Reklama

Jak ja niby mam się w tym pokazać?! – Wiktoria, moja szesnastoletnia siostrzenica rzuciła na podłogę świeżo wyprane spodnie. – Czy ona kompletnie oszalała?! Nikt już w takich łachach nie chodzi! Siarę mi robi! – wrzeszczała, depcząc spodnie. Potem wybiegła z pokoju. Rozległo się trzaśnięcie drzwi. Cała Wiktoria.

Reklama

Usiadłam w fotelu, masując opuszkami palców skronie. Od kiedy moja siostra, Alicja, wyjechała do pracy w Szkocji, zajmowałam się jej córką. Chociaż „zajmowałam się” to za dużo powiedziane. Próbowałam się zająć, zaopiekować. Naiwnie liczyłam na to, że nastolatka, której mama wyjechała, aby zapewnić im obu lepsze życie, doceni poświęcenie rodzicielki. Myliłam się.

„Cudowna” dziewczynka

Wiktoria była najbardziej rozpuszczonym, pyskatym i wrednym dzieciakiem jakiego znałam. A znałam ich naprawdę sporo, bo pracowałam
w szkole podstawowej na niewdzięcznej posadzie nauczyciela plastyki.

Kolejne popołudnie i kolejna awantura. Tym razem z powodu nieodpowiednich spodni, które przysłała Alicja. Tych samych, którymi jeszcze niedawno Wiktoria zachwycała się na jednej z aukcji. Kosztowały krocie, i gdyby to ode mnie zależało, siostrzenica zobaczyłaby figę z makiem, a nie ów ostatni krzyk mody. No, ale jestem tylko ciotką.

Alicja dla swojej córki gotowa była na wiele. Może nawet na wszystko. A tyle razy jej powtarzałam, że nie powinna ulegać smarkatej we wszystkim, bo źle ją wychowa. Równie dobrze mogłam mówić do ściany. Moja siostra wiedziała swoje.

Wiktoria według niej była cudowną dziewczynką, która nie zdążyła poznać ojca, a ona sama dzielną matką Polką, która powinna zapewnić swojej latorośli godne życie i wszystkie gadżety, dzięki którym jej skarb nie będzie się czuł gorszy niż rówieśnicy. A ci rówieśnicy Wiktorii... Boże uchowaj od takich kolegów! Banda głupich i pustych gówniarzy, którym w głowie tylko zabawy, imprezy i wykrzykiwanie obraźliwych haseł. Najlepiej na koncercie, meczu albo demonstracji – wszystko jedno przeciw komu lub czemu. Zżymałam się w duchu na samą myśl o nich.

Westchnęłam ciężko, wstałam i podniosłam leżące na podłodze spodnie. Poskładałam je w kostkę, zwalczając chęć wygarnięcia Wiktorii, co myślę o jej zachowaniu, i zaniosłam do pokoju siostrzenicy.

– Przynajmniej schowaj – mruknęłam, kładąc spodnie na łóżku. Jak zwykle było niepościelone. Wiktoria nie skalałaby sobie rąk pracami domowymi.

To też wina Alicji, która podtykała smarkatej wszystko pod nos. Dobrze, że nie ścierała pyłu spod stóp królewny.

– Nie chce mi się. Potem – odburknęła naburmuszona nastolatka.

Zerknęłam jej przez ramię w monitor. Ekran migał niebieskimi kciukami uniesionymi w górę.

– Matka mogłaby przysłać kasę na laptopa. Na tym starym gracie nie da się nic zrobić – mruknęła.

– Ty za to mogłabyś się zająć nauką, a nie przesiadywaniem na portalach społecznościowych – odparłam.

– O co ci chodzi? Nie możesz się ode mnie odczepić? – czarne oczy nastolatki patrzyły na mnie ze złością.

– Koniec roku coraz bliżej, a ty zupełnie nie przejmujesz się swoimi ocenami – zauważyłam. – Na ostatniej wywiadówce twoja wychowawczyni mówiła, że jeśli nie zaczniesz się szybko uczyć, nie zdasz.

– No i co mi zrobi? Inni mają gorsze oceny i przechodzą – Wiktoria wzruszyła tylko ramionami.

– Jakiś rekord nieuctwa postanowiłaś pobić? – drążyłam. – Twoja wychowawczyni się martwi, dzwoniła do mnie. Obie nie rozumiemy, co się z tobą stało. Przecież kiedyś lubiłaś się uczyć, nie wagarowałaś...

– Nic ci do tego! – odwarknęła. – Moje oceny to moja sprawa. A stara się mnie jakoś nie czepia.

– Nie stara, tylko twoja matka – upomniałam ją zdenerwowana.

– Nie truj. I idź już – odwróciła się do mnie plecami. – Muszę się uczyć, a ty mi przeszkadzasz – dorzuciła, chociaż wiedziałam, że bynajmniej nie zamierza się teraz uczyć.

– Jutro masz klasówkę z matematyki – przypomniałam jej.

I znów wzruszyła ramionami.

– Słuchaj, mała! – Wkurzyłam się. – Opiekuję się tobą, w zastępstwie mamy, więc bądź łaskawa mnie nie olewać. Oczekuję, że zajmiesz się swoimi obowiązkami. Nauka jest jednym z nich. Właściwie jedynym. Twoja matka nie pojechała do Szkocji po to, abyś ty tutaj...

– No i co jeszcze? – Wiktoria obróciła się i zmierzyła mnie wzrokiem. – Mówił ci już ktoś, że jesteś nudna? – patrzyła na mnie wyzywająco. – Nudna, nieładna, niemodna i stara. Dlatego się mnie czepiasz? Bo ja jestem młoda, ładna i na pewno nie nudna? Zazdrościsz mi?

Wiedziałam, że mnie prowokuje, ale i tak miałam ochotę strzelić ją w tę bezczelną twarzyczkę, z której nie schodził złośliwy uśmiech.
Tylko, co by to dało? Znając ją – a przynajmniej jej obecne szesnastoletnie wcielenie, z którym nie umiałam się dogadać ja, nauczycielka – tylko zaogniłoby sytuację.

Bez słowa wyszłam z pokoju. Musiałam ochłonąć, zanim zareaguję w sposób, w jaki bym nie chciała. I który przyniósłby więcej szkody niż pożytku. Tylko czy cokolwiek mogło tu jeszcze bardziej zaszkodzić?

Tak dalej być nie może

Z napięciem oczekiwałam powrotu Alicji. Obiecała wrócić w czerwcu. Nie wiedziałam tylko, jak jej przekazać, że Wiktoria nie zda do następnej klasy. Może miałaby szansę, gdyby przynajmniej spróbowała przyłożyć się do nauki, gdyby wykazała odrobinę dobrej woli... Ale nie. Ona uważała, że nauczyciele się na nią uwzięli. Złośliwie pytają ją akurat z tego, czego się nie nauczyła. Bezczelnie żądają od niej odrabiania zadań domowych, a za ich brak stawiają jedynki. A do tego ośmielają się wywoływać ją do odpowiedzi na lekcji. No, skandal!

Nazajutrz Wiktoria wpadła do domu jak bomba, trzasnęła drzwiami i ze złością rzuciła plecak na podłogę.

– Ta baba z gegry jest jakaś powalona! – wrzasnęła. – Ta kretynka myśli, że zapamiętam ileś tam dopływów rzek! Świrnięta jakaś! To mi nie jest do niczego potrzebne! – i znowu trzasnęła drzwiami.

Moja siostrzenica jak zawsze po szkole skryła się w swoim pokoju, gdzie zapewne włączy zaraz komputer i będzie się żalić swoim znajomym na portalu. Na niedobrą nauczycielkę, która ośmieliła się odpytać smarkulę z zadanej lekcji.

– Jak można nie zapamiętać nazw kilku rzek? – Tym razem to ja szarpnięciem otworzyłam drzwi. – Wystarczyło zajrzeć do zeszytu, podręcznika. Przynajmniej przeczytać. Co mama powie na to, że znowu dostałaś jedynkę? – zmartwiłam się.

– A co ma powiedzieć? – prychnęła lekceważąco Wiktoria. – Niech lepiej wyśle mi kasę na nowe buty. Teraz nosi się kolorowe tenisówki, a nie jakieś takie jak dla ułomów.

Spojrzałam na stopy małej.

– To dlatego masz na sobie obuwie zamienne na WF? – spytałam. – Wiesz, że nie można w nim chodzić po ulicy...

– A co mnie to obchodzi? – prychnęła. – Normalne buty mi się zabrudziły. Stara by je doczyściła, a ty co?

– A ja nie jestem twoją matką i nie będę czyściła za ciebie butów – warknęłam rozeźlona. – Tak samo jak nie zamierzam dłużej pilnować, czy masz w szafie czyste ubrania, skoro sama wrzucasz tam wszystko jak leci. Masz dwie zdrowe rączki, segreguj je sobie i sama pierz.

– Jak sobie uważasz – na Wiktorii moje słowa nie zrobiły najmniejszego wrażenia. – Nie będę miała w co się ubrać, to nie pójdę do szkoły. Proste – oznajmiła spokojnie.

Policzyłam w myślach do dziesięciu, żeby się uspokoić, po czym bez uprzedzenia podeszłam bliżej i wyrwałam kable z gniazdka. Zwinęłam je, odłączając od komputera.

– Na dzisiaj koniec żalenia się znajomym, że nikt cię nie rozumie – głos zadrżał mi od tłumionej złości. – Posprzątasz swój pokój. Potem doczyścisz tenisówki i posegregujesz swoje ubrania. Brudne wrzucisz do pralki, a czyste do szafy.

Wiktoria patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Pierwszy raz widziała mnie tak rozzłoszczoną. Zawsze starałam się panować nad emocjami.

– Jeśli nie skończysz do wieczora, nie dostaniesz kolacji – oznajmiłam.

– Idź się leczyć! – rzuciła za mną, już do zamkniętych drzwi.

Po raz pierwszy tak się wkurzyłam. Nie skomentowałam. Miałam po dziurki w nosie rozpuszczonej pannicy. Ja w jej wieku... Westchnęłam ciężko, przypominając sobie swoją młodość. Gdybym odezwała się tak do ojca czy matki, jak nic zostałabym ukarana. Dziadek Wiktorii wymagał ode mnie i Alicji bezwzględnego posłuszeństwa. Poszanowania dla czyjejś pracy. A siostrzenica przyzwyczajona była, że dostaje na tacy wszystko, czego chce. I nie obchodziło jej, że na wiele rzeczy trzeba w życiu zapracować. Samo nic nie spada z nieba. A nauka jest ważna dla młodego człowieka.

Po tygodniu coś się zmieniło

Kilka kolejnych dni było dla mnie prawdziwym koszmarem. Tamtego wieczoru zmusiłam się do tego, aby dotrzymać słowa i zgodnie z zapowiedzią Wiktoria poszła spać bez kolacji. Wiele mnie kosztowało odmówienie jej posiłku. Nie zwracałam uwagi na prowokujące i obraźliwe słowa, które rzucała pod moim adresem. Starałam się je ignorować.

Stanęłyśmy po przeciwnych stronach barykady. Moja siostrzenica szła w zaparte i odmówiła chodzenia do szkoły. Ja nie mogłam sobie pozwolić na to, aby opuścić dzień w pracy. Wychodziłam więc rano i zamykałam mieszkanie tak, aby młoda nie mogła go sama opuścić. Kable od komputera zabierałam ze sobą. Jednak po tygodniu coś się zmieniło. Pokój Wiktorii był wysprzątany, a ona sama patrzyła na mnie spode łba.

– Powiem matce, że zrobiłaś ze mnie służącą – zagroziła.

– Powiedz. Mieszkamy teraz razem, więc obowiązkami domowymi dzielimy się po połowie. Chyba że wolisz porozmawiać na ten temat z wujkiem, kiedy wróci z rejsu...

Mój mąż od kilkunastu lat pływał po morzu. Choć Wiktoria widywała go rzadko, był dla niej autorytetem.

– A teraz włóż jeszcze swoje brudne rzeczy do pralki – dodałam. – Potem pomożesz mi przy kolacji. Zrobimy sobie pyszną zapiekankę. Wiktoria popatrzyła na mnie z wyraźną niechęcią. Mimo to uśmiechnęłam się do niej serdecznie.

– Wujek by się wkurzył, prawda? – spytała po chwili cicho.

– Wkurzyłby się – odparłam zgodnie z prawdą. – Dobrze wiesz, że nie lubi, kiedy ktoś wymiguje się od swoich obowiązków. Lubi za to sumienność i dobre wychowanie.

Biedna mała. Zrobiło mi się jej żal. Ojca nie znała, zginął w wypadku, kiedy Alicja była w ciąży. A moja siostra nawet nie próbowała poznać kogoś innego. Przez tyle lat wciąż kochała nieżyjącego męża. Wiktorii brakowało ojca, a teraz także matki. Miałam wrażenie, że pod jej buntem i zadziornością kryje się mała dziewczynka chcąca zwrócić na siebie uwagę, pragnąca miłości.

– No dalej, Wiki, wrzuć brudy do pralki i przyjdź mi pomóc – poklepałam ją po ramieniu, i tym razem nie odsunęła się i nie odtrąciła mojej ręki. – Mama wraca za tydzień – rzuciłam, zanim zniknęłam w kuchni.

– Miała wrócić w czerwcu... – Wiktoria przydreptała za mną.

– Dzwoniła, że wraca pod koniec maja. Podobno stęskniła się za tobą. – przytuliłam siostrzenicę.

Na dobrej drodze

Zesztywniała, jednak po dłuższej chwili odwzajemniła uścisk.

– No... mogłaby już wrócić – odparła pozornie obojętnie.

Niestety, choć Wiktoria zaczęła się uczyć, nie udało jej się nadrobić wszystkich zaległości. Toteż pierwszą wiadomością, którą otrzymała powracająca do kraju Alicja, była ta o nie przepuszczeniu Wiktorii do następnej klasy. Mimo że miałam z tego powodu wyrzuty sumienia, moja siostra patrzyła na sprawę bardziej optymistycznie.

– Cóż, za dużo braków do nadrobienia. Zresztą nie ma tego złego... – zawiesiła tajemniczo głos. – Może lepiej, że nie zdała, skoro i tak będzie musiała zacząć naukę od początku.

Obie z Wiktorią spojrzałyśmy na siebie mocno zaskoczone.

– Wyjeżdżasz ze mną, córeczko – oznajmiła Alicja takim tonem, jakby to była najzupełniej normalna rzecz na świecie. – Pójdziesz do szkoły w Szkocji, John załatwił już tam miejsce dla ciebie, podszkolisz język... – zaczęła wyliczać.

– John? – Wiktoria uniosła brwi.

– Poznasz go – odparła z uśmiechem Alicja. – Przyleci do Polski w przyszłym tygodniu. To dobry człowiek, polubisz go – zapewniła.

Reklama

Uśmiechnęłam się szeroko. Znając moją siostrę, miała rację. Nie planowałaby czegokolwiek, nie będąc pewną. A John... okazał się znajomym mojego męża – razem odbyli kilka rejsów przed laty.

Reklama
Reklama
Reklama