Reklama

– Cześć, kochana! Pójdziemy na zakupy? – zagadnęła Marta przez telefon. – Będziemy mogły sobie pogadać i poplotkować. Oczywiście, ja stawiam kawę i coś do zjedzenia!

Reklama

Mogłoby się wydawać, że to propozycja od koleżanki na wspólne popołudnie, nieprawdaż? No ale nie. Marta jest prawie o 30 lat starsza ode mnie, a do tego jest moją teściową, a nie rówieśniczką. Można by pewnie pomyśleć, że jesteśmy jak najlepsze koleżanki. Ale tak naprawdę to wcale tak nie jest! Ta kobieta robi wszystko, aby mnie ośmieszyć, a do tego udaje, że się mną inspiruje.

Mama Adama na początku wyglądała jak typowa kobieta gdzieś w średnim wieku, w sumie niczym nie wyróżniała się spośród kobiet w jej wieku. Miała na sobie spódnicę do kolan, żakiet i bluzkę z kołnierzykiem. Wydawało się, że jest elegancka, ale w rzeczywistości prezentowała się bardzo staroświecko.

I co teraz? No cóż, dzisiaj teściowa ubiera się tak samo jak ja! Naprawdę. Dodatkowo, odkąd trochę schudła, a ja przybrałam na wadze przez hormony, wydaje się, że w tych ubraniach wygląda lepiej niż ja! Sama nie jestem pewna, jak doszło do tego, że zaczęła kopiować mój styl...

Wszystko to trwało długo i było naprawdę wkurzające

Zadzwoniła do mnie jeszcze zanim wzięliśmy ślub, prosiła mnie o pomoc w znalezieniu prezentu na wesele, bo nie chciała przecież, żebyśmy się czuli jakoś źle. Wtedy właśnie wszystko się zaczęło. No i zgodziłam się, choć z pewną niechęcią, bo przecież to nie jest zbyt przyjemne, biegać z matką mojego przyszłego męża po sklepach. No... ale nie mogłam jej odmówić. Postanowiłam to zrobić dla dobra naszej przyszłej relacji.

Gdy w końcu się spotkałyśmy, byłam przekonana, że Marta – tak, poprosiła o zwracanie się do niej po imieniu – zabierze mnie do miejsc dla pań w jej wieku, gdzie mogłybyśmy znaleźć ubrania w stylu "spokojnej elegancji".

Jednak ku mojemu zdziwieniu, z szerokim uśmiechem na twarzy, zapytała mnie, czy bym pokazała jej coś młodzieżowego

– Rozumiesz, o co mi chodzi, prawda? – zapytała, mrugając do mnie okiem.

Ale... nie miałam pojęcia. Moja teściowa miała co prawda ładne nogi i dekolt, ale była również dość puszysta, także nie wiedziałam, gdzie miałam ją zabrać na zakupy. Na pewno nie do sieciówek z ubraniami, które pasowały jedynie na szczupłe nastolatki.

– Ta tunika, którą dziś założyłaś, naprawdę mi się podoba – powiedziała mi teściowa, widząc, że ciągle stoję pośrodku galerii z zakłopotaną miną, zastanawiając się, gdzie ją zabrać. – Masz naprawdę świetny styl! Hm, zastanawiam się, jak ja bym wyglądała w takim stroju.

Moja bluzka była z sieciówki, tyle że z tych droższych, które mają również kolekcję ubrań w sam raz do biura. Odkąd znalazłam pracę, zaczęłam tam kupować ubrania, aby wyglądać bardziej profesjonalnie. Pomyślałam, że mogłabym zabrać moją teściową właśnie tam; na pewno znajdzie coś dla siebie. Ale zupełnie mnie zbiło z tropu to, że nagle na wieszaku zobaczyła taką samą bluzkę jak moja i z wielkim uśmiechem mi ją pokazała.

– To dokładnie to, czego szukałam! – zaśmiała się, a następnie, zostawiając mnie tam samą w szoku, pobiegła do przymierzalni ze swoją zdobyczą.

A po chwili wyszła w MOJEJ bluzce, której oczywiście nie miała zamiaru zdjąć, bo strasznie jej się spodobała. Przez następne dwie godziny czułam się strasznie zażenowana, chodząc po galerii w takim samym stroju, jak kobieta dwukrotnie starsza ode mnie!

"Czuję się jak kompletna idiotka!" – narzekałam w myślach, starając się nie spoglądać nawet na witryny sklepowe, bo nasze odbicie mnie załamywało. Już wystarczyło mi to, że przechodnie na nas patrzą z uśmieszkiem na twarzach.

– Adam, to było po prostu straszne! – zwierzyłam się później mojemu partnerowi. – To była kompromitacja! Miałam ochotę po prostu zniknąć.

Ale on tylko się roześmiał i tak właśnie skwitował tę całą sytuację. Próbował stanąć w obronie swojej mamy.

– Wiesz, kiedyś była naprawdę atrakcyjną kobietą. Wciąż jest, ale teraz bardzo przejmuje się tym, że się starzeje – wyjaśniał. – Chciałaby pewnie się troszkę odmłodzić. No a przede wszystkim chciałaby nawiązać z tobą bliższy kontakt, tylko nie wie za bardzo, co ma robić. Może to z tuniką nie wyszło najlepiej, ale może postarasz się ją zrozumieć?

No dobrze. Mogłam to uznać za wpadkę. Przecież zawsze jest ten pierwszy raz! Dobre relacje z teściową są warte jednej nieszczęsnej tuniki, zwłaszcza że pewnie już nigdy nie będziemy obie tak samo ubrane. Zadbam o to.

No ale niestety, ten pierwszy raz nie był jedyny. Moja teściowa uznała bowiem, że całkowicie zmieni swój sposób ubierania i zaczęła... kopiować mój. Może to brzmi dziwnie, ale właśnie tak było. Przecież nie można przecież ciągle przez przypadek kupować akurat te ubrania, które mam ja. A jednak właśnie tak się działo...

Marta non stop obwieszczała mi z radością:

– Hej, a ja mam też taką spódniczkę!

A potem pokazywała mi ją na swoim o trzy rozmiary większym tyłku. W takich momentach nie miałam pojęcia, jak powinnam reagować. Do tej pory podobałam się sobie. A moje ubrania zawsze były wyrazem mojej osobowości. Udało mi się stworzyć własny styl: elegancki, ale z nutką szaleństwa. To sprawiało, że czułam się ze sobą dobrze.

Chodziłam w eleganckich żakietach, które łączyłam z dżinsami i do tego dodawałam szpilki, co na mnie prezentowało się świetnie, ale na mojej teściowej już niestety dość komicznie. Dodatkowo zaczęło mnie irytować, że Marta coraz bardziej przypomina mnie, tyle że o trzydzieści lat starszą.

To mnie doprowadzało do szału. Zwłaszcza że jeżeli mówimy o sylwetce, to rok po naszym weselu, kiedy postanowiliśmy zacząć próbować zajść w ciążę, sytuacja się zmieniła i to nie na dobre dla mnie. Lekarz przepisał mi hormony, bo miałam problemy z zajściem w ciążę, a jak wszyscy wiedzą, to niestety często prowadzi do przybrania na wadze. A moja teściowa zaczęła wtedy chodzić na basen, ćwiczyć na siłowni i przeszła na dietę. Zaczęła zaskakująco szybko tracić na wadze!

Według mnie robiła to specjalnie, żeby mnie zdenerwować. Sytuacja wyglądała tak, że gdy ja tyłam, ona równocześnie chudła. Co prawda, cały czas mnie wspierała, ale pewnego dnia, pod płaszczem życzliwości, zasugerowała mi, że powinnyśmy się zamienić ubraniami!

Przecież mamy podobne gusta i kilka takich samych ciuchów, więc może łatwiej byłoby je po prostu zamienić, zamiast kupować nowe? W końcu jej ubrania teraz są na nią za duże, a moje na pewno są dla mnie za małe!

Byłam w szoku...

Wydukałam tylko, że idę do łazienki, a potem szybko wybiegłam z pokoju i się popłakałam. Gdy wróciłam do pokoju, moja teściowa nie mówiła już więcej o tej sprawie. Później powiedziałam Adamowi, że to, co zrobiła jego mama, to po prostu prowokacja i nie pozwolę sobie na to, by mnie poniżała, bo chcę zajść w ciążę.

– I nie próbuj mi wmówić, że znowu robiła to tak o z dobrego serca, bo to nie jest prawda! – krzyczałam. – Chciała mnie upokorzyć i jej się to udało! Powiedz jej, żeby więcej nie podsuwała mi takich pomysłów, bo zwymiotuję na jej super nastoletni sweter!

Może to było trochę za mocne, tak, przyznaję. Ale moja teściowa uderzyła mnie w mój najczulszy punkt. Nie mogę znieść myśli o sobie jako "grubszej", a fakt, że teraz ona ma taką figurę, jak ja kiedyś, jeszcze bardziej mnie przygnębia. Kiedy na nią patrzę, widzę dawną siebie, a kiedy spoglądam w lustro, widzę wieloryba! Nie chcę ciągle tak na siebie patrzeć, chcę szybko powrócić do mojej dawnej sylwetki...

Jak ona ma czelność brać moje ubrania?

To prawie tak, jakby mi mówiła: „Przyzwyczaj się, że jesteś teraz grubsza! Tak już zostanie”... A do tego jej propozycje wyjścia na wspólne zakupy i propozycje wyjścia na ciastko... Przecież doskonale zdaje sobie sprawę, że nie powinnam teraz jeść tyle słodyczy! A najlepiej w ogóle ich nie powinnam jeść.

Nie cierpię też łazić z nią na zakupy. Jaka to przyjemność, kiedy ona kupuje mój stary rozmiar dla siebie, a potem słyszę, jak ekspedientki mówią za moimi plecami:

– To siostry? Matka i córka? Są do siebie bardzo podobne!

Reklama

Po takich wyprawach czuję się poniżona. Wiem, że moja teściowa ma właśnie taki cel, ona czerpie z tego siłę! Niestety, nikt poza mną nie dostrzega tego, jaka ona jest złośliwa. Tylko ja to zauważam i na tym cierpię, a mój mąż bez przerwy mi powtarza, że przesadzam. Czy na pewno tak jest?

Reklama
Reklama
Reklama