Reklama

Zawsze miała „to coś”

Kiedy położna podała mi cichutkiego noworodka, najpierw przytuliłam maleństwo do piersi, a potem popatrzyłam na zapuchniętą twarzyczkę i zdumiało mnie przenikliwe spojrzenie granatowych oczu. To niesamowite, pomyślałam z zachwytem. Jakby w dziecięcym ciałku kryła się dorosła istota.

Reklama

Chyba każdej matce się wydaje, że jej dziecko jest niezwykłe, ale w moim przypadku to wrażenie nie przeminęło wraz z poporodowym szokiem. Kiedy jednak wyszłam ze szpitala i zaczęłam przyjmować odwiedziny, nikt poza mną nie widział w Laurce niczego niesamowitego. Wszyscy mówili, że jest śliczna i podobna do mnie, typowe komplementy, jakie prawi się świeżo upieczonej, dumnej mamie, ale nic poza tym. A przecież moja Laura patrzyła w taki sposób, jakby rozumiała dużo więcej niż zwykłe niemowlę! Dlaczego nikt tego nie dostrzegał?

A może… to mnie odbijało? Samotnej matce, która nie ma u swego boku mężczyzny, za to ma cudowne dziecko? Przestraszona, że coś sobie uroiłam, wybrałam się do psychologa. Opowiedziałam mu o swoich wrażeniach i obawach, a on stwierdził, że jestem całkiem normalna.

– Dzieci naprawdę są niezwykłe, wiem to jako ojciec – uśmiechnął się do mnie.

Wróciłam do domu z lekkim sercem.

Świetnie się rozwijała

Laura rosła jak inne dzieci. Pod względem fizycznym nie różniła się od swoich rówieśników, ale jeśli chodzi o zdolności umysłowe, wydawała się starsza i lepiej rozwinięta. Jako trzylatka mówiła pełnymi zdaniami i odpowiadała na moje pytania natychmiast po tym, jak je zadałam, czasem nawet szybciej, wchodząc mi w słowo. Tak jakby je słyszała, jeszcze zanim o cokolwiek zapytałam. A czasem wtrącała się w tok moich myśli…

Siedzimy w pokoju, ona ogląda bajkę, ja maluję paznokcie i zastanawiam się, co zrobić na obiad: naleśniki czy zupę. I wtedy Laura, nie odwracając głowy od ekranu, mówi:

– Naleśniki.

Albo czekam na telefon od mamy w sprawie wspólnego wyjazdu na weekend, a moja córka podaje mi komórkę ze słowami:

– Babcia zapomniała, ty zadzwoń. Dzwonię i rzeczywiście – mamie wyleciało z głowy, że obiecała przedzwonić!

A potem ta historia z pociągiem…

Przeczuwała niebezpieczeństwo

Laura miała wtedy pięć lat. Wybierałyśmy się na wakacje nad morze. Bardzo się cieszyła na ten wyjazd, od wielu dni mówiła tylko o tym. A kiedy byłyśmy już na dworcu, zaparła się jak osioł i nie chciała wsiąść do wagonu. Nie skutkowały żadne prośby ani upomnienia, nawet próba przekupstwa zabawką się nie powiodła.

– Jesteś niedobra! – zawołałam, wyprowadzona z równowagi. – Czemu się tak upierasz?!

– Bo jak pojedziemy, pociąg się rozbije – wyjaśniła, patrząc na mnie z taką powagą, że aż mnie ciarki przeszły.

Chciałam odpowiedzieć, że coś sobie wymyśla, że wyobraźnia płata jej psikusy, ale… bałam się, że może mieć rację. Nawet jeśli prawdopodobieństwo było bliskie zeru, wolałam nie ryzykować.

– Dobrze, więc pojedziemy jutro – ustąpiłam. – Może być?

– Tak – zgodziła się natychmiast.

Następnego dnia, kiedy siedziałyśmy już w pociągu, nie darowałam sobie uwagi:

– Tamten pociąg, którym miałyśmy jechać wczoraj, wcale się nie rozbił.

– Gdybyśmy do niego wsiadły, to by się rozbił – odparła z niewzruszoną pewnością w głosie.

Nie wiedziałam, co o tym myśleć, więc nie drążyłam tematu, ale przez jakiś czas uważniej przyglądałam się Laurze i nie dostrzegłam w niej niczego bardziej niezwykłego niż do tej pory. Była cichą, spokojną i poważną dziewczynką, z oczami przepełnionymi mądrością zbyt dużą jak na swój wiek i obdarzoną niecodzienną dla małych dziewczynek charyzmą – ale to wszystko. Doszłam do wniosku, że moja córka nie jest żadnym jasnowidzem, dzięki Bogu. Po prostu uległam tej jej niezwykłej sile oddziaływania, jej pewności siebie. Poza tym jako samotna matka zawsze byłam przeczulona na punkcie jej bezpieczeństwa.

Bała się o przyjaciółkę

Mijały lata i życie toczyło się w miarę zwyczajnie. Aż któregoś dnia dwunastoletnia Laura przybiegła do mnie z płaczem.

Mamo, musisz mi pomóc! – zawołała, uczepiając się mojej dłoni. – Musisz. To bardzo ważne! – szarpała mnie.

– Uspokój się i powiedz, o co chodzi. Zanim urwiesz mi rękę…

– Ewelina nie może dziś iść z chłopakami na rolki! Prosiłam ją, żeby nie szła, ale ona nie chce mnie słuchać!

– Dlaczego nie może z nimi iść? Nie lubisz ich? – sondowałam, bo może Laura była zazdrosna o swoją najlepszą przyjaciółkę.

– Oni mnie nic nie obchodzą! Boję się o Ewelinę!

– Skarbie, to normalne, że twoje koleżanki zaczynają interesować się chłopcami. Na ciebie też przyjdzie pora, wtedy zrozumiesz. Nie powinnaś złościć się na Ewelinę za to, że ma kolegów – tłumaczyłam jej.

Wtedy w moją grzeczną córkę jakby diabeł wstąpił.

– Nie chodzi o to! – wrzasnęła i tupnęła nogą ze złości. – Dlaczego jesteś taka głupia?!

Już miałam ją surowo skarcić, gdy zobaczyłam, że jest naprawdę zrozpaczona. Drżała, po jej policzkach płynęły łzy.

– Jeśli pójdzie, będzie miała wypadek na rolkach i… – Laurka zamilkła, zbladła. Mocno zagryzła usta.

To zbyt poważny temat, żeby z niego żartować – upomniałam ją, chociaż doskonale wiedziałam, że jest daleka od wygłupów.

Ale czy to znaczy, że miała rację? Co innego pojechać innym pociągiem, co innego straszyć obcych ludzi, że grozi im śmierć, jeśli gdzieś pójdą lub coś zrobią.

– Mamo, błagam! Mówię prawdę! Pospiesz się, zanim będzie za późno!

– Kochanie, wiem, że wydaje ci się, że mówisz prawdę. Ale co ja mam zrobić? Zadzwonić do mamy Eweliny i powiedzieć jej, żeby zatrzymała ją dziś w domu, bo ty masz złe przeczucie? – próbowałam podejść do sprawy racjonalnie.

– Powiedz, że widziałaś, jak paliła papierosy. Dostanie karę i to ją uratuje. Szybko, dzwoń, są umówieni na rolki za pół godziny! – popędzała mnie.

– Przykro mi, skarbie, ale nie. Nie będę kłamać.

– Ona umrze! – moja córka była na krawędzi histerii.

– Nic takiego się nie stanie – zaprzeczyłam. – Zrozum, nie możesz wierzyć, że znasz przyszłość, bo tak nie jest. Nie możesz żyć urojeniami! – perswadowałam.

Znała moją największą tajemnicę

Laura spojrzała mi prosto w oczy.

– Wiem, kto jest moim ojcem – powiedziała. – Wcale nie jakiś wakacyjny znajomy, jak mówiłaś. Miałaś romans z żonatym facetem, kolegą dziadka. Było ci tak wstyd, że ukryłaś to przed wszystkimi. Przede mną też chciałaś, ale ja wiem od dawna.

Nikt nie mógł jej o tym powiedzieć! To była moja najgłębiej skrywana tajemnica.

– Przepraszam, mamo, ale musiałam zrobić coś, żebyś mi uwierzyła.

Milczałam dłuższą chwilę, zbierając myśli.

– Dobrze. Zadzwonię do mamy Eweliny i powiem, żeby zatrzymała ją dziś w domu. A potem my sobie poważnie porozmawiamy.

Naprędce zmyśliłam historyjkę, że Ewelina zwymiotowała i zemdlała w drodze ze szkoły, ale tak bardzo zależało jej na wyjściu z chłopakami na rolki, że się nie przyznała. Mama Eweliny podziękowała mi za informację i zapewniła, że nigdzie córki nie puści. Nie czułam się w porządku, kłamiąc, ale w końcu robiłam to, by uratować komuś życie, więc odsunęłam skrupuły na bok.

Starałam się to wszystko pojąć

Laura, kiedy tylko się rozłączyłam, mocno mnie przytuliła.

– Dziękuję, mamo!

– Już dobrze, kochanie. A teraz wyjaśnij mi, skąd wiesz, że Ewelinie coś grozi?

– Wiem różne rzeczy, ale nie wiem skąd.

– Czy ty… czytasz w myślach?

– Kiedyś chyba tak. Teraz już nie.

– Ale znasz przyszłość? Wiesz, co się wydarzy jutro, za tydzień, za rok?

Przecząco pokręciła głową.

Mam tylko krótkie przebłyski. Rzadko. Są… jak uderzenie pioruna, który rozświetla na moment niebo. Widzę pojedyncze zdarzenia… – przez dłuższą chwilę szukała właściwych słów. – Jak zdjęcia w albumie. Nie jak film. Widzę fotki tego, co już było i co dopiero będzie. I tego, co się może zdarzyć, ale nie musi. One są najważniejsze.

Patrzyłam na moją przejętą córkę i widziałam w niej dwie osoby: kogoś, kto budził we mnie lęk swoją mocą i bezbronne dziecko. Zrozumiałam, że za wszelką cenę muszę ją ochronić. Przed światem i ludźmi, którzy wcześniej czy później zechcą wykorzystać jej dar.

– Kochanie, musisz mi przysiąc, że nigdy nikomu o tym nie powiesz. Wielu ludzi boi się wszystkiego, co odbiega od normy. A ci, co się nie boją, mogą próbować na tym zarobić. Rozumiesz, o czym mówię? Co ci grozi?

– Tak – potwierdziła, patrząc mi w oczy.

Reklama

Jej powaga mnie uspokoiła. Naprawdę zrozumiała.

Reklama
Reklama
Reklama