Reklama

Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz naprawdę spokojnie usiadłam z kubkiem kawy i po prostu odpoczęłam. Zawsze coś — dom, praca, rachunki, zakupy, sprzątanie... Wszyscy mówią, że „macierzyństwo to dar”, ale czasem mam wrażenie, że to raczej kara. Kocham Natalię, oczywiście, że ją kocham. Jest moim dzieckiem, moim sercem. Ale od kiedy skończyła te swoje 19 lat i zaczęła spotykać się z tym... Michałem, czuję, jakby ktoś podmienił mi córkę. Jakby zabrał mi ją na zawsze.

Reklama

Adam? Mój mąż? Niby jest, niby wspiera... Ale zawsze znajdzie jakąś wymówkę, żeby nie wchodzić w konflikty. „Daj jej spokój, Magda, to młoda dziewczyna, musi popełniać własne błędy...” Słucham tego i mam ochotę krzyczeć. Bo to nie są „błędy”! To jest bezmyślne pakowanie się w kłopoty! Michał to nie jest materiał na chłopaka, a co dopiero na męża. Zero ambicji, żadnej pracy, same tatuaże i wieczne „nie wiem, co chcę w życiu robić”. A Natalia? Rozpromienia się przy nim jak choinka na Boże Narodzenie. A ja... patrzę na nią i czuję, jakbym ją traciła.

Wczoraj przy kolacji – zwykły, nudny poniedziałek – Natalia spojrzała na mnie tym swoim zbuntowanym wzrokiem i powiedziała:

– Mamo, Michał chciałby z nami zamieszkać.

Miałam ochotę rzucić talerzem o ścianę. Patrzyłam na nią z niedowierzaniem, a potem wybuchłam. Nie pamiętam dokładnie, co mówiłam. Krzyczałam o tym, że nie pozwolę, żeby jakiś obibok mieszkał pod naszym dachem, że na to sobie nie pozwolę, że to mój dom i moje zasady. Natalia się rozpłakała, Adam próbował mnie uciszyć, ale już było za późno. Machina poszła w ruch.

Czasem zastanawiam się, czy to ja robię coś źle. Może faktycznie jestem zbyt surowa, zbyt wymagająca? Ale przecież chcę tylko chronić moją córkę. Chcę, żeby miała lepsze życie niż ja. Nie po to tyrałam całe życie, żeby teraz patrzeć, jak ona się stacza. I nie pozwolę, żeby jakiś pierwszy lepszy chłoptaś wszedł w nasze życie z buciorami i przewrócił wszystko do góry nogami.

Jestem matką, żoną i kobietą, która czasem ma ochotę krzyczeć, płakać i zniknąć. Ale nie może. Bo przecież musi być silna. Zawsze.

Córka mówi, że jestem toksyczna

Stałam w kuchni, wciąż czując to gorąco na twarzy. Roztrzęsiona, z trudem powstrzymywałam się, żeby nie rozerwać na strzępy ściereczki, którą ściskałam w dłoni. Wtedy drzwi trzasnęły, a do pokoju wpadła Natalia. Oczy miała czerwone od płaczu, a głos jej drżał.

– Dlaczego zawsze musisz wszystko psuć?! – krzyknęła, patrząc na mnie z wyrzutem, jakbym właśnie zniszczyła jej życie.

– Bo to ty wszystko psujesz! – odpowiedziałam ostro, czując, jak serce mi wali. – Zakochałaś się w chłopaku, który nie ma pracy, nie ma planu, nie ma nic! Myślisz, że to bajka, a to się skończy źle! Skończy się płaczem i cierpieniem!

Natalia otarła łzy rękawem bluzy i pokręciła głową z niedowierzaniem.

– Ty nic nie rozumiesz! Michał jest wspaniały! Przynajmniej mnie rozumie, a nie tylko krytykuje i mówi, co powinnam robić! Ty jesteś toksyczna, mamo! Nie chcesz, żebym była szczęśliwa!

Te słowa... były jak cios prosto w brzuch. Zaniemówiłam na moment, potem poczułam, jak wzbiera we mnie wściekłość. Zacisnęłam pięści, ale powiedziałam spokojnie, choć głos mi drżał:

– Nie chcę, żebyś była głupia, Natalia. Nie chcę, żebyś pozwoliła się wykorzystać. Nie widzisz, że on cię krzywdzi?! On cię zostawi! Skrzywdzi cię, a potem co? Przyjdziesz do mnie z płaczem, żebym ci pomogła?

– Przynajmniej on mnie kocha! – krzyknęła Natalia, a łzy płynęły jej po policzkach. – Ty mnie nigdy nie kochałaś! Zawsze tylko nakazy, zakazy, krzyk! Nigdy nie powiedziałaś, że jesteś ze mnie dumna! Nigdy!

Bo nie mam z czego być dumna! – wyrwało mi się, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Cisza, jaka zapadła po tych słowach, była jak uderzenie młotem.

Natalia zamarła. Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, a potem coś w niej pękło. Trzasnęła drzwiami od pokoju tak mocno, że aż zadrżały szyby w witrynie. Słyszałam jej płacz, jej rozpaczliwe szlochy, ale stałam tam jak słup soli, patrząc w ścianę, czując, że coś się właśnie załamało. W mojej głowie kłębiły się myśli. Jestem złą matką? Toksyczną? Może Natalia ma rację? A może to ja jestem jedyną, która widzi, jak to się skończy? Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Tylko czuję... że coś między nami zmieniło się na zawsze.

Adam jak zwykle umywał ręce

Adam wrócił późnym wieczorem, jak zwykle zmęczony, z rozluźnionym krawatem i torbą na ramieniu. Wszedł do kuchni, gdzie siedziałam przy stole z pustym talerzem przed sobą i patrzyłam tępo na ścianę.

– Co się znowu stało? – zapytał spokojnie, zdejmując marynarkę i podchodząc do lodówki.

– Co się stało?! – wyrwało mi się, zanim zdążyłam ugryźć się w język. – Przecież wiesz, że twoja córka chce, żeby Michał z nami zamieszkał!

Adam zatrzymał się w pół kroku, z zamkniętymi drzwiami lodówki w dłoniach. Spojrzał na mnie jak na bombę zegarową, która zaraz wybuchnie.

– Magda... może... może dajmy jej szansę? – powiedział cicho, jakby chciał, żeby ten temat sam się rozpuścił w powietrzu.

– Szansę?! – uniosłam głos, czując, że cała drżę. – Na co? Na sprowadzenie tego obiboka pod nasz dach? Na to, żeby spał w jej pokoju, żeby rano razem paradowali po domu, jakby to był jakiś pensjonat?! A potem co? Może jeszcze dziecko, co? Kiedy ona zajdzie w ciążę, to co wtedy? Ty znowu staniesz z boku, jak zawsze, powiesz, że „trzeba im dać przestrzeń”?

Adam zamilkł, spuścił wzrok, jakby patrzenie na własne buty było dla niego łatwiejsze niż patrzenie na mnie.

– Może... przesadzasz. Może to tylko taki etap. – mruknął, a we mnie zagotowała się krew.

– Przesadzam?! – wstałam gwałtownie, krzesło zaskrzypiało o podłogę. – Ty zawsze się wycofujesz, Adam! Zawsze! To ja jestem ta zła, ta, co podnosi głos, co pilnuje, co mówi „nie”! A ty co?! Ty tylko rozkładasz ręce i mówisz, że to nie twoja sprawa! Nie, Adam, już dosyć! Może ty sobie możesz pozwolić na bycie tym miłym, ale ja muszę być tą złą, bo ktoś musi trzymać to wszystko w ryzach!

Adam westchnął ciężko, przetarł twarz dłońmi, jakby to miało zetrzeć z niego winę, którą mu przypisywałam. Ale dla mnie to było za mało.

– Wiesz co? – dodałam już ciszej, ale z goryczą w głosie. – Czasem się zastanawiam, czy naprawdę wszyscy myślą, że to ja jestem potworem. A może to wy wszyscy jesteście ślepi, a ja jedyna mam odwagę powiedzieć, jak to naprawdę wygląda.

Adam nie odpowiedział. Zabrał szklankę wody, usiadł w kącie i patrzył w okno, jakby tam mógł znaleźć odpowiedzi na pytania, których nigdy mi nie zadał. A ja siedziałam przy tym cholernym stole, z poczuciem, że jestem zupełnie sama w tym domu.

Poczułam jakby ktoś wyrwał mi serce

Było już późno, prawie północ, kiedy wróciłam z kuchni z kubkiem gorącego mleka. Drzwi do pokoju Natalii były lekko uchylone. Usłyszałam szept. Powinnam była się wycofać, dać im prywatność, ale coś mnie zatrzymało. Stałam w korytarzu, przyczajona, słuchając.

– Mama jest okropna. Nigdy mnie nie kochała – mówiła Natalia, głosem pełnym łez. – Michał, ona mnie nienawidzi. Chciałabym, żeby jej nie było.

Poczułam jakby ktoś wyrwał mi serce. Stałam jak sparaliżowana, z kubkiem drżącym w dłoniach, a łzy napływały mi do oczu. Michał milczał. Słyszałam tylko ciche „mmm”, jakby kiwnął głową.

Nie wytrzymałam. Weszłam do pokoju. Natalia zamarła, Michał odwrócił wzrok.

– Słyszałam wszystko – powiedziałam cicho, drżącym głosem. – Jeśli tak mnie widzisz... to może naprawdę coś jest ze mną nie tak.

