Reklama

– No, nie wiem… – bąknął syn.

Reklama

– Jak możesz nie wiedzieć po pięciu latach chodzenia z dziewczyną, czy chcesz z nią być, czy nie?! – wypaliła.

– No przecież chcę, skoro z nią jestem! – zaperzył się nasz trzydziestoletni jedynak, który nie znosił, jak ktoś go do czegoś zmusza. – W dzisiejszych czasach nie trzeba brać ślubu, żeby żyć we dwoje. Wiesz, mamo?

– Gadanie! – prychnęła Halina.

– Twój ojciec od początku wiedział, że jestem tą jedyną, widział we mnie swoją żonę. Ślub daje kobiecie poczucie bezpieczeństwa, ale wy, młodzi, macie pstro w głowie! Nie myślicie o dobru swoich partnerek, tylko o sobie. Włodek, wychowaliśmy egoistę.

Zobacz także

– Co cię ugryzło? – zapytałem, skoro już zostałem wyrwany do tablicy.

– Nic! Kompletnie nic! – warknęła i zaczęła sprzątać ze stołu.

Nie mogła wiedzieć o moim wahaniu…

Zaniemówiłem z wrażenia, bo dawno nie widziałem jej tak zdenerwowanej. W zasadzie nigdy. W milczeniu patrzyłem, jak krząta się między kuchnią a pokojem i z zaciętą miną przestawia rzeczy z kąta w kąt. Chciałem jej pomóc, ale zmroziła mnie spojrzeniem, więc jedynie przesiadłem się na fotel w najdalszej części salonu. Paweł szybko schował się w swoim dawnym pokoju przerobionym teraz na malusieńką bibliotekę z komputerem.

„Co się z nią dzieje? Dlaczego tak się wściekła?” – zastanawiałem się, starając się nie spoglądać w jej stronę. Porównała Pawła ze mną, przeciwstawiając jego niezdecydowanie mojej pewności siebie… Dobre sobie! Ale skąd mogła wiedzieć o moim wahaniu? Tej krótkiej chwili, gdy stałem przed blokiem jej rodziców, ledwie mogąc udźwignąć dwa bukiety kwiatów, i czując, jak ogarnia mnie panika.

Owszem, kochałem Halinkę. Zadurzyłem się w niej od pierwszego wejrzenia. Od momentu, gdy roześmiana weszła z koleżankami na nasz kemping. Wszystko mi się w niej podobało: wielkie czarne oczy, długie rzęsy, bujne, kręcone włosy, foremny biust, śniada cera i smukłe dłonie. A jeszcze bardziej urzekł mnie jej łagodny charakter. Miałem matkę heterę z wiecznymi pretensjami do całego świata, więc ceniłem sobie spokojne dziewczyny. A Halinka była oazą spokoju.

Od początku we wszystkim się zgadzaliśmy. Lubiliśmy te same filmy i muzykę, oboje byliśmy domatorami, choć chętnie wyskakiwaliśmy od czasu do czasu na łono natury. Ona kochała morze, ja wolałem góry, więc, żeby nie tracić czasu na spory, najczęściej lądowaliśmy na Mazurach. Chyba nigdy się tak naprawdę nie pokłóciliśmy. Zdarzały się nam sprzeczki, lecz nigdy nawet nie podnosiliśmy głosu.

A jednak w dniu oświadczyn zawahałem się … Miałem 23 lata i całe życie przed sobą. Halina była moją pierwszą poważną dziewczyną. Wcześniej zdarzyły mi się dwie historie. Z jedną z dziewczyn stałem się mężczyzną, ale nie było to nic poważnego, raczej pełen erotycznego napięcia nastoletni epizod, więc niedoświadczenie Haliny było dla mnie swego rodzaju wybawieniem.

„Ale czy nie zamykam sobie drogi? – przebiegło mi przez głowę, gdy brnąłem do ukochanej przez zaspy. – Co ja wiem o kobietach? O sobie? Małżeństwo to poważna sprawa. Decyzja na całe życie. Dzisiaj kocham Halinę, ale czy za rok wciąż będę ją darzył uczuciem? A może inna wpadnie mi w oko, ale jako mąż nie odważę się pójść za głosem serca? No i dzieci? Czy na pewno chcę je już mieć? A w ogóle, gdzie zamieszkamy po ślubie? Przecież nie mamy oszczędności, perspektyw ani bogatych rodziców?”.

Skoro on dał radę, to ja też potrafię

Pamiętam, jak marznąc, przyjrzałem się sobie z boku i zobaczyłem naiwnego dzieciaka w wełnianym, spadającym z ramion ojcowskim płaszczu, garniturze ze studniówki i cisnącym w krtań nieużywanym zbyt często krawacie. I ja miałbym zostać czyimś mężem? Ojcem? Głową rodziny?

Nie wiem, czy nie zawróciłbym i nie uciekł ze strachu, gdybym nie spojrzał w okna mieszkania rodziców Haliny. W jednym z nich zobaczyłem znajomą sylwetkę jej ojca. Nie wiem, od jak dawna przyglądał mi się, ale spokojem, który zobaczyłem na jego twarzy dodał mi odwagi. „Wszystko będzie dobrze, przecież on żenił się wcześniej ode mnie, a wciąż jest szczęśliwy…” – pomyślałem, uśmiechnąłem się i pomachałem przyszłemu teściowi.

Podniosłem się z fotela, objąłem żonę i zapytałem szeptem, co się stało.

– Ona jest w ciąży – szepnęła.

Reklama

– Więc cieszmy się! – przytuliłem ją mocno. – Nie martw się, Haluś, ja to załatwię – obiecałem żonie.

Reklama
Reklama
Reklama