Reklama

Agata i ja zawsze miałyśmy problemy z porozumieniem się, może dlatego, że byłyśmy jak dwie przeciwieństwa, jak ogień i woda, jak dzień i noc. Już od najmłodszych lat miałyśmy inne pasje i różne charaktery.

Reklama

Ja byłam spokojną marzycielką – uwielbiałam spędzać czas na czytaniu, pisaniu i rysowaniu. Lubiłam "gadać" ze zwierzętami, wierzyłam w istnienie wróżek i duchów, uwielbiałam przyrodę i zawsze starałam się dbać o tych, którzy byli słabsi ode mnie.

Agata była osobą o silnym charakterze i analitycznym umyśle. Nigdy nie pokazywała, że jest jej ciężko, nie płakała, ale za to uwielbiała kontrolować – rodziców, koleżanki, a później swoje związki. Wszystko wiedziała najlepiej i miała na wszystko odpowiedź jak z rękawa. Jej świat podzieliła na czarno i biało i szybko zrozumiałam, że nie ma tu dla mnie miejsca.

Ona awansowała na stanowisko dyrektora w wielkiej firmie, a ja zostałam nauczycielką plastyki... Na co dzień nie potrzebujemy siebie. Często łapałam się na myśli, że mam kilka przyjaciółek, które są mi o wiele bliższe niż moja własna siostra. I że coś tu jest nie tak. Ale co mogłam zrobić?

Tego dnia Agata zadzwoniła, po raz pierwszy od wielu tygodni, mówiąc, że już za chwilę do mnie wpadnie, bo ma do omówienia coś ważnego.

Zobacz także

– Wchodź, proszę – powiedziałam z uśmiechem, gdy ją zobaczyłam w drzwiach. – I powiedz, co to za pilna sprawa.

– Śmiej się, śmiej! – warknęła. – Już zaraz ci humor zniknie, jak usłyszysz, co mam do powiedzenia. To o babci.

– Co z nią? Czy coś się jej stało? – poczułam, jak strach zaczyna mi zalewać gardło.

– Może pozwolisz, że najpierw zdejmę płaszcz i usiądę, co? – odparła Agata.

Zrzuciła ze siebie płaszcz i weszła do salonu. Rozsiadła się wygodnie na sofie i zażądała:

– Chciałabym poprosić o mocną, ciepłą herbatę. Bez niej nie mogę się skupić.

Miałam ochotę coś jej odburknąć, ale powstrzymałam się i poszłam do kuchni. Panna królewna oczywiście nie ruszyła się z miejsca, co mi akurat odpowiadało.

Jest szefową, więc ceni sobie, gdy jej słuchają

Po chwili wróciłam z dwoma kubkami herbaty i usiadłam na fotelu obok.

– Twoja herbata. I powiedz mi teraz, dlaczego tu jesteś. Rzadko wpadasz bez zapowiedzi...

– Nie rób teraz scen. Jak już mówiłam, chodzi o babcię. Wiesz, że byłam u niej przez kilka dni, tak?

– Tak, pamiętam. I co z tego?

– Rozumiem, że starość to nie radość, ale ten cały wyjazd to był prawdziwy horror! W ostatnim dniu tak się pokłóciłyśmy, że zebrałam rzeczy i wyjechałam w ciągu pół godziny.

– Serio?! Kłóciłaś się z kobietą, która ma ponad 80 lat? Jak to kurna, możliwe? Co zrobiłaś?

– Może chcesz wiedzieć, jak przez te cztery dni tam wytrzymałam? To lepsze pytanie! – wybuchnęła Agata. – Chyba już dawno nie odwiedzałaś babci, skoro nie zauważyłaś, jak jej stan się pogorszył.

– Byłam u niej dwa miesiące temu. A także pół roku temu. I dziewięć miesięcy temu. Od kiedy pamiętam, odwiedzam ją co trzy miesiące. Ale ty skąd mogłabyś to wiedzieć! – odparłam z pogardą. – Nasza babcia, mimo że jest coraz starsza i coraz bardziej chora, wciąż jest tą samą, niezłomną i dumną babcią Zosią, którą pamiętamy z naszego dzieciństwa.

– Wiesz co, ona jest po prostu uparta, jakby była mułem czy czymś. Teraz jest o wiele bardziej zawzięta niż kiedykolwiek. Wszystko musi być dokładnie tak, jak ona tego chce. I musi to być w momencie, który ona sobie wybierze!

– Czy to cię rzeczywiście zaskakuje? Przecież ty jesteś tak samo uparta!

– Czuję, że nie do końca mnie rozumiesz. Może, zamiast przerywać mi co chwilę, pozwolisz mi spokojnie opowiedzieć, o co mi chodzi, co?

– Dobrze – odpowiedziałam, zaciskając usta.

Wtedy zaczęła się historia o tym, jak Agata zdecydowała się ułatwić życie naszej 80–letniej babci. Mama poprosiła ją, aby pojechała do niej na kilka dni i od razu zaczęła wprowadzać tam swoje rządy. Rozpoczęła od wielkich zakupów. Z tym że okazało się, że kupiła masę rzeczy, których babcia nie je – bo jej nie smakują, bo jej szkodzą, bo woli domowe (np. pierogi czy kopytka)...

– Kłopoty zaczęły się na pełną skalę kolejnego dnia, kiedy postanowiłam posprzątać – mówiła Agata. – Babcia na początku nie chciała nawet słuchać o jakimkolwiek sprzątaniu, ale potem, kiedy i tak zabrałam się do działania, nie dała mi chwili wytchnienia... Nie ruszaj tego, zostaw to, nie przesuwaj, tylko omiń, i tak dalej, i tak dalej. No i oczywiście uparcie twierdziła, że w ogóle nie potrzebuje, żeby ktoś za nią sprzątał, bo sama to robi, kiedy trzeba.

– Hmm, no to powiedz, czemu pomimo jej sprzeciwów, jak to ujęłaś, zabrałaś się do działania?

– Serio pytasz?! Widziałaś, jak ona tam mieszka? Co się tam w ogóle dzieje? Kiedy schowałam walizkę pod łóżko, na którym miałam spać, musiałam ją potem przetrzeć, bo była cała w kurzu! Wszystkie baterie pokryte rdzą, kuchenne blaty – nie warto nawet o tym mówić. Przecież w takich warunkach nie da się żyć!

– Nie da się? Ale przecież babcia tam mieszka i jak słyszę, czuje się całkiem nieźle...

Wiedziałam już, gdzie tkwi problem i mimo radości, że babcia nie jest chora, zdawałam sobie sprawę, że wyjaśnienie wszystkiego mojej siostrze nie będzie proste. A może nawet niemożliwe.

– Czy ty mnie nie słuchasz, czy jak?! – zdenerwowała się Agata, zerwała się z kanapy i zaczęła nerwowo przechadzać po pokoju tam i z powrotem. – Próbuję ci wytłumaczyć, że babcia mieszka w brudzie i wcale tego nie dostrzega! Jest taka uparta, że nie pozwoli sobie pomóc! Czy masz pojęcie, jak skończyło się to całe sprzątanie? Babcia zaczęła na mnie wrzeszczeć, że się wtrącam, a to jej dom. A na koniec jeszcze zaczęła płakać! Jakby to ona była tą, której zrobiono krzywdę! A przecież to nie jest prawda! Matka mnie praktycznie zmusiła do tego wyjazdu, a skoro już tam byłam, to pomyślałam, że mogę coś zrobić, pomóc, coś posprzątać... Teraz jestem pewna, że babcia nie powinna dłużej mieszkać sama!

Kiedy pojechała, od razu zadzwoniłam do babci

– Wystarczy, koniec – oznajmiłam zdecydowanie, ustalając, że nie pozwolę jej więcej mówić. – Usiądź teraz spokojnie i uważnie mnie słuchaj. Myślisz, że jesteś niewinną wnuczką, która doznała krzywdy od okrutnej babci za swoje dobre serce, tak? Chyba śnisz! To jest śmieszne! Z twojej opowieści zrozumiałam coś zupełnie innego – miałaś ochotę rozkazywać, okazać hojność i poświęcenie, którego nikt od ciebie nie oczekiwał, a kiedy nie dostałaś pochwał, wpadłaś w szał i zaczęłaś zwalać to na mnie. To jest skandaliczne! Co ty sobie właściwie myślisz? – nie mogłam się już powstrzymać i kontynuowałam.

– Pojawiłaś się tam pierwszy raz od Bóg wie kiedy, no i to przecież nie z własnej woli, a teraz nagle wydaje ci się, że wiesz lepiej, czego babcia potrzebuje? I od teraz wszystko ma być według ciebie, nawet menu chcesz ustalać? A jeśli nie, to oznacza, że babcia nie powinna już mieszkać sama?! Czy przemyślałaś to w ogóle z jej punktu widzenia? Dlaczego nagle ma się zgadzać na twoje dyktando – tylko dlatego, że postanowiłaś zagrać bohaterkę? Czy może tylko dlatego, że jesteś despotką i musisz wszędzie rządzić na swój sposób? – wyrzuciłam z siebie całą frustrację.

– Zdziwiona jesteś, że babcia jest nieustępliwa? Przecież zawsze taka była i gdybyś odwiedzała ją częściej i lepiej ją rozumiała, nie byłoby dla ciebie to żadną niespodzianką. Ja z mamą zdajemy sobie z tego sprawę, dlatego nigdy nie przyszłoby nam do głowy, aby próbować ją do czegoś zmusić. Czy twoim zdaniem pomoc ma polegać na tym? Czy myślałaś, że jeździmy do niej regularnie, żeby dyktować jej, co ma robić i ustawiać jej całe życie? Jasne, myjemy okna, robimy zakupy, załatwiamy leki, ale ani ja, ani mama nie traktujemy babci jak małego dziecka, które nie umie samo o siebie zadbać.

– No i najważniejsze, nie zapominaj, że jesteśmy u niej tylko gośćmi i to jest jej dom. Tak ci sama powiedziała. I koniec. Teraz proszę, idź już sobie. Jestem zmęczona, a ta dyskusja nie ma sensu – zakończyłam swoją długą mowę, wstając z kanapy i kierując się do drzwi.

Agata opuściła pokój, albo raczej wypadła z niego w pośpiechu, sycząc z oburzenia i mamrocząc pod nosem różne niecenzuralne słowa. Zamknęłam za nią drzwi, poszłam do kuchni i drżącą z nerwów ręką wzięłam kieliszek wina, który od dawna na mnie czekał. Wypiłam kilka łyków, odetchnęłam głęboko i chwyciłam za telefon.

– Hej, babcia? To ja, Marysia!

– Witaj, skarbie! Miło, że do mnie dzwonisz, ale teraz mam trochę na głowie. Czy coś się dzieje, Manieczko? – zapytała nieco zmartwiona.

Uśmiechnęłam się szeroko na to "Manieczko". Tylko babcia zawsze mówiła do mnie w ten sposób.

– Słuchaj, babuniu, Agata tu właśnie była i... – nie skończyłam zdania, bo babcia przerwała mi, śmiejąc się głośno.

– Ha ha, kochanie, nie musisz mówić nic więcej, wszystko wiem! Znamy obie Agatę i wiemy, jaka jest. Nie ma czym się martwić!

Zdecydowanie i radość w jej głosie sprawiły, że poczułam, jakby ciężki kamień spadł mi z serca.

– Serio? – tylko tyle zdołałam wydusić.

– No pewnie! Jestem w świetnej formie, przecież to słyszysz! – i znowu wybuchnęła charakterystycznym, trochę surowym śmiechem. – Ale teraz, kochana, przepraszam, muszę lecieć. Idę na spacer z panią Wandą. Muszę o siebie dbać! Zadzwonię, jak wrócę, Manieczko!

Reklama

Odłożyłam telefon i uśmiechnęłam się z ulgą. Ta moja babcia! Nie ma dla niej rzeczy niemożliwych! Dokładnie jak dla Agaty...

Reklama
Reklama
Reklama