Natalia zbladła, Michał spuścił głowę. Cisza między nami była gęsta jak mgła. Stałam tam, serce waliło mi jak młotem, a w głowie powtarzały się jej słowa: „Nigdy mnie nie kochała”. Odwróciłam się na pięcie i po prostu wyszłam. Nie miałam już siły, żeby cokolwiek mówić. Czułam się pusta, jakby coś we mnie pękło na zawsze.

Wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo

Siedziałam w kuchni, patrząc w pustkę, gdy nagle Natalia pojawiła się w drzwiach. W oczach miała strach i coś, co przypominało poczucie winy. Usiadła naprzeciwko mnie, nie odzywając się ani słowem. Michał stał w progu, jakby gotowy do ucieczki. Nagle poczułam, że muszę teraz wyrzucić to wreszcie z siebie. To, co tłumiłam latami.

– Wiesz... – zaczęłam cicho, dłonie zaciskały się na kubku – może faktycznie jestem zła. Może za dużo wymagam, za głośno krzyczę, za bardzo cię kontroluję. Ale nigdy ci nie mówiłam, dlaczego tak się staram... – Westchnęłam, czując, jak drży mi głos. – Moja matka... nie była taka jak ja. Jej w ogóle nie było. Siedziała na kanapie, piła, gapiła się w telewizor. A ojciec? Alkoholik. Wracał do domu pijany, krzyczał straszliwie... Na mnie, na mamę... Zawsze bałam się wieczorów. Myślisz, że to takie proste, być matką? Że ja zawsze wiedziałam, co robić? Nie chciałam, żebyś miała życie jak moje. Dlatego byłam surowa. Dlatego krzyczałam.

Natalia patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Michał stał cicho, niepewny, co zrobić.

Nie chcę, żebyś powtarzała mój błąd – dodałam szeptem. – Nie chcę, żebyś była tak bezsilna, jak ja kiedyś. Dlatego walczę, Natalia. Bo cię kocham.

Łzy płynęły mi po policzkach, ale już się nie wstydziłam. Natalia po chwili opuściła wzrok. Michał wymamrotał:

– Nie wiedziałem, że pani tyle przeszła...

Wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo.

Nie miałam już siły na nic

Natalia weszła do kuchni późnym wieczorem, kiedy myślałam, że już śpi. Miała podkrążone oczy, a w rękach trzymała szklankę z jakimś gazowanym napojem. Stała przez chwilę w milczeniu, patrząc w podłogę, jakby zbierała się na odwagę.

– Mamo... – zaczęła cicho, a mój żołądek ścisnął się w supeł. – Jeśli Michał nie może tutaj zamieszkać, to ja... ja się wyprowadzę.

Zamarłam. Czułam, jak całe ciało mi sztywnieje, a serce wali tak, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Spojrzałam na nią – na moją córkę, którą kochałam ponad wszystko, a która teraz mówiła mi, że chce odejść.

– Co ty wygadujesz, Natalia? – próbowałam mówić spokojnie, ale głos mi się załamał. – To jest twój dom.

Natalia podniosła głowę, a w jej oczach zobaczyłam łzy i... determinację.

– Już nie, mamo. Nie czuję się tu jak w domu. Chcę być z Michałem. Chcę mieć swoje życie. Nie chcę, żebyś ciągle mi mówiła, co mam robić.

Poczułam, jak coś we mnie kruszy się na mikroskopijne kawałki. Chciałam krzyknąć, błagać ją, żeby została, ale nie zrobiłam nic. Siedziałam tylko, jak sparaliżowana, z ciszą w uszach i bólem, który przeszywał mnie na wskroś.

Natalia otarła łzy rękawem bluzy, po czym powiedziała:

– Kocham cię, mamo. Ale muszę to zrobić.

Nie odpowiedziałam. Nie miałam już siły. Patrzyłam tylko, jak odwraca się i odchodzi. Zostawiła mnie w kuchni, w pustym domu, który nagle wydawał się jeszcze większy i zimniejszy.

Nie wiedziałam co będzie dalej

Zostałam sama w tej ciszy, która dudniła mi w uszach jak najgorszy wyrzut sumienia. Wpatrywałam się w drzwi, przez które wyszła moja córka – moja mała Natalka, którą kiedyś prowadziłam za rączkę do przedszkola, a teraz... pozwoliłam jej odejść.

Czułam, jak coś we mnie powoli umiera. Moje serce – matki, która chciała dobrze, a wyszło jak zawsze – bolało jak nigdy wcześniej. I w tej ciszy, w tym pustym domu, pomyślałam tylko jedno:

"Może naprawdę jestem toksyczna? Może byłam za surowa, za wymagająca, za ostra? A może po prostu... byłam matką, która za bardzo kochała. Tak bardzo, że w końcu została sama."

Westchnęłam ciężko, czując, jak łzy spływają mi po policzkach, gorące i bezlitosne. Nie wiedziałam, co będzie dalej. Nie wiedziałam, czy Natalia wróci. Ale wiedziałam jedno – że już nigdy nie będę tą samą kobietą, którą byłam.

Magdalena, 48 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama