„Moja matka zawsze musi postawić na swoim, dlatego zaaranżowała mój romans. Żona i córka mi tego nie wybaczą”
„Jest jeden problem, który od lat kładzie się cieniem na naszym związku – moja matka. Ona nigdy nie zaakceptowała Anny. Uważa, że jest dla mnie za chłodna, zbyt poważna. W jej oczach najlepszą partią dla mnie zawsze była Kasia – moja pierwsza dziewczyna. Mama do dziś powtarza, że z Kasią to ona się naprawdę śmiała, że ona była jak córka. I dopięła swego”.

- Redakcja
Z Anną jesteśmy małżeństwem od ośmiu lat. Mamy pięcioletnią córeczkę, Zosię, i choć życie nie zawsze jest łatwe, to staram się wierzyć, że tworzymy normalną rodzinę. Anna jest twardo stąpającą po ziemi kobietą – potrafi dopilnować rachunków, planować każdy wydatek, a czasem zaskakuje mnie chłodną logiką. Ja natomiast… często uciekam w myśli. Może dlatego tak bardzo różnię się od niej.
Kiedy ostatnio odwiedziłem mamę, znowu zaczęła swoje:
– Pamiętasz, Michałku, te wakacje nad morzem z Kasią? Jak złapaliście burzę na plaży i chowaliście się w tej budce z lodami? – uśmiechnęła się z rozrzewnieniem.
– Mamo, to było dawno – pokręciłem głową, próbując uciąć temat.
– Dawno, ale serce pamięta, synku… – mruknęła, jakby mówiła sama do siebie.
Nie odpowiedziałem. Poczułem tylko, jak ściska mnie w żołądku. Bo choć staram się bronić swojego małżeństwa, to jej słowa – chcę czy nie – poruszają we mnie coś, co dawno temu zostawiłem za sobą.
Poczułem znajomy zapach perfum
Mama zadzwoniła do mnie w środę rano.
– Michałku, wpadnij na kawę po pracy. Upiekłam twoje ulubione ciasto drożdżowe z kruszonką.
Nie podejrzewałem wtedy niczego. Ot, zwykłe zaproszenie. A jednak, gdy wszedłem do salonu, poczułem znajomy zapach perfum. I wtedy zobaczyłem ją. Kasia siedziała przy stole, w dłoniach trzymała filiżankę.
– Cześć, Michał… – odezwała się nieśmiało, a jej głos od razu poruszył we mnie dawne wspomnienia.
Stanąłem jak sparaliżowany.
– Kasia… co ty tu robisz?
– Spotkałam twoją mamę na rynku – uśmiechnęła się lekko. – Zaprosiła mnie na kawę, powiedziała, że może też będziesz.
– No widzisz? – wtrąciła się mama, zupełnie jakby tłumaczyła się z dobrego uczynku. – Jak dobrze się znowu dogadujecie. Tak jak dawniej.
Usiadłem niepewnie naprzeciwko Kasi. Poczułem się jak student, którym byłem, kiedy się poznaliśmy. W jej oczach wciąż było to ciepło, które kiedyś przyciągało mnie jak magnes.
– Dużo się zmieniło – powiedziała, przełamując ciszę. – Słyszałam, że masz córeczkę.
– Tak, Zosia ma pięć lat. – Głos mi zadrżał. – A ty? Co u ciebie?
– Nie wszystko mi wyszło… – urwała, jakby nie chciała zdradzać szczegółów. – Ale pracuję, radzę sobie.
Rozmawialiśmy o dawnych wakacjach, o wspólnych znajomych. Śmiech Kasi był dokładnie taki sam jak kiedyś – dźwięczny, lekki. Poczułem, że coś we mnie wraca do dawnych czasów.
„To nie jest w porządku” – powtarzałem w myślach. Ale równocześnie serce biło mi mocniej, a wspomnienia zalewały mnie falą. To ciepło… brakowało mi go od dawna.
Kiedy wychodziłem, mama klepnęła mnie w ramię i szepnęła:
– Widzisz, los czasem daje drugą szansę.
W drodze do domu nie mogłem się pozbyć wrażenia, że coś właśnie się zaczęło. I że nie będę potrafił tego zatrzymać.
Miała rację
Anna od razu coś wyczuła. Nie minęły dwa dni od spotkania z Kasią, a już pytała:
– Michał, co się z tobą dzieje? Jesteś rozkojarzony, nie słuchasz, kiedy do ciebie mówię.
– Nic… po prostu zmęczenie – wymamrotałem, unikając jej wzroku.
Ale Anna nigdy nie dawała się zbywać półsłówkami. Skrzyżowała ręce na piersiach i patrzyła we mnie ostro.
– Nie kłam. Znam cię. Coś ukrywasz.
Serce zaczęło mi walić. Gdybym powiedział prawdę, że spotkałem się z Kasią – choć niby przypadkiem – wiedziałem, że Anna by tego nie zniosła. Ale milczenie też było zdradą.
– Naprawdę nic się nie dzieje – powtórzyłem, tym razem zbyt nerwowo.
Anna prychnęła.
– Jasne. „Nic się nie dzieje”. Tak wyglądasz, kiedy nic się nie dzieje? Jakbyś myślami był gdzieś daleko. Michał, ja nie jestem głupia.
Zamilkłem. Najchętniej uciekłbym z kuchni, ale jej spojrzenie przygwoździło mnie do krzesła.
– Wiesz, co najbardziej boli? – odezwała się ciszej, ale jej głos drżał ze złości. – Że ty już dawno przestałeś być tu, z nami. Wracasz do domu, ale jakby cię nie było.
Chciałem zaprotestować, zaprzeczyć, ale słowa nie przechodziły mi przez gardło. Bo miała rację. Siedziałem z nią przy jednym stole, a w głowie wciąż miałem obraz Kasi, jej śmiechu, jej spojrzenia.
„Jestem jak w pułapce” – pomyślałem. Mama naciska, Anna podejrzewa, a ja sam gubię się w tym, co czuję.
W końcu tylko wyszeptałem:
– Kocham cię, Aniu.
Ale nawet dla mnie brzmiało to jak pusta obietnica.
Niespodziewany SMS
Kilka dni później dostałem od Kasi wiadomość. Krótka, bezpośrednia: „Może kawa w piątek? Bez twojej mamy.”
Patrzyłem na ekran telefonu chyba z minutę. Wiedziałem, że powinienem wykasować ten SMS i udawać, że go nie było. Ale moje palce same napisały: „Dobrze. 17:00, kawiarnia na rogu.”
Kiedy wszedłem do lokalu, serce waliło mi jak przed egzaminem. Kasia siedziała przy oknie, w jasnym swetrze, z włosami rozpuszczonymi na ramionach. Wyglądała znajomo i obco jednocześnie.
– Już myślałam, że nie przyjdziesz – powiedziała, gdy usiadłem naprzeciwko.
– Sam się zastanawiam, czy to był dobry pomysł – odpowiedziałem, ale uśmiech, który pojawił się na jej twarzy, od razu rozbroił moją ostrożność.
Rozmawialiśmy długo. O wakacjach sprzed lat, o planach, które wtedy snuliśmy – wspólnym mieszkaniu, podróżach, dzieciach.
– Pamiętasz, jak mówiliśmy, że pojedziemy do Włoch stopem? – zaśmiała się. – Nigdy tego nie zrobiliśmy.
– Życie potoczyło się inaczej – westchnąłem.
Kasia nachyliła się lekko nad stołem.
– Jesteś teraz szczęśliwy?
To pytanie uderzyło mnie jak cios. Przed oczami stanęła mi Anna – jej zmęczona twarz, wyrzuty, podejrzenia. I obok tego – wspomnienie śmiechu Kasi, beztroski, która wracała, gdy byłem obok niej.
– Sam nie wiem… – wymamrotałem.
Milczeliśmy chwilę, patrząc na siebie. Napięcie wisiało w powietrzu jak przed burzą. Poczułem, że wystarczy jeden ruch, jedno słowo, by przekroczyć granicę, zza której nie ma odwrotu.
Kiedy się żegnaliśmy, Kasia musnęła moją dłoń. Niby przypadkiem. A jednak poczułem to w całym ciele.
Wracałem do domu z poczuciem, że zrobiłem pierwszy krok ku katastrofie. Ale część mnie… była dziwnie szczęśliwa.
Znów czuję się żywy
Spotkaliśmy się jeszcze raz. Tym razem w jej mieszkaniu. Powiedziała, że ma wolny wieczór, że zrobi kolację „tak jak kiedyś”.
Kiedy otworzyła drzwi, pachniało pieczonym makaronem i bazylią. Na stole stały dwie lampki wina. Poczułem się, jakbym przeniósł się dziesięć lat wstecz.
– Usiądź, rozgość się – powiedziała, a w jej głosie drżała nutka niepewności.
Jedliśmy, rozmawialiśmy, a potem nagle zapadła cisza. Patrzyliśmy na siebie długo. W końcu Kasia odsunęła talerze i szepnęła:
– Michał, ja już nie chcę wspominać. Ja chcę poczuć, że jeszcze żyję.
I wtedy dotknęła mojej dłoni. Ten gest wystarczył. W sekundę cała ostrożność, wszystkie wyrzuty sumienia rozsypały się jak domek z kart. Pocałowałem ją, mocno, zachłannie, jakbyśmy oboje bali się, że zaraz ktoś nas rozdzieli.
Kiedy później leżeliśmy obok siebie, wciąż splątani ramionami, Kasia spojrzała mi prosto w oczy.
– To… coś znaczy? – zapytała szeptem.
Przełknąłem ślinę. Serce waliło mi jak oszalałe.
– Nie wiem, Kasia. Wiem tylko, że czuję się żywy. Jak nigdy wcześniej.
