Reklama

Od mniej więcej roku pracowałam dodatkowo przez internet, dzięki czemu mogłam być babcią dostępną babcią cały czas. Jednak w rzeczywistości nie było to takie proste. Kiedy wnuki spędzały ze mną całe dnie, musiałam nieźle się nagimnastykować, żeby dać radę ze wszystkimi obowiązkami. Iga borykała się z podobnymi trudnościami, a nawet gorzej, bo musiała pojawiać się w biurze. Nie prosiła mnie o wsparcie, chyba że naprawdę musiała. To bardzo dzielna dziewczyna, ale przecież wiadomo, jak to jest z maluchami – żeby dobrze je wychować, potrzeba całej wioski. Obie z Igą ułożyłyśmy sobie grafik dnia pod chłopców, jedynie ich tata, czyli mój syn, cieszył się wolnym czasem...

Reklama

Mój Bartek ma pecha do partnerek

Próbowałam wczuć się w jego położenie – facet po prostu nie miał szczęścia w relacjach z kobietami. Ślub z Igą okazał się totalną klapą, no cóż, takie rzeczy się zdarzają. Potem dziewczyny, z którymi się spotykał, szybko znikały z jego życia. Nic dziwnego, przecież teraz kobiety mają ogromne wymagania. W sumie to nawet byłam z tego zadowolona, bo wolę, żeby syn na jakiś czas został sam. Jakoś nie marzyły mi się kolejne wnuki na tym etapie.

Zawsze uwielbiałam synów Igi, jednak opieka nad nimi dawała mi nieźle w kość. Nie miałam pojęcia, w jaki sposób dałabym radę łączyć zajmowanie się nimi z pomocą przy następnym wnuczęciu, które miałoby inną matkę. Niekiedy w moich snach pojawiały się karkołomne wyzwania logistyczne, bieganie od jednego domu do drugiego, próby dotarcia na czas, żeby zaprowadzić malucha do logopedy czy na dodatkowe zajęcia. Budziłam się cała spocona, ale jednocześnie szczęśliwa, że to tylko nocna mara. Mimo to groźba wisiała w powietrzu. Obawiałam się, że Bartek co do powiększania rodziny jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.

Kiedy rozmawiałam z nim na ten temat, wiadomo, nie było łatwo. Zapytać swojego dorosłego syna, czy stosuje antykoncepcję, kiedy sypia ze swoją dziewczyną? Nigdy bym nie dała rady tego zrobić, więc tylko go ostrzegałam, żeby był ostrożny. Nie powiedziałam konkretnie, czego ma się strzec, ale Bartek to bystry chłopak, od razu łapał, o co chodzi. Zaraz po odłożeniu słuchawki, dotarło do mnie, że rano mam spotkanie w pracy, więc nie zdążę odebrać dzieciaków, Bartek będzie musiał wkroczyć do akcji. On też zasuwa w robocie, zawsze to doceniałam, ale teraz mnie to nie ruszało. Skoro ja i Iga stajemy na głowie, on też może się wykazać, w końcu to jego potomstwo.

– Bartek, słuchaj, jutro z samego rana musisz przywieźć do mnie chłopaków. Niania nie może przyjść – oznajmiłam bez owijania w bawełnę.

Wybacz, mamo, ale to się nie uda – odparł niemal natychmiast. – Iga już wie, co kombinujesz. Dzieciaków mi nie odda, sąd określił zasady naszych kontaktów. Mogę się z nimi widywać tylko w co drugi weekend. No i przez połowę wakacji – dodał.

Moja złość na syna rosła z każdą chwilą.

Wymyślił niezłą bajeczkę

– Co ty mi tu ściemniasz? Zasuwam jak wół, a ty sobie odpoczywasz. Nawet nie masz pojęcia, czego potrzebują twoje dzieci i jak dużo uwagi musisz im poświęcić. Bycie rodzicem to nie tylko fajne spotkanko raz na jakiś czas, ale prawdziwy kierat. Ogarnij się chłopie i nie zrzucaj wszystkiego na rodziców. Chyba brakuje ci kontaktu z dzieciakami, co?

– No jasne, że mi ich brakuje – odpowiedział. – Ale Iga blokuje mi dostęp do ich świata.

Osłupiałam. Nie sądziłam, że mój uczuciowy, pełen miłości synek sięgnie po taki oklepany argument, który tak często pada z ust tatusiów po rozwodzie. Oni niewiniątka, to przez byłą żonę. Pewnie, tak im wygodnie. Nawet nie kiwnęli palcem, a wiedzą swoje. Bartek poszedł na łatwiznę, nie myśląc za wiele. Moim zadaniem było pokazać mu, że postępuje niewłaściwie.

– Iga ci zabrania? Ja to załatwię. Ty rano pokaż się u niej i przywieź mi wnuków. No i spóźnisz się trochę do pracy, wielkie mi co. Raz na rok nikomu nie zaszkodzi. Tylko pamiętaj!

– Ja zawsze pamiętam o moich chłopcach – powiedział z nutą pretensji w głosie.

Myślałam, że się dogadaliśmy

Wcześnie rano wyskoczyłam z łóżka, przygotowałam obiad dla moich wnuków i zasiadłam przed komputerem. Spotkanie okazało się bardzo angażujące, na chwilę zapomniałam o rzeczywistości. Kiedy dobiegło końca, dotarło do mnie, że Bartek się spóźnia. Jakby na zawołanie, zadzwoniła Iga.

Bartek dał ciała, czekam na niego od dłuższego czasu, ale nie dam rady dłużej – powiedziała poirytowana. – Wezwałam taksówkę, niedługo się pojawimy. Dobrze, że cię mam, na Bartku nigdy nie można polegać, od zawsze tak było.

Poczułam, jak robi mi się gorąco. Chciałabym stanąć w obronie mojego dziecka, ale co mogę zrobić, skoro dopiero co wystawił własnych synów i nie wygospodarował dla nich ani chwili? Tak rzadko zwracałam się do niego z jakąś prośbą, że byłam przekonana, iż dotrzyma danego słowa.

Ciekawe, czy gdyby to on musiał odebrać chłopaków, jednego z żłobka, a drugiego z przedszkola, też kazałby im czekać? A może w ogóle by się nie pojawił, w końcu doskonale wiedział, że była żona i mamusia są zawsze na posterunku. On już nie musiał się wysilać, mówił, że kocha dzieci i wydawało mu się, że to w zupełności wystarcza.

– Przepraszam za Bartka, już ja sobie z nim pogadam – rzuciłam na dzień dobry do zestresowanej Igi.

– Gadanie nic tu nie da. On już ma taki charakter, nieraz miałam szansę się o tym przekonać. Aż żal, że nie odziedziczył twojego.

Irytował mnie swoim zachowaniem

Dzieciaki dostały całusy na pożegnanie, po czym Iga zniknęła za drzwiami. Ja stałam tam z przygnębieniem, z głową przepełnioną przykrymi rozważaniami oraz parą energicznych urwisów. Nie udało mi się odpowiednio wychować własnego dziecka i czułam z tego powodu ogromny wstyd. Pomyślałam sobie, że być może z wnuczętami pójdzie mi lepiej – oni wszyscy, zarówno dzieciaki jak i Iga, potrzebują mojego wsparcia. Po chwili usłyszałam dzwonek telefonu. To był Bartek.

– No i dlaczego mnie tu ściągnęłaś? Mówiłem ci już, że z Igą się nie uda, nie da mi dzieci. Chyba poszła sobie albo zamknęła się w domu.

Synu, jesteś skończonym kretynem – wyznałam szczerze. – Daj spokój z tymi teoriami spiskowymi i zostaw Igę w spokoju. Szanuję ją za to, że tyle czasu z tobą była. Dzieciaki są już u mnie, musiała je przywieźć, bo nie mogła się ciebie doczekać!

– Przecież tylko trochę się spóźniłem, a ona to wykorzystała, żeby cię do mnie zrazić. Nie mogła chwilę poczekać? Jasne, że mogła, ale miała pretekst, żeby pokazać wszystkim, jaki to jestem nieodpowiedzialny i nie przepuściła okazji. Mamo, daj spokój z tymi scenami, to tylko parę minut spóźnienia, wielkie mi halo, to nie moja wina, że Iga robi ze mnie jakiegoś potwora.

Godzina, a nie parę minut. Iga nie mogła zostać dłużej w domu, zastanawiając się, czy przyjdziesz. Ona jest normalna, to z tobą jest coś nie tak. Nie tak cię wychowałam.

– Ale najlepiej jak się dało, mamo – odparł serdecznie Bartek. Kiedy chciał, potrafił oczarować.

– Mam co do tego wątpliwości. Musimy odbyć poważną rozmowę, synu.

Czułam, że jest na mnie zły

– Musisz w końcu podjąć decyzję – jesteś za mną czy Igą? Mam wrażenie, że ona cię do siebie przekonała, a te twoje gadki o wychowaniu to sobie odpuść. Nie masz pojęcia, jak wyglądało nasze życie, a teraz zwalasz całą winę na mnie. To zawsze my, faceci, jesteśmy poszkodowani w takich sytuacjach.

Odłożył słuchawkę. Mój wzrok przykuły wlepione we mnie oczy maluchów, które chłonęły każde słowo naszej rozmowy. Błyskawicznie zasugerowałam jakąś grę, niepewna, na ile zrozumieli przebieg tego dialogu. Zdecydowanie lepiej, gdyby nie mieli o niczym pojęcia, to nie były tematy dla ich małych uszu. Po awanturze Bartek zerwał ze mną kontakt, ale musiałam z nim pogadać. Pojechałam do jego kawalerki odziedziczonej po babci, miałam zapasowe klucze, więc w razie nieobecności syna mogłam poczekać. Wpadłam na pomysł, że go zaskoczę – wtedy będzie bardziej otwarty na wysłuchanie sensownych argumentów.

Światło paliło się w oknach, co oznaczało, że Bartek był w środku. Wpisałam kod na klawiaturze domofonu, otworzyłam drzwi i szbkim krokiem pokonałam schody na drugie piętro. Zapukałam w swój charakterystyczny sposób. Bartek zawsze żartował, że mam wyjątkowy rytm pukania, po którym od razu mnie rozpoznaje. Kiedy drzwi się uchyliły, moim oczom ukazała się nieznajoma dziewczyna. Instynktownie zerknęłam jeszcze raz na numer lokalu, ale szybko dotarło do mnie, co się dzieje.

– Nazywam się Alicja, jestem matką Bartka – zwróciłam się do nowej sympatii syna.

Dziewczyna uroczo się uśmiechnęła.

Miło mi, jestem Agata. Bartek wyszedł przestawić motor, lada moment będzie z powrotem.

W ułamku sekundy podjęłam decyzję, to nie tak miało wyglądać, ale czasem trzeba działać spontanicznie. Agata totalnie mnie zaskoczyła swoją obecnością, ale czego ja się spodziewałam? Że mój syn wiedzie życie w celibacie?

– W takim razie musimy się streszczać – wkroczyłam do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. – Jest coś, o czym powinnam cię poinformować.

Nie zrobiłam tego z premedytacją, wyszło całkiem spontanicznie. Agata sprawiała wrażenie sympatycznej dziewczyny, na pewno miała jakieś zamierzenia i pragnienia. Kto wie, może marzyła o stworzeniu z Bartkiem rodziny, sądziła że to facet dla niej? Trzeba było dać jej cynk.

Chciałam, by była tego świadoma

Opisałam jej przebieg wczorajszych wydarzeń i podałam parę innych sytuacji pokazujących lekkomyślność Bartka. Oznajmiłam jej, że mój syn to pogodny chłopak, wiecznie młody duchem, i jeżeli ona pragnie iść przez życie beztrosko, będzie on dla niej idealnym kompanem.

– Teraz zachowuje się jak dzieciak, który nie chce wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. Ciągle szuka pretekstów i tłumaczeń, niczym uczniak na wagarach. Być może w przyszłości zmądrzeje – powiedziałam, dając jej i sobie odrobinę wiary. Ale wiecie co? Nie uwierzyła w moje słowa.

Po paru miesiącach dotarła do mnie wieść, że Bartek i Agata spodziewają się dziecka. Są zdania, że chciałam doprowadzić do ich rozstania i tymczasowo zerwali ze mną kontakt. Ale spokojnie, mam pewność, że to ulegnie zmianie. Agata jeszcze się przekona, że może na mnie polegać. Nabrałam doświadczenia, stanę się wspaniałą babcią dla następnego wnuczątka.

Reklama

Elżbieta, 66 lat

Reklama
Reklama
Reklama