Reklama

– Mamo, żyjesz cudzym życiem – mówi mój mąż. – Już bym wolał, żebyś oglądała w kółko seriale w telewizji, zamiast podglądać rodzinę i sąsiadów. No bo, co ci z tego przyjdzie?

Reklama

– Nigdy nic nie wiadomo – odpowiada teściowa. – Ja lubię wiedzieć, co się dookoła mnie dzieje. Tobie, synu, się to nie musi podobać!

Mój mąż jest zupełnie inny niż ona. Cudze sprawy go nie obchodzą nawet wówczas, gdy się wręcz do nas wpychają.

– Niech inni sobie łby urywają – mówi. – Nie mój interes!

Przed nią nie ma tajemnic!

Teściowa, nie wiadomo skąd, wie wszystko nie tylko o sąsiadach z naszego bloku, ale i o tych z bloków sąsiednich, a nawet dalszych.

Zobacz także

– To doktor, podobno dobry, tylko drogi – szepce na widok niewysokiego pana w eleganckiej kurtce. – Miał już trzy żony, bo straszny z niego pies na baby, choć powinien mieć niby dosyć…

– Czemu? – pyta ktoś zainteresowany.

– Bo to ginekolog, więc chyba się napatrzy i nasłucha do woli, a tu proszę; jeszcze mu mało!

O niemłodej pani z czwartego piętra opowiada, że była kiedyś tancerką, dlatego jest nadal taka szczupła i zgrabna.

– Codziennie ćwiczy – twierdzi. – Jest rozciągnięta jak guma, chociaż ma już swoje lata!

Ci spod dziewiątki źle ze sobą żyją, chociaż udają zgodną parę i na ulicy idą pod rączkę…

– O majątek im chodzi podobno… Ona ma bardzo zamożnego ojca, który nie uznaje rozwodów. Więc czekają, aż tatuś się przekręci i dopiero wtedy pójdą każde w swoją stronę!

Mój mąż proponuje matce, żeby założyła osiedlową telewizję.

– Miałabyś lepszą oglądalność niż niejedna profesjonalna stacja – śmieje się. – Niech się mama nad tym zastanowi…

Teściowa się wcale nie obraża. Trzeba jej przyznać, że jest kobietą pogodną, niemarudną i życzliwą. Gdyby nie to wścibstwo, byłaby do rany przyłóż!

Wszyscy chcieli wiedzieć, kto to zrobił

Nasze osiedle jest w miarę bezpieczne. Zdarzają się, jak wszędzie, drobne kradzieże i awantury rodzinne, ale na ogół jest spokojnie. Dlatego wiadomość o bandycie, który w biały dzień zaatakował chłopca wracającego ze szkoły, była dla wszystkich szokiem!

Gdyby nie sąsiad, który akurat wyprowadzał psa, mogłoby się to skończyć tragicznie. Ale ten łobuz usłyszał trzaśnięcie drzwi na klatce schodowej, potem zobaczył zbiegającego foksteriera, więc odepchnął przerażonego malca i uciekł… Było wczesne popołudnie, o tej porze jest na ogół pusto na ulicach… Babcie i mamy z dziećmi już wróciły ze spacerów, zajęte obiadem, rodzice jeszcze w pracy, uczniowie w szkołach. Tylko tego małego, jak na złość, zwolnili wcześniej z lekcji, bo narzekał na ból gardła. Mieszkał blisko, nie musiał przechodzić przez żadną ulicę, więc wrócił sam. Zadzwonili tylko do mamy chłopca, a ta powiedziała, że zgadza się na jego wcześniejszy powrót i że zaraz pójdą do doktora…

Chłopiec nie potrafił podać rysopisu napastnika. Pies wystraszył oprawcę. Zesztywniał, potem odepchnął malca i pognał do drzwi wejściowych, zatrzaskując je za sobą, jakby się bał, że pies go dopadnie. Przez jakiś czas mniejsze dzieci były odprowadzane i przyprowadzane do swoich domów. Po uliczkach jeździły policyjne samochody i chodziły patrole. Ale po miesiącu wszystko wróciło do normy; nawet zaczęto mówić, że może ten mały sobie wszystko wymyślił.

– Podobno dzieci często, jak to się mówi, to takie trudniejsze słowo – zastanawiała się. – O, już wiem, więc dzieci często konfabulują, żeby zwrócić na siebie uwagę, ale akurat ten mały taki nie jest. Znam jego matkę… Pracuje na kasie w supersamie, bardzo miła i porządna babka, cały swój wolny czas poświęca synowi, więc on by nie musiał tak kłamać, żeby go zauważyła. Poza tym badał go przecież psycholog i stwierdził, że chłopak nie buja!

Niestety, prawdziwość słów tego chłopca potwierdził następny wypadek. Na osiedlu wrzało! Wszystkie napady były podobne; facet atakował tak, żeby nie można było zobaczyć jego twarzy, ale policja ustaliła, że musiał być młody, średniego wzrostu i wysportowany. Moja teściowa, zawsze taka zainteresowana życiem osiedla, nagle przycichła. Mało się odzywała, nie wypowiadała swoich sądów, nie brała udziału w rozmowach na temat napadów. Wydawało się to nam dziwne, więc kiedyś mąż zapytał:

– A ty, mamo, co o tym sądzisz? Taka sprawa, a ty nabrałaś wody w usta…

– Myślę – odpowiedziała.

– Ale o czym?

– Jak coś wymyślę, to powiem. Po co sobie język strzępić na próżno?

– Tylko na jaki temat to myślenie? – naciskał mój mąż.

– Nie interesuj się! I nie przeszkadzaj. I gotujcie sobie sami, bo ja nie mam czasu.

Zatkało nas, jednak teściowa mówiła poważnie. Od tej pory w naszym domu zagościła na stałe pizza i zupki minutki, bo matka mojego męża wychodziła rano, a wracała wieczorem. Co robiła?

Potem się dowiedzieliśmy, że wędrowała po blokach i wyciągała ludzi na rozmowy, czyli zajmowała się tym, co umie najlepiej. Dowiadywała się rozmaitych szczegółów: gdzie kto pracuje, czy żonaty, czy ma dziewczynę, czy trenuje jakiś sport, czy miał kłopoty z prawem… Wracała do domu i układała sobie te informacje w jakąś całość: szukała igły w stogu siana. Z pięciu tysięcy mieszkańców osiedla wytypowała młodych, sprawnych fizycznie i takich, o których ludzie mówili, że są zdolni do wyrządzenia krzywdy.

Jakim cudem wpadła na właściwy trop? Mówi, że sama nie wie, bo przecież ten, który okazał się sprawcą, był spokojnym, ogólnie szanowanym panem pod pięćdziesiątkę. Teściową zainteresowało to, że chorobliwie wręcz boi się psów… Ludzie się śmiali, że kiedy usłyszy szczekanie ratlerka, ucieka, ile sił w nogach!

Sąsiedzi go lubili, bo był niehałaśliwy, niekłopotliwy, uczynny i spokojny. Podobno często go widziano, jak siedzi na ławce przy szkolnym boisku i czyta gazetę. To było jego ulubione miejsce. Teściowa pozbierała te informacje, poskładała je do kupy i poszła na policję.

– Patrzyli na mnie, jak na starą wariatkę – opowiadała później. – Ale okazało się, że wszystko sprawdzili i że miałam rację. Przejrzeli jego komputer i szybko przyznał się do winy.

Nasza mama jest teraz dla nas prawdziwą bohaterką!

Nie mogliśmy uwierzyć, że to nasza mama doprowadziła do ujęcia tego człowieka. Widzieliśmy w niej nieszkodliwą plotkarkę, która przez dziurkę od klucza podgląda innych, bo lubi znać szczegóły cudzego życia. Okazało się, że oprócz tego umie kojarzyć fakty, wyciąga logiczne wnioski i rozwiązuje skomplikowane zagadki. Jak bohaterka kryminalnych filmów, niby niepozorna, a jednak bystra i inteligentna. W nagrodę za pomoc dostała od policji dyplom, ale chciała pozostać anonimowa.

– Jak się ludzie dowiedzą, że wykorzystałam to, co mi opowiadali, będę u nich spalona. Nikt już ze mną słowa nie zamieni, a ja uwielbiam rozmawiać i nigdy, nikomu nie zrobiłam tym krzywdy…

Chwilę milczy i dodaje:

Reklama

– Wiecie, podglądanie przez dziurkę od klucza jest ciekawe i czasem pożyteczne, ale można sobie nabić niezłego guza, kiedy ktoś nagle otworzy drzwi. Dlatego, wolę uważać!

Reklama
Reklama
Reklama