„Moja babcia zrobiła z siebie pośmiewisko na mieście. Wiem, że starsze panie też mają swoje potrzeby, ale bez przesady”
„Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, gdy to zobaczyłam. Nie wytrzymałam. Ruszyłam jak tornado, z sercem dudniącym mi w piersi, gotowa na konfrontację. Nie będzie tak, że moja babcia będzie robić z siebie pośmiewisko. Nie przy mnie. Kocham moją babcię, ale byłam totalnie zażenowana jej zachowaniem”.

- Redakcja
Nie wiem, czy to ja jestem tak przewrażliwiona i mam głębokie poczucie wstydu, czy może niektórym starszym ludziom po prostu odbija po sześćdziesiątce. Ale jedno wiem na pewno: są rzeczy, których moja babcia robić po prostu nie powinna. A całowanie się na oczach ludzi w centrum miasta z facetem w skórzanej kurtce to jedna z nich. Serio? Ona, wdowa po dziadku, który zmarł ledwie dwa lata temu, całuje się z jakimś obcym typem przy fontannie, jakby mieli po siedemnaście lat?
I jakby tego było mało – jeszcze się zaśmiewają jak dzieci na pierwszej randce! Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, gdy to zobaczyłam. Nie wytrzymałam. Ruszyłam w ich stronę jak tornado, z sercem dudniącym mi w piersi, gotowa na konfrontację. Bo nie będzie tak, że moja babcia będzie robić z siebie pośmiewisko. Nie przy mnie. Kocham moją babcię, ale to, co zrobiła tego dnia, przebiło wszystko.
Zrobiła żenujące przedstawienie
– Babciu?! – wrzasnęłam, przebijając się przez grupkę turystów z lodami. – Co ty wyprawiasz?!
Babcia oderwała się od tego typa tak gwałtownie, że prawie go przewróciła. Mężczyzna zrobił krok do tyłu, poprawiając okulary przeciwsłoneczne, jakby to miało ukryć jego winę. Ale nie było nic do ukrycia – przecież ich widziałam. Oboje. Całujących się jak nastolatki.
– Zoja? – Babcia zrobiła wielkie oczy, jakby nie wiedziała, co właśnie zrobiła. – Skarbie, to nie tak jak myślisz...
– Nie tak?! – zgrzytnęłam zębami. – W środku dnia, w centrum miasta?! Całujesz się z jakimś... z jakimś Romanem z marketu budowalnego?!
Facet zaśmiał się gardłowo.
– Nazywam się Edward, ale rozumiem – spojrzał na babcię. – To twoja wnuczka?
– Tak, ale może nie tutaj... – babcia zaczęła ciągnąć mnie za rękę w stronę ławki.
– Tu jest idealnie! – wyrwałam rękę. – Chyba oszalałaś! Ty jesteś wdową, babciu! Ludzie patrzą, dzieci patrzą! Dziadek pewnie się w grobie przewraca!
– Zoja... – babcia spojrzała na mnie z wyrzutem. – Dziadek nie żyje od dwóch lat. A Edward... Edward jest moim przyjacielem.
– Przyjacielem?! Przyjaciele się tak całują! – wybuchłam.
Cisza. Nawet gołębie na rynku chyba się przestraszyły. Babcia westchnęła. Edward nerwowo poprawił kołnierz kurtki.
– Może porozmawiamy spokojnie? – zaproponował. – Bez krzyków?
– Nie, dziękuję. Może pan porozmawiać z kimś w swoim wieku!
Odwróciłam się na pięcie. Miałam ochotę teleportować się gdziekolwiek, byle dalej od tej żenady.
Bałam się, co ludzie powiedzą
Wróciłam do domu wściekła jak osa. Włączyłam czajnik, walnęłam się na kanapę i wpatrywałam w ścianę. Telefon zadzwonił trzy razy, zanim go podniosłam.
– Zoju, nie złość się tak – usłyszałam głos babci. – Nie chciałam cię zawstydzić...
– Nie chciałaś zawstydzić?! Babciu, ludzie się śmiali! Jedna kobieta robiła wam zdjęcie, serio! – jęknęłam. – Jeszcze chwila, a byś trafiła na jakiegoś mema z podpisem „Emerytura na pełnej petardzie”.
– Oj, nie przesadzaj – westchnęła babcia. – Ja też mam prawo do szczęścia.
– Szczęścia? Ty masz prawo do herbaty i robienia na drutach. Nie do randkowania na środku rynku! – rzuciłam.
– Zoja... – odezwała się z dziwną czułością. – Edward ma swój wiek, ale też dobre serce. Dobre serce. I mówi do mnie „kochanie”. Ostatni raz ktoś tak do mnie mówił, jak dziadek żył...
Zatkało mnie.
– Ale to dziadek był twoją miłością, babciu – wymamrotałam. – Ty się w ogóle nie boisz, co ludzie powiedzą?
– A boję się. Ale wiesz, co jest gorsze od plotek? Samotność, Zoju. A ty nie wiesz jeszcze, co to znaczy, kiedy w nocy nie masz się do kogo odezwać.
Słowa babci przebiły się przez moją złość jak igła przez balon. Poczułam coś dziwnego – chyba smutek. Ale nie mogłam tak łatwo odpuścić.
– Babciu... ja się po prostu wstydzę. Za ciebie, no.
– To ja powinnam się wstydzić, że wychowałam wnuczkę, która się wstydzi, że jej babcia jeszcze coś czuje!
Zamilkłam.
Serce mi trochę zmiękło
Minęły dwa dni. Udawałam, że mam zbyt dużo zajęć, żeby zadzwonić. Babcia nie próbowała też więcej dzwonić. Może uznała, że już jej wystarczy kontaktu z wnuczką, która publicznie urządza sceny jak z telenoweli.
Ale w końcu nie wytrzymałam.
– Cześć – mruknęłam, stojąc pod drzwiami jej mieszkania.
Otworzyła z zaskoczeniem, ale nie z wyrzutem.
– O, Zoja... – uśmiechnęła się delikatnie. – Wejdziesz?
Weszłam. W salonie pachniało świeżo zaparzoną miętą i czymś... cynamonowym. U babci zawsze pachniało domem.
– Nie jestem tu, żeby przepraszać – zaznaczyłam, siadając sztywno przy stole.
– A ja nie czekam na przeprosiny – odparła spokojnie. – Chcę, tylko żebyś mnie wysłuchała. Zrób mi tę jedną przysługę, dobrze?
Przytaknęłam.
– Gdy umarł twój dziadek, myślałam, że to koniec. Że już nigdy nie poczuję nic. Ani radości, ani potrzeby dotyku, ani... śmiechu – zaczęła. – Ale potem poznałam Edwarda. Przypadkiem, na przystanku. Pomylił mnie z nauczycielką swojej wnuczki. I... zamiast się odwrócić, zapytał, czy może mnie gdzieś zaprosić.
– A ty się zgodziłaś?
– Najpierw trzy razy odmówiłam. Ale w końcu... tak, zgodziłam się. Bo zaczęłam się śmiać, Zoju. A ja się nie śmiałam od miesięcy.
Zamilkła.
– Czy on cię kocha? – zapytałam cicho.
Babcia spojrzała przez okno, potem znów na mnie.
– Myślę, że tak. A ja jego też.
Serce mi trochę zmiękło. Ale jeszcze nie całkiem.
Nie chciałam, żeby ją skrzywdził
– Dobrze – westchnęłam, biorąc łyk tej mięty. – Nie będę już robić ci afer w miejscach publicznych. Ale, babciu... on nie jest dziadkiem. I nigdy nie będzie.
– I nie musi być – odpowiedziała. – Dziadek był jedyny. Edward to ktoś inny. Nie jego zastępstwo, nie kopia. Po prostu... ktoś, z kim jest mi dobrze teraz.
– Ale ja się boję – wyrzuciłam z siebie. – Że on cię skrzywdzi. Albo że ludzie będą gadać, że masz kryzys wieku starczego i szukasz sobie kochanka.
Babcia parsknęła śmiechem.
– Skarbie, mam siedemdziesiąt jeden lat. Jeśli mam kryzys, to najwyżej kręgosłupa. A jeśli ktoś uzna, że jestem zła, bo się zakochałam, to chyba jego problem, nie mój.
Pokręciłam głową. Nadal się we mnie gotowało, ale było też coś jeszcze. Może odrobina zazdrości? Że ona się odważyła.
– A co ty tak naprawdę w nim widzisz, babciu?
– Słucha mnie. A ja jego. Nie udaje młodzieniaszka, nie wstydzi się łysiny. I wie, jak smakuje samotność. Poza tym... – uśmiechnęła się szelmowsko – dobrze tańczy.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
– Ty tańczysz?
– Na potańcówkach w domu kultury. Przez niego mam zakwasy, bo mnie zmusił do samby.
Wyobraziłam sobie babcię robiącą sambę i... musiałam się zaśmiać. Po raz pierwszy od dwóch dni.
– Ale jeśli ci to przeszkadza – powiedziała – mogę przestać. Dla ciebie.
Pokręciłam głową.
– Nie przestawaj. Tylko... może po prostu nie całuj się przy fontannie?
Babcia wzruszyła ramionami.
– Nie obiecuję. Jak człowiek jest zakochany, to głupieje. Niezależnie od wieku.
Może trochę jej zazdrościłam
Myślałam, że to koniec tej całej „komedii romantycznej dla seniorów”, ale babcia mnie przebiła. Tydzień później znów ich zobaczyłam. Tym razem... w galerii handlowej. Tańczyli. Tak, tańczyli. Między sklepem z AGD a butikiem z bielizną, do jakiegoś coveru Abby, który leciał z głośników.
– To się dzieje naprawdę – szepnęłam do siebie, stojąc przy lodziarni z kulką mango-marakuja w dłoni.
– Babciu?! – zawołałam.
Zakręciła się i zauważyła mnie. Edward uniósł dłoń z eleganckim ukłonem, a ona się roześmiała.
– Zoja, nie mów, że znowu ci wstyd – powiedziała, podchodząc. – Przecież tańczymy, nie robimy nic złego.
– Ale tutaj? Wśród ludzi?
– Wśród ludzi jest najlepiej. Jak już się wygłupiać, to na całego – dodała z uśmiechem. – Chcesz się dołączyć?
– Nie, dzięki – parsknęłam. – Jeszcze mnie ktoś nagra i zrobi z tego viral. Hashtag BabciaSzaleje.
Edward podszedł bliżej.
– Wiesz, Zoju, twoja babcia ma więcej energii niż niejedna dwudziestolatka. I więcej odwagi.
– Tak, zauważyłam – mruknęłam.
Chwilę potem jakiś starszy pan podszedł do Edwarda.
– Masz szczęście, że ją złapałeś, kolego – powiedział z uśmiechem i zniknął w tłumie.
Babcia założyła ręce na biodrach i spojrzała na mnie poważnie.
– Zoju, może i czasem się ośmieszam. Ale przynajmniej żyję. A ty się tylko wstydzisz.
Trafiła. Prosto w serce. Nie odpowiedziałam.
– Idziesz po drugą gałkę lodów? Ja stawiam.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Ze wstydu można wyrosnąć
Babcia już nigdy nie była „tylko babcią”. Przestałam ją postrzegać przez pryzmat cichej wdowy w kapciach i sweterku. Bo ona miała więcej życia w sobie, niż niektórzy z moich znajomych – wiecznie narzekających, że nic się nie dzieje, że „nuda”, że „życie to dramat”. A ona? Tańczyła w galerii handlowej, śmiała się z Edwardem na ławce w parku, robiła zdjęcia w fotobudce, jakby miała znów dwadzieścia lat. I tak – czasem przesadzała. Ale już się nie wstydziłam. No, może odrobinkę... Ale tylko tak ciut, ciut. Zaczęłam do niej częściej dzwonić. Czasem nawet radziłam się w sprawach sercowych. Śmiała się wtedy i mówiła:
– Miłość to nie wiek, Zojcia. To decyzja. I odwaga, by ją podjąć, nawet jeśli człowiek już nie tańczy samby tak, jak kiedyś.
Babcia i Edward dalej byli razem. Chyba nawet bardziej niż wcześniej. A ja? Może nie zrozumiałam wszystkiego, ale zrozumiałam jedno, że wstydu nie da się wymazać, ale da się z niego wyrosnąć.
Zoja, 21 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Bratowa zawsze traktowała mnie z góry. A jednak to mnie poprosiła o przysługę, gdy inni zawiedli na całej linii”
- „Ojciec często chodził do fryzjerki, ale wracał rozczochrany. Ramol urządzał brudne schadzki pod moim nosem”
- „Bliscy wyzywali mnie od pasożytów i nierobów. Wystarczyło, że dostałam spory spadek, by zmienili nastawienie”