówiła ci? Kto to jest?

– Nie rób przesłuchania. Niech dziecko samo dojrzeje do decyzji, aby przyprowadzić do domu swojego chłopca – Anka tylko mrugnęła okiem i poszła do kuchni kończyć jakąś wegetariańską sałatkę, którą od jakiegoś czasu zajadały się moje panie.

Ta rozmowa nie dawała mi spokoju. Czas mijał, a Ola w ogóle nie wspominała, że z kimś się spotyka. Nadal jednak wychodziła wystrojona wieczorami, twierdząc, że umówiła się z koleżankami.

Prawda wyszła na jaw przypadkiem. Akurat umówiłem się z klientem na mieście, bo Bartek w ostatnim czasie wciąż gdzieś pędził i nie miał czasu. Ten wybrał restaurację w galerii handlowej, twierdząc, że przy okazji musi zrobić większe zakupy. Na co dzień nie lubię takich miejsc. Ale cóż, czego się nie robi dla podpisania dobrej umowy?

Już na podziemnym parkingu zauważyłem sportowe BMW Bartka. Przypadkiem zaparkowałem bardzo blisko, a jego samochód poznałbym wszędzie. Zawsze dokuczałem mu, że gość w jego wieku powinien jeździć czymś bardziej statecznym i na pewno nie w jaskrawoczerwonym kolorze.

– Wiesz, to taki wabik na młode laski, które lecą na drogie auta – zawsze się śmiał, a ja jedynie machałem ręką, wiedząc, że mój kumpel nadal nie myśli o ustatkowaniu się.

Kumpel zbałamucił moją niewinną córkę

Zobaczyłem ich przy stoliku. Siedzieli nad talerzami, ale jedzenie było ostatnim, co interesowało tę parę. Ona gładziła go czule po kolanie, on odgarnął jej jasne włosy za ucho i namiętnie pocałował. Tą parą był nie kto inny, a Bartek i… moja córka.

Resztami sił powstrzymałem się, żeby nie podejść i nie zrobić im awantury na oczach mnóstwa ludzi. Tym bardziej, że w moją stronę zbliżał się kontrahent, od którego zależała przyszłość naszego biura.

Jednak wszystko we mnie buzowało i bałem się, że po drodze do domu zrobię wypadek, bo ręce trzęsły mi się na kierownicy. Jak on mógł? Co ten facet ma w ogóle w głowie? Podrywać moją córkę? Gdy wyobraziłem sobie moje niewinne dziecko w łapskach tego podstarzałego amanta, aż się we mnie zagotowało, a pięści mimowolnie mi się zacisnęły.

Po powrocie podzieliłem się swoim odkryciem z żoną. I co się okazało? Anka o wszystkim wiedziała i zdaje się, że nie miała nic przeciwko. Obie z Olką ponoć od dawna zastanawiały się, jak mi o tym powiedzieć.

Czy mam dać im błogosławieństwo?

– Wiedziałyśmy, że wpadniesz w szał. Ale zrozum Karol, oni naprawdę się kochają. Bartek to w gruncie rzeczy porządny gość. Pamiętasz, jak bardzo pomógł nam, gdy mieliśmy problem ze spłacaniem rat? Jest uczciwy, zaradny i kocha naszą Olę. Nie możemy zabronić naszemu dziecku się zakochać – moja żona chyba już całkiem postradała rozum, broniąc tego taniego Casanovy, który zbałamucił nasze dziecko.

Tego dnia pierwszy raz od dawna wyszedłem do baru i wróciłem do domu pijany. I co ja mam zrobić? Dać mu w pysk? A może pozostawić sprawy własnemu biegowi?

Wiem, że Bartek nie skrzywdzi naszej dziewczynki, bo miałby ze mną do czynienia. Ale przecież nie dam im błogosławieństwa. Nie o takim chłopaku marzyłem dla Oli. Tfu, jakim tam chłopaku? Przecież ten gość ma dokładnie tyle samo lat co ja. Po czterdziestce zachciało mu się podrywania nastolatek. Czy on nie mógł poznać kobiety w swoim wieku?

Reklama

A może jednak zawróci jej w głowie, a później zostawi? Nawet jak nie, to jaką ona będzie miała z nim przyszłość? Owszem, na razie dobrze wygląda, dba o siebie, ćwiczy. Ale czuję przecież po sobie, że mam już o wiele mniej siły niż 20 lat temu. Ola teraz powinna skupić się na maturze, zdać na studia, spotykać ze swoimi rówieśnikami, poznawać świat. A nie prowadzać się ze starym chłopem w wieku swojego ojca.

Reklama
Reklama
Reklama