„Moja żona wydawała codziennie 150 zł na zakupy. Gdy zapytałem, gdzie są te rzeczy, obraziła się”
„Nie jestem tyranem. Nie rozliczam z paragonów, ale od miesięcy zaciskamy pasa, a ona codziennie wydaje tyle, co ja na paliwo na tydzień. I nawet słowem się nie odezwie. Między nami też coś się zmieniło. Kiedyś opowiadała mi wszystko, nawet co powiedziała koleżanka z pracy. A teraz? Ani słowa”.

- Redakcja
Zawsze myślałem, że jestem normalnym facetem. Pracuję, nie obijam się, rachunki płacone na czas. Żona – Justyna – niby zadowolona. Nie wyjeżdżamy na Bali, ale mamy na wszystko, co potrzeba. A przynajmniej tak mi się wydawało… do czasu, aż spojrzałem na wyciąg z konta. 150 zł dziennie na „spożywkę”? Codziennie? A w lodówce... światło i trzy jogurty. I to takie, których sam bym nie kupił. Najpierw machnąłem ręką. Może coś zamawia, może kupuje dla kogoś. Ale kiedy przez tydzień nie zauważyłem żadnych zmian, tylko znikające pieniądze – coś we mnie pękło.
Nie jestem tyranem. Nie rozliczam z paragonów, ale od miesięcy zaciskamy pasa, a ona codziennie wydaje tyle, co ja na paliwo na cały tydzień. I nawet słowem się nie odezwie. Między nami też coś się zmieniło. Kiedyś opowiadała mi wszystko, nawet co powiedziała koleżanka z pracy. A teraz? Odpowiedzi półsłówkami, oczy wbite w telefon, wieczorem „zmęczona”. Może to ja się czepiam. Może powinienem odpuścić. Ale coś mi nie daje spokoju. Coś tu zwyczajnie nie gra.
Czułem, że coś ukrywa
– Kochanie, nie zrozum mnie źle, ale... gdzie są te rzeczy, które kupujesz codziennie za 150 zł?
Zapytałem spokojnie, przy kolacji. Makaron z sosem pomidorowym i kilkoma listkami rukoli. Znałem ten zestaw z czasów studenckich – tani i szybki. Tylko wtedy kosztował góra dyszkę. Justyna uniosła wzrok znad talerza. Na chwilę zamarła.
– A może chcesz mi jeszcze paragon sprawdzić?! – warknęła.
Zamurowało mnie. Nie takiej reakcji się spodziewałem. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, odsunęła talerz, talerzem stuknęła o zlew i wyszła z kuchni, trzaskając drzwiami od salonu. Siedziałem przez chwilę w ciszy, słysząc tylko szum zmywarki i własne myśli. To miało być zwykłe pytanie. Bez podtekstów. Bez podejrzeń, ale ona zareagowała, jakbym ją przyłapał z kochankiem w szafie. I to nie był pierwszy raz, kiedy ucinała temat pieniędzy. Zawsze coś: „nie pamiętam”, „a co cię to obchodzi?”, „to tylko zakupy”.
Zacisnąłem zęby. Wziąłem głęboki oddech, ale zamiast się uspokoić, czułem, że w środku coś mi się gotuje. Nie chodziło tylko o kasę. Chodziło o to, że coś przede mną ukrywa. A ja nienawidzę być trzymany w niepewności. Własna żona. Mieliśmy nie mieć przed sobą tajemnic. Przynajmniej tak się umawialiśmy. Czy ja już w ogóle wiem, z kim mieszkam?
Nie chciałem tego słuchać
– Mówię ci, coś się dzieje. Znikają pieniądze, a ona na pytania reaguje, jakby miała coś na sumieniu.
Siedzieliśmy z Bartkiem w małym barze przy dworcu. Takim, co podają pizzę na grubym cieście i piwo w kuflach z odciśniętym logo sprzed dekady. W tle leciało disco polo, ale mnie to nie ruszało. Musiałem to z siebie wyrzucić.
– Może... ona ma coś za uszami? – Bartek spojrzał na mnie wymownie. – Terapia, długi, może daje kasę rodzinie?
– Ale codziennie?! 150 zł dziennie? Przez trzy tygodnie to prawie połowa mojej pensji. I zero rozmowy. Jak tylko coś próbuję – od razu awantura.
Bartek pokiwał głową. Był moim kumplem od podstawówki. Zawsze bardziej bezpośredni niż ja.
– Może ktoś inny jest w tym równaniu. Ktoś, komu nie mówi „nie” – rzucił ostrożnie.
Zamilkłem. Nie chciałem tego słuchać. Nie chciałem nawet dopuścić takiej myśli, ale ona już się we mnie wwierciła.
– Przestań – powiedziałem w końcu, ale głos miałem pusty.
– Marek, nie mówię, że na pewno, ale coś tu śmierdzi. I ty to czujesz. Pytanie, czy masz odwagę się dowiedzieć.
Spojrzałem przez okno. Padał deszcz. W głowie huczały mi słowa Bartka. Odwaga. Albo niewiedza. Nie byłem pewien, na co jestem gotów. I czy w ogóle.
Podsłuchałem jej rozmowę
Nie planowałem podsłuchiwać. Przysięgam. Wróciłem z pracy wcześniej, bo klient odwołał spotkanie. W domu cicho tylko jakieś głosy z sypialni. Zatrzymałem się w korytarzu. Drzwi przymknięte, ale nie do końca.
– Mówię ci, Kasia, on zaczyna coś podejrzewać – szept Justyny był ostry, napięty.
– No to może w końcu powinnaś mu powiedzieć, co się dzieje? – głos siostry Justyny, tej, co zawsze patrzyła na mnie jak na nieudacznika.
– Nie dam rady. On nie zrozumie… – Justyna niemal zawyła. – Zrobi z tego piekło. Albo się zamknie w sobie i przestanie się odzywać. Tak jak zawsze.
Zacisnąłem dłonie w pięści. Co ona, do cholery, przede mną ukrywa? W co jestem wciągany?
– To nie może tak trwać. Co, będziesz się z nim tak bawić w ciuciubabkę jeszcze pół roku?
– Ja po prostu… nie umiem.
Cisza. Tylko mój puls w uszach. A potem zgrzyt drzwi. Popchnąłem je. Obie odwróciły się gwałtownie.
– Powiedz mi teraz. Wszystko. Albo ja sam się dowiem – powiedziałem cicho, ale tak, że żadna z nich nie miała wątpliwości.
Justyna pobladła. Kasia spuściła wzrok. A ja stałem tam, jak sędzia, który jeszcze nie zna werdyktu, ale już wie, że to będzie coś, co zmieni wszystko.
Prawda wyszła na jaw
Justyna siedziała na brzegu łóżka. Ręce drżały jej tak, że nie była w stanie utrzymać kubka z herbatą. Kasia wyszła – w milczeniu, nawet na mnie nie spojrzała. W pokoju zrobiło się gęsto z napięcia.
– Marek... – zaczęła cicho – Ja nie wydaję tych pieniędzy na jedzenie.
– To na co?! – warknąłem, choć sam siebie nie poznawałem.
Zamilkła. Przez chwilę myślałem, że znowu zacznie krzyczeć, że wyjdzie. Zamiast tego zaczęła mówić.
– Na terapię. Na psychologa. I na leki. Od roku... nie radzę sobie.
Zatkało mnie. Czułem, jak złość ustępuje, ale w jej miejsce wchodzi coś znacznie gorszego – bezradność.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś?
– Bo się wstydziłam. Bo myślałam, że przejdzie. Bo chciałam, żebyś myślał, że wszystko u mnie w porządku.
– I jeszcze ta kasa…
– Płacę też za mamę. Ona... ona jest w długach. Komornik już raz był u niej. Nie miałam serca ci powiedzieć. Myślałam, że to rozwiążę sama.
Siedziałem jak sparaliżowany. Patrzyłem na nią i widziałem nie kobietę, która mnie oszukała. Widziałem kobietę, która przez rok próbowała nie upaść. I jednocześnie mnie w tym czasie odsunęła.
– To nie była fizyczna zdrada – wyszeptałem sam do siebie – Ale i tak czuję się zdradzony. Przemilczaniem tych wszystkich spraw.
Ona tylko skinęła głową. I nie powiedziała już nic więcej.
Nie wiedziałem, co dalej
Wieczorem usiedliśmy razem przy stole. Bez jedzenia, bez świec. Po prostu dwa krzesła, dwie osoby i coś pękniętego między nimi.
– Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? – zapytałem cicho.
Justyna podniosła głowę. Oczy miała czerwone od płaczu, ale nie odwracała wzroku.
– Bo nie chciałam być ciężarem. Bo wiedziałam, że jak powiem, to już nic nie będzie jak dawniej.
– Ale przecież… przecież właśnie przez to, że nie powiedziałaś, już nic nie jest jak dawniej.
Milczeliśmy przez chwilę. Jakby każde z nas czekało, że może drugie znajdzie odpowiedź, która wszystko wyprostuje.
– Wiesz, co boli mnie najbardziej? – zacząłem, dłubiąc palcem w krawędzi stołu. – Że robiłaś to za moimi plecami. Że nawet nie dałaś mi szansy, żeby być po twojej stronie.
– Bałam się, że będziesz oceniał. Że powiesz, że przesadzam. Że... że nie rozumiesz, co to znaczy bać się wstać z łóżka rano.
Patrzyłem na nią. Na kobietę, którą kochałem, z którą budowałem to życie. I nagle dotarło do mnie, że ona przez cały ten czas była obok mnie, ale nie ze mną. Nie wiedziałem, czy jesteśmy w stanie to naprawić. Czy da się odbudować zaufanie, kiedy ktoś wybrał milczenie zamiast szczerości? Ale wiedziałem jedno – teraz wszystko zależało od nas. Od nas obojga. Albo zbudujemy coś nowego. Albo odejdziemy każde w swoją stronę.
Marek, 34 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Myślałam, że mąż jest na służbowej kolacji, a on zajadał się kawiorem z kochanką. Już ja mu wystawię ładny rachunek”
- „Wyjechałem do Norwegii za pracą, żeby żona mogła mieć dom marzeń. Gdy ja harowałem, w mojej sypialni drzemał sąsiad”
- „Nasza kanapa niespodziewanie stała się areną spotkań towarzyskich. Gdy wyjeżdżałem żona umilała sobie czas moim bratem”