„Moja nastoletnia córka wróciła z kolonii z niespodzianką. Te wakacje zapamiętamy do końca życia”
„– Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej? – zapytałam łagodnie. Ola wzruszyła ramionami. – Bałam się, że mnie nie zrozumiesz. Myślałam, że to moja wina, że jestem beznadziejna. Zamknęłam oczy, starając się powstrzymać łzy. Moje dziecko przeżywało takie koszmary, a ja nie zauważyłam”.
- Redakcja
Moje życie toczy się w miarę spokojnie – praca w szkole, dom, opieka nad córką. Ola jest moim oczkiem w głowie, jedynym dzieckiem, które wychowuję samotnie od momentu, gdy jej ojciec zniknął z naszego życia. Byłam zawsze dumna z tego, jak radziłam sobie z macierzyństwem i pracą, mimo licznych wyzwań.
Obie miałyśmy obawy
Gdy zdecydowałam, że Ola ma jechać na kolonię, byłam pełna mieszanych uczuć. Z jednej strony cieszyłam się, że będzie miała okazję spędzić czas na świeżym powietrzu, pozna nowych przyjaciół i doświadczy przygód, które będą dla niej niezapomniane. Z drugiej strony, niepokoiłam się, czy sobie poradzi, czy nie będzie tęsknić, czy będzie bezpieczna. Ola była podekscytowana wyjazdem, choć widziałam w jej oczach cień niepokoju. Przypisywałam to naturalnej tremie przed nowym doświadczeniem.
– Mamo, czy na pewno wszystko będzie dobrze? – zapytała mnie pewnego wieczoru, gdy pakowałyśmy jej walizkę.
– Oczywiście, kochanie – odpowiedziałam z uśmiechem. – Będziesz miała tam mnóstwo rozrywek, poznasz nowych kolegów i koleżanki. Jacek, opiekun, jest bardzo odpowiedzialnym człowiekiem. Wszystko będzie dobrze.
Ola kiwnęła głową, choć jej mina zdradzała, że nadal miała pewne wątpliwości. Ja jednak starałam się jej nie pokazywać swoich obaw. Przecież to miała być jej przygoda, jej czas na odkrywanie świata.
Dzień wyjazdu był pełen emocji. Widziałam, jak Ola stara się zachować spokój, choć jej ręce lekko drżały, gdy żegnała się ze mną na dworcu. Przytuliłam ją mocno i zapewniłam, że będę myśleć o niej każdego dnia, a ona może do mnie dzwonić, kiedy tylko poczuje potrzebę.
– Baw się dobrze, skarbie. Czekam na twoje opowieści – powiedziałam, próbując ukryć łzy.
Gdy pociąg odjechał, poczułam, jak pustka wypełnia moje serce. Wiedziałam jednak, że Ola musi dorastać, uczyć się samodzielności. Mimo wszystko miałam nadzieję, że będzie to dla niej wspaniałe doświadczenie.
Byłam w szoku
Kilka dni później późnym wieczorem usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam nieznany numer. Odebrałam, czując narastający niepokój.
– Pani Anna? – usłyszałam męski głos.
– Tak, słucham?
– Tu Jacek, opiekun kolonii. Muszę pani coś powiedzieć... Ola miała wypadek.
Serce zamarło mi w piersi.
– Co się stało?! – wykrzyknęłam, a dłoń z telefonem zaczęła mi drżeć.
– Spadła z drzewa i złamała nogę. Jest już w szpitalu, lekarze się nią zajmują. Proszę się nie martwić, to nie jest nic poważnego, ale...
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Moja mała Ola, sama w szpitalu, z dala ode mnie. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Ola przecież zawsze bała się wysokości. Co ją skłoniło do wspinania się na drzewo?
– Muszę tam być. Który to szpital? – próbowałam zachować spokój, ale głos mi się łamał.
Jacek podał mi wszystkie informacje, próbując mnie uspokoić, ale ja czułam tylko narastającą bezsilność. W mojej głowie kłębiły się myśli. Jak to się stało? Dlaczego wspięła się na to drzewo?
W tej chwili jedyne, czego pragnęłam, to być przy mojej córce, trzymać ją za rękę i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
Widziałam, że coś ją dręczy
Po kilku dniach Ola wróciła do domu z gipsem na nodze. Chociaż fizycznie dochodziła do siebie, widziałam, że coś ją dręczy. Usiadłam obok niej na kanapie i delikatnie zapytałam:
– Olu, co się tam właściwie stało?
Córka przez chwilę milczała, wpatrując się w swoje ręce. W końcu, z trudem, zaczęła opowiadać.
– Wspięłam się na drzewo, bo Marta i jej koleżanki mnie prześladowały. Bałam się, mamo... Myślałam, że mnie zostawią w spokoju, jeśli się schowam.
Czułam, jak gniew rośnie we mnie na myśl, że ktoś mógł tak traktować moją córkę. Starałam się jednak zachować spokój.
– Marta? Czy coś ci zrobiła?
Ola kiwnęła głową, łzy napłynęły jej do oczu.
– Śmiała się ze mnie, mówiła, że jestem tchórzem. Dziewczyny rzucały we mnie kamieniami. Wspięłam się na drzewo, żeby uciec, ale poślizgnęłam się i spadłam.
Przytuliłam ją mocno, czując jej drżenie.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej? – zapytałam łagodnie.
Ola wzruszyła ramionami.
– Bałam się, że mnie nie zrozumiesz. Myślałam, że to moja wina, że jestem beznadziejna.
Zamknęłam oczy, starając się powstrzymać łzy. Moje dziecko przeżywało takie koszmary, a ja nie zauważyłam.
– Jesteś bardzo dzielna, Olu – powiedziałam. – I obiecuję, że porozmawiam z opiekunami kolonii. Nikt nie ma prawa cię tak traktować.
Ola wtuliła się we mnie, a ja czułam, że muszę zrobić wszystko, aby chronić moje dziecko przed kolejnym cierpieniem. Nie myślałam, że z kolonii wróci z taką niespodzianką.
Chciałam to wyjaśnić
Następnego dnia pojechałam do miejscowości, gdzie była kolonia. aby porozmawiać z opiekunem Jackiem. Kiedy dotarłam na miejsce, Jacek czekał na mnie przy bramie. Był zdenerwowany, co tylko potęgowało moje uczucia.
– Jacek, musimy porozmawiać – zaczęłam, starając się zachować spokój. – Dlaczego nikt nie zareagował na to, że Ola była prześladowana?
Jacek spuścił głowę, unikając mojego wzroku.
– Pani Anno, naprawdę nie wiedziałem, że sytuacja jest aż tak poważna. Ola nigdy się nie skarżyła. Gdybyśmy wiedzieli...
– Gdybyście wiedzieli?! – przerwałam mu ostro. – Jesteście odpowiedzialni za bezpieczeństwo tych dzieci. Jak mogliście przegapić coś takiego?
Jacek westchnął, wciąż patrząc w ziemię.
– Przepraszam. Będziemy musieli porozmawiać z Martą i innymi dziewczynami. To, co się stało, jest nie do przyjęcia. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
Czułam, że moje serce bije mocniej z gniewu i rozczarowania. Miałam ochotę krzyczeć, ale wiedziałam, że to nie pomoże Oli. Musiałam zachować spokój.
– To nie wystarczy, Jacek. Domagam się odszkodowania za cierpienie Oli i zaniedbanie ze strony opiekunów. Musicie wziąć odpowiedzialność za to, co się stało.
Jacek spojrzał na mnie z przerażeniem.
– To nie było zamierzone. Zrobimy wszystko, żeby to naprawić, ale odszkodowanie...
– Nie obchodzi mnie, czy było zamierzone czy nie! – przerwałam mu, unosząc głos. – Moje dziecko cierpi, bo nie dopilnowaliście, żeby była bezpieczna. Oczekuję konkretnych działań i rekompensaty większej niż ta z ubezpieczenia. Jeśli tego nie zrobicie, pójdę do sądu.
Jacek pobladł. Widziałam, że jest zaskoczony moją determinacją.
– Porozmawiam z dyrektorem kolonii i rodzicami Marty – powiedział w końcu.
– Lepiej, żebyście to zrobili – odpowiedziałam chłodno.
Opuściłam kolonię z mieszanymi uczuciami, wiedząc, że muszę wrócić do Oli i wspierać ją w tych trudnych chwilach. Byłam zdeterminowana, aby jej historia nie poszła na marne i żeby inne dzieci nie musiały przechodzić przez to samo.
To spotkanie było konieczne
Po mojej interwencji w kolonii, domagałam się jeszcze spotkania z Martą, która prześladowała Olę, oraz jej rodzicami. Jacek zorganizował to spotkanie, i gdy przyjechałam, wszyscy już czekali. Spojrzenia, które mi rzucali, były pełne napięcia. Zaczęłam od razu, nie tracąc czasu.
– Chciałabym wiedzieć, dlaczego wasza córka prześladowała moją Olę – zaczęłam ostro.
Rodzice Marty spojrzeli na nią surowo.
– Marta, co się stało? – zapytała jej matka.
Marta zaczęła mówić, z trudem kontrolując łzy.
– Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo raniłam Olę. Byłam zazdrosna, bo ona była ulubienicą opiekunów. Myślałam, że jeśli ją przestraszę, to będzie mi lepiej. Teraz wiem, że to było głupie i okrutne.
Jej matka, wyraźnie poruszona, zwróciła się do mnie:
– Naprawdę przepraszamy. Nie mieliśmy pojęcia, że Marta zachowywała się w ten sposób. Obiecujemy, że porozmawiamy z nią i zrobimy wszystko, żeby takie sytuacje się nie powtórzyły.
Spojrzałam na Martę, która wyglądała na szczerze skruszoną. Ale to nie wystarczało.
– To jest poważna sprawa. Ola ucierpiała fizycznie i psychicznie. Oczekuję odszkodowania i zapewnienia, że Marta zostanie odpowiednio ukarana. Przeprosiny to za mało.
Ojciec Marty wstał, próbując załagodzić sytuację.
– Rozumiemy. Będziemy współpracować. Prosimy tylko o możliwość naprawienia tego, co się stało. Zgłosimy się do dyrekcji kolonii i zorganizujemy odpowiednie wsparcie dla Oli.
Czułam, że w końcu ktoś mnie słucha. Spojrzałam na Jacka.
– Mam nadzieję, że to nie będą tylko puste obietnice. Ola zasługuje na sprawiedliwość i bezpieczeństwo.
Jacek skinął głową.
– Zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Obiecuję.
Opuściłam spotkanie z mieszanymi uczuciami, ale przynajmniej wiedziałam, że podjęłam kroki, by chronić moją córkę.
To była lekcja dla wszystkich
Ola wracała do zdrowia, a nasze życie powoli nabierało normalności. Gips został zdjęty, a rehabilitacja przynosiła rezultaty. Fizycznie była coraz silniejsza, ale emocjonalnie wciąż miała blizny. Wiedziałam, że potrzebuje mojego wsparcia.
– Jak się czujesz, kochanie? – zapytałam pewnego wieczoru, siadając obok niej na kanapie.
– Trochę lepiej, mamo – odpowiedziała, patrząc na swoje kolano. – Ale boję się wrócić do szkoły. Co powiedzą inni? Czy Marta znowu będzie mnie prześladować?
Przytuliłam ją mocno.
– To normalne, że się boisz, skarbie. Ważne, żebyś pamiętała, że jesteś silna i że zawsze jestem przy tobie. Szkoła wie, co się stało, i obiecali, że będą zwracać uwagę na takie sytuacje.
Pierwszego dnia w szkole Ola była wyraźnie zestresowana. Jej ręce drżały, gdy pakowała plecak.
– Wszystko będzie dobrze, kochanie – powiedziałam, starając się brzmieć pewnie.
Jestem dumna z córki
Kiedy Ola wróciła ze szkoły, zobaczyłam ulgę na jej twarzy.
– Jak było? – zapytałam, nie mogąc się doczekać jej odpowiedzi.
– Trochę się bałam, ale większość dzieci była miła. Marta podeszła do mnie na przerwie. – Jej głos był cichy, ale pewny.
Zaskoczona, zachęciłam ją do kontynuowania.
– Co powiedziała?
– Przeprosiła. Powiedziała, że naprawdę jej przykro i że chce zacząć od nowa. Była bardzo zdenerwowana, mamo. Myślę, że naprawdę to przemyślała.
– I co jej odpowiedziałaś? – zapytałam ostrożnie.
Ola wzruszyła ramionami.
– Powiedziałam, że zobaczymy. Że musi udowodnić, że się zmieniła. Ale przynajmniej wysłuchałam jej.
Byłam z niej bardzo dumna. Moja córka wykazała się niezwykłą dojrzałością i siłą.
– Jestem z ciebie dumna, Olu. To wielki krok.
Anna, 41 lat