„Może nie jestem tak przebojowa jak siostra, ale czy to powód, by mąż z nią flirtował? Skręca mnie, gdy widzę ich razem”
„Zaczęło się niewinnie. Monika, moja młodsza siostra, coraz częściej wpadała do nas niby tylko na kawkę. Zdawałoby się, nic wielkiego. Wesoła, wygadana, spontaniczna – dusza towarzystwa. Ale jakoś dziwnie się złożyło, że Adam – mój mąż – zawsze wtedy jakoś cudownie zbiegał z góry. Zresztą nie tylko zbiegał. Rozkwitał”.

- Redakcja
Zawsze byłam tą „ogarniętą”. Wiecie, typ kobiety, która jedną ręką miesza zupę, drugą poprawia dziecku kucyki, a w tle kończy raport na jutro. Pracuję zdalnie, więc z założenia miałam więcej czasu dla rodziny. Tylko że od pewnego czasu czułam, że ta rodzina coraz częściej wymyka mi się spod kontroli.
– No dzień dobry, pani Moniczko! – wołał do mojej siostry z przesadnym entuzjazmem. – Ależ dziś pięknie pachniesz.
Monika parsknęła śmiechem.
– A ty to masz teksty, Adam. Jakbyś był z jakiegoś filmu romantycznego z lat 90.
Stałam przy zlewie, słysząc ich chichoty i nagle zdałam sobie sprawę, że nawet nie wiem, z czego się tak śmieją. Nie śmiałam się z nimi. Już od jakiegoś czasu.
– Masz jakiś problem, Julia? – zapytała Monika przy kawie kilka dni później, kiedy po raz kolejny rzuciła Adamowi dwuznaczny komentarz, a ja nic nie powiedziałam, tylko przygryzłam wargę.
– Po prostu... czasami mam wrażenie, że za dobrze wam się gada – powiedziałam cicho. – Jakby mnie tu nie było.
– Oj, nie dramatyzuj – machnęła ręką. – Przecież my zawsze tak żartowaliśmy.
Wieczorem wspomniałam o tym Adamowi.
– Dziwnie się czuję, kiedy tak z nią żartujesz. Za dużo tej poufałości.
Spojrzał na mnie przez ramię, wycierając talerze.
– Julia... przecież to twoja siostra. Nie przesadzaj.
Może rzeczywiście przesadzałam. A może coś we mnie zaczęło pękać już wtedy.
Dla niego to tylko żarty
Nie wytrzymałam po tej ostatniej wizycie Moniki. Zostawiła na stole swoją czerwoną szminkę. Leżała tam jak dowód rzeczowy. Zabrałam ją, patrzyłam na nią chwilę, po czym rzuciłam na blat, jakby parzyła.
Adam siedział na kanapie, z nogami na stoliku, jakby nic się nie stało.
– Musimy pogadać – powiedziałam szorstko.
Spojrzał na mnie, zdziwiony.
– Coś się stało?
– Tak. Od dawna się dzieje. Widzisz, jak na nią patrzysz?
– Na Monikę? Daj spokój. Żartujemy sobie. Zawsze tak było.
– Nie. Nie zawsze. Kiedyś to było zabawne. Teraz... teraz czuję się jak trzecie koło u wozu we własnym domu.
Wzruszył ramionami.
– Julia, przesadzasz. Serio. To twoja siostra.
– I właśnie dlatego to boli najbardziej! Gdyby to była obca kobieta... A wy? Szeptanie, śmieszki, dotykanie ramienia jakby przypadkiem...
Przerwałam, bo głos mi zadrżał.
– Wymyślasz. Po prostu jesteś zazdrosna – powiedział lodowato.
– Bo mam powód! – wybuchłam. – Czuję się... wykluczona. Jakbyście sobie stworzyli jakąś małą bańkę, do której mnie nie wpuszczacie.
Zamilkł. Przez chwilę patrzył tylko na mnie z niedowierzaniem.
– Julia, ty naprawdę myślisz, że coś między nami jest?
– Nie wiem. Ale czuję, że coś jest nie tak. I że to nie są już tylko żarty.
Odwrócił się w końcu do telewizora.
– Robisz z igły widły. Może ty powinnaś się czymś zająć. Wyjść z domu. Przewietrzyć się trochę.
A we mnie coś właśnie wtedy pękło.
Żarty za moimi plecami
Zadzwoniłam do niej tego samego wieczoru. Chciałam to z siebie wyrzucić, zanim znów zacznę wszystko rozmydlać i racjonalizować.
– Możemy się spotkać? – zapytałam, siląc się na obojętność.
– Jasne. Coś się stało?
– Tak. Ale wolę pogadać na żywo.
Usiadłyśmy w tej samej kawiarni, w której kiedyś śmiałyśmy się godzinami. Teraz każda z nas trzymała kubek z kawą jak tarczę.
– Mów – rzuciła krótko Monika, chyba czując napięcie.
– Chodzi o Adama. O was. O to, jak się ostatnio zachowujecie.
Uniosła brwi.
– My?
– Nie rób z siebie głupiej. Te spojrzenia, szepty, żarty, które nie są śmieszne dla nikogo poza wami. Wiem, co widzę.
Zamilkła na chwilę. Potem się roześmiała.
– Julia, przecież to tylko niewinne żarty. Przecież Adam zawsze był śmieszny, wiesz o tym.
– Może dla ciebie to śmieszne. Ale ja czuję się... jakbyście się ze mnie śmiali. Za moimi plecami. Jakbyście coś mieli tylko waszego.
– Przestań. Zwariowałaś.
– Nie. Po prostu się budzę. I pytam, czy ty naprawdę tego nie widzisz? Albo nie chcesz widzieć?
Z jej twarzy zniknął uśmiech. Pochyliła się ku mnie.
– Może powinnaś się zastanowić, czemu jesteś taka zazdrosna. O męża? Czy o mnie?
Zacisnęłam dłonie w pięści.
– Ty zawsze musisz być tą, na którą wszyscy patrzą. Nawet mój mąż. Tyle że to nie jest zabawa, Monika. To moje życie.
Zamarłyśmy na moment w ciszy. Kiedy wstała, nawet na mnie nie spojrzała.
– Przesadzasz. Ale to twój problem, nie mój.
Zostałam sama. I poczułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek.
Wróciłam wcześniej ze spaceru
To miało być zwykłe popołudnie. Wróciłam wcześniej ze spaceru z Mają. Adam był w kuchni. Gdy usłyszałam głos Moniki, serce zabiło mi szybciej.
Maja wbiegła do pokoju, a ja... ja stanęłam przy drzwiach. Coś mnie tam trzymało. Niewidzialna ręka. Chciałam się cofnąć, ale słowa, które usłyszałam, przykleiły mnie do podłogi.
– Może za bardzo przeginamy? – powiedziała Monika. Cicho. Prawie szeptem.
– Przecież ona nie podejrzewa niczego. A nawet jakby – i tak sobie to wyjaśni – odpowiedział Adam.
Zacisnęłam palce na framudze. Zrobiło mi się duszno.
– Ale serio, Adam. Czasem czuję się z tym dziwnie... To jednak twoja żona. I moja siostra.
– I co z tego? Ty jesteś... Ty jesteś po prostu inna. Z tobą można pogadać. Pośmiać się. Julia ostatnio... sama widzisz.
Weszłam do kuchni.
– To co mam sobie wyjaśnić tym razem?
Oboje zamarli. Monika miała w rękach szklankę, którą szybko odstawiła. Adam pobladł. Wyglądał jakby go ktoś właśnie zastrzelił spojrzeniem.
– Julia... – zaczął, ale mu przerwałam.
– Nie. Teraz mówicie. Obserwuję was tygodniami. Wmawiam sobie, że to nic. Że to moja zazdrość. Ale wy... wy się naprawdę zabawiacie moim kosztem?
– Nie zabawiamy się – rzuciła Monika. – Przestań dramatyzować.
– Dramatyzować? Przed chwilą słyszałam, że jestem „łatwa do zmanipulowania”. Że niczego nie podejrzewam. Co jeszcze uważacie za śmieszne?
Adam podszedł do mnie, jakby chciał mnie uspokoić.
– Julia, to nie tak...
– Nie dotykaj mnie.
Nigdy nie słyszałam, żeby mój głos był taki zimny. Ani żeby ich twarze były tak pełne wstydu.
Oczekuję szczerości
Siedzieliśmy przy stole jak obcy ludzie. Maja była już w swoim pokoju. Zostawiłam jej włączoną bajkę, włożyłam słuchawki do uszu, żeby nie słyszała tej ciszy. I tego, co zaraz miało paść.
– Chcę, żebyście byli szczerzy – powiedziałam, patrząc raz na Monikę, raz na Adama. – Wszystko. Bez tych waszych półsłówek. Co się tu naprawdę dzieje?
Adam oparł łokcie na stole, przetarł twarz dłońmi.
– Julia... Przysięgam, że do niczego nie doszło. Żadnego pocałunku. Żadnego dotyku, który by coś znaczył.
– Ale coś między wami jest – powiedziałam chłodno. – Coś, o czym nie chciałeś mi powiedzieć.
– Może... może przesadziliśmy z tym flirtem – przyznał w końcu. – Ale nie planowaliśmy niczego. To po prostu... To się samo tak zrobiło. Przysięgam.
Monika zaśmiała się krótko, gorzko.
– Ona szuka dramatu. Jak zawsze. Zamiast po prostu przyznać, że jesteś zimna jak lód, Julia.
Spojrzałam na nią jak na kogoś obcego.
– Zimna? Bo nie chichram się z moim szwagrem przy kawie? Bo próbuję jakoś utrzymać dom, dziecko, pracę i siebie?
– Jesteś wiecznie zmęczona, nieobecna – rzucił Adam. – A Monika... z nią jest lekko. Zabawnie. Czuję się przy niej inaczej.
– Zakochałeś się w niej? – zapytałam prosto, nie mrugając.
Cisza. Adam spuścił głowę. Monika uniosła brew.
– Nie. Ale lubię ją. To chyba nie zbrodnia?
Wzięłam głęboki oddech.
– Nie, Adam. Ale zdrada emocjonalna też boli. A może nawet bardziej. Bo nie ma dowodów, ale czujesz ją w kościach.
Patrzyli na mnie, a ja czułam się naga. Bezbronna. I coraz mniej ich.
Zawsze zabierała mi rzeczy
Zaraz po tej rozmowie wyszłam. Wzięłam płaszcz, telefon, klucze. Nic nie powiedziałam. Adam coś wołał, ale nie słuchałam. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i po prostu poszłam.
Szłam bez celu. Po raz pierwszy od dawna nie wiedziałam, gdzie jestem i dokąd zmierzam. W głowie huczało. Czułam się jak postać z filmu, która właśnie zobaczyła wszystko, czego bała się przez lata.
Minęłam park, potem pustą ulicę, przeszłam przez osiedle, na którym kiedyś mieszkaliśmy z Adamem, jeszcze przed ślubem. Wszystko wyglądało znajomo i obco jednocześnie. Jakby ktoś przebrał moje wspomnienia w maski.
Przypomniałam sobie, jak Monika wpadała do mnie po szkole. Jak zawsze zabierała mi rzeczy, a ja jej wybaczałam. Lalki, sukienki, potem chłopaka na jednej z imprez. A teraz... nawet nie zabrała. Po prostu weszła i rozgościła się w moim świecie.
Po dwóch godzinach wróciłam do domu. Buty miałam przemoczone, ręce zmarznięte. Drzwi były uchylone – Adam pewnie zerkał przez wizjer, czekał. W środku było cicho. Moniki już nie było.
Weszłam do pokoju Mai. Leżała pod kocem, z książką na kolanach. Kiedy mnie zobaczyła, rzuciła się w moją stronę.
– Mamusiu! – zawołała, obejmując mnie za szyję. – Czemu płaczesz?
Nie odpowiedziałam. Wtuliłam się w nią i pozwoliłam sobie płakać. Po raz pierwszy od lat – bez hamulców. Za sobą, za nią, za tym wszystkim, co miało być rodziną, a stało się czymś zupełnie innym.
Niepewność i żal
Monika nie przyszła więcej. Adam zachowywał się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Jadł śniadania, odkładał naczynia, mówił „dobranoc”, całował mnie w czoło jak dawniej. Ale ja czułam, że coś się skończyło.
Nie rzuciłam go. Jeszcze nie. Nie miałam w sobie tej decyzji. Może przez Maję. Może przez lęk. Może przez resztki nadziei, że coś się da uratować. Ale za każdym razem, gdy patrzyłam mu w oczy, widziałam ją. Monikę. Ich śmiech. Ich szept.
Nie powiedziałam mamie. Ani nikomu. To był mój wstyd, moja zdrada. Bo nie wystarczyło, że mnie nie dotknął. Wystarczyło, że myślał o niej. Czasami zdrada nie potrzebuje pocałunku. Wystarczy spojrzenie, którego nie było dla mnie.
Julia, 30 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Gdy teściowa zaproponowała mi układ, zgodziłem się ze strachu. Byłem pionkiem w jej brudnej grze, ale chyba nie żałuję”
- „Mąż odszedł po 15 latach, a ja nie miałam zamiaru płakać. Zbierał szczękę z podłogi, gdy odkrył, z kim poszłam w tango”
- „Miałam już dość samotnych nocy, więc zaczepiłam sąsiada. Chciałam, żeby rozniecił żar, który się gdzieś we mnie tlił”