Reklama

Mama po śmierci taty nie miała wiele czasu na życie towarzyskie. Musiała zająć się firmą, którą do tej pory prowadził głównie ojciec. Myślę też, że po prostu chciała uciec w wir pracy. Starałam się jej nie przeszkadzać, sama zajmowałam się sobą i w sumie nieźle mi to wychodziło. Stopnie miałam bardzo dobre i nie sprawiałam żadnych kłopotów.

Reklama

Kiedy kończyłam gimnazjum, zdałam sobie sprawę z tego, że mama nadal jest piękną i młodą kobietą. Nie miała przecież nawet czterdziestu lat. Zrozumiałam także, że musi się czuć samotna. Odkąd tata odszedł, nie spotykała się z żadnym mężczyzną, a od pogrzebu minęło już pięć lat. W tym czasie sama się zakochałam i zrozumiałam, jak ważna w życiu jest miłość. Dlatego zaczęłam ją namawiać, żeby sobie kogoś poszukała. Zapewniałam, że nie będę miała nic przeciwko temu, więc jeśli do tej pory obawiała się mojej reakcji, to zupełnie niepotrzebnie. Myślę, że po tych naszych szczerych rozmowach mama się trochę odblokowała, bo dość szybko zaczęła się spotykać z panem Tomkiem.

Mama wreszcie zaczęła cieszyć się życiem

Był jednym z jej kontrahentów i podobno od dawna robił do niej maślane oczy. Ale jej przeszkadzało, że jest żonaty, chociaż podobno w jego małżeństwie nie działo się dobrze. Ostatnio jednak się rozwiódł i mama dała mu się zaprosić na kawę.

Od razu ją to odmieniło! To niesamowite, jak po kilku randkach zaczęły błyszczeć jej oczy, włosy zrobiły się bardziej puszyste, a krok sprężysty. Uśmiechała się do swoich myśli. Bardzo mnie to cieszyło. Nie zaniepokoił mnie nawet fakt, że mama po kilku miesiącach zaczęła przebąkiwać o tym, iż chciałaby, aby pan Tomek z nami zamieszkał.

– Co ty na to? – dopytywała się.

Zobacz także

Miałam już swoje sprawy, chodziłam do liceum i więcej czasu spędzałam ze swoją paczką przyjaciół, niż w domu. Poza tym mamy duże, pięciopokojowe mieszkanie, które mój tata kupił tuż przed śmiercią. Na szczęście rodzinna firma zbijała wtedy kokosy i mieszkanie było kupione za gotówkę, także jako lokata kapitału, mama więc nie musiała się potem szarpać ze spłatą kredytu. Dlatego nie myślałyśmy o przeprowadzeniu się do czegoś mniejszego. Byłyśmy w tym mieszkaniu szczęśliwe.

„Pan Tomek spokojnie się tutaj zmieści!” – pomyślałam zadowolona, że mama będzie miała swojego ukochanego blisko i dzięki temu jeszcze bardziej rozkwitnie. Nie miałam nic do niego, nie wtrącał się do tej pory w moje życie. W sumie to mi odpowiadało. Przynajmniej miałam pewność, że nie będzie mi na siłę „tatował”. Nie przyszło mi jednak do głowy, że pan Tomek ma z góry przemyślane plany co do mojej osoby i roli, jaką mam od tej pory pełnić w naszej „rodzinie”. Moja mama także o tym nic nie wiedziała.

Kiedy tylko usłyszał, że może się do nas wprowadzić, bardzo się ucieszył. Przyszedł jeszcze tego samego dnia z dokładnym planem naszego mieszkania w ręku.

– Kochanie, ja już to sobie wszystko powyliczałem! – oświadczył od progu. Po czym zaczął klarować mamie, że… dwa największe pokoje w naszym mieszkaniu, zaraz po salonie, oczywiście, powinny przypaść jego dzieciom, bo mają bardzo dużo zabawek i książek.

– Na pewno to zrozumiesz, skarbie – powiedział. – Wiesz, jak bardzo kocham Maciusia i Anię. Do tej pory nie mogłem ich zabrać do siebie, bo miałem za małe mieszkanie, ale w tej sytuacji…

Po co płacić? Przecież Monika może to robić...

Dla pana Tomka nie miało znaczenia, że jeden z tych pokoi należy do mnie. Przecież mogę się wyprowadzić do najmniejszego, tego, w którym teraz jest gabinet! Mama słuchała tego z niedowierzaniem, ale pan Tomek chyba jej minę wziął za przyzwolenie, bo planował dalej:

– To się nawet dobrze składa, że na razie twoja córka zostanie z nami! Będzie się mogła zająć moimi dziećmi. Szczególnie Maciuś wymaga opieki, bo ostatnio ma kłopoty w szkole. A przecież Monika może mu pomóc w nauce, po co płacić korepetytorom! Wiesz, ile oni kosztują?! To wszystko oczywiście do czasu, aż doczekamy się swojego dziecka. Kiedy się już urodzi, przyda mu się osobny pokój, ale twoja córka będzie już wtedy dorosła i po prostu się gdzieś wyprowadzi…

Pięknie to sobie wszystko wymyślił, prawda? Moja mama jednak tego nie doceniła... Natychmiast pokazała mu drzwi! I tak się skończyła jej pierwsza próba ułożenia sobie życia na nowo. Trochę się po niej zniechęciła, ale udało mi się ją przekonać, że tacy wariaci jak pan Tomek to ewenement, i że warto dać szansę innemu. Teraz spotyka się z sympatycznym panem Pawłem, który oprócz tego, że zwraca na mnie uwagę i mnie lubi, ma jeszcze jedną zaletę. Nie ma żadnych dzieci.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama