Reklama

Przeprowadzka do nowego miasta była jak otwarcie nowego rozdziału. Wszystko było inne – ludzie, ulice, a nawet powietrze zdawało się pachnieć inaczej. W naszym nowym bloku mieszkało wiele rodzin, ale znałam je tylko z widzenia. Byłam zmęczona próbami odnalezienia się w tym nowym otoczeniu, choć starałam się być optymistką. Gdy już zupełnie straciłam nadzieję, zupełnie przypadkiem spotkałam na klatce przystojnego sąsiada z mieszkania naprzeciwko. Z czasem zaczęłam zauważać, że nasze godziny pracy często się pokrywają, a te wspólne wyjścia stają się czymś, na co czekałam z niecierpliwością. I cały zastanawiam się, jak pogodzić obowiązki matki i żony z rodzącym się zauroczeniem.

Reklama

Wciąż myślałam o Robercie

To dziwne, jak los może spleść drogi dwóch ludzi i to w najmniej oczekiwanym momencie. Pewnego dnia, kiedy mijaliśmy się na schodach, zatrzymałam się, aby zamienić kilka słów.

Jak tam mija ci dzień? – zapytałam, próbując ukryć uśmiech, który pojawiał się na mojej twarzy.

– Coraz lepiej. Dzięki tobie – odpowiedział Robert, mrugając do mnie porozumiewawczo.

Nasze rozmowy były pełne subtelnych aluzji i uśmiechów, które wywoływały we mnie zakłopotanie, ale i radość. Czułam, że między nami zaczyna iskrzyć, a to, co miało być jedynie niewinną rozmową, przybierało bardziej intensywny wymiar. Czasami zastanawiałam się, dlaczego tak często myślę o sąsiedzie. Jego obecność w moim życiu, choćby chwilowa, sprawiała, że coś się we mnie zmieniało. Podczas jednego z naszych przypadkowych spotkań na schodach, Robert powiedział:

– Tym razem cię przepuszczę, ale w przyszłości liczę na rewanż.

Zaśmialiśmy się z tego. Jednak w środku czułam, że nasza rozmowa to coś więcej niż tylko przypadkowy zbieg okoliczności. Gdy weszłam do mieszkania, naszły mnie myśli o tym, jak bardzo nasze życie jest podobne. Pracujemy na popołudniowe zmiany, mamy dzieci, a mimo to odnajdujemy czas, by się spotykać. Zrozumiałam, że coś się we mnie budziło, coś, czego dawno nie doświadczyłam.

Czułam się zaniedbana przez męża

Z czasem nasze dzieci się zaprzyjaźniły, co dało nam idealną wymówkę do częstszych spotkań. Codzienna rutyna stała się tłem dla naszego rozwijającego się romansu.

Twoje dzieci są naprawdę urocze – powiedział Robert, patrząc na bawiące się maluchy.

– Twoje też są fajne – odpowiedziałam, śmiejąc się.

Moja relacja z sąsiadem nabrały głębi. Jednoczenie zauważyłam, że rozmowy z moim mężem stały się coraz bardziej powierzchowne. Jakby dzieliła nas niewidzialna bariera, której nie potrafiłam przekroczyć. Brakowało mi tych chwil, kiedy mogliśmy rozmawiać godzinami. Podczas jednej z rozmów z Robertem na placu zabaw, poruszyliśmy temat naszych małżeństw. On również nie wydawał się zadowolony z obecnej sytuacji.

– Czasami mam wrażenie, że żyjemy obok siebie, a nie razem.

To uczucie było mi dobrze znane. Miałam wrażenie, że Robert rozumie mnie jak nikt inny. Czułam, że stoję przed wyborem, którego konsekwencji jeszcze nie byłam w stanie w pełni zrozumieć.

Serce zabiło mocniej

Pewnego dnia, kiedy wracałam z pracy, przypadkiem podsłuchałam rozmowę Roberta z jego żoną. Ich podniesione głosy niosły się po klatce schodowej.

Czuję, że coś jest nie tak. Czy to sprawka sąsiadki? Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć? – żona Roberta powiedziała z niepokojem w głosie.

Czułam, jak serce zaczyna mi bić szybciej. Nie wiedziałam, co zrobić.

– Nie przesadzaj. To tylko przypadkowe spotkania – Robert próbował się bronić.

Chciałam uciec, ale nogi jakby przykleiły się do podłogi. Po chwili Robert mnie zauważył. Jego twarz wyraża zaskoczenie.

– Musimy porozmawiać. Masz chwilę? – zapytał, a ja tylko kiwnęłam głową, starając się zapanować nad drżeniem rąk.

Zeszliśmy do piwnicy. Atmosfera była napięta.

– Przepraszam, że to usłyszałaś. Magda... ona się domyśla – zaczął Robert, patrząc mi prosto w oczy.

– Co teraz? – zapytałam, próbując zrozumieć własne uczucia.

