Reklama

Mam pięćdziesiątkę na karku, jedno małżeństwo i jedną córkę na koncie. Ludzie mówią, że jestem szczęściarą – mąż, który mnie kocha, stabilna praca w bibliotece, dom z ogródkiem i dorosła córka, z której można być dumną. Spokojne życie, powtarzalne dni, kolacje we dwoje, cisza w domu. Czasem zbyt cicha. A jednak to właśnie ja jestem tą, która przez jedną decyzję sprzed lat rozwaliła wszystko jak domek z kart. To nie jest historia o romansie. To historia o tym, jak przeszłość wraca, kiedy najmniej się tego spodziewasz. I jak bardzo może zniszczyć, jeśli milczysz.

Reklama

Gdy Natalia – nasza jedyna córka – oznajmiła kilka miesięcy temu, że poznała kogoś wyjątkowego, widziałam ten błysk w jej oczach, który mają tylko zakochani. Mówiła, że to „na poważnie”, że jeszcze nikomu tak nie ufała. I że chce go nam przedstawić. Moje serce wtedy zadrżało, ale nie ze wzruszenia – z lęku. Z takiego irracjonalnego, panicznego niepokoju, który nie ma jeszcze twarzy, ale już oplata człowieka jak liny.

– Mamo, nie będziesz miała mu nic do zarzucenia, zobaczysz. Pracuje, jest opiekuńczy, zabawny, wrażliwy... zakochałam się na zabój – powiedziała z rozmarzonym uśmiechem, a ja tylko kiwnęłam głową.

– To cieszę się, kochanie – odpowiedziałam, choć w środku coś we mnie krzyczało. Jakby moje ciało wiedziało coś, czego jeszcze nie rozumiał mój umysł.

Nie byłam gotowa. Ale i tak zaprosiłam go do naszego domu. Nie miałam pojęcia, że gdy tylko otworzy się drzwi, moja przeszłość stanie przede mną w pełnej krasie, z uśmiechem, który pamiętam aż za dobrze.

Byłam w jego ramionach

Otworzyłam drzwi i na moment odebrało mi dech. Stał tam. Michał. Mężczyzna, którego znałam. Miał ten sam chłód w oczach, który niegdyś palił mnie do kości. Ten sam uśmiech, który kiedyś rozbierał mnie bez dotykania. A teraz patrzył na mnie… i na moją córkę, obejmując ją lekko w talii.

– Mamo, to Michał – powiedziała Natalia, uśmiechając się szeroko. – Michał, poznaj moją mamę, Joannę.

– Dzień dobry pani – odezwał się Michał tym samym, niskim głosem, który kiedyś szeptał mi do ucha, że nie potrafi beze mnie żyć.

Wyciągnął dłoń, a ja ścisnęłam ją automatycznie. Jego skóra była ciepła, jakby znajoma. Zbyt znajoma.

– Joanna. Miło mi – wydusiłam.

Nasze oczy spotkały się tylko przez ułamek sekundy. Ale wystarczyło. Zobaczyłam w nich zdziwienie, niedowierzanie… i coś jeszcze. Może echo tamtej nocy sprzed lat? Nie wiem, jak przetrwałam ten wieczór. Henryk, mój mąż, jak zwykle był gościnny i serdeczny. Natalia rozpromieniona, zakochana. Michał idealnie grał swoją rolę. Był czarujący, elokwentny, nie za nachalny. Ani razu nie dał po sobie poznać, że kiedyś leżałam w jego łóżku. Że płakałam w jego ramionach.

Zamknęłam się później w łazience i patrzyłam na swoją twarz w lustrze. Serce waliło mi jak oszalałe. „To nie może być on... ale to jest on. Ten sam uśmiech. Te same oczy”. Michał. Mężczyzna, dla którego chciałam zostawić męża, zanim zniknął. Bez słowa. Bez pożegnania. A teraz siedzi w moim salonie. Całuje moją córkę. Pali moje wspomnienia jednym spojrzeniem.

Czułam, że tracę grunt

Unikałam go. Od pierwszego spotkania w moim domu, kiedy tylko mogłam, znikałam z kuchni, salonu, nawet z własnej sypialni, jeśli tylko usłyszałam jego głos. Ale Michał, jakby to wyczuwał, pojawiał się wszędzie tam, gdzie ja. Niby przypadkiem. Natalia nie przestawała o nim mówić – że czuły, że dojrzały, że zupełnie inny niż ci wszyscy chłopcy, których znała. Ufała mu. Patrzyła na niego tak, jak ja kiedyś. I chyba to bolało najbardziej.

– Mamo, Michał ci się chyba nie podoba – powiedziała nagle, przy kawie. – Unikasz go. Coś się stało?

– Nie, kochanie. Po prostu jestem zmęczona – ucięłam szybko, nie patrząc jej w oczy.

Henryk też coś przeczuwał.

– Zachowujesz się dziwnie – powiedział wieczorem, gdy siedzieliśmy w ciszy. – Jesteś nerwowa, drażliwa. O co chodzi?

– Jestem po prostu przemęczona. Za dużo na głowie – skłamałam szybko.

Ale najbardziej utkwiła mi w pamięci ta jedna chwila, kiedy zostaliśmy z Michałem sami. Natalia wyszła na chwilę do sklepu, Henryk był jeszcze w pracy.

W kuchni – cisza. Tylko czajnik bulgotał.

– Joanna… – odezwał się cicho. – Wciąż pamiętasz?

Odwróciłam się do niego powoli, niepewnie.

– Nie mówmy o tym – powiedziałam szorstko. – To było dawno.

Uśmiechnął się lekko, jakby mnie znał lepiej niż ja siebie.

– A jednak. Nadal unikasz mojego wzroku.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale drzwi trzasnęły. Natalia wróciła. Wzięłam głęboki oddech. To nie miało prawa wyjść na jaw. Ale już czułam, że grunt pod nogami zaczyna mi się kruszyć.

Nie miałam siły się tłumaczyć

Wiedziałam, że to głupie. Wiedziałam, że powinnam go unikać. Ale wieczorem, kiedy wszyscy już się rozchodzili, Michał został jeszcze chwilę, niby żeby pomóc z naczyniami. A ja – idiotka – zamiast go wygonić, zaproponowałam herbatę.

Gdybyś wtedy nie zniknął… – wyrwało mi się cicho, zanim zdążyłam się ugryźć w język.

Michał spojrzał na mnie uważnie, bez cienia uśmiechu.

– Myślałem, że to jednorazowe. Ale nie mogłem cię zapomnieć, Joanno. Nawet teraz… gdy cię widzę… – zawiesił głos.

– To był tylko jeden raz – przerwałam mu, zbyt ostro. – Jeden raz, który zmienił wszystko.

Nie usłyszeliśmy kroków. Nie usłyszeliśmy trzaśnięcia drzwi. Usłyszeliśmy dopiero jej głos. Złamany. Z niedowierzaniem.

– Mamo… co to miało znaczyć?

Natalia. Stała w progu kuchni, z reklamówką w dłoni i zmieszaną twarzą. Michał zamarł, ja poczułam, jak kolana mi się uginają.

– To… to nie tak – zaczęłam, ale głos mi się załamał.

– To nie tak?! – wybuchła. – Ty z nim spałaś? Ty? Moja matka?!

– To było dawno. To była pomyłka. Ja… nie wiedziałam, że… że Michał…

– Że to on?! – krzyknęła. – To przecież nie jakiś przypadkowy facet z ulicy! To mój chłopak! Powinnaś mi powiedzieć?!

Michał milczał. Zasłonił twarz dłońmi. Ja już nawet nie próbowałam się tłumaczyć.

– Natalia, błagam…

– Nie! Nie chcę cię słuchać. Nie wierzę. To jakieś chore! – Odepchnęła mnie, jakbym była obca.

Wybiegła z domu, trzaskając drzwiami. Michał ruszył za nią, ale ja go zatrzymałam.

– Zostaw ją.

Nie spojrzał na mnie. Po prostu wyszedł. A ja zostałam w kuchni. Sama. Wśród ciszy i parującej herbaty, która nagle straciła smak.

Bałam się, że ją stracę

Wróciła późno. Z oczami spuchniętymi od płaczu i twarzą, jakiej jeszcze nigdy u niej nie widziałam. Jakby coś w niej umarło.

– Chcesz wreszcie powiedzieć mi prawdę? – zapytała cicho, siadając przy stole.

Usiadłam naprzeciwko niej i pierwszy raz od lat poczułam się jak matka, która nie wie, jak chronić własne dziecko.

– Mieliśmy z twoim ojcem trudny czas, myślałam, że się rozstaniemy. I po prostu się stało. Zakochałam się chyba wtedy w Michale. Nie jestem z tego dumna. Był nieco młodszy, charyzmatyczny, nieprzewidywalny. Poznaliśmy się nad morzem. Spędziliśmy jedną noc, obiecywał, że wróci, że się odezwie. Nie odezwał się nigdy. Potem z ojcem nam się poukładało. Myślałam, że to przeszłość. Że on zniknął na zawsze... Nie wiedziałam, że Michał to… że kiedykolwiek go spotkasz. Przysięgam, gdy stanął w progu z tobą, myślałam, że śnię.

Natalia wpatrywała się we mnie bez słowa. Aż w końcu wybuchła.

– A mimo to nic mi nie powiedziałaś? Pozwoliłaś mi się zakochać w swoim byłym?

– Nie miałam pojęcia, co robić. Bałam się, że… cię stracę – wyszeptałam.

Natalia parsknęła gorzko.

– No to i tak straciłaś. Bo ja nie mogę z tym żyć. I nie mogę być z kimś, kto spał z moją matką.

– Córciu…

– Nie nazywaj mnie tak! – wrzasnęła. – Ty nie jesteś moją matką! Ty jesteś obcą kobietą, która odebrała mi wszystko!

Wstała. Wzięła swoją torbę. Michała już nie było – zniknął bez słowa. A ona wybiegła. Zostałam przy stole, z pustką w oczach. Z tą samą pustką, jaką zostawił po sobie wtedy.

Nie było już nas

Nie wiem, jak powiedziałam to Henrykowi. Nie wiem nawet, od czego zaczęłam. Może od tego, że Natalia nie wróciła na noc. Może od herbaty, której nie dopiłam. Może od słów, które od dawna paliły mi gardło...

– Znam go – powiedziałam w końcu. – Michała. Poznałam go wtedy, gdy mieliśmy te trudne chwile, pamiętasz?

Spojrzał na mnie długo. Milczał. A potem spytał najspokojniej na świecie:

Spałaś z chłopakiem naszej córki?

To, jak bardzo zabolało mnie to pytanie, pokazało, jak bardzo miał rację. Bo nie był zły. Był… zawiedziony.

– To nie miało znaczenia – powiedziałam cicho. – Myślałam, że nigdy go już nie spotkam.

– Ale nie powiedziałaś mi. Nie ostrzegłaś. Nie uznałaś, że może warto? Że może to nie jest coś, co się chowa w szafie?

Bałam się, że mnie znienawidzisz.

Zamilkł. Oparł się o blat i zakrył oczy ręką.

– Nie chodzi o to, co zrobiłaś wtedy. Choć jest to dla mnie jednak szok... Chodzi o to, że nie znam cię naprawdę – powiedział w końcu. – I może nigdy już nie poznam...

Chciałam coś powiedzieć, przeprosić, dotknąć go. Ale on się odsunął. I wyszedł z kuchni, zamykając za sobą drzwi. Bez krzyku. Bez furii. Po prostu… odciął się. Michał napisał do mnie tego samego wieczora. „Musimy porozmawiać”. Nie odpisałam. Wiedziałam, że już za późno. Na rozmowy, na tłumaczenia, na cokolwiek. Natalia się nie odzywała. Nie odbierała. Henryk spał na kanapie. A ja – nie spałam wcale. Nie było już nas.

Joanna, 50 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama