„Myślał, że jeśli upiecze mi babkę i serniczek na Wielkanoc, to uratuje nasze małżeństwo. Ależ on jest czasem naiwny”
„Zamknęłam oczy, starając się wyciszyć emocje. Czułam się jak intruz we własnym związku. Byłam zagubiona w domysłach i własnych uczuciach. Gdy Michał wrócił do stołu, uśmiechnął się lekko, ale ja już wiedziałam, że coś między nami się zmieniło”.

- Redakcja
Wiesz, co jest najtrudniejsze po stracie bliskiej osoby? Ten nagły brak, dziura, której niczym nie możesz wypełnić. Czasami wydaje się, że jest w porządku, że dajesz sobie radę, ale wtedy jakaś drobnostka przypomina ci o nim i wszystko wraca. Dla mnie tak właśnie wyglądało życie po stracie taty. Nagle wszystkie te małe rzeczy, które kiedyś wydawały się nieistotne, zaczęły mieć ogromne znaczenie. Jego ulubiony kubek w szafce, zapach jego perfum, które wciąż czasami wyczuwam w przedpokoju... Ale najbardziej brakuje mi naszych wspólnych chwil w kuchni, kiedy piekliśmy sernik.
W tym całym chaosie Michał, mój mąż, był dla mnie wsparciem. Ale ostatnio coś się zmieniło. Coraz częściej znikał wieczorami, wracał późno i od razu szedł spać. Stawał się tajemniczy, a ja nie mogłam przestać myśleć, że coś jest nie tak. Dodatkowo zaczął piec serniki. Michał, który nigdy nie miał ręki do gotowania, nagle zaczął się interesować pieczeniem! Niby nic wielkiego, ale... moje podejrzenia rosły.
– Co się z tobą dzieje? – zapytałam pewnego wieczoru, kiedy znów wrócił późno, z nową blachą sernika.
Jego odpowiedź była wymijająca.
– Nic takiego, po prostu mam teraz więcej na głowie.
Czy to możliwe, że coś przede mną ukrywa?
Czułam się jak intruz
Siedzieliśmy przy kuchennym stole. Michał przysiadł naprzeciwko mnie, przeglądając telefon. Nie mogłam już dłużej tego znieść. Musiałam dowiedzieć się, co się z nim dzieje.
– Możesz odłożyć na chwilę telefon? – zapytałam, próbując nie brzmieć zbyt oskarżycielsko.
Spojrzał na mnie z lekkim zaskoczeniem, ale odłożył urządzenie.
– Coś się stało? – zapytał z pozorną niewinnością.
– No właśnie... Chciałabym wiedzieć, dlaczego tak często wychodzisz wieczorami i... co jest z tymi sernikami? – starałam się ukryć drżenie w głosie.
Westchnął i przeciągnął dłonią po włosach, jakby szukał odpowiednich słów.
– To nic wielkiego. Po prostu muszę czasami się odciąć od wszystkiego i... – zawahał się na moment, jakby zastanawiając się, czy powiedzieć mi prawdę. – ...i zacząłem robić rzeczy, które mnie relaksują.
To nie była odpowiedź, na którą liczyłam.
– Relaksują cię serniki? – nie mogłam się powstrzymać od lekkiego sarkazmu.
– Tak, serniki – odpowiedział, a jego ton był chłodniejszy, niż bym chciała.
Wstał od stołu i podszedł do okna, wpatrując się w ciemne niebo. Wiedziałam, że nie powie mi więcej. Moje podejrzenia tylko się potwierdziły. Czy mogłam mu ufać? Zamknęłam oczy, starając się wyciszyć emocje. Czułam się jak intruz we własnym związku. Byłam zagubiona w domysłach i własnych uczuciach. Gdy Michał wrócił do stołu, uśmiechnął się lekko, ale ja już wiedziałam, że coś między nami się zmieniło.
Wiedziałam, że muszę to zrobić
Nie mogłam przestać myśleć o naszej rozmowie. Coś było nie tak i czułam, że Michał coś przede mną ukrywa. Wieczorem, gdy usiedliśmy do kolacji, postanowiłam podjąć temat.
– Możesz mi coś wyjaśnić? – zaczęłam, odkładając widelec na talerz.
Moje serce biło mocniej, ale wiedziałam, że muszę to zrobić.
– O co chodzi? – zapytał, unosząc brwi, jakby nie spodziewał się, że znów poruszę ten temat.
– Chcę wiedzieć, dlaczego nagle zacząłeś piec serniki. I nie mów mi, że to tylko relaks – starałam się mówić spokojnie, ale w moim głosie brzmiały emocje.
Michał odłożył sztućce i spojrzał na mnie z powagą.
– Czy naprawdę musimy o tym rozmawiać teraz? – odpowiedział, a w jego głosie pojawiła się nuta zniecierpliwienia.
– Tak, to dla mnie ważne – odpowiedziałam stanowczo. – Odnoszę wrażenie, że coś przede mną ukrywasz.
Wstał od stołu i przeszedł się po kuchni, jakby próbował zebrać myśli. Czułam, jak narasta we mnie frustracja.
– Nie chcę cię okłamywać – zaczął w końcu, ale jego głos był pełen napięcia. – Zaufaj mi. Niedługo wszystko zrozumiesz.
To tylko podsyciło moje podejrzenia. Czy chodziło o coś więcej niż tylko pieczenie serników? Może to ja nie mogłam znieść, że nie wiedziałam wszystkiego? Michał wrócił do stołu, ale napięcie w powietrzu było wręcz namacalne. Siedzieliśmy w ciszy, a ja nie mogłam przestać myśleć, co takiego się stało, że nasza rozmowa stawała się coraz trudniejsza.
Byłam zestresowana
Świąteczny poranek zawsze kojarzył mi się z ciepłem, zapachem świeżo zaparzonej kawy i radością. W tym roku było inaczej. Odkąd wstałam, czułam dziwne napięcie w powietrzu. Michał krzątał się po kuchni, co jakiś czas rzucając mi ukradkowe spojrzenia.
– Mogłabyś tu na chwilę podejść? – zawołał z kuchni.
W jego głosie wyczułam delikatne drżenie. Weszłam do kuchni, starając się ukryć, jak bardzo byłam zestresowana. Na stole stała świeżo upieczona blacha sernika. Michał przyglądał się jej z dumą.
– Chciałem ci coś powiedzieć – zaczął, unikając mojego wzroku.
– O co chodzi? – zapytałam, starając się nie brzmieć zbyt nerwowo.
– To, co ci teraz powiem, może cię zaskoczyć – zaczął, biorąc głęboki oddech. – Zapisałem się na kurs.
– Kurs gotowania? – powtórzyłam, nie mogąc powstrzymać się od zaskoczenia.
– Tak, chciałem nauczyć się piec sernik – wyznał, a jego głos był nieco cichszy. – Taki, jaki zawsze piekł twój tata.
Zaniemówiłam. To, co powiedział, było ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewałam.
– Dlaczego? – spytałam cicho, czując, jak moje serce bije szybciej.
– Chciałem, żebyś choć przez chwilę poczuła, że twój tata jest tutaj, z nami – Michał podniósł wzrok, a w jego oczach dostrzegłam szczerość. – Wiem, jak bardzo za nim tęsknisz i chciałem ci jakoś pomóc.
Zalała mnie fala emocji. Szok, niedowierzanie, a potem nagle zrozumienie i ciepło. Był to tak nieoczekiwany i tak pełen miłości gest, że nie wiedziałam, co powiedzieć. Michał patrzył na mnie z niepewnością, czekając na moją reakcję.
Słuchałam go z uwagą
Z trudem zebrałam myśli, czując, jak emocje wypełniają każdą komórkę mojego ciała. Michał wciąż stał przede mną, a jego oczy wyrażały mieszaninę niepokoju i nadziei. Czułam, że muszę coś powiedzieć, ale żadne słowa nie wydawały się wystarczające.
– To... – zaczęłam, ale mój głos się załamał. – To naprawdę dużo dla mnie znaczy.
Uśmiechnął się delikatnie.
– Nie było łatwo – przyznał, a jego uśmiech stał się nieco szerszy. – Naprawdę nie wiedziałem, jak się za to zabrać. Ale kiedy zobaczyłem twój smutek, wiedziałem, że muszę spróbować.
Zasiedliśmy przy stole, a Michał zaczął opowiadać o swoich doświadczeniach na kursie gotowania. Jego opowieść była pełna drobnych anegdot i zabawnych momentów.
– Pamiętam, jak jedna z instruktorek prawie się rozpłakała, widząc mój pierwszy wypiek – zaśmiał się Michał, wspominając. – Powiedziała, że jestem wyjątkowym przypadkiem.
W jego głosie brzmiała nuta dumy, gdy opowiadał o tym, jak z czasem zaczął robić postępy. Słuchałam go z uwagą, zaczynając rozumieć, jak wiele ten gest dla niego znaczył. Michał nie tylko chciał mi pomóc, ale i zbliżyć się do mnie w sposób, który był dla mnie najważniejszy.
– To naprawdę wiele dla mnie znaczy, że tak się postarałeś – powiedziałam, próbując wyrazić wdzięczność, którą czułam. – Przepraszam za to, że wątpiłam w ciebie.
Michał uśmiechnął się łagodnie.
– Rozumiem. Najważniejsze, że teraz wszystko sobie wyjaśniliśmy.
Czułam ulgę, ale jednocześnie ciężar swoich wcześniejszych podejrzeń. Wiedziałam, że nasza rozmowa była tylko początkiem drogi do odbudowy zaufania.
Czułam się winna
Całe to zamieszanie wokół serników, jego tajemnicze zachowanie, mój brak zaufania... Wszystko to zaczęło się w mojej głowie układać w logiczną całość. Zrozumiałam, jak wiele w związku zależy od zaufania, i jak łatwo jest je zburzyć, pozwalając, by podejrzenia i lęki wzięły górę. Michał okazał się bardziej wyrozumiały i kochający, niż mogłam się spodziewać. Ale ja czułam się winna, że przez własne obawy zaczęłam kwestionować jego uczucia. Kiedy Michał wrócił do pokoju, spojrzałam mu w oczy.
– Wiesz, zastanawiam się, jak możemy teraz odbudować to zaufanie – powiedziałam szczerze.
Przysiadł na krawędzi fotela naprzeciwko mnie, biorąc mnie za rękę.
– Myślę, że możemy zacząć od szczerej rozmowy – odpowiedział, lekko ściskając moją dłoń. – Ważne jest, byśmy się nawzajem słuchali i zrozumieli, co jest dla nas ważne.
– Tak, masz rację – przytaknęłam, uśmiechając się delikatnie. – Chciałabym, żebyśmy zaczęli wszystko od nowa, ale lepiej.
Rozmawialiśmy długo, dzieląc się swoimi obawami i marzeniami. Michał opowiadał o swoich planach na przyszłość, a ja dzieliłam się tym, jak trudno było mi się pogodzić ze stratą ojca. Zrozumieliśmy, jak bardzo nam na sobie zależy i jak wiele jeszcze możemy razem osiągnąć. Wiedziałam, że przed nami jeszcze długa droga, ale czułam, że robimy krok w dobrym kierunku. Nasza rozmowa nie była tylko o przeszłości, ale o tym, co możemy razem zbudować.
Kalina, 38 lat