Reklama

Mam dość liczną rodzinę. Z większością mam bardzo dobry kontakt i dobrze się dogadujemy. Z niektórymi jednak najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Ale Magda była jedną z tych, z którymi zawsze lubiłem spędzać czas.

Reklama

Jest zresztą bardzo piękną kobietą i dobrze o tym wie. Zajmuje się modelingiem i odnosi spore sukcesy w tej branży. Zawsze byłem z niej dumny. Muszę też powiedzieć, że odstaje od stereotypowego wizerunku modelki, która nie błyszczy intelektem. Magda należy do tych dziewczyn, które bez wysiłku mogłyby skończyć dowolny kierunek studiów. Zdecydowała się jednak wykorzystać to, co dała jej natura, a w zakresie wykształcenia poprzestała na licencjacie. Szkoda, ale to jej wybór i jej życie.

Spędzaliśmy razem dużo czasu

Muszę przyznać, że nie było to łatwe, bo z racji zawodu Magda często wyjeżdżała. Gdy tylko wracała ze swoich wojaży, dawała mi znać i ustalaliśmy termin spotkania albo przyjeżdżała do mnie. Moja żona bardzo się cieszyła, że jestem z rodziną tak blisko, choć Magdy akurat za bardzo nie lubiła. U niej w rodzinie widywali się raczej tylko na święta, więc była zadowolona, że u mnie jest inaczej – chociaż częściowo. Wszak mowa tutaj tylko o jednej kuzynce.

Magda ma bowiem pewną przypadłość, która nigdy mi się nie podobała. Potrafi bezwzględnie wykorzystywać swoją urodę i to, że mężczyźni tracą dla niej głowę. Pewnie pomyślicie, że to niepoprawne i gdyby to dotyczyło faceta, to by mi nie przeszkadzało. Nieprawda. Uważam, że pewnych rzeczy po prostu się nie robi.

– Cześć Adam – zadzwoniła któregoś razu. – Masz ochotę się spotkać?

– Akurat jutro mam wolne po dwunastogodzinnej zmianie, to możemy skoczyć gdzieś na kawę.

– Jutro niestety odpada, bo spotykam się z jednym takim. Pomoże mi wybrać sukienkę na nadchodzącą galę.

– Masz na myśli: kupi ci ją? – powiedziałem z lekkim przekąsem, a ona zachichotała.

– Oj, nie dąsaj się. Jeśli chce mi robić prezenty, to czemu mam go od tego odwodzić? – zapytała retorycznie.

No i w tym momencie pojawia się myśl, że w sumie czemu nie? Przecież do niczego nie zmusza ani jego, ani innych mężczyzn. A jednak…

– Bo nie jesteś z nimi szczera. Nie chcesz kontynuować tej znajomości – powiedziałem, jak już wiele razy wcześniej.

– Nie wiem, czy nie chcę. To zależy od nich. Na razie nie trafiłam na nikogo, kto byłby więcej wart niż prezenty, które mi daje.

– To straszne, co mówisz.

– No ale taka właśnie jest prawda. To co? Kiedy się widzimy?

Spotkaliśmy się dwa dni później. Pogoda była piękna, więc wybraliśmy park, gdzie Magda mogła posiedzieć też w promieniach słońca, które starała się łapać w każdej wolnej chwili. Usiadłem koło niej na ławce.

– I jak udały się zakupy? – zapytałem z zaciekawieniem.

– Oooo świetnie – powiedziała, nawet nie otwierając oczu, ale uśmiechając się jak kocica, która czai się na swoją ofiarę, a przynajmniej ja miałem takie skojarzenie.

– I co teraz? – dodałem.

– A co ma być?

Co dalej planujesz?

– Z nim?

– Nooo… tak.

– Nie wiem, chce się spotkać dzisiaj wieczorem na kolację, ale to raczej oznacza jedno, a ja nie mam na to ochoty – ucięła.

No i takie oto rozmowy toczyliśmy co jakiś czas. Od tego spotkania upłynęło kilka miesięcy. W międzyczasie pojawiło się jeszcze dwóch kandydatów na różne zakupy, czy po to, by zabrać Magdę na jakąś wystawną kolację lub w inne miejsce.

Nigdy nie mogłem tego zrozumieć

To jest przecież styl życia i wybór. Może wiąże się to z tym, że jak się sporo zarabia, a ona na pieniądze nie mogła narzekać, to człowiek szuka innych atrakcji? Nie wiem, nie umiem tego uzasadnić ani zrozumieć. Sam nigdy nie miałem takich potrzeb.

Rodzina w większości się od niej odwróciła. Miała opinię „puszczalskiej”, choć tak naprawdę to ona zawsze wybierała mężczyzn i odsyłała ich do kąta, gdy miała dość albo znalazła innego kandydata. Ona nic sobie z tego nie robiła. Żyła jak chciała i to w niej podziwiałem. Od zawsze miała odwagę, by robić to, na co ma ochotę.

Po jakimś czasie spotkaliśmy się znowu. Wpadła do mnie. Żona nie za bardzo ją lubiła przez tę opinię, jaką miała w rodzinie, ale nie protestowała. Wiedziała, że się lubimy. Po prostu ją ignorowała, jeśli tylko mogła. Dzieciaki jednak kochały ciocię Madzię, która zawsze miała dla nich coś smacznego albo ciekawego z jakiejś podróży. Teraz też przez chwilę ją oblegały, póki nie dostały swoich tradycyjnych prezentów.

Chyba się zakochałam – powiedziała wreszcie, gdy dzieciaki zajęły się otwieraniem podarunków, a moja żona poszła zająć się czymś, by nie przebywać w towarzystwie mojej kuzynki. Na te słowa prawie spadłem z kanapy.

– Chyba się przejęzyczyłaś – powiedziałem szczerze. Zaśmiała się serdecznie.

– Serio mówię – wyznała.

– Kto to? Jak długo go znasz? – pytałem zaciekawiony.

To jeden z modeli, z którym moja agencja rozpoczęła współpracę. Znamy się trochę ponad tydzień.

– Magda… – złapałem się za głowę. – Czy ty słyszysz, co mówisz? Tydzień? Przecież sama doskonale wiesz, że na takie uczucie potrzeba więcej czasu!

– Bujdy na resorach. Jak kogoś poznajesz, to wiesz prawie od razu, czy to ma sens, czy nie – mówiła rozmarzona.

– Naczytałaś się głupot. Sorry, ale serio nie wierzę, że tak doświadczona osoba, jak ty, opowiada takie farmazony – naprawdę nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. A ona tylko machnęła ręką, jakby odpędzała natarczywą muchę.

Tego się nie spodziewała

Jakiś czas później znowu się spotkaliśmy, choć tym razem przypadkowo w jednym z centrów handlowych. Snuła się ponuro pomiędzy sklepami.

– Cześć, Madzia, nie spodziewałem się ciebie tutaj – przywitałem się.

– Oooo, cześć – powiedziała jak wyrwana z głębokiego snu. – Jestem od tygodnia w domu, ale jakoś nie było okazji.

– Od tygodnia? I się nie odezwałaś? Co się dzieje? – szczerze się zaniepokoiłem, bo zawsze dawała znać prawie od razu, jak tylko wracała z wyjazdu.

– Radek ma kłopoty finansowe. Został oszukany i teraz mamy dużą kwotę do spłaty.

– Wy?

– No przecież muszę jakoś pomóc ukochanemu!

Od razu zapaliła mi się czerwona lampka i dziwiłem się, że jej nie.

– Magda… znacie się raptem kilka tygodni. Jeśli on oczekuje od ciebie spłaty czy coś takiego, to raczej on chce cię oszukać.

– Przestań! Nie możesz się pogodzić z tym, że wreszcie kogoś znalazłam! – zaczęła mnie atakować.

– Ja? Naprawdę mówisz to do mnie? – nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Jako jeden z niewielu w rodzinie cały czas ją wspierałem, a ona mówiła takie rzeczy. Coraz bardziej zaczynałem rozumieć, że przemawia przez nią nie ona sama. Nie chciałem jednak tego kontynuować. Wstałem i poszedłem swoją drogą. Jest dorosła. Jak już mówiłem – sama decyduje o sobie.

Niecały tydzień później zadzwoniła zapłakana. Pojechałem do niej najszybciej, jak mogłem. Siedziała zwinięta na kanapie i okryta kocem, choć na dworze było ciepło. Usiadłem obok, pogłaskałem po plecach i czekałem, aż sama powie, co się stało.

– Dałam Radkowi pieniądze na spłatę. Mogliśmy już żyć razem w spokoju, a on wczoraj powiedział, że jednak mnie nie kocha i wyjechał! – ledwo powiedziała te słowa, jej ciałem wstrząsnął szloch.

Posiedziałem z nią jeszcze i nie komentowałem tego. Wszystko to wydarzyło się przedwczoraj. Planuję z nią jeszcze pogadać. Smutne jest to, że wreszcie sama trafiła na kogoś, kto potraktował ją tak, jak ona traktowała innych. Bardzo ją lubię i nie chcę, żeby cierpiała.

Wiem, że sama zdaje sobie sprawę z tego, co się stało. Jest wystarczająco inteligentna, by to zrozumieć. Może też, dlatego tak to przeżyła. Nie sądziła, że ktoś może ją potraktować tak samo.

Adam, 41 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama