Reklama

Nigdy bym nie przypuszczała, że coś takiego może mi się przydarzyć po tylu latach. Jednak jest w tym sporo prawdy, gdy ludzie powtarzają, że przeszłość lubi nas zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. W moim przypadku sprawdziło się to co do joty.

Reklama

Była zakochana jak nastolatka

Nagle zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka z propozycją zjedzenia razem kolacji. W ostatnim czasie nie widywałyśmy się zbyt często, a naszą dawną, bliską relację zastąpił dystans. Wszystko przez nowego chłopaka, który zawrócił w głowie Paulinie i sprawił, że kompletnie zmieniła swoje podejście do życia.

– Musisz wreszcie poznać mojego ukochanego Karola! – mówiła podekscytowana przez telefon. – To wymarzony facet! Nie będę zaskoczona, jak też ci się spodoba, ale ostrzegam – należy tylko do mnie!

Podekscytowanie Pauliny było tak zaraźliwe, że sama zaczęłam się emocjonować tą historią. Byłam strasznie ciekawa, kim jest gość, który zdołał przekonać moją przyjaciółkę do małżeństwa, choć wcześniej kompletnie nie widziała się w roli żony. Ja natomiast postąpiłam zupełnie inaczej – bez większego namysłu zgodziłam się wyjść za mąż. To była ucieczka przed wspomnieniami pierwszej licealnej miłości, więc przyjęłam oświadczyny pierwszego faceta, który klęknął przede mną. Co prawda dzięki niemu czułam się w miarę stabilnie, ale nasze małżeństwo nie miało szans przetrwać. Trudno się dziwić – wzięłam ślub tylko po to, żeby zapomnieć o bólu po rozstaniu z prawdziwą miłością.

Mimo że ta relacja nie przetrwała próby czasu, nadal mocno wierzyłam w istnienie prawdziwej, dozgonnej miłości i szczęśliwe małżeństwo. Paulina zawsze kpiła z moich romantycznych wyobrażeń, jednak odkąd sama znalazła swoją drugą połówkę, jej podejście diametralnie się zmieniło i coraz częściej poruszała temat weselnych planów. Podczas przygotowań do wyjścia kręciły mi się po głowie pytania – czy wybierze ceremonię w kościele i czy zechce, bym to ja stanęła u jej boku jako świadek.

Zerknęłam na zegarek i zorientowałam się, że się spóźniam. Szybko prysnęłam na siebie ulubione perfumy, wskoczyłam w buty, chwyciłam za torebkę i ruszyłam biegiem. W przytulnej knajpce unosił się gwar rozmów, melodie jazzu i delikatny szczęk naczyń. Rozejrzałam się po sali, zmierzając do miejsca, gdzie siedziała już Paulina. Na mój widok wstała i zamachała wesoło, pokazując w uśmiechu wszystkie zęby. Jej towarzysz siedział tyłem, więc mogłam tylko zobaczyć jego szerokie ramiona w eleganckim garniturze i gęste, kręcone włosy.

– Poznaj Karola, mojego chłopaka.

Nie wierzyłam, że to on

Paulina z entuzjazmem przedstawiła mi swoją drugą połówkę. On wstał ze swojego miejsca, odwrócił się do mnie i wyciągnął dłoń na powitanie.

– Hej – wymamrotałam, delikatnie ściskając jego dłoń.

On wyglądał na równie zaskoczonego jak ja.

– Hej – odparł i zamilkł, wpatrując się we mnie intensywnie.

Paulina przyglądała się naszemu powitaniu, uśmiechając się szeroko. Usiedliśmy przy stoliku, a ona bez przerwy mówiła, żeby nie dopuścić do niezręcznej ciszy. Zjawił się kelner, złożyliśmy zamówienie, po czym Paulina mrugnęła do mnie porozumiewawczo.

– Może skoczymy poprawić makijaż?

– Jasne, chodźmy.

Chwyciłam małą torebkę i podniosłam się, celowo omijając wzrokiem miejsce, gdzie siedział Karol. Kiedy znalazłyśmy się już w damskiej toalecie, spytała:

– I jak ci się podoba? Widziałam, że odebrało ci mowę! Serio jest taki przystojny? Tylko się czasem nie zakochaj!

Na taką radę było już zdecydowanie za późno. Ten pociąg dawno odjechał.

– No faktycznie, niezły z niego przystojniak. Mega się cieszę, że jesteś szczęśliwa, chociaż trochę zazdroszczę ci tego wszystkiego – powiedziałam, starając się brzmieć wesoło jak ona, mimo że w głębi duszy miałam ochotę się rozpłakać.

– I słusznie! – Paulina pogładziła swój brzuch. – Udało mi się spotkać superfaceta, a na dodatek będziemy mieli dziecko! Lepiej być nie może!

To ja miałam z nim być!

