Reklama

Podczas zeszłorocznych wakacji szef wysłał mnie na szkolenie nad morze. W Trójmieście było tak parno i gorąco, że trudno było normalnie funkcjonować. Na szczęście w przerwach między zajęciami mogłam odpocząć na plaży. Widok rozległego, błękitnego morza aż do horyzontu sprawiał, że całkowicie zapominałam o panującym upale.

Reklama

Potrzebowałam tej iskry

Sądziłam, że nic lepszego mnie już nie spotka podczas tej delegacji, ale nagle sytuacja nabrała rumieńców. Przy moim stoliku pojawił się wysportowany przystojniak, który bez wątpienia próbował nawiązać ze mną flirt.

W pierwszej chwili cała ta sytuacja wydawała mi się dość komiczna. Ten facet kręcił się przy mnie i robił wszystko, żeby zwrócić moją uwagę, podczas gdy ja nawet nie myślałam o niewierności wobec męża. Ale wtedy przyszła mi do głowy myśl: „Przecież nikt tu nie mówi o romansie. Da się świetnie bawić bez przekraczania granic”. Świadomie pozwoliłam sobie na tę grę. Co więcej – sprawiało mi to ogromną przyjemność!

Uznałam to za świetną okazję do umilenia sobie wieczoru. Oczywiście od razu postanowiłam przejąć kontrolę nad sytuacją, grając rolę niewinnej dziewczyny i pozwalając mu myśleć, że to on rozdaje karty. W rzeczywistości nie miał żadnej władzy, choć pewnie był o tym przekonany.

Miałam sporo pewności siebie, ponieważ dobrze wiedziałam, że faceci często gubią się w najprostszych rzeczach. Stwierdziłam więc, że pora wpuścić do mojego życia trochę szaleństwa i dodać mu kolorów. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku, bez przekraczania moich zasad moralnych. Prawdę mówiąc, czułam już, że moja codzienność staje się zbyt przewidywalna i zwyczajnie nudna.

Był pewny siebie

Nie mogę powiedzieć, że moje życie było kompletnie do bani. Zwyczajnie tęskniłam za tymi ekscytującymi momentami, które przeżywałam tuż po zawarciu małżeństwa. Kiedyś wszystko wydawało mi się takie romantyczne. Poznawałam różnych mężczyzn, uwielbiałam te gierki i zaloty, ale później stanęłam na ślubnym kobiercu i ta przygoda się zakończyła. Próbowałam się przekonywać, że początkowy zachwyt w małżeństwie musi kiedyś zgasnąć, a prawdziwe życie opiera się na przyjaźni, pomocy i radzeniu sobie razem z codziennymi trudnościami.

W pewnym momencie dotarło do mnie, że wszystko w moim życiu stało się blade i nudne jak stara fotografia. Z Michałem też nie było już tak fajnie jak kiedyś. Rutyna i codzienne obowiązki kompletnie zniszczyły to, co między nami iskrzyło…

Kiedy przyjechałam na plażę po zakończeniu kursu, zobaczyłam go od razu. Wiedział, że jest przystojny i nie dopuszczał myśli, że któraś dziewczyna mogłaby mu odmówić. Na razie nie zamierzałam burzyć jego przekonania o własnej nieodpartości.

– Umiesz surfować? – rzucił pytanie.

– Gdzie tam, nawet nigdy nie próbowałam – odpowiedziałam.

– Spokojnie, wszystkiego cię nauczę – stwierdził z taką pewnością w oczach, że zrobiło mi się trochę niezręcznie.

– Nie jestem przekonana, czy dam radę – zawahałam się, co tylko wzmogło jego entuzjazm.

Uwodził mnie

Wziął moją rękę i pociągnął mnie ku morzu. W czasie gdy powoli oswajałam się z zimnem wody, moje ciało było jeszcze nagrzane od słońca. On tymczasem zaczął popisową jazdę na desce, śmigając między niewielkimi falami. Od razu było jasne, że czuje się tam świetnie. Można było jednak zauważyć, że bardziej zależało mu na pokazaniu się z dobrej strony niż na prawdziwej pasji do surfowania.

Czekałam dość długo, zanim wreszcie pojawił się z powrotem. Rezultaty jego lekcji można określić jednym słowem: katastrofa. Przez godzinę bezskutecznie próbowałam cokolwiek zrobić, ale wszystko poszło na marne. W tym momencie dotarło do mnie, że pływanie na nadmuchiwanym materacu przy brzegu to szczyt moich umiejętności. Jednak Eryka ta sytuacja wcale nie zniechęciła.

– No i jak? Przyjdziesz jutro o tej samej porze? – spytał, gdy zabierałam się do odejścia.

– Może… – odpowiedziałam wymijająco.

Wtedy Eryk niespodziewanie objął mnie i pocałował z taką pasją, że kompletnie odebrało mi mowę. Przeszedł mnie dreszcz, bo takich emocji nie sposób doświadczyć w zwykłym związku.

Cały czas o nim myślałam

Wieczorem, szykując się do spania, wciąż miałam w głowie jego namiętne spojrzenie. Kolejny dzień szkolenia dłużył się okropnie. Nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie wyruszę na wybrzeże. Czułam się jak zakochana nastolatka.

– Jak długo jeszcze będziesz w mieście? – zapytał, gdy przez chwilę rozmawialiśmy o niczym.

– Muszę wyjechać w piątek – odparłam.

– Czyli mamy tylko dwa dni. Co powiesz na wspólną kolację? Jest tu niedaleko świetna restauracja, którą koniecznie musisz poznać.

– Jasne, czemu nie – zgodziłam się od razu, mając przeczucie, że nie poprzestaniemy na jednym drinku tego wieczoru.

Wszystkie moje wcześniejsze postanowienia w stylu „to tylko zabawa, nic poważnego” momentalnie wyleciały mi z pamięci.

– Przyjadę po ciebie o dwudziestej – powiedział na pożegnanie.

Wydawało mi się, że czeka mnie romantyczne spotkanie z atrakcyjnym mężczyzną. Wszystko na to wskazywało, bo Eryk wyraźnie dawał do zrozumienia, że chce pogłębić naszą znajomość. Sama też świadomie dążyłam do tego momentu, mimo że nie było to zbyt rozsądne. Przestałam się kontrolować. To uczucie było niesamowite, tak beztrosko nie czułam się już od bardzo długiego czasu.

Chcieliśmy tego samego

Eryk próbował mnie oczarować. Sypał miłymi słówkami i starał się skupić na sobie moją uwagę. Wiedziałam, że to wszystko jest powierzchowne i nie ma w tym żadnych prawdziwych uczuć. Ale szczerze mówiąc, w tym momencie wcale mi to nie przeszkadzało. Chciałam po prostu poczuć się doceniona i pożądana.

A co się stało z moimi postanowieniami? Ze sprytnym pomysłem na przechytrzenie tego przystojnego faceta? Już na początku coś mi mówiło, że nic z tego nie wyjdzie. Około północy wyszliśmy z klubu.

– Mamy jeszcze sporo czasu, noc dopiero się zaczyna. Może skoczymy do mnie? – rzucił propozycję. – Mam kolekcję płyt, którą chętnie ci pokażę – pochwalił się z entuzjazmem.

„Co za żenada, facet próbuje mi zaimponować swoją kolekcją płyt – przemknęło mi przez głowę. – Odpuśćmy sobie te gierki, przecież to jasne, czego chcemy”. Całe szczęście jego kawalerka była niedaleko mojego tymczasowego lokum, więc gdyby coś poszło nie tak, mogłam stamtąd błyskawicznie zwiać.

Usadowiliśmy się wygodnie na kanapie, podczas gdy Eryk włączył swoje ulubione bluesowe kawałki. Kiedy otoczył mnie ramieniem, spodziewałam się, że coś z tego wyniknie – może jakieś czułości? Jednak nic takiego nie nastąpiło.

Wprawdzie delikatnie mnie obejmował, ale kompletnie pochłonęła go muzyka. Miałam wrażenie, że w tej chwili liczyło się dla niego wyłącznie chłonięcie każdego dźwięku i przeżywanie muzyki całym ciałem.

Zwyczajnie zasnął

Przyjechałam aż tutaj, licząc na jakieś emocje. A tymczasem z romantycznych przeżyć nic nie wyszło. W pewnym momencie poczułam, jak Eryk osunął się i oparł głowę na moim ramieniu. Jego oddech stał się miarowy i głęboki.

Najpierw byłam w szoku, ale szybko zrozumiałam – po prostu zasnął. Zmęczenie po całym dniu i wypite drinki zrobiły swoje. Nawet nie zwrócił uwagi na to, jak atrakcyjnie dzisiaj wyglądam.
– No bez jaj, co za pech – mruknęłam do siebie bez przekonania.
Kiedy w końcu postanowiłam złamać swoje zasady i zaszaleć, ten facet zwyczajnie zasnął Przewróciłam oczami, delikatnie wysuwając się spod objęć Eryka. Po cichu wymknęłam się z jego mieszkania i wróciłam do hotelu. Odwiedziłam plażę jeszcze dwa razy, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Może wstydził się tego, co się stało? Szczerze mówiąc, ta krótka przygoda zostawiła we mnie pewien niesmak.

Czułam ogromną ulgę, że podczas całego pobytu nad morzem pozostałam wierna mojemu mężowi. Po powrocie mogłam szczerze spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, jak dużo skorzystałam na tym wyjeździe szkoleniowym.

Reklama

Aneta, 36 lat

Reklama
Reklama
Reklama