Zamilkła. A ja wpatrywałem się w sufit, czując naraz i ulgę, i ciężar. Wiedziałem, że przekroczyłem granicę, za którą nie ma powrotu.
Wróciłem do domu w środku nocy. Anna spała, skulona na boku, jakby zamykała się przede mną w swoim własnym świecie. Patrzyłem na nią i poczułem taki wstyd, że chciałem zniknąć. Ale równocześnie w mojej głowie rozbrzmiewały słowa, które przed chwilą powiedziałem Kasi: „Czuję się żywy”.
I to uczucie było silniejsze niż wszystkie wyrzuty sumienia.
Prawda wyszła na jaw
Nie minął tydzień, kiedy prawda wyszła na jaw. Nie wiem, czy Anna domyśliła się sama, czy może ktoś jej podpowiedział. Może nawet mama – świadomie albo przez nieuwagę. Ale pewnego wieczoru, kiedy wróciłem z pracy, czekała na mnie w salonie. Siedziała sztywno na fotelu, ze splecionymi rękami.
– Michał… – zaczęła cicho, ale w jej głosie brzmiało napięcie jak przed wybuchem. – Powiedz mi prawdę. Masz kogoś?
Zamarłem. Serce chciało mi wyskoczyć z piersi.
– Skąd ci to przyszło do głowy? – próbowałem bronić się półuśmiechem, ale drżał mi głos.
– Bo nie patrzysz już na mnie tak, jak kiedyś. Bo wracasz późno. Bo pachniesz innymi perfumami. – Jej oczy błyszczały łzami. – Michał, błagam, nie kłam.
Czułem, że grunt usuwa mi się spod nóg. W końcu wyszeptałem:
– Anna… to się po prostu stało.
– Stało się? – wybuchła. – Zdradziłeś mnie i mówisz, że to się stało? Z kim?!
Zacisnąłem powieki.
– Z Kasią.
Cisza, jaka zapadła, była gorsza niż krzyk. Anna wpatrywała się we mnie, jakby nie dowierzała własnym uszom.
– Kasia… – powtórzyła. – Ta, którą twoja matka zawsze stawiała mi za wzór.
– Nie chciałem tego – podszedłem, ale odsunęła się gwałtownie. – To są uczucia, których nie potrafiłem zdusić…
– Uczucia?! – krzyknęła. – A nasze małżeństwo to co?! Nasze dziecko?!
Jej słowa rozcinały mnie jak noże. Patrzyłem, jak wstaje, jak odwraca się do mnie plecami, żeby nie widział jej łez.
„Zawaliłem wszystko” – pomyślałem. A mimo to w głębi duszy czułem, że część mnie wcale tego nie żałuje.
"Z Anną nigdy nie będziesz szczęśliwy"
Od tamtej kłótni nic już nie było takie samo. Anna unikała mnie, w domu panowała cisza, która bolała bardziej niż awantury. Zosia pytała, dlaczego mama płacze, a ja nie potrafiłem jej odpowiedzieć.
Kasia pisała, dzwoniła, chciała się spotykać. Mówiła, że możemy zacząć od nowa, że to, co się wydarzyło, to dowód, iż nasze uczucie nigdy nie zgasło. Gdy byłem z nią, czułem się młody i wolny, jakbym odzyskał część siebie. Ale kiedy wracałem do domu i widziałem smutek w oczach Anny, ogarniało mnie poczucie winy, które odbierało mi oddech.
Najgorsze było to, że mama wciąż dolewała oliwy do ognia.
– Michałku, nie męcz się. Z Anną nigdy nie będziesz szczęśliwy. Kasia to twoja prawdziwa miłość, zawsze to wiedziałam – powtarzała z przekonaniem, jakby właśnie ona miała prawo decydować o moim życiu.
Patrzyłem na nią i zaczynałem się zastanawiać, czy to wszystko nie zostało przez nią zaplanowane. Czy naprawdę przypadkiem spotkała Kasię na rynku? Czy od lat nie manipulowała mną, żebym w końcu wrócił do tej, którą ona uważała za odpowiednią?
Stałem rozdarty. Z jednej strony Anna – żona, matka mojego dziecka, rodzina, którą powinienem chronić. Z drugiej Kasia – dawne uczucie, które wróciło z siłą huraganu. A pośrodku moja matka, wpychająca mnie w życie, którego sam już nie byłem pewien.
Nie wiedziałem, dokąd to wszystko prowadzi. Czułem się winny… ale też oszukany przez samego siebie.
Po raz pierwszy w życiu naprawdę nie wiedziałem, kim jestem i czego chcę.
Michał, 36 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Przez romans z szefową zrobiłem karierę. Myślałem, że będą z tego dzieci, lecz ciągle rodziły się nowe wątpliwości”
- „Przez nieuwagę zgubiłam portfel z całą wypłatą i dokumentami. Myślałam, że to koniec, a to był dopiero początek”
- „Wuj zabronił gościom weselnym wkładania do kopert pieniędzy. Miał ważny powód, żeby zniszczyć młodym ten dzień”