Reklama

Traktowali ją jak pępek świata

Moja siostra Karolina jest ode mnie młodsza o całą dekadę. Rodzice zawsze ją rozpieszczali i traktowali jak księżniczkę. Dla nich była najważniejsza na świecie. Nawet w obecnej sytuacji mama wolała chronić Karolinę przed odsiadką, zamiast pomóc własnemu wnuczkowi. To niewiarygodne, jak bardzo jest przywiązana do mojej siostry!

Reklama

Wciąż tkwią mi w pamięci jego lazurowe oczy. Sposób, w jaki wpatrywał się we mnie, gdy żegnał mnie, machając dłonią. Czy to koniec naszych spotkań? Mam wymazać z pamięci jego cudowny śmiech, kiedy przytulał się do ogromnej pluszowej maskotki?

Nie jestem w stanie pogodzić się z myślą, że więcej go nie zobaczę… Na tym świecie są maluchy, które od samego startu muszą zmagać się z przeciwnościami losu. Taki los przypadł małemu Adasiowi. Chłopczyk skończył roczek. Kim jest jego tata? Nikt tego nie wie. Mama zostawiła synka, gdy ten miał zaledwie dwa miesiące. Poszła się zabawić, a bobas zostawiony sam w mieszkaniu płakał tak głośno, że sąsiedzi wezwali policję. Właśnie wtedy dowiedziałam się o istnieniu Adasia.

Zawsze pakowała się z kłopoty

Gdy przekroczyłam próg pokoju, zobaczyłam mamę opartą o szafkę. W dłoni ściskała słuchawkę telefonu, a jej twarz przybrała kolor białej ściany. Cała drżała.

– To Karolina dzwoniła… Jest teraz w Gdyni i…

– Ach tak, zaginiona córeczka się odnalazła! Pewnie wyleguje się na plaży? No i czego jej znowu potrzeba? Pozwól mi zgadnąć! Wyczerpały jej się fundusze i liczy na kolejną pożyczkę od mamusi – warknęłam, nie kryjąc irytacji.

Karolina to moja siostra, młodsza o całą dekadę. Oczko w głowie naszych rodziców. Od zawsze rozpieszczana, ile tylko się dało. I wiecznie były z nią jakieś kłopoty. Gdy ja przysparzałam rodzicom dumy, ona ściągała na nich problemy. Podczas gdy ja wygrywałam olimpiady, ona sięgała po swoje pierwsze papierosy. Kiedy ja kończyłam renomowaną uczelnię, ją akurat wywalali z następnej szkoły.

Starzy za każdym razem wyciągali ją z tarapatów, ufając jej uroczystym zapewnieniom, że to się więcej nie powtórzy. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że ich niezachwiana wiara w córkę doprowadzi do jakiejś tragedii. No, może poza moimi staruszkami. Ostateczny cios Karolina zadała im przed rokiem, „czyszcząc” ich konto bankowe i przepadając jak kamień w wodę. Nie zgłosili zawłaszczenia pieniędzy policji. Liczyli, że ich ukochana, teraz już dorosła, córka zaraz wróci, przytuli się do nich i jak zawsze przysięgnie, że to… „ostatni raz”. Nie pojawiła się.

Wysłała wiadomość, że wszystko u niej OK, czuje się wspaniale i żeby pamiętali, że nie jest już dzieckiem, więc mają dać jej spokój. Przez ponad rok nie dawała znaku życia. Do tamtego feralnego dnia. To, że w ogóle zdecydowała się do nich odezwać, nie wróżyło niczego pozytywnego. Co za egocentryczka!

Teraz chciała naszej pomocy

– Karolina została mamą chłopczyka. Maluch ma na imię Adaś – mama próbowała uspokoić swój głos i streścić mi to, o czym się przed chwilą dowiedziała. – Prosi, żebyśmy jej pomogli, bo chyba wpadnie w tarapaty... Policjanci zabrali małego, a ona panikuje, że ją namierzą i wsadzą za kratki...

– Policja? Więzienie? O czym ty mówisz? – docierały do mnie strzępki zdań wypowiadanych przez moją rodzicielkę, ale kompletnie nie potrafiłam ich zrozumieć. Gdy w końcu pojęłam, że moja ledwie dorosła siostra powiła potomka, którego następnie pozostawiła samego sobie, by móc sobie trochę poszaleć, omal nie rozerwała mnie furia.

– No tak, Karolina w całej okazałości! Skończona egocentryczka! Naraziła własne maleństwo na śmiertelne niebezpieczeństwo, ale zamiast przejmować się tym, jaką jest bezmyślną kretynką, martwi się wyłącznie o to, czy nie wpadnie przez to w tarapaty! – teraz to ja nie byłam w stanie powstrzymać drżenia dłoni. – Mamo, wiesz co? Powinnyśmy pomóc tej małej, niewinnej istotce. Natomiast jej matka? Cóż, niech sama zmierzy się z konsekwencjami swoich czynów – oznajmiłam stanowczo, choć w głębi duszy zdawałam sobie sprawę, że za moment będę już pędzić w stronę Bałtyku.

Tak, pojadę tam, ale bynajmniej nie w celu ratowania z tarapatów kogoś, kto na to nie zasłużył.

– Naszym priorytetem musi być dobro tego maleństwa. Ona sama jest dorosła i niech radzi sobie, jak umie.

Zakochałam się w nim od razu

Gdy po trzech godzinach wpisywałam do GPS-a lokalizację ośrodka opieki doraźnej w Gdyni, kompletnie nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość. Miałam prawie trzydziestkę na karku, perspektywę awansu w pracy, ukochanego partnera i marzenia o wakacjach w tropikach. Ale zupełnie nie planowałam dzieci. Na pewno nie w tym momencie. Nie potrafiłam sobie wyobrazić siebie jako mamy.

– I jak to teraz ogarniesz? – Karol, mój przyszły mąż, nie był zachwycony moim spontanicznym wyjściem z domu.

– Sama nie wiem, ale chyba powinniśmy jakoś pomóc temu dziecku. Dowiedzieć się, gdzie przebywa, co u niego słychać, ustalić, co z nim będzie. Nie mam pojęcia, Karol, po prostu nie mam pojęcia.

Jeszcze dziś rano nie miałam pojęcia o jego istnieniu. Moje uporządkowane życie legło w gruzach gdy wraz z mamą po raz pierwszy ujrzałam małego Adasia. Byłam jak zaczarowana, gapiłam się na śpiące niemowlę. Taki malutki i bezradny. Czułam wstyd z powodu tych emocji, ale zdawałam sobie sprawę, że zapałałam do niego miłością od pierwszego spojrzenia.

Po drodze do domu ja i mama siedziałyśmy cicho w aucie. Dopiero kiedy zaparkowałyśmy przed klatką, odważyłam się odezwać:

– Jak myślisz, co teraz się z nim stanie?

– Adaś będzie przebywał w pogotowiu opiekuńczym, dopóki Karolina nie przemyśli swojego postępowania i nie weźmie się w garść.

Nieszczęsna Karolina... Zapewne czeka ją sprawa sądowa za to, że naraziła swojego synka na niebezpieczeństwo. Kompletnie mnie to nie obchodziło, nie słuchałam nawet, co jej grozi. Poza tym miałam świadomość, że szybko jej nie ujrzymy. Dobrze ją znam i byłam przekonana, że znów zapadnie się pod ziemię, aby tylko uniknąć odpowiedzialności. A tę poniesie to nieszczęsne maleństwo.

Miałam rację co do Karoliny

– Co jeżeli Karolina postanowi zrezygnować z bycia mamą? – dopytywałam. – W dokumentacji widniała informacja „ojciec nieznany”, a Karolina była wskazana jako samotna matka. Zatem w przypadku jej odejścia sąd odbierze jej prawa rodzicielskie, a maluch otrzyma szansę na nowy start.

– Nowy start?

– Mówią, że na takiego maluszka jest wielu oczekujących. Karolina zrezygnowała z praw rodzicielskich. I co dalej?

Odpowiedzi mamy na moje pytania były tak obojętne, jakby opowiadała mi o zakończeniu jakiegoś serialu o opuszczonym dziecku. Zupełnie jakby nie chodziło o żywą, małą istotkę, jej własnego wnuczka. Odnosiłam wrażenie, że po raz kolejny w jej głowie jest tylko dobro córki. A ja wciąż widziałam przed sobą obrazek śpiącego Adasia.

Przepadła jak kamień w wodę. Wymiar sprawiedliwości przez długie miesiące próbował ją odnaleźć, aby uregulować sytuację chłopca. Ja z kolei przemierzałam odcinek między Łodzią a Gdynią już prawie bezwiednie, a para prowadząca rodzinę zastępczą, pod której skrzydłami przebywał maluch, stawała mi się bliższa niż własna rodzina. Zależało mi, aby Adaś miał kogoś bliskiego. Żeby ktoś się nim zajmował i poświęcał mu czas. Akurat w tym dniu chłopczyk obchodził swoje pierwsze urodziny.

Kupiłam w sklepie ogromnego pluszaka – misia, który ledwo zmieścił się do samochodu. Uśmiech, jaki pojawił się na jego twarzy, gdy go zobaczył, sprawił mi ogromną radość. Drzwi otworzył mi szef tego miejsca, Igor.

– Obawiam się, że to może być jedna z twoich ostatnich wizyt u nas – powiedział ze smutkiem w głosie. – I chyba powinno mnie cieszyć, że sprawy Adasia powoli zaczynają się układać. W końcu będzie mógł mieć prawdziwy dom...

Domyśliłam się, co chciał mi przekazać.

– Karolina stawiła się przed sądem i zrzekła się swoich praw rodzicielskich – uzupełnił, wpatrując się w ziemię.

– Adasiowi szukają rodziny adopcyjnej?

Nie chciałam, by tam trafił

Niby powinnam skakać z radości, że dla niego to początek zupełnie nowego, fajniejszego życia, ale jakoś nie potrafiłam.

– Czekamy, aż zwolni się miejsce w ośrodku, który zajmuje się adopcjami. Jak tylko coś będzie, to go tam przewieziemy – tłumaczył Igor. – Do samego końca mieliśmy nadzieję, że Karolina zmieni zdanie i po niego przyjdzie. Właśnie dlatego popieraliśmy to, żebyście wy, jako jej najbliższa rodzina, utrzymywali kontakt z małym Adasiem. Ale jego mama podjęła inną decyzję.

Poczułam, jak po mojej twarzy spływają łzy. Igor próbował mnie pocieszać.

– Przecież i tak mnóstwo dla niego zrobiłaś. Odwiedziny, bliskość, kiedy jej potrzebował. Zrobiłaś wszystko, co było w twojej mocy. Na to, co postanawia Karolina, nie masz przecież żadnego wpływu.

Starałam się trzymać fason podczas całych odwiedzin, ale w środku czułam ogromny ucisk. Adaś z radosnym okrzykiem wspinał się na ogromnego pluszaka. Nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że za moment jego świat ponownie wywróci się do góry nogami. Ja z kolei nie potrafiłam przyjąć do wiadomości, że to nasze pożegnanie. Kiedy wychodziłam, zerknęłam na Igora. Z wahaniem w głosie spytałam:

– A co jeślibym ja… – urwałam w pół zdania, ponieważ nie mogłam uwierzyć, jak bardzo pragnęłam, by tak się stało. – Nie wyobrażam sobie życia bez niego… Tak mocno go… kocham.

Na twarzy Igora pojawił się szeroki uśmiech.

– Zawsze będziemy cię wspierać, całym sercem.

Podczas drogi do Łodzi w mojej głowie krystalizowała się pewność, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby ten brzdąc na zawsze pozostał częścią mojego życia. Wiedziałam już, co mam robić. Przygotowałam sobie listę argumentów, które przedstawię przed sądem, ubiegając się o adopcję Adasia. Jestem przekonana, że podołam temu wyzwaniu. Zostanę mamą dla maluszka, który stał się dla mnie całym światem.

Reklama

Sylwia, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama