„Moja szefowa wciągnęła mnie w miłosną grę bez zasad. Gdy zrozumiałem reguły, było już po wszystkim”
„– Chyba ci się poszczęściło. Masz najlepszy widok – powiedziała Anna, siadając obok mnie. Poczułem się nieswojo. W biurze trzymała dystans, mówiła cicho i konkretnie. A tu – w swetrze, z luźno spiętymi włosami i rozbawionym spojrzeniem – wyglądała inaczej. Bardziej ludzko. Bardziej dostępnie?”.

- Redakcja
Świeżo po studiach, pełen ambicji, trafiłem do dużej firmy konsultingowej. Początki były trudne – korporacyjny świat rządził się swoimi zasadami, a ja, choć starałem się nie odstawać, czułem się nieco zagubiony. Wśród szklanych ścian i wymuszonych uśmiechów, jedną osobę trudno było zignorować – Annę. Szefowa działu HR, elegancka, zdystansowana, zawsze nienagannie ubrana. Niby profesjonalna do szpiku kości, ale gdy patrzyła na kogoś dłużej niż trzy sekundy, robiło się gorąco. Wiedziałem, że trzeba trzymać dystans. W pracy takie rzeczy kończą się źle. Ale łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
Jej ręka dotknęła mojej
Wyjazd integracyjny miał być zwykłą formalnością – parę szkoleń, ognisko, może trochę piwa i niezręcznych rozmów przy kiełbasce. Nie spodziewałem się niczego przełomowego, ale już pierwszego wieczoru poczułem, że ten wyjazd będzie inny. Siedzieliśmy przy ognisku, a miejsca rozchodziły się szybko. Kiedy usiadłem na jednym z pni, usłyszałem znajomy głos:
– Chyba ci się poszczęściło, Tomek. Masz najlepszy widok – powiedziała Anna, siadając obok mnie z kieliszkiem wina.
Poczułem się nieswojo. W biurze trzymała dystans, mówiła cicho i konkretnie. A tu – w swetrze, z luźno spiętymi włosami i rozbawionym spojrzeniem – wyglądała zupełnie inaczej. Bardziej ludzko. Bardziej… dostępnie?
– Widok może i dobry, ale chyba pani ma lepszy – próbowałem żartować.
– Mów mi Anna. Dzisiaj nie jestem szefową. Przynajmniej nie przez te kilka godzin.
Zamilkliśmy, patrząc w ogień. Czułem, jak napięcie między nami narasta. W końcu ona odezwała się pierwsza.
– Wiesz, ludzie myślą, że jak ktoś ma władzę, to nie ma już prawa być samotny. A ja po prostu czasem nie mam z kim pogadać... Tylko z ludźmi, którzy czegoś ode mnie chcą.
Popatrzyła mi prosto w oczy. Czułem, że powinienem uciec, przerwać to, ale zostałem. I słuchałem dalej.
– A ty? Masz komu się wygadać?
– Rzadko… – odpowiedziałem szczerze.
Zanim zdążyłem coś dodać, jej ręka nieznacznie dotknęła mojej. Może przypadkiem. Może nie.
Nasze usta się spotkały
– Przejdźmy się – powiedziała, kiedy ogień zaczął przygasać, a większość ekipy zaczęła się rozchodzić. – Tylko kawałek. Potrzebuję trochę świeżego powietrza.
Nie odpowiedziałem od razu, ale wstałem i ruszyłem za nią. Szliśmy ścieżką wzdłuż jeziora, otoczeni ciszą i delikatnym światłem księżyca. Anna zsunęła szpilki i niosła je w ręce, jakby zapomniała, że jest szefową HR, a ja jej podwładnym.
– Nie boisz się? – zapytałem półżartem. – Że ktoś nas zobaczy?
– A czego miałabym się bać? Spaceru? Przecież to tylko spacer, Tomek. Póki nie nazwiesz czegoś po imieniu, nie istnieje, prawda?
Zatrzymała się nagle, spojrzała mi w oczy, a potem położyła dłoń na moim ramieniu. Było w tym coś miękkiego, a jednocześnie zdecydowanego. Czułem, że nie jestem już w stanie się wycofać.
– Ale wiesz, że to może być głupi pomysł – szepnąłem. – Praca, twój mąż, firma…
– A czy w pracy kiedykolwiek jest dobry moment na szczerość? – przerwała mi. – Może i głupi, ale jakoś dawno nie zrobiłam niczego głupiego.
Jej twarz była tuż przy mojej. I zanim zdołałem pomyśleć, nasze usta się spotkały. Nie był to pocałunek impulsywny, szybki – był długi, powolny, jakbyśmy oboje wiedzieli, że przekraczamy granicę, z której nie da się zawrócić. Potem staliśmy w milczeniu. Czułem, jak wszystko we mnie się kłóci. Rozsądek, pożądanie, strach. Ale najgłośniejsze było jedno uczucie – fascynacja.
Wciągnęła mnie w jakąś grę
Wyszedłem wcześniej na śniadanie. Nie mogłem spać. Co chwilę w głowie miałem jej szept, dotyk dłoni, smak wina i ust. Usiadłem w pustym lobby hotelowym z kawą, próbując zebrać myśli. Nagle usłyszałem znajomy głos.
– Myślisz, że nie zauważyłem? – Marek. Dyrektor firmy. Mąż Anny.
– Czego, dokładnie? – zapytała Anna spokojnie, jakby trenowała tę rozmowę wcześniej.
Schyliłem się lekko za filar, przygryzając nerwowo wnętrze policzka. Nie powinniśmy byli...
– Od tygodnia jesteś nieobecna. Unikasz mnie, wyjeżdżasz na „szkolenia”, nie odpisujesz na wiadomości. Co się dzieje?
– Marek, nie wszystko kręci się wokół ciebie. Może po prostu jestem zmęczona?
– Jesteś z kimś?
Nastała cisza. Sekundy ciągnęły się w nieskończoność.
– Nawet jeśli... To, co byś zrobił? – odpowiedziała chłodno Anna.
Zamknąłem oczy. Serce waliło mi jak oszalałe. Czułem, że zostałem wciągnięty w coś znacznie poważniejszego, niż sądziłem. Po chwili rozmowa się urwała. Usłyszałem kroki, drzwi windy i dźwięk, jak Anna wjeżdża na piętro. Nie potrafiłem siedzieć bezczynnie. Poszedłem za nią. Zapukałem do jej pokoju.
– Tomek? – powiedziała zaskoczona, ale wpuściła mnie bez słowa.
– Nie mogę w tym być. Nie mogę być jakimś twoim sekretem. Ani ucieczką.
Zacisnęła usta, oparła się o biurko.
– Więc co, uciekniesz teraz? Bo robi się trudniej?
– Nie. Ale chcę wiedzieć, że nie jestem tylko twoją chwilą słabości.
Patrzyła na mnie przez długą chwilę. I pierwszy raz chyba nie miała gotowej odpowiedzi.
Sprowadziła mnie do parteru
W biurze wszystko wyglądało „jak zwykle”, ale ja czułem, że to już tylko pozory. Zaczęliśmy mówić do siebie oficjalnie – „proszę pani”, „proszę pana”, „czy mogę prosić o raport”. Jakbyśmy zakładali maski przy każdej wymianie spojrzeń. Nie potrafiłem jednak udawać. Kasia, która siedziała dwa biurka dalej, zauważyła to szybciej, niż powinienem był jej na to pozwolić.
– Co was łączy z Anną? – zapytała, podsuwając mi kubek z kawą. – Bo widzę więcej, niż powinnam.
– Naprawdę, Kasia? – próbowałem się uśmiechnąć, ale wyszło jak parodia. – Pracujemy razem.
– Dobra, tylko wiesz… przecież widać, co wy robicie po godzinach – rzuciła cicho i wróciła do swojego komputera.
Tego samego dnia Anna poprosiła mnie do swojego gabinetu. Nie spojrzała na mnie, tylko wskazała krzesło.
– Ktoś coś sugerował?
– Kasia coś przebąkiwała.
– Musisz być ostrożniejszy. Nie możemy sobie pozwolić na żadne domysły. Rozumiesz?
– Chyba nie tylko ja tu ryzykuję?
Wstała i zamknęła drzwi na klucz. Zrobiło się duszno.
– Tomek, to, co się wydarzyło, zostaje między nami. Jeśli chcesz mieć tu jeszcze przyszłość, musisz trzymać się tej wersji.
Patrzyłem na nią i nie poznawałem. Była chłodna. Kontrolująca. Jakby w ułamku sekundy założyła pancerz, w którym nie było już miejsca na tamten spacer, pocałunek, ani na mnie. Wyszedłem z jej gabinetu z wrażeniem, że właśnie zostałem sprowadzony do roli – pionka w cudzej grze.
Miałem już dość udawania
Spotkaliśmy się po pracy, w kawiarni na drugim końcu miasta – daleko od biura, daleko od spojrzeń. Anna przyszła pierwsza. Siedziała przy stoliku z filiżanką herbaty, jakby czekała na lekarza, który ma jej powiedzieć, że to nic poważnego.
– Dzięki, że przyszedłeś – powiedziała cicho, nie patrząc mi w oczy.
Usiadłem naprzeciwko niej. Miałem już dość udawania.
– Anna… co my właściwie robimy?
Westchnęła, dłoń jej zadrżała lekko na uchwycie filiżanki.
– Ja… nie wiem. Ty byłeś czymś, co mnie obudziło. Od dawna czułam, że coś we mnie umiera. Że dryfuję przez życie, przez to małżeństwo, przez pracę. A ty… ty byłeś jak oddech. Jak świeże powietrze, którego mi brakowało.
– A co ze mną? – spytałem. – Ja też mam uczucia, wiesz?
Milczała długo. W końcu podniosła wzrok.
– Nie mogę ci nic obiecać. Nie mogę obiecać, że odejdę od Marka. Nie chcę go ranić. Ale nie chcę też rezygnować z tego, co było między nami.
– To znaczy, że mam dalej być twoim kochankiem w ukryciu?
– Nie komplikuj… – wyszeptała. – Po prostu… nie chcę cię stracić.
Zacisnąłem szczęki. Miałem ochotę wyjść, ale nogi nie chciały się ruszyć.
– Wiesz co… Czasem trzeba stracić, żeby coś ocalić.
Wyszedłem, zostawiając ją przy stoliku. Widziałem przez szybę, jak siedzi bez ruchu, z filiżanką w dłoni, która chyba już dawno wystygła. Jak wszystko między nami.
Czułem ulgę i pustkę naraz
Po tamtym wieczorze wszystko stało się cichsze. W pracy mijałem Annę na korytarzu, zamienialiśmy kilka słów służbowych, ale nie było już między nami żadnych spojrzeń, żadnych pauz w rozmowie, żadnych niedopowiedzianych gestów. Jakby ten flirt nigdy się nie wydarzył. Czasami łapałem się na tym, że czekam, aż coś się znowu zadzieje – wiadomość, znak, przypadkowe spotkanie poza biurem. Ale nic takiego nie nadchodziło. Anna znowu stała się „szefową działu HR”. Bezbłędną, profesjonalną, niedostępną.
Z jednej strony czułem ulgę. Z drugiej – pustkę. To było jak zejście z emocjonalnego rollercoastera i stanięcie nagle na pustym peronie. Cisza bolała bardziej niż napięcie. Wiedziałem już, że to nie była tylko chemia czy impuls. Coś we mnie drgnęło naprawdę. Ale równocześnie wiedziałem, że to była ślepa uliczka. Że nie mogło to nigdzie prowadzić.
Zacząłem się zastanawiać, czy powinienem odejść z firmy. Zbyt wiele wspomnień, zbyt dużo niedokończonych rozmów i zbyt mało powietrza. Ale też – lęk, że gdziekolwiek indziej będzie już tylko zwyczajnie. Że nikt nie spojrzy na mnie w taki sposób, jak ona wtedy przy ognisku. Nie wiem, co zrobię. Na razie po prostu żyję z tym, co się wydarzyło – jak z blizną, którą ukrywasz pod koszulą, ale która przypomina ci, że kiedyś coś czułeś.
Tomek, 26 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Na zajęciach nordic walking spotkałam pewnego rozwodnika. Szybko zaczęliśmy maszerować w jednym rytmie”
- „Przez syna sprzedałam firmę i biżuterię. Teraz spłacam jego długi, pucując klatki schodowe”
- „Gdy odkryłam, że mąż mnie zdradza, zrobiłam mu niespodziankę. Nie będzie decydował, kiedy może odejść”