„Moje życie miłosne to była emocjonalna loteria. Miałam wygrać milion i faceta marzeń, a przegrałam życie”
„3 wątki, 3 historie, a ja – pomiędzy nimi. Grałam. Przeplatałam spotkania, wiadomości, wieczory. Każdy z nich dawał mi coś, czego nie umiałam nazwać, ale czego bardzo potrzebowałam. Byłam pewna, że to ogarnę. Że jestem na tyle sprytna, żeby nie pomylić faktów, dat i historii. Aż do tego 1 dnia”.

- Redakcja
Nie wiem, kiedy dokładnie zaczęłam się gubić. Może wtedy, kiedy wzięłam do ręki telefon, zobaczyłam trzy powiadomienia z trzech różnych aplikacji i przez sekundę poczułam się… ważna. Pożądana. Uwielbiana. Trudno mi się do tego przyznać, ale właśnie tej uwagi potrzebowałam najbardziej. Nie miłości. Nie bliskości. Potwierdzenia, że coś znaczę.
Mieszkam w Warszawie. Z zawodu jestem graficzką. Pracuję zdalnie, co oznacza, że przez większość czasu siedzę w domu sama, z kubkiem kawy i laptopem, gapiąc się na ekran i czekając na maile od klientów. W teorii – komfort i wolność. W praktyce – cisza, samotność i szukanie pretekstu, żeby w ogóle wyjść z mieszkania. Nie wierzę w bajki o wielkiej miłości. Może dlatego, że moi rodzice rozwiedli się, zanim nauczyłam się dobrze czytać. Może dlatego, że ostatni związek skończył się tak, że przez miesiąc nie mogłam słuchać żadnych piosenek o uczuciach bez mdłości. Ale mimo wszystko – tęsknię. Tylko nie wiem za czym. Bliskością? Czułością? A może za dreszczykiem emocji?
Dlatego właśnie zainstalowałam aplikacje randkowe. Bo nie szukałam jednej osoby. Szukałam emocji. Michała poznałam jako pierwszego – był czuły, miły, mówił, że chce z kimś dzielić życie. Idealny materiał na chłopaka. Tomek – wręcz przeciwnie. Typ z imprezy, luźny, sypiący żartami jak z rękawa. Świetny na spontaniczne wypady. Adam był jak z innej bajki – starszy o osiem lat, poważny, intrygujący, z tym spojrzeniem, które sprawia, że masz wrażenie, że widzi cię na wskroś.
I tak to się zaczęło. Trzy wątki, trzy historie, a ja – pomiędzy nimi. Grałam. Przeplatałam spotkania, wiadomości, wieczory. Każdy z nich dawał mi coś, czego nie umiałam nazwać, ale czego bardzo potrzebowałam. Byłam pewna, że to wszystko ogarnę. Że jestem wystarczająco sprytna, żeby nie pomylić faktów, dat i historii. Aż do tego jednego dnia, kiedy wysłałam wiadomość nie do tego faceta, co trzeba…
Nie chciałam przestać
– Natalia, mogę ci coś powiedzieć? – Michał patrzył na mnie niepewnie, jakby wahał się od dłuższej chwili. Siedzieliśmy w jego kuchni, jedliśmy pizzę prosto z kartonu, a ja udawałam, że jestem zupełnie wyluzowana. Że nie przyszłam tu prosto z kawy z Tomkiem.
– Jasne – odpowiedziałam, czując, że zaraz będzie „ten moment”.
– Wiem, że spotykamy się krótko, ale... zaczynam coś do ciebie czuć. I nie chcę być tylko „tym fajnym gościem do rozmów”.
Wbiłam wzrok w plaster pepperoni, który niebezpiecznie zsunął się z pizzy. Serce mi zamarło, ale usta – te zdradliwe usta – zaczęły działać same z siebie.
– Michał... to miłe, naprawdę. Ja też się świetnie z tobą czuję.
Kłamstwo numer jeden. Bo tak, lubiłam Michała, ale „coś” czułam raczej do Adama. Albo Tomka. Albo po prostu do adrenaliny z tej całej gry. Michał uśmiechnął się szeroko, jakby wygrał los na loterii. A mnie ścisnęło w gardle. Co ja wyprawiam? Kiedy wracałam do domu, odczytałam wiadomość od Tomka:
– Co robisz dziś wieczorem, piękna?
Miałam ochotę odpisać „łamię serce komuś innemu”, ale zamiast tego wklepałam:
– Może coś po 21? Tylko film i bez dramy.
Gra toczyła się dalej. Wiedziałam, że się zapętlam, że każde takie „tak” prowadzi mnie głębiej w bagno. Ale... nie chciałam przestać. Każdy z nich coś we mnie wypełniał. I każdego z nich okłamywałam. Zanim weszłam do mieszkania, zatrzymałam się na klatce i spojrzałam na swoje odbicie w ciemnym oknie. „Natalia, co ty odwalasz?” – pomyślałam. Ale zaraz potem odblokowałam telefon i zaczęłam pisać wiadomość do Adama.
Coraz bardziej się zaplątywałam
– Wiesz, ostatnio czytałem, że cynamon poprawia libido. Chcesz latte z cynamonem czy bez? – Tomek puścił mi oczko, nalewając kawę z ekspresu w swoim mieszkaniu, które wyglądało jak połączenie kawalerki hipstera z graciarnią z bazaru.
– Z cynamonem – uśmiechnęłam się, choć w głowie miałam inny głos: „Milcz, Natalia. Nie zaczynaj tego tematu. Po co ci to?”.
Ale nie zamilkłam.
– Wiesz, znajomy powiedział mi ostatnio, że każda kobieta po 25. roku życia powinna suplementować magnez i ashwagandhę. Niby na stres, ale też na równowagę hormonalną. – Zaczęłam mówić i już w połowie zdania wiedziałam, że to było głupie.
– Jaki znajomy? – Tomek spojrzał znad filiżanki z uniesioną brwią.
– Eee… kolega z pracy – skłamałam.
– Przecież ty pracujesz zdalnie – odparł beznamiętnie.
Zawiesiłam się na sekundę. O matko! Adam. To Adam mówił mi o tej całej wątpliwej ashwagandzie i kolejnej modzie niepopartej faktami naukowymi. W łóżku mi to mówił. Po tym, jak piliśmy czerwone wino i śmialiśmy się z jego podcastów o biohackingu.
– No tak, ale czasem mam spotkania z klientami… – zaczęłam się plątać, poprawiając włosy, jakby to miało odwrócić jego uwagę.
Tomek nie drążył. Wyszczerzył zęby w swoim typowym, ironicznym uśmiechu i powiedział:
– Spoko, spoko. Tylko nie zamień mnie na jakiegoś typa od ziółek, dobra?
Zaśmiał się, ale to nie był jego zwykły, beztroski śmiech. W jego oczach było coś niepokojącego. Podejrzliwość? Zawód?
– Nie no, ty jesteś jedyny w swoim rodzaju – rzuciłam żartem, ale czułam się nieswojo.
Kiedy wróciłam do domu, nie odpisałam ani Michałowi, ani Adamowi. Przez godzinę patrzyłam w sufit, czując, że wszystko się sypie. A mimo to… nie przestawałam.
Zniszczyłam wszystko w 1 sekundzie
Było późne popołudnie, lało jak z cebra. Siedziałam w łóżku z herbatą, przeglądałam wiadomości i czułam narastające napięcie. Adam pisał, że ma ochotę „zjeść mnie wzrokiem”, Michał wysłał zdjęcie swojego kota owiniętego w koc z podpisem „czekamy na ciebie”, a Tomek pytał, czy jestem dziś wolna. I wtedy się stało. Napisałam do Adama: „Adam, tęsknię za twoimi rękami. Za tym, jak potrafisz sprawić, że zapominam, jak się nazywam. Może dziś? Bez słów. Tylko ty i ja”. A potem do Tomka: „Tomek, wiem, że już wczoraj u ciebie byłam, ale jutro też chętnie ci wskoczę do łóżka”. Wysłałam. I zamarłam. Bo w ułamku sekundy zobaczyłam, że wiadomość… poszła do Michała. A ta dla Tomka do Adama. W dodatku z Michałem nigdy tak do siebie nie pisaliśmy. Telefon wypadł mi z dłoni. Gapiłam się na ekran, który rozświetlił się sekundę później. Michał. Dzwonił.
– Halo? – wyszeptałam, chociaż serce waliło mi jak młot pneumatyczny.
– Natalia – jego głos był zduszony. – Co to było?
– To... – zająknęłam się. – To miał być żart. Głupi żart.
– Żart? – zamilkł na chwilę. – Żartujesz sobie z naszych spotkań? Z moich uczuć?
– Nie, Michał, ja… – próbowałam coś sklecić, ale nie potrafiłam. Słowa uwięzły mi w gardle.
– Wiesz co? Nie musisz się tłumaczyć. Wszystko jest dla mnie jasne. Dzięki za szczerość. Albo raczej – jej brak.
Rozłączył się.
Sekundę później przyszła wiadomość od Adama:
– Serio, Natalia? Grasz w jakieś chore gierki?
Siedziałam jak sparaliżowana. W jednym momencie straciłam kontrolę. Każde słowo, które wypowiedziałam wcześniej, wróciło jak bumerang. I uderzyło mnie prosto między oczy.
Schrzaniłam wszystko, co miałam
Pierwszy zgodził się spotkać Michał. W kawiarni, w której zwykle razem siedzieliśmy, przy tym samym stoliku pod oknem. Ale tym razem nie patrzył mi w oczy.
– Po co przyszłaś? – zapytał cicho, nie podnosząc wzroku znad herbaty.
– Bo chcę przeprosić. Bo… schrzaniłam to wszystko, co było między nami. Ale może... może mogę to jakoś naprawić... – odpowiedziałam. Głos mi drżał, ale nie miałam już siły udawać.
– Wiesz, myślałem, że może coś z tego będzie. Że jesteś inna. Delikatna, ciepła… szczera. – Michał w końcu spojrzał na mnie. Oczy miał czerwone, jakby całą noc nie spał. – A ty mnie po prostu… wykorzystałaś.
– Nie chciałam… – zaczęłam, ale pokręcił głową.
– Nie mów. To nie ma znaczenia. Tylko wiesz co? Mam nadzieję, że kiedyś też poczujesz się tak, jak ja teraz. I nie będziesz miała do kogo zadzwonić.
Wyszedł, zostawiając rachunek na stole. Zadrżałam.
Z Adamem spotkałam się wieczorem. Zaprosił mnie na spacer, ale nie wyglądało to jak żart ani próbę pogodzenia.
– No, opowiadaj wspaniała kobieto. – Jego głos był zgryźliwy. – Któremu z nas mówiłaś „jesteś wyjątkowy” jako ostatniemu?
– Adam, ja… – szukałam słów, ale nie było dobrego wyjaśnienia.
– Jesteś kobietą kłamczuchą, Natalia. To nie był flirt. To było chamstwo. Emocjonalne chamstwo.
Zatrzymał się. Spojrzał na mnie. W oczach miał złość, ale i coś jeszcze – zawód.
– Ja... naprawdę cię lubiłem. I nawet trochę mi żal. Bo mogło być fajnie.
Odwrócił się i po prostu odszedł. Tomek przyszedł na spotkanie jako ostatni. On jako jedyny raczej nic nie wiedział, ale sama czułam po tym wszystkim, że muszę mu powiedzieć prawdę. Był spokojny. Chłodny. Długo milczał.
– Nie wierzę... Nie wiem, co powiedzieć... Powinnaś się ogarnąć – powiedział, zanim jeszcze zdążyłam ochłonąć po wyznaniu.
– Wiem. Nie wiem, co się ze mną stało…
– To jakieś chore ego. Potrzeba potwierdzenia. Wiem, bo sam kiedys przez coś podobnego przechodziłem. Ale wiesz co? Ty jesteś jeszcze na etapie, że ranisz ludzi, zanim zrozumiesz, że to nie działa. Że to niczego nie koi.
Milczałam.
– Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Życzę ci, żebyś w końcu była z kimś szczera. Może zacznij od siebie.
Wstał. Zabrał kurtkę. I zniknął. Zostałam sama. Ze sobą. Z trzema ranami, które sama zadałam.
Grałam, żeby nic nie czuć
Siedziałam na podłodze w kuchni, z kubkiem zimnej herbaty, bo nie miałam siły zrobić nowej. W mieszkaniu panowała potworna cisza. Telefon leżał wyciszony. Żadnych powiadomień. Żadnych wiadomości. Jakby świat przestał mnie zauważać. Przesunęłam palcem po ekranie. Michał – zablokował mnie. Tomek – usunął nasz czat. Adam – zostawił ostatnią wiadomość bez odpowiedzi. Westchnęłam ciężko. Podeszłam do komputera i otworzyłam galerię zdjęć. Miałam folder nazwany „moje randki”. Zbiór uśmiechów, kadrów z kawiarni, selfie z parku, stóp splecionych pod kocem. Kliknęłam „usuń”. Bez żalu. Bez łez. Tylko z pustką w sercu. Napisałam do Oli, mojej przyjaciółki:
– Schrzaniłam wszystko. Na całej linii. Rozwaliłam siebie na kawałki. Nie wiem, co ze mną jest nie tak.
Odpisała po kilku minutach:
– Pogubiłaś się. I ranisz ludzi, zanim oni zdążą zranić ciebie. Zawsze tak robiłaś. Może czas już przestać?
Zamknęłam oczy. Jej słowa wwierciły się w moją głowę. To była prawda. Grałam, żeby nie musieć czuć. Ale teraz, kiedy nikt nie patrzył, czułam wszystko. Wstyd. Smutek. I… coś, czego nie umiałam nazwać. Może strach? Przeszłam przez stare wiadomości. Każda rozmowa była inna, każda zmanipulowana, przekręcona, naginana do tego, kim chciałam być w danym momencie. Dziewczyną idealną. Spontaniczną. Cichą. Namiętną. Wrażliwą. Wszystkiego po trochu. A tak naprawdę – nikim. Zamknęłam laptopa. Usiadłam znów na podłodze. Pierwszy raz od dawna zostałam tylko ze sobą. Bez lajków. Bez randek. Bez gry. I czułam się dziwnie.
Natalia, 25 lat
Czytaj także:
- „Córka wpadała do mnie tylko po to, żeby wyprać brudy i zabrać słoiki. Nie mogę już dłużej utrzymywać takiego pasożyta”
- „W domu odziedziczonym po wuju znalazłem tajemnicze pudełko. Skrywany w nim sekret, wywrócił mi życie do góry nogami”
- „Popłynąłem w rejs po Mazurach z moją dziewczyną. Rzuciła mnie na głęboką wodę, ale nie przewidziała jednego”