Uderzyłam plecami o wykafelkowaną ścianę, próbując złapać oddech. Na moment wszystko się zakręciło i zsunęłam się na ziemię. Szybko próbowałam zatuszować sytuację, udając zwykłe potknięcie. Dziecko...? Ona nosi jego maleństwo, będzie mamą szkraba, który... miał być mój. Ich dziecko?

– Wszystko okej? – spojrzała na mnie z mieszaniną troski, zaskoczenia i rozbawienia. – Naprawdę aż tak cię to ruszyło.

– No tak – odpowiedziałam bez zastanowienia. – Przecież zabrałaś mi moje marzenie. Ja miałam być tą, która wyjdzie za mąż i urodzi dziecko...

– Dobra, już dobra. Nie bocz się! Ale ja naprawdę nie czuję się temu winna! – zaśmiała się Paulina i objęła moją szyję ramionami.

Objęłam przyjaciółkę, podczas gdy moje myśli kłębiły się bez ładu i składu. Z jednej strony naprawdę cieszyła mnie jej radość, ale jednocześnie nie miałam pojęcia, jak wszystko teraz będzie wyglądać, w jaki sposób ułożymy nasze kontakty i co począć z uczuciami, które nagle musiały zostać zepchnięte w cień i schowane głęboko. Reszta naszego spotkania minęła spokojnie, głównie dzięki Paulinie. Wesoło paplała o wszystkim, co planowała zrobić w najbliższym czasie. Razem z Karolem wtrącaliśmy tylko krótkie uwagi tu i tam, ale zdawało się jej to w ogóle nie przeszkadzać.

Weszłam do domu, zrzuciłam obuwie i cisnęłam je w kąt pomieszczenia. Opadłam bez sił na łóżko i rozpłakałam się jak dziecko. Łzy ściekały po mojej twarzy, podczas gdy powoli uspokajałam się, rozmyślając o wspólnych momentach z Karolem. To było moje pierwsze prawdziwe uczucie jeszcze z lat szkolnych – faktycznie jedyne, które do tej pory przeżyłam. Rozstaliśmy się, kiedy postanowiłam studiować w Anglii. Karol liczył na to, że porzucę te plany i pozostanę z nim w kraju. W tamtym czasie byłam bardzo młoda, pełna marzeń i zdenerwowana tym, że zmusza mnie do takiego wyboru, nie rozumiejąc, jak istotne są dla mnie nauka, zainteresowania, samodoskonalenie i przyszła kariera.

Ostatecznie zrozumiałam, że w naszej relacji brakowało wzajemnych kompromisów, a życie w związku na odległość okazało się zbyt trudnym wyzwaniem. Nie żałuję wyboru studiów, choć teraz wiem, że powinnam była mocniej zawalczyć o Karola i naszą miłość. Pycha to naprawdę zły przewodnik w życiu. I tak oto ja, odnosząca zawodowe sukcesy kobieta, która spełnia się w karierze, tak naprawdę tęsknię za autentycznym uczuciem, założeniem rodziny i macierzyństwem. Jednak to właśnie Paulinie udało się to wszystko osiągnąć...

Nie mogłam sobie tego darować

Choć z całych sił chciałam zatrzasnąć drzwi do historii z Karolem, sprawa sama powróciła. Nagle wszystkie uczucia i reminiscencje znów dały o sobie znać – to był prawdziwy huragan emocji. Próbowałam zająć głowę pracą, żeby nie zrobić czegoś głupiego. Starałam się wyrzucić z myśli Paulinę, Karola, ich dwójkę razem, no i to ich maleństwo... Rany boskie! W wiadomościach do przyjaciółki udawałam, że wszystko gra. Rzeczywistość była jednak zupełnie inna.

Na widok zdjęcia z USG, które mi pokazała, poczułam się jak liść szarpany przez wiatr – między żalem a zazdrością. Nie mogłam jej winić, bo przecież nie miała pojęcia o tym, co łączyło mnie z Karolem. Sama postanowiłam nigdy nikomu o tym nie mówić, podobnie jak on. To jednak nie znaczyło, że nie przeżywał tego równie mocno jak ja. Pamiętam ten dzień, kiedy wracając z pracy, zastałam go przed swoim mieszkaniem.

– Po co tu przyszedłeś? – zapytałam szorstko, szperając w torebce w poszukiwaniu kluczy.

– Bo chciałem się z tobą zobaczyć.

Jego odpowiedź tak mnie zaskoczyła, że klucze wysunęły mi się z ręki i z hukiem uderzyły o ziemię. Odruchowo schyliliśmy się równocześnie, by je złapać. Dotarł do mnie znajomy zapach jego perfum, a na szyi poczułam ciepłe muśnięcie jego oddechu. Patrzył, jak drżącymi dłońmi walczyłam z zamkiem. Ledwo udało mi się przekręcić klucz...

– Mogę wejść?

Nie czekając na odpowiedź, przecisnął się obok mnie do środka. W wąskim korytarzu zrobiło się tak ciasno jak nigdy dotąd. Dzieliły nas centymetry – był tak blisko, że na pewno docierało do niego bicie mojego rozpędzonego serca.

– Po co przyszedłeś? Co to ma znaczyć? – wydusiłam z siebie słabym, roztrzęsionym głosem.

Przestało mnie obchodzić, czy dostrzeże, jaki wpływ na mnie wywiera jego obecność i to, że znajduje się tak blisko. O rany, tylko niech stąd zniknie i zostawi mnie w spokoju – modliłam się w duchu. Marzyłam, żeby nic nie mówił ani nie robił czegoś, co zepsułoby ten cudowny moment, żeby po prostu... Jednak moje ciche prośby nie zostały wysłuchane.

– Cały czas mam cię w myślach – szepnął Karol, ostrożnie obejmując moją talię.

Dałam się ponieść chwili

Dzieliły nas zaledwie centymetry – był tak blisko, że czułam jego ciepły oddech na twarzy. To, czego oboje się spodziewaliśmy, w końcu się wydarzyło... Przylgnęliśmy do siebie, zatracając się w gorącym pocałunku. Gdy Karol uniósł mnie z ziemi, zakręciło mi się w głowie. Przytuliłam go najmocniej jak umiałam, wciąż nie odrywając ust od jego warg. Chwilę później znaleźliśmy się razem na kanapie. Dopiero dotyk jego chłodnych dłoni na moim dekolcie sprawił, że wróciłam do rzeczywistości. Szybko go odsunęłam i drżącymi rękami zaczęłam poprawiać ubranie.

– Przestań, to się nie może stać. Paula to moja najlepsza przyjaciółka. W dodatku spodziewa się twojego dziecka. Jest już za późno na takie rzeczy.

– Ale... ja naprawdę cię kocham...

– Odpuść sobie! Daruj mi te wyznania miłosne! Nie będę robić czegoś takiego za jej plecami. To, co się między nami wydarzyło, to już historia. Ty i ona macie przed sobą wspólną przyszłość, a my nigdy nie będziemy razem. Rozumiesz?

Opadł ciężko na brzeg kanapy i schował głowę między dłońmi.

– Jasne... Ale nie wyobrażasz sobie nawet, jak bardzo cierpię przez to nieudane zakończenie... – wyszeptał ze smutkiem. – Trzeba było ruszyć za tobą, nie zmuszać do wyboru, próbować ratować naszą miłość...

– Mogłam odpuścić swój upór, przestać się tak zadzierać, wykonać pierwszy krok, ale tego nie zrobiłam. Minęło już 15 lat odkąd zdecydowaliśmy o rozstaniu i oboje kurczowo się tego trzymaliśmy. Wszystko się skończyło i nic już tego nie zmieni. A ty niedługo zostaniesz ojcem. Proszę cię, odejdź.

To nie może się wydarzyć

Czułam, jak każdy mój mięsień drży ze zdenerwowania. W tym momencie nawet delikatny dotyk czy próba pocałunku mogłaby sprawić, że uderzyłabym go z całej siły. Dawno zapomniane uczucia wróciły nagle, uderzając we mnie niczym potężna fala. Z trudem zachowywałam kontrolę nad sobą.

– Zabieraj się stąd natychmiast! – krzyknęłam.

– Przepraszam – wyszeptał cicho, wstając z kanapy. Potem wyszedł, znikając nie tylko z mojego domu, ale też z mojego życia i całego mojego świata.

Trzask zamykających się drzwi rozniósł się echem. Upadłam na podłogę, zalewając się gorzkimi łzami. Płakałam nad tym, co mogło być między nami i tymi wszystkimi latami, gdy w głębi duszy tęskniłam za tym związkiem. Mój szloch był wyrazem bólu, bo chociaż los dał nam kolejną możliwość bycia razem, znowu sama ją odrzuciłam. Kiedyś przeszkodziła mi w tym moja duma, tym razem zatrzymało mnie poczucie wierności wobec przyjaciółki i własna godność. Nie miałam jednak pewności, czy starczy mi wewnętrznej siły, więc gdy tylko pojawiła się szansa na wyjechanie stąd, od razu ją wykorzystałam.

Postanowiłam wyjechać za granicę do pracy, żeby nie mieć tej pokusy pod nosem. Zniknęłam z ich życia, już mnie nie spotykają na co dzień. Po co się męczyć widokiem czegoś, co sprawia ból? Tak jest łatwiej – jak się nie patrzy, to i mniej boli. Ostatnio myślę, czy by nie spróbować odbudować kontaktu z byłym mężem. Może właśnie teraz, kiedy definitywnie zamknęłam rozdział z Karolem, moglibyśmy wszystko zacząć od początku...

Reklama

Edyta, 32 lata

Reklama
Reklama
Reklama