Reklama

Gdy poznałam Michała, byłam jeszcze na studiach prawniczych. Był inny niż faceci, których znałam. Nie rozmawiał o paragrafach i aplikacjach. Wysoki, pewny siebie, z nienaganną fryzurą i uśmiechem, który kupował zaufanie od pierwszego spojrzenia. Pasował idealnie. Mojej matce od razu się spodobał, ojciec chwalił jego ambicję.

Reklama

Byłam w szoku

Przez lata Michał był jak zegarek – codziennie o 7:15 wychodził z domu, wracał około 17:30. Czasem zdarzyło mu się przyjść później, tłumaczył się korkami albo awarią w systemie. Gdy mówił o swojej pracy w logistyce, wymieniał trudne słowa, opowiadał o ludziach z zespołu, o szefie, który nie docenia jego wysiłków. Słuchałam z podziwem i współczuciem. Chciałam, by wiedział, że jestem po jego stronie.

Agatę spotkałam zupełnie przypadkiem, pod szkołą podstawową, gdzie była nauczycielką. Stałam na przystanku, czekając na autobus, kiedy nagle usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam ją. Zaczęłyśmy rozmawiać o dzieciach, o pracy, o tym, jak bardzo wszystko się zmieniło. Było w tym coś dziwnie nostalgicznego, jakbyśmy próbowały przywołać przeszłość, która dawno przestała być aktualna. W pewnym momencie Agata powiedziała:

– A wiesz, kojarzę twojego męża. Pracuje u nas w szkole jako portier.

Zamarłam. Przez ułamek sekundy byłam pewna, że się przesłyszałam.

– Michał? Portierem? – powtórzyłam z lekkim śmiechem, jakby to miało brzmieć jak żart.

Spojrzała na mnie z wyrazem lekkiego zakłopotania.

– No… Michał, wysoki, krótko ostrzyżony. Pracuje na zmianę z panem Zbyszkiem. Zawsze miły, dzieci go lubią.

Uśmiechnęłam się głupio, jakby coś mnie nagle rozbawiło. A potem wymówiłam się, że muszę lecieć, bo autobus. Po prostu chciałam zniknąć. Szłam szybkim krokiem, czując, jak coś zaciska mi się w środku.

Musiałam znać prawdę

Wróciłam do domu wcześniej niż zwykle. Michała nie było. Próbowałam przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz słyszałam, żeby mówił o pracy. Czy przyniósł cokolwiek – długopis z logo firmy, zdjęcie ze spotkania integracyjnego. Nic takiego nie było. Przez wszystkie te lata ufałam mu bezgranicznie.

Wrócił do domu około siedemnastej trzydzieści. Wszedł jak zwykle, rzucił klucze na szafkę i zdjął buty. Siedziałam przy stole i czekałam. Chyba wyczuł napięcie, bo spojrzał na mnie nieco uważniej.

– Coś się stało? – zapytał.

Wzięłam głęboki oddech.

– Gdzie pracujesz?

Zamarł. Usiadł powoli na krześle naprzeciwko mnie, jakby nagle zrobiło mu się słabo.

– W sensie… teraz? – zapytał, próbując się uśmiechnąć.

– Tak. Gdzie pracujesz? Tak naprawdę.

Przez chwilę nie odpowiadał. Patrzył na mnie, potem na swoje dłonie. Milczenie stawało się nie do zniesienia.

– Przecież wiesz – powiedział w końcu. – W firmie transportowej, jak zawsze.

Poczułam, jak narasta we mnie złość. Ale nie krzyczałam. Wciąż siedziałam spokojnie, jakby to była zwykła rozmowa o pogodzie.

Byłam wściekła

– Michał, nie jesteś żadnym kierownikiem – powiedziałam cicho, ale dobitnie. – Spotkałam dziś Agatę. Pracuje w podstawówce. Mówi, że jesteś tam portierem.

Twarz Michała zbladła. Próbował coś powiedzieć, ale nic z tego nie wyszło. Tylko otworzył usta i je zamknął.

– Chcę usłyszeć prawdę.

Patrzył na mnie ze łzami w oczach. Tego nie widziałam nigdy wcześniej. Michał, zawsze opanowany, pewny siebie, teraz wyglądał jak chłopiec, który zgubił drogę.

– Nigdy nie skończyłem studiów – powiedział w końcu. – Nie dostałem tej pracy w logistyce. Nigdy jej nie miałem. Od początku cię okłamywałem.

Nie wiedziałam, co bardziej mnie bolało – to, że kłamał, czy to, jak długo potrafił udawać.

– Myślałam, że jesteśmy drużyną – wyszeptałam. – Że możemy na sobie polegać. Ty mi odebrałeś coś więcej niż prawdę. Odebrałeś mi obraz nas.

Nie próbował się tłumaczyć

Siedział cicho, a ja patrzyłam na niego z takim żalem, że aż fizycznie czułam ból w piersi. Nie wiedziałam, kim on jest. Ale jedno już wiedziałam na pewno – Michał, którego znałam, nie istniał.

– Ja tylko chciałem, żebyś była ze mnie dumna. Żebyś nie musiała się mnie wstydzić. Każde moje kłamstwo było kolejnym ratunkiem przed prawdą, której sam nie chciałem znać.

Następnego dnia poszłam do mamy. Potrzebowałam rozmowy, a może raczej czyjejś obecności. Siedziałyśmy przy herbacie, patrząc przez okno na gołębie na parapecie.

– Michał mnie okłamywał przez całe nasze małżeństwo – powiedziałam w końcu. – Nie pracował tam, gdzie mówił. Nie skończył studiów. Całe jego życie to była tylko rola.

Mama spojrzała na mnie spokojnie, jakby wcale nie była zaskoczona.

– Mężczyzna bez ambicji zawsze będzie tylko cieniem partnera – powiedziała, upijając łyk herbaty. – Ty zasługujesz na kogoś, kto idzie z tobą równo.

– Ale czy kłamstwo naprawdę przekreśla wszystko? – zapytałam, bardziej siebie niż ją. – Przecież był czuły. Kochający. Starał się.

– Nie chodzi o to, co zrobił – odpowiedziała cicho. – Tylko kim jest, skoro przez tyle lat nie miał odwagi być sobą.

Wszystko było iluzją

Wyszłam od niej z ciężką głową. Zaczęłam wątpić we wszystko. Czy znałam go w ogóle? Czy był kimkolwiek więcej niż tylko dobrze skonstruowaną wersją tego, kogo chciałabym pokochać?

Wróciłam do domu późnym wieczorem. W mieszkaniu panowała cisza, tylko w kuchni paliło się światło. Michał siedział przy stole.

– Rozumiem, jeśli odejdziesz – powiedział. – Zasługujesz na kogoś lepszego. Na kogoś, kto od początku gra w otwarte karty.

– Nie wiem, czy jestem w stanie ci znów zaufać – odpowiedziałam szczerze. – Kocham cię, tylko… nie wiem, czy kocham prawdziwego ciebie. Bo nigdy go nie znałam.

Michał spuścił wzrok.

– Kiedy byłem dzieckiem – zaczął po chwili – zawsze byłem tym gorszym. Bratem, który nie nadążał. Synem, który zawodził. W szkole byłem przeciętny, nikt mnie nie doceniał. A potem pojawiłaś się ty: pewna siebie, mądra, z ambicjami. Chciałem dorównać ci choć odrobinę. Ale nie umiałem. Więc wymyśliłem Michała, który na to zasługuje. I trzymałem się go kurczowo, bo bałem się, że prawdziwy ja po prostu nie wystarczy.

Siedzieliśmy tak przez długi czas, każde z nas zanurzone w swoich myślach. Te słowa bolały, ale też coś we mnie poruszyły. Mimo wszystko było w nich więcej prawdy niż przez ostatnie lata całego naszego związku.

Nie wiem, co dalej

Zamknęłam się w sypialni. Michał spał na kanapie w salonie, nie protestował. Zostawiłam mu koc i poduszkę, ale nie rozmawialiśmy więcej tego wieczoru. Leżałam w ciemności, wsłuchując się w ciszę, która wydawała się cięższa niż kiedykolwiek wcześniej.

Nie czułam się zdradzona tak, jak wtedy, gdy ktoś kogoś oszukuje dla własnej korzyści. To było coś innego. To była zdrada intymna, emocjonalna. Michał nie zniknął, nie miał romansu – ale przez lata tworzył świat, który istniał tylko w jego głowie, i wciągnął mnie do niego. A ja tak bardzo chciałam wierzyć, że mam kogoś, kto „pasuje”, że nawet nie zauważyłam, jak bardzo to wszystko było kruche.

Nie podjęłam decyzji. Nie tej nocy. Ani następnego dnia. Powiedziałam mu tylko jedno:

– Potrzebuję czasu. Muszę zrozumieć, co to wszystko dla mnie znaczy. Kim jesteś.

Nie obiecałam, że zostanę, ale też nie odeszłam. Byłam w zawieszeniu, jakby moje serce i rozum toczyły ze sobą cichą wojnę. Patrzyłam na Michała i próbowałam znaleźć w nim człowieka, którego pokochałam. Może tam był. Może po prostu dobrze się ukrył.

Nie wiem, czy można zacząć od nowa, mając w pamięci tak wiele kłamstw. Ale wiem, że nie da się udawać już ani minuty dłużej.

Reklama

Katarzyna, 39 lat

Reklama
Reklama
Reklama