„Moja 80-letnia babcia poczuła w sobie zew grzybiarza. Całymi dniami wędruje po lesie, a ja umieram ze zmartwienia”
„«Na pewno poszła się przekonać osobiście, czy faktycznie rosną tam grzyby, bo przecież nigdy nie wierzy w wiejskie pogłoski» – tłumaczyłam sobie w myślach. Jednak kiedy minęła pierwsza godzina, a potem kolejna, zaczęłam się niepokoić”
Wszystko wydawało się idealne – oddychaliśmy świeżym powietrzem, moi najbliżsi tryskali radością, a starsza pani nie musiała martwić się o codzienne sprawy. Był tylko jeden szkopuł – babcia kompletnie nie chciała tego, żeby się nią zajmować…
Byliśmy bezradni
Omal nie załamałam się psychicznie, gdy pod koniec ubiegłego roku właścicielka mieszkania, w którym mieszkaliśmy, oznajmiła, że podnosi czynsz. Przecież nie damy rady się utrzymać z jednej pensji! Co prawda mój Kamil, optymista jak zwykle, powtarzał że wszystko się ułoży i weźmie dodatkową pracę… Ale niby kiedy, skoro już teraz przesiaduje przed monitorem całymi dniami? No i w ogóle – kto jest tak bezwzględny, żeby tuż przed zimą fundować lokatorom takie nowiny?
Czułam, jak w moim wnętrzu wszystko się gotuje – najpierw przez lęk o to, co będzie dalej, a potem przez krzywdę, którą mi wyrządzono.
– Nie dam się tak traktować – powiedziałam stanowczo. – Trzeba poszukać innego mieszkania.
W pierwszych dniach listopada pojechaliśmy odwiedzić rodzinne strony i zapalić znicze na grobach bliskich. Po tradycyjnych modlitwach na cmentarzu i mszy świętej zebraliśmy się wszyscy przy babcinym stole na kawę. To właśnie wtedy nasza seniorka rodu zaskoczyła nas nieoczekiwaną propozycją dotyczącą przeprowadzki.
– Szkoda mi patrzeć, jak wyrzucacie pieniądze na wynajem – powiedziała szczerze. – Przepiszę wam ten dom, wszystko będzie legalnie. Zyskacie własny kąt, a ja nie będę sama na stare lata.
Wymienialiśmy z Kamilem niedowierzające spojrzenia: Na wieś się przeprowadzić?! My?!
– No dobra, ale jak będzie z pracą? – powiedziałam niepewnie. – Jest tu w ogóle jakaś szansa na zatrudnienie?
Przyszła nam z pomocą
– Wiesz, w miejscowości obok powstała nowa szkoła średnia, a ich anglistka spodziewa się dziecka i częściej przebywa w domu, niż prowadzi lekcje – wyjaśniła ciotka. – Jestem pewna, że będą zainteresowani twoją kandydaturą.
Po powrocie mój małżonek kompletnie mnie zaskoczył. Szczerze sądziłam, że nawet nie będzie chciał o tym słyszeć, bo przecież zawsze kochał miejskie życie. Tymczasem sam stwierdził, że fajnie byłoby spróbować. W końcu jego praca zdalna daje mu swobodę – może pracować właściwie wszędzie. A życie na wsi? To by dopiero była zmiana i prawdziwe wyzwanie!
Zamieszkaliśmy u babci tuż przed świętami, po tym, jak zakończyliśmy umowę z właścicielką wynajmowanego mieszkania. Niedługo później udało mi się złapać pracę – wprawdzie tymczasową, ale jest szansa że zostanę na dłużej.
Kamil niespodziewanie odkrył w sobie nowy talent – okazało się, że poza komputerami świetnie radzi sobie z pracami remontowymi. A nasz mały Tomek? Był przeszczęśliwy, bo skończyły się codzienne wyprawy do przedszkola, odkąd babcia wzięła na siebie opiekę nad nim.
Wszystko układało się świetnie, dopóki nie dotarło do mnie, co tak naprawdę miała na myśli ciocia, wspominając o potrzebie dopilnowania babci. Wcześniej zbywałam te słowa, traktując je jak niepotrzebne zmartwienia – w końcu moja osiemdziesięcioletnia babcia trzymała się naprawdę nieźle! Ciągle coś gotuje, czasem spotyka się ze znajomymi na pogawędki. Owszem, zmaga się z cukrzycą, ale pilnuje pomiarów glukozy i przyjmuje przepisane leki.
Co było nie tak?
Odmawiała przekazania nożyc ogrodowych Kamilowi, bo miała przekonanie, że tylko ona potrafi właściwie wykonać przycinanie krzewów. W końcu, chcąc uniknąć obecności innych, zaczęła się budzić przed wszystkimi. Gdy mój mąż dopiero wychodził z łóżka, ona już pracowała w ogrodzie – pchała taczkę albo kopała. Niedługo później pojawiły się problemy zdrowotne – kolana zaczęły jej dokuczać, mięśnie łapały skurcze, a do tego skoczyło jej ciśnienie.
– Nie możemy na to pozwolić – oznajmiliśmy. – Z całym szacunkiem, osoby starsze powinny unikać ryzykownych aktywności.
– No proszę, więc mam zostawić ogródek bez opieki? – oburzyła się babcia. – I co z tym wszystkim, co uprawiam dla Tomka? Przecież nie będziecie na wsi karmić dziecka tymi wszystkimi chemicznymi produktami ze sklepu?
Prawdę powiedziawszy, dokładnie to planowaliśmy… Plany jednak uległy zmianie, więc poprosiłam Kamila o asystę przy szczególnych obowiązkach u babci. Wszystko wskazywało, że sprawy idą w dobrym kierunku, aż tu nagle pojawiły się kurki.
– No nareszcie – mruknęła babcia i nim ktokolwiek zdążył zareagować, wbiegła między drzewa pobliskiego lasu.
Martwiłam się
„Na pewno poszła się przekonać osobiście, czy faktycznie rosną tam grzyby, bo przecież nigdy nie wierzy w wiejskie pogłoski” – tłumaczyłam sobie w myślach. Jednak kiedy minęła pierwsza godzina, a potem kolejna, zaczęłam się niepokoić. Co, jeśli złapał ją skurcz w nodze i teraz leży tam gdzieś sama, nie mogąc sobie poradzić? Udałam się do cioci, ale ona tylko zbyła mnie gestem:
– W zbieraniu grzybów nie ma sobie równych, a na lokalnym straganie dostaje nawet specjalne miejsce!
– Jaki stragan? – zapytałam ze śmiechem.
– Jest takie specjalne miejsce pod nadzorem pani K. – odpowiedziała ciocia. – Babcia co sezon sprzedaje tam grzybki i całkiem dobrze na tym wychodzi. Z dumą powtarza, że może kupić opał na całą zimę dzięki pieniądzom za grzyby!
– Rany, ale teraz to przecież my będziemy ponosić koszty węgla, to chyba oczywiste!
Wieczorem, kiedy babcia dotarła do domu, była kompletnie wyczerpana. Rzuciła na blat banknot pięćdziesięciozłotowy i z dumą oznajmiła, że tyle udało jej się zarobić na sprzedaży czterech kilo grzybów.
Z entuzjazmem opowiadała o planach na następny dzień – zamierzała wsiąść na rower i ruszyć w stronę bagien, gdzie spodziewała się znaleźć całe mnóstwo kurek. Po szybkim prysznicu, zadowolona ze swoich dzisiejszych osiągnięć, położyła się do łóżka.
Jest nie do zdarcia
Po naradzie z mężem stwierdziliśmy, że sytuacja wymaga zmian.
– Co ty robisz tak wcześnie, babciu? – zdziwiłam się, widząc ją w kuchni o poranku. – Masz teraz wolne, jestem w domu i mogę się zająć Tomkiem.
– Krysiu, nie wyobrażaj sobie, że będę tylko w czterech ścianach siedzieć!
– Ale co jak coś się stanie?
– Niby co miałoby się stać? – odpowiedziała zaskoczona. – Tutejszą okolicę znam doskonale!
– Babciu, przestań! – powiedziałam zdecydowanie. – Nie powinnaś sama się włóczyć. Przynajmniej zabierz Tomka.
– Dobre sobie, pięcioletnie dziecko miałoby mnie pilnować! – rzuciła ze złością. – Dajcie już spokój z Kamilem, bo pożałuję, że was przyjęłam pod swój dach, jasne? I nie wracajmy do tego.
Co rano babcia więc wkłada swoje gumowce i wymyka się z domu. Wędruje po lesie przez parę godzin, a ja się strasznie denerwuję, kiedy pomyślę o jej samotnych wyprawach. Ma już ponad osiemdziesiąt lat i kompletnie nie przejmuje się tym, że coś złego może jej się przydarzyć!
I po co jej te wypady? Przecież nie brakuje nam pieniędzy, a w rodzinie nikt nawet szczególnie nie przepada za grzybami… Ta sytuacja przyprawia mnie o istny obłęd!
Mariola, 37 lat