Czułam się rozdarta, ale jednocześnie nie potrafiłam sobie wyobrazić, żeby to wszystko miało się skończyć. W tej piwnicy, pełnej zimna i wilgoci, podjęliśmy decyzję o potajemnym romansie. Zdawaliśmy sobie sprawę z ryzyka, ale uczucie, które się między nami narodziło, było zbyt silne, by je zignorować.

Czułam się winna

Dzień, w którym mój romans z Robertem nabierał nowego wymiaru, zapisał się w mojej pamięci. Moje dzieci zostały u znajomych na noc, co stworzyło idealną okazję do spotkania. Gdy Robert przekroczył próg, serce mi waliło.

Jesteś pewna, że tego chcesz? – pyta.

– Tak, jestem pewna – odpowiadam, podchodząc bliżej.

Każdy dotyk, każdy szept był wyznaniem. Każda chwila, gdy przekraczaliśmy granice, której wcześniej nie ośmielaliśmy się naruszyć, była pełna sprzecznych emocji. Czułam się szczęśliwa, ale też winna, bo wiedziałam, jakie mogą być konsekwencje. Po wszystkim leżeliśmy obok siebie, a myśli krążyły mi po głowie.

– Czy naprawdę myślisz, że możemy to utrzymać w tajemnicy? – pytam, patrząc w sufit.

Robert milczał przez chwilę.

– Nie wiem. To wszystko jest skomplikowane, ale wiem, że nie mogę cię teraz stracić – odpowiedział z powagą w głosie.

Przytuliłam się do niego, starając się zignorować wyrzuty sumienia, które powoli zaczynają mnie zalewać. Ta bliskość, ta intensywność, której od dawna mi brakowało, była czymś, czego nie potrafiłam się wyrzec. Mimo strachu i niepewności, pragnienie, by być razem, było zbyt silne.

Byłam rozdarta

Nasze dzieci, coraz bardziej zaprzyjaźnione, spędzały ze sobą coraz więcej czasu. Ich wspólne wyjścia były pretekstem do kolejnych spotkań.

Może zabierzemy dzieciaki na lody w weekend? – zaproponował Robert, kiedy spotykaliśmy się pod blokiem.

To świetny pomysł – odpowiedziałam, choć w moim głosie zabrzmiała nuta niepewności.

Z jednej strony czułam, że powinnam cieszyć się z każdej chwili z nim, ale z drugiej strony myślałam o mojej rodzinie. Wieczorem, kiedy dzieci już spały, siadłam z mężem na kanapie. Starałam się nawiązać rozmowę, ale jego uwaga skupiona jest na ekranie laptopa.

Może jutro wyjdziemy gdzieś razem? – zapytałam z nadzieją w głosie.

– Nie wiem. Mam dużo pracy – powiedział, nawet nie podnosząc wzroku.

Poczułam się tak, jakbym żyła z duchem pod jednym dachem, a nie z człowiekiem, z którym kiedyś dzieliłam wszystkie radości i smutki. Ta pustka tylko spotęgowała moje uczucia do sąsiada. Podczas kolejnej rozmowy z Robertem na placu zabaw pojawił się temat naszego romansu.

– Może powinniśmy to zakończyć, zanim wszystko wymknie się spod kontroli – mówię, choć w moim głosie brak przekonania.

– Wiem, że to trudne, ale nie mogę teraz zrezygnować – odpowiedział Robert, łapiąc mnie za rękę. – Coś takiego nie zdarza się dwa razy w życiu.

Byłam rozdarta. Wiedziałam, że musimy coś postanowić, ale oboje boimy się tego kroku.

Musiałam podjąć decyzję

Siedziałam w salonie i spoglądałam przez okno na ciche osiedle, które powoli zasypiało. Dzieci były już w swoich łóżkach, a mąż siedział, pochłonięty pracą. Czułam się tak, jakbym stała na rozdrożu, gdzie każda z dróg prowadzi do nieznanego. Robert stał się dla mnie kimś więcej niż tylko sąsiadem z naprzeciwka. Jego obecność w moim życiu była jak promień słońca w pochmurny dzień, a jednak ciągłe kłamstwa i ukrywanie prawdy przed bliskimi przytłaczało mnie coraz bardziej. Przypominałam sobie każdą chwilę spędzoną z Robertem, każdy uśmiech, każde spojrzenie i zastanawiałam się, czy warto zaryzykować wszystko dla tego uczucia.

Z drugiej strony miałam rodzinę, którą kiedyś kochałam ponad wszystko. Próbowałam przypomnieć sobie, jak to było, gdy z mężem spędzaliśmy godziny na rozmowach i śmiechu. Teraz dzieliła nas niewidzialna ściana. Moje serce było rozdarte. Czułam się winna. Ale co z moimi uczuciami? Co z moim prawem do szczęścia? Wiedziałam, że muszę coś postanowić. Ale na razie, patrzyłam w niebo przez okno salonu i czułam, że jeszcze nie nadszedł dobry moment na podjęcie decyzji. Może jutro, może za tydzień. Ale w końcu będę musiała wybrać drogę, którą chcę podążać.

Natalia, 34 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama