Reklama

Moja matka zawsze powtarzała, że życie to ciągłe udowadnianie swojej wartości – najpierw sobie, potem innym. Miała na to swoje sposoby. Kontrolowała każdą chwilę mojego życia, każde moje „tak” i „nie”. Anna, bo nawet trudno mi nazwać ją mamą, była raczej generałem w moim prywatnym wojsku. Czułam, że zamiast żyć, odbywam wieczną musztrę. Piotr, mój ojciec, był bardziej jak cień. Przyglądał się jej rządom i rzadko próbował interweniować. Nawet gdy miał inne zdanie, nigdy go nie wypowiadał.

Reklama

Nie taki miałam plan

Gdy wracałam do domu po zajęciach, włączałam telefon i już wiedziałam, że na mnie czeka: kilka nieodebranych połączeń i SMS-y od niej. Nie dziwiłam się, że Mateusz przyciągnął moją uwagę. Był zupełnie inny niż ludzie, których znałam. Wydawało się, że życie jest dla niego raczej żartem niż znojem. Spotkaliśmy się przypadkiem, w barze. Nie pamiętam już, co dokładnie mówił, ale wtedy śmiałam się chyba pierwszy raz od miesięcy. Pamiętam jego spojrzenie, głębokie i nieprzeniknione, jakby wiedział więcej o świecie, niż powinien. To miał być jeden wieczór. Żadne z nas nie planowało czegoś więcej. A jednak kilka tygodni później moje życie zmieniło się w sposób, którego nie mogłam przewidzieć.

Długo wpatrywałam się w test ciążowy, jakby coś miało się zmienić. Dwie wyraźne kreski. Żadne wahanie, żadnej nadziei, że to błąd. Ręce mi się trzęsły, a głowa wypełniła się dziesiątkami pytań: co teraz? Jak powiedzieć rodzicom? Co z Mateuszem? Czy on w ogóle... Czułam, że świat zaczyna mi się wymykać.

– Musisz im powiedzieć – rzuciła Marta, kiedy w końcu odważyłam się jej zwierzyć. Siedziałyśmy w jej małym, zagraconym mieszkaniu.

– Nie rozumiesz, co to oznacza. Moja matka... ona mnie zabije – powiedziałam, choć w moim głosie było więcej smutku niż strachu. – A ojciec? Będzie udawał, że mnie nie ma. Jak zawsze.

– To i tak lepsze, niż jakby nic nie wiedzieli – Marta oparła brodę na dłoniach i wpatrywała się we mnie z wyraźną troską. – Poza tym... co z Mateuszem? Powiedziałaś mu?

– Nie – odparłam szybko, wręcz zbyt szybko. Jej spojrzenie wyrażało jedno wielkie „dlaczego?”. – Marta, nie wiem, czy on w ogóle... – zaczęłam, ale zamilkłam. Bo czy on by chciał? Przecież to była tylko jedna noc.

Marta zamilkła na chwilę, a potem westchnęła, jakby próbowała nie osądzać.

– Julia, to twoje życie. Twoje decyzje. Ale jak to sobie wyobrażasz? Musisz najpierw powiedzieć rodzicom, a potem z nim porozmawiać. Potrzebujesz wsparcia.

To ostatnie mnie uderzyło. Wsparcia. Zrozumienia. W domu nigdy tego nie miałam. Ale Marta miała rację. Nie mogłam już dłużej udawać, że to zniknie. Tego wieczoru zdecydowałam się, że powiem. Tylko jak?

Było tak, jak się spodziewałam

Noc przed rozmową dłużyła się w nieskończoność. Przewracałam się w łóżku, myśląc o każdym możliwym scenariuszu. Każda myśl prowadziła do tego samego punktu: matka w złości, ojciec w milczeniu. Przez chwilę rozważałam ucieczkę – po prostu zniknąć i nie tłumaczyć się nikomu. Ale wiedziałam, że nie mogę. Byłam odpowiedzialna nie tylko za siebie, ale i za dziecko. Rano weszłam do kuchni z bijącym sercem. Ojciec siedział przy stole z gazetą, matka kroiła jabłko na cienkie plasterki. Zwyczajna, codzienna scena. Gdyby tylko wiedzieli, co za chwilę ich czeka.

– Jestem w ciąży – wyrzuciłam z siebie, zanim strach mógł mnie zatrzymać. Cisza, która zapadła, była najdłuższą chwilą mojego życia. Matka wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem, a ojciec zamarł z otwartymi ustami.

– Z kim? – wycedziła Anna. Jej głos był lodowaty, przesiąknięty oskarżeniem.

– To moja sprawa – odpowiedziałam, próbując utrzymać spokój. Wiedziałam, że to wywoła jeszcze większą burzę, ale nie mogłam ustąpić.

– Twoja sprawa? – jej krzyk rozdarł ciszę. – Masz odwagę tak mówić?! Hańbisz nas, a teraz jeszcze odmawiasz odpowiedzi? Kto jest ojcem?! Mów!

– Nie zamierzam – powtórzyłam twardo, choć głos mi się łamał.

Matka podniosła się gwałtownie. Jej oczy płonęły gniewem, którego nie widziałam nigdy wcześniej.

– W takim razie nie masz tu czego szukać! – wskazała drzwi. – Jeśli nie masz odwagi być szczera, wynoś się!

Ojciec, jak zawsze cichy, próbował coś powiedzieć.

– Może nie przesadzajmy... – zaczął, ale ucięła jego słowa.

Nie ma miejsca dla takich skandali w tej rodzinie!

Spojrzałam na ojca z nadzieją, ale jego wzrok uciekał gdzieś na bok. Byłam sama.

Muszę sobie dać radę

Wyszłam z domu z jedną walizką i duszą na ramieniu. Nie miałam pojęcia, co dalej. Moje kroki same skierowały mnie do Marty, jedynej osoby, która zawsze była przy mnie. Otworzyła drzwi niemal natychmiast, jakby spodziewała się, że przyjdę.

– Julia? Co się stało? – zapytała z troską. Wystarczyło, że spojrzała na moje czerwone od płaczu oczy, a wszystko zrozumiała.

– Wyrzucili mnie – wyszeptałam, zanim wybuchłam płaczem. Marta objęła mnie ramionami i wprowadziła do środka, nie pytając o nic więcej.

Przez kilka dni mieszkałam u niej. Spałam na niewygodnej kanapie, wciąż czując pustkę i żal. Musiałam jednak działać. Znalazłam pracę na pół etatu w pobliskiej kawiarni, by móc wynająć pokój. Każdego dnia wstawałam wcześnie rano, chodziłam na zajęcia, potem do pracy. Żyłam na granicy wytrzymałości, próbując ukryć rosnący brzuch pod luźnymi ubraniami. Z każdym dniem czułam coraz większą samotność. Próbowałam skontaktować się z Mateuszem. Wysłałam mu wiadomość: „Musimy porozmawiać. To ważne.” Odpowiedział po dwóch dniach jednym słowem: „Ok”. Spotkaliśmy się w tym samym barze, gdzie zaczęła się nasza znajomość. Wyglądał jak zawsze, z tym samym zawadiackim uśmiechem.

– Więc o co chodzi? – zapytał, jakby zupełnie nie podejrzewał, co chcę mu powiedzieć.

Jestem w ciąży – powiedziałam cicho, wbijając wzrok w filiżankę.

Sam nie wiedział, co robić

Mateusz zamrugał, jakby potrzebował chwili, by przetworzyć informację. Potem oparł się na krześle i odetchnął.

– Julia... nie jestem pewien, czy jestem gotowy na coś takiego – rzucił, a jego słowa były jak cios.

– Ja też nie – odparłam z bólem. – Ale to się dzieje.

Jego reakcja była niepewna. Obiecał, że przemyśli, jak może pomóc, ale wiedziałam, że to jedynie puste słowa. Wracałam do swojego pokoju z poczuciem jeszcze większej pustki. Kilka dni później zadzwonił ojciec. Jego głos był cichy i spięty.

Twoja matka coś odkryła – powiedział. – Coś o tym chłopaku... Mateuszu.

Poczułam, jak serce mi przyspiesza.

– Co? Skąd mogłaby coś wiedzieć? – zapytałam, choć intuicyjnie czułam, że to początek czegoś, co zmieni wszystko.

Życie płata różne figle

Telefon ojca brzmiał w mojej głowie jak alarm: „Twoja matka zna Mateusza.” Te słowa nie dawały mi spokoju. Jak to możliwe? Skąd mogła znać kogoś, kogo ja znałam zaledwie kilka tygodni? Musiałam się tego dowiedzieć. Nie mogłam dłużej unikać konfrontacji. Wróciłam do domu. Matka otworzyła drzwi, jakby wiedziała, że przyjdę. Jej spojrzenie było chłodne i zdystansowane, ale w oczach kryło się coś jeszcze – napięcie, które wcześniej nie pasowało do jej pewnej siebie postawy.

– Czego chcesz? – zapytała szorstko, ale w jej głosie było mniej pewności niż zwykle.

Wiem, że znasz Mateusza – wyrzuciłam z siebie. – Powiedz mi, jak to możliwe?

Jej twarz na chwilę stężała, ale zaraz odwróciła się i usiadła przy stole. Nie zaprosiła mnie, ale ja również usiadłam, nie czekając na pozwolenie.

– Mateusz... – zaczęła, jakby ważyła każde słowo. – To ktoś, kogo znałam dawno temu. Był moim narzeczonym, zanim poznałam twojego ojca.

Zamarłam. Te słowa wydawały się tak absurdalne, że potrzebowałam chwili, by je przetrawić.

– To niemożliwe – powiedziałam, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. – Mateusz jest młodszy...

– O kilka lat – przerwała. – Kiedyś to nie miało znaczenia. Byliśmy razem, planowaliśmy wspólne życie. Ale pewnego dnia zniknął. Po prostu odszedł bez słowa.

Jej ton zmienił się, gdy mówiła. Był twardszy, bardziej oskarżycielski.

– Spotkałam go. Chciałam wiedzieć, dlaczego wrócił – wyznała. – I dowiedziałam się, że znowu zniszczy życie kogoś, kto na niego liczy.

Czułam, jak gniew rośnie we mnie z każdą sekundą.

– Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – zapytałam ostro.

– Bo nie muszę ci się tłumaczyć – odparła. – Ale posłuchaj mnie, Julia. On cię zawiedzie. To jest w jego naturze.

Chciałam to usłyszeć od niego

Nie mogłam słuchać tego dłużej. Wstałam i wybiegłam z domu, nie oglądając się za siebie. Wieczorem pojechałam do Mateusza. Otworzył drzwi i spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

– Julia? Co się dzieje? – zapytał.

Spotkałeś się z moją matką – zaczęłam, wchodząc do środka. – Powiedziała mi, że byłeś jej narzeczonym. Powiedz mi prawdę.

Mateusz westchnął i usiadł na kanapie.

– Julia, to skomplikowane. Nie chciałem, żebyś dowiedziała się w ten sposób.

– Więc jak miałam się dowiedzieć? – zapytałam, patrząc na niego z wściekłością. – Kim dla niej byłeś? Kim jesteś teraz?

Jego wyznanie było szczere, ale to niczego nie zmieniło. Gdy wychodziłam, czułam, że wszystko, w co wierzyłam, przestało istnieć. Wróciłam do wynajmowanego pokoju, czując się jeszcze bardziej zagubiona niż wcześniej. Słowa matki i Mateusza brzmiały w mojej głowie jak echo. Nie mogłam przestać myśleć o tym, jak splątane stały się nasze życia. Mateusz – człowiek, który miał być dla mnie jedynie przypadkowym zauroczeniem, okazał się kimś, kto nie tylko zawiódł mnie, ale i kiedyś zranił moją matkę. Czy to było fatum, czy może ja sama byłam winna?

Pozwoliłam mu wszystko wytłumaczyć

Siedziałam na kanapie, gdy telefon zaczął wibrować. Na ekranie pojawiło się imię Mateusza. Przez chwilę wpatrywałam się w telefon, niepewna, czy powinnam odebrać. W końcu nacisnęłam zieloną słuchawkę.

– Julia – jego głos był cichy, niemal przepraszający. – Możemy się jeszcze spotkać? Chcę wszystko wyjaśnić.

Nie odpowiedziałam od razu. Po chwili milczenia zgodziłam się. Chciałam usłyszeć, co jeszcze miał mi do powiedzenia, choć wiedziałam, że to nie zmieni tego, co już się stało.

– Julia, przepraszam – zaczął, bawiąc się filiżanką kawy. – Nie wiedziałem, że jesteś córką Anny. Gdybym wiedział, nigdy...

– Ale wiedziałeś, kim jestem, kiedy dowiedziałeś się o ciąży – przerwałam mu. – I co zrobiłeś? Nic.

Jego twarz spochmurniała.

Nie jestem gotowy na dziecko – przyznał, a jego słowa były jak cios. – Ale jeśli będziesz potrzebować wsparcia... finansowego, czy cokolwiek...

Poczułam, jak moje oczy napełniają się łzami. Nie chciałam jego pieniędzy. Chciałam, by był częścią tego, co się dzieje, a nie kimś, kto odsuwa się na bok.

– Nie musisz się martwić, Mateusz – powiedziałam, próbując utrzymać spokój. – Dam sobie radę sama.

Będę samodzielną matką

Wróciłam do domu z poczuciem, że zakończyłam pewien rozdział. Mateusz był częścią mojej przeszłości, nie przyszłości. Ale co z matką? Jej słowa o tym, że on mnie zawiedzie, okazały się prawdziwe. Czy to oznaczało, że ona miała rację, a ja się myliłam? Tego wieczoru usiadłam przy biurku i napisałam do niej wiadomość: „Nie chcę słyszeć o Mateuszu. Ale chcę, żebyś wiedziała, że zamierzam być dobrą matką. Lepszą, niż kiedykolwiek mogłaś sobie wyobrazić.” Nie odpowiedziała.

Kilka miesięcy później urodziłam zdrowego chłopca. Samotność w tym czasie była przytłaczająca, ale każdy jego uśmiech przypominał mi, dlaczego warto było walczyć. Mateusz nigdy więcej się nie odezwał, a matka pozostała w cieniu. Jedynie ojciec, choć cicho i nieśmiało, przysyłał mi wiadomości. Raz napisał: „Jest dumna z ciebie, choć nie powie tego wprost.”

Nie wiem, jak będzie wyglądała przyszłość. Ale wiem jedno – moje życie nie jest już sterowane przez matkę czy kogokolwiek innego. Mam swoje powody, by walczyć, i nie zamierzam się poddawać. Może po raz pierwszy w życiu poczułam, że naprawdę jestem wolna.

Reklama

Julia, 21 lat

Reklama
Reklama
